Kształtowanie się oblicza polskiego liberalizmu (5). Tadeusz Romanowicz – liberał z Galicji

Wiosna Ludów stała się w Galicji okazją do konfrontacji poglądów konserwatywnie szlacheckich i demokratycznych. Demokraci galicyjscy usiłowali jednak rozszerzyć swoje wpływy wśród ziemian – stąd ich kompromisowa postawa wobec politycznej linii szlachty.

Gdy w marcu roku 1848 ogłoszono w Wiedniu wprowadzenie podstawowych swobód politycznych i likwidację cenzury – ożywiła się prasa. Pozwoliła ona mieszczanom na uzyskanie własnej trybuny wypowiedzi.

Mimo represji roku 1849 i następnych (tzw. neoabsolutyzm wiedeński) część tytułów ukazywała się regularnie, wywierając stopniowo coraz większy wpływ na świadomość mieszkańców zaboru austriackiego.

Gdy rok 1859 przyniósł Cesarstwu Austriackiemu na mocy traktatu w Villafranca utratę ziem lombardzkich na rzecz Sabaudii, w stolicy monarchii zaczęto otwarcie mówić o przebudowie słabnącego państwa. Przegrana w wojnie z Prusami [1866] – a tym samym utrata Wenecji na rzecz Włoch – doprowadziły 21. grudnia 1867 r. do utworzenia, w wyniku unii realnej, Monarchii Austro-Węgierskiej.

Reorganizacja cesarstwa ponownie zaktywizowała środowiska demokratyczne. Co prawda od lat już istniała znów cenzura (która np. w roku 1858 zawiesiła wydawanie popularnego Przeglądu Politycznego Powszechnego), ale w okresie po Powstaniu Styczniowym polscy działacze, różnymi drogami szukający recept na autonomię ziem polskich, toczyli wojny prasowe między sobą, pod adresem Wiednia nie kierując żądań zasadniczych. Ten stan rzeczy sprzyjał administracji cesarskiej, która nie wykazywała nadgorliwości w tępieniu polskiej myśli demokratycznej i liberalnej.

Do najistotniejszych tytułów należały wówczas Gazeta Narodowa (odwołująca się do tradycji polski ziemiańskiej, krytykująca pracę organiczną jako rezygnację z aspiracji niepodległościowych) – na drugim zaś biegunie, reprezentujące poglądy liberalne Dziennik Polski czy Kraj. Ich twórcy „myśleli (…) o praktycznej, <dodatniej> polityce i o wzmocnieniu stanu średniego, o rozwoju oświaty i pracy produkcyjnej, o nowoczesnym społeczeństwie – z bogatym chłopstwem, silnym mieszczaństwem i liczną inteligencją”.[1]

Dziennik Polski edytowany był w pierwszej serii tylko rok [1861-1862]. Powrót pisma w październiku 1869 skupił wokół niego młodsze pokolenie galicyjskich liberałów. Pisywali doń lwowscy mieszczanie i szlachta Galicji Wschodniej. Upadł definitywnie w roku 1878, a ostatnim redaktorem naczelnym periodyku był Tadeusz Romanowicz [1843-1904].

Grupa Dziennika… w znacznej mierze rekrutowała się spośród byłych członków Towarzystwa Narodowo-Demokratycznego [1868-1871], które rozpadło się na skutek sporów o praktyczne wnioski, jakie wyciągnąć należało z klęski Francji w wojnie z Prusami. Romanowicz należał do frakcji „przedburzowców” – młodzieży, która za cel główny stawiała sobie problemy gospodarcze – wyjście Galicji z zacofania gospodarczego – i rozwój ludowej oświaty, wolnej od fanatyzmu religijnego.

Syn lwowskiego adwokata, Piotra Romanowicza, już w roku 1861 wydawał nielegalne pisma Partyzant i Znicz. Studiów prawniczych nie skończył nigdy, najpierw aresztowano go za edycję w/w tytułów, potem rok spędził w twierdzy Olomunec za udział w Postaniu Styczniowym (walczył w oddziale Leona Czachowskiego). Włączył się za to do grupy polityków, związanych z Franciszkiem Smolką i kierowanym przez niego Towarzystwem Narodowo-Demokratycznym.

„Program pracy organicznej, prezentowany najpierw w <Dzienniku Polskim>, później w <Dzienniku Literackim> powstawał w opozycji do upowszechnianego przez konserwatystów tradycyjno-ziemiańskiego modelu pracy organicznej. Dla konserwatystów organicznikiem miał być ziemianin, prowadzący racjonalną gospodarkę w swym majątku, stosujący nowoczesne metody uprawy roli, budujący nowe cukrownie i wydajne gorzelnie. Zasługą T. Romanowicza było rozwinięcie i sprecyzowanie pojęcia <prawdziwej> pracy organicznej. Pod tym pojęciem rozumiał on wszelkie przejawy działalności przemysłowej „od rzemiosła do fabryki”. Tak więc <produkcyjność> oraz hasła oświaty ludowej były uważane za najważniejsze wyznaczniki <dodatniej>, pozytywnej polityki. Celem tej polityki miało być wzmocnienie stanu średniego, czyli mieszczaństwa i inteligencji. Hasło <od warsztatu do fabryki>, rzucone przez grupę T. Romanowicza, zostanie z kolei w latach 80. zastąpione przez program uprzemysłowienia Galicji, sformułowany przez S. Szczepanowskiego i T. Rutowskiego”.[2]

Niedługo też udało się utrzymać przy życiu Klub Postępowy Polski Romanowicza i Zbyszewskiego. Działał od końca roku 1871 do roku 1875. Romanowicz żądał w ramach KPP m.in. zmiany ordynacji wyborczej i wprowadzenia ustawodawstwa, dotyczącego szkół ludowych.

Lata osiemdziesiąte to okres, w którym T. Romanowicz rozpoczął karierę poselską w Sejmie Krajowym Galicyjskim. Mandat poselski zdobył w kolejnych wyborach 1880, 1883, 1889, 1895, 1901.

Po upadku Dziennika Polskiego liberałowie Lwowa podejmowali starania o edycję kolejnego tytułu. 28. listopada 1882 roku ukazał się pierwszy numer Nowej Reformy, z Adamem Asnykiem jako wydawcą i T. Rutowskim jako redaktorem odpowiedzialnym. Faktycznym redaktorem naczelnym, kierującym zespołem redakcyjnym i nadającym odpowiedni ton polityczny był Tadeusz Romanowicz, wówczas już poseł Sejmu Krajowego.

Jako parlamentarzysta pragnął rozwijać Romanowicz gminne samorządy. Traktował to jako element walki o autonomię i wyższy szczebel „politycznego wtajemniczenia” mieszczan i bardziej uświadomionych mieszkańców wsi.

W kwietniu 1889 roku, przed zbliżającymi się wyborami, z jego inicjatywy, zwołany został we Lwowie Wiec Miast i Miasteczek. Według pomysłodawcy wiec miał przyczynić się do uświadomienia tak mieszczanom, jak i politykom galicyjskim, siły politycznej tej warstwy. Drugim celem wiecu było wytworzenie świadomości wagi wyborów i potrzeby głosowania na właściwych, tj. mieszczańskich, kandydatów. Wyznacznikiem owej właściwości miały stać się Uchwały Wiecu Miast. Wiec postanawiał, że posłami powinni być wybrani ci kandydaci, którzy: „1) reprezentować będą nie jedną tylko warstwę społeczną, ale całą ludność kraju, a bronić skutecznie zechcą i potrafią interesów gmin zarówno miejskich jak wiejskich; 2) przez zajęcie wobec rządu stanowiska zupełnie niezależnego a bezstronnego, żądaniom kraju większy nadać potrafią nacisk, a tym samym oddziałać także na bardziej stanowcze tych żądań poparcie przez reprezentację kraju naszego w Wiedniu; 3) bronić będą obywatelskich praw i swobód tudzież samorządu kraju, a zarazem starać się o rozszerzenie i utrwalenie tego samorządu w duchu rezolucji sejmowej z roku 1868 (…).”[3]

Zaraz po Wiecu Miast podjął pracę w Wydziale Krajowym. Zwieńczeniem jego kariery politycznej było wejście do Rady Państwa w Wiedniu w roku 1901.[4]

Samorządność była dla Romanowicza jedną z dróg do pokojowego odzyskania niepodległości, które poprzedzić musi (jak u Trentowskiego) moralne odrodzenie narodu. Podczas posiedzenia Sejmu Krajowego w lipcu 1901 r. poseł mówił m.in.:

„(…) żądać będziemy takiego praw rozszerzenia, aby każdy, kto ma prawo wyborcze do Rady państwa miał go także do Sejmu, bo nie chcemy, ażeby się ktokolwiek czuł więcej obywatelem państwa, niż w kraju.

I dlatego żądamy swobodnych wyborów, bez presji starościńskiej, bez nadużyć i sztuczek (…).

I w myśl naszego demokratycznego programu będziemy zawsze występować w obronie praw i swobód obywatelskich, w kimkolwiek bądźby one pogwałcone zostały i domagać się będziemy karcenia takich wybryków starościńskich – i wykonywać będziemy kontrolę władz administracyjnych. (…).

(…) żądamy, by wobec stronnictw wszystkich zajmowały nasze władze to stanowisko, że każdemu stronnictwu i członkowi jego musi być dana pełnia praw i swobód obywatelskich, bez względu, czy się które z nich rządowi i konserwatywnej większości podoba (…), co nie przeszkadza ścisłemu stosowaniu prawa, ale tylko prawa tam, gdzie istotnie w działalności obywatelskiej i w akcji stronnictwa wykroczono przeciw ustawom.

Droga, jaką w tym przemówieniu (…) w ogólnych zarysach nakreśliłem, tak, jak wiedzie nas ku odrodzeniu narodowemu, tak też wzmacnia stanowisko nasze wobec państwa i prowadzi ku utrwaleniu, ubezpieczeniu, a pewno i rozszerzeniu samorządu kraju. Kraj tyle samorządu uzyskać może, ile mieć będzie sił do jego wykonania. Programu pełnego samorządu kraj się nie wyrzekł”.[5]

Idealizując nieco postawę ludu, a dostrzegając polityczne i ekonomiczne aspiracje mieszczaństwa, Romanowicz uważał, iż ogół Galicjan posiadł już odpowiedni stopień świadomości, by chcieć uczestniczyć we współrządzeniu.

„(…) lud miast i wsi garnie się, rwie się do publicznego życia, on czuje, że praktyczny udział w tym życiu, to wyższy stopień tego obywatelstwa, które on ma dotąd tylko na papierze (…).

A kto wie, że tylko rzeczywistym dopuszczeniem do wykonywania praw obywatelskich nabywa się poczucia tych praw i połączonych z nimi obowiązków, kto wie, że jedyną, najlepszą szkołą patriotyzmu jest praktyka publicznego życia i to poczucie, że owa „patria” dla wszystkich jest jednako kochająca matką, a nie dla jednych matką, a dla innych macochą, bo im praw odmawia (…).

Do tego, by lud cały stał się narodem, by naród nie był garstką, ale milionem i milionami, by przyszłość narodu oprzeć na (…) niewzruszonej podstawie (…), do tego innej drogi nie ma. I z tego stanowiska my nasz demokratyczny program uważamy jako program narodowy, bo daje on narodowej sprawie taką siłę i taką podstawę, jakiej jej żaden inny nie daje”.[6]

Redaktorzy Nowej Reformy zdawali sobie sprawę z cywilizacyjnego opóźnienia zaboru austriackiego. Jego złożoność etniczna, balansowanie przez Wiedeń nastrojami społecznymi tak, by utrzymać monarchię w stanie względnej równowagi – zajmowały elitom politycznym nad Dunajem więcej czasu, niż sprawy rozwoju ekonomicznego. Na większości ziem Austro-Węgier nie było mowy o nowoczesnym przemyśle. Górnictwo węgla i żelaza przejęli Prusacy na Śląsku, odebranym podczas tzw. wojen o sukcesję austriacką z końcem XVIII w., Wiedniowi pozostał tylko Śląsk Cieszyński. Nadzieję dawały spore złoża ropy naftowej, kopaliny, która w II poł. XIX wieku znalazła wiele zastosowań, a tym samym zbyt.

Galicję czekał więc postęp, a grupa liberalnych piór Nowej Reformy chciała go przyspieszyć.

„O naukowe zdobycze oparty, szuka tych nowych dróg przemysł współczesny i idzie ku przemianie olbrzymiej doniosłości, bo jak wiek XIX był wiekiem pary, tak XX wiek zapowiada się jako wiek elektryczności. Nowych dróg szuka sobie handel, a za nimi zagraniczna polityka państw europejskich, które prowadzą dziś politykę światową o kierunkach i rozmiarach takich, że niedawno jeszcze mogły one uchodzić tylko za twór bujnej wyobraźni (…).

 Nigdy może tak wyraźnie nie wystąpiły na jaw olbrzymie skutki wielkich zdobyczy myśli ludzkiej z równoczesnym rozpościeraniem się tych zdobyczy na szerokie, najszersze warstwy ludności, nigdy może nie uwydatniało się tak wyraźnie, jak kolosalny przyrost sił czerpią społeczeństwa i państwa z tego, gdy nowe, szerokie warstwy dobywają się na wierzch życia (…).”.[7]

Sprzeczności programów politycznych, ekonomicznych i społecznych nie posuwały rozwiązań interesujących liberałów zagadnień zbyt szybko do przodu. „Polskie piekło”, gdzie walczą wszyscy ze wszystkimi, na terenie zaboru austriackiego znalazło swe, aż przerysowane, odbicie. Powolność zmian niepokoiła Romanowicza.

„Ten okres potężnienia wszystkiego (…) zastał nas nieprzygotowanymi. (…) my jeszcze zawsze przed sobą mamy jako kwestię, jako nierozwiązane jeszcze zagadnienia to, co gdzie indziej dawno już jest załatwione (…). Nie byliśmy jednolitym w sobie narodem, kiedyśmy państwowo upadali – nie jesteśmy nim jeszcze dziś. Toteż jeżeli nie chcemy pójść na zagładę (…) musimy program (…) odrodzenia wewnętrznego, program w zasadzie, w teorii przez wszystkie stronnictwa uznawany, choć w zastosowaniu i wykonaniu przez każde inaczej pojmowany – naprawdę w czyn zamienić (…). Bo to dzieło odrodzenia tylko ofiarą da się urzeczywistnić – ofiarą nie tylko pracy i mienia, ale ofiarą także uprzedzeń czy przesądów społecznych, ofiara zdobytych przez wieki wyłącznych korzyści społecznego pochodzenia, ofiarą tradycyjnie przekazanego wyobrażenia o wyłącznie uprzywilejowanym powołaniu do rządów w narodzie”.[8]

Jednocześnie zdawał sobie sprawę, iż kręgi działaczy, zbliżone kiedyś do TN-D, potem do KPP i redakcji Nowej Reformy, wykonały – na swoje możliwości – naprawdę solidną pracę. Upór i konsekwencja Romanowicza i jego „przyjaciół w idei” musiały też procentować w przyszłości, choćby dzięki polepszeniu sytuacji oświaty elementarnej.

„Kraj (…) zna nasz program nie tylko z druku, ale i w wykonaniu. (…).

Kraj może przejść do porządku dziennego nad nazwiskami i ludźmi – nie przejdzie do porządku dziennego nad ideą, która nam działać i walczyć każe, bo nie może przejść do porządku dziennego nad swoją i narodu przyszłością”.[9]

Jako typowy publicysta (w przeciwieństwie do posiadającego podobny temperament Świętochowskiego nie był autorem dramatów i powieści „z morałem”; realizował swą wizję głównie poprzez mowy i artykuły prasowe) – Romanowicz wdawał się niekiedy w polemiki ideowe.

W jednej z nich, z Romanem Dmowskim, starał się wyłożyć różnicę, dzielącą liberalizm od konserwatyzmu, wykazać zaś punkty wspólne swej idei i tendencjom narodowym. W „Odpowiedzi <starego> demokraty” stara się też przypomnieć zasługi, położone na terenie Galicji po upadku Powstania Styczniowego przez dawnych działaczy liberalno-demokratycznych.

„[<Stara>, popowstaniowa demokracja] żądała (…) zawsze i systematycznie zwiększenia obowiązków jednostek i ich ofiar na rzecz kraju. Nacierała nieustannie o wykonanie programu szkolnego <w każdej gminie dobra szkoła ludowa – w każdej szkole dobry nauczyciel> – programu, który chociaż jeszcze nie w pełni wykonany, jednak w ciągu 20 lat ofiary opodatkowanych jednostek na rzecz oświaty ludowej podniosły się z jednego miliona koron na 9 milionów. Domagała się zrównania ciężarów szkolnych między obszarem dworskim a gminą – co znowu było wyrazem dążności do rozszerzenia obowiązków jednostek wobec kraju. (…) Demokracja nasza, zwalczając nierówność ciężarów szkolnych między obszarem dworskich a gminą, zwalczała (…) egoizm szlachecki. Takież samo stanowisko zajęła w sprawie ciężarów drogowych, takież samo zajmuje, domagając się, aby te obszary dworskie zrzekły się swej odrębności administracyjnej na rzecz wspólności życia gminnego. Tę samą (…) myśl (…) przeprowadzała demokracja polska (…) w programie konwersji długu indemnizacyjnego – która umożliwiła znaczne zwiększenie budżetu krajowego i wejście na drogę inwestycji”.[10]

Przypomina Dmowskiemu w swym tekście również o doświadczeniach Francji, gdzie liberałowie od 50 lat głosili (i wprowadzili w życie) zasadę bezpłatnego szkolnictwa na poziomie podstawowym, co przecież zwiększyło wydatki państwa, a poprzez to opodatkowanie ludności. Podaje również przykład Italii, gdzie po zjednoczeniu nałożono nawet podatek od mleka, drastycznie zmniejszający dochody najbiedniejszej części ludności. Zlikwidowano go jednak natychmiast, gdy budżet Włoch utrwalił pewną tendencję równowagi.

Dmowski uważał, że cechą nieodłączną doktrynie liberalnej stała się niechęć do jakichkolwiek ofiar jednostek na rzecz państwa i narodu, stąd ustawiał poglądy liberalne w opozycji do swoich własnych – narodowych.

Romanowicz ripostował: „Tym, co jest znamieniem liberalizmu powszechnym, wspólnym liberalizmowi wszystkich narodów – jest wprowadzenie do życia państwowego społeczeństw narodowych zasady równości wobec prawa, swobód obywatelskich, więc swobody sumienia i prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń, swobody wypowiadania opinii, swobody ruchu ekonomicznego, wreszcie systemu reprezentacyjnego i rządów parlamentarnych. (…) Te zasady przeciwstawiają liberalizm konserwatyzmowi, ale nie kierunkowi narodowemu”. [11]

Zwracał też Dmowskiemu uwagę na fakt, iż to nie narodowcy z terenu Galicji – tylko lokalni działacze liberalni – założyli na terenie zaboru sieć stowarzyszeń obywatelskich, będących najjaskrawszym wyrazem skłonności ideowych jednostek do ponoszenia dobrowolnych ofiar na rzecz ogółu społeczeństwa.

Podobnie z prasą – to nie konserwatyści narodowi a liberałowie podtrzymywali ducha narodowego konkretną pracą na rzecz bliźnich. Potrafili również zwrócić uwagę opinii społecznej na budzenie się polskości na Śląsku (chodziło o dzisiejszy Śląsk Górny – pruski i austriacki, pojęcie Śląska Dolnego ukształtowało się dopiero po jego przyłączeniu do Polski po roku 1945).

Sugeruje też Romanowi Dmowskiemu, iż poglądy, z jakimi walczy i które dostrzega w galicyjskim ruchu liberalnym, przeszły już ewolucję. W serii takich przemian dostrzega siłę postępu nawet na ziemiach swego zaboru.

„Demokracja nie może, nie powinna zakostnieć w pewnych, raz na zawsze ustalonych formułkach. Życie narodowe, życie społeczne rozwija się – ulega nieustannej ewolucji – a jeżeli jaki, to demokratyczny obóz, powinien i musi, z całą wiernością dla swych zasadniczych podstaw, w stosowaniu tych zasad, w doborze środków i dróg, w zwiększeniu intensywności swego działania, iść razem z tą ewolucją, posuwać się naprzód. Starzy ustępują – przychodzą po nich młodsze pokolenia, które powinny być lepsze, silniejsze, energiczniejsze od starych. Na tym polega postęp w narodzie, a więc i jego stronnictwach”.[12]

Niezbyt długie życie Romanowicza (pochowano go na lwowskim Łyczakowie, grób istnieje do dziś) zapełniła cała seria działań, mających przynieść Galicji pełną autonomię w ramach Cesarstwa Austriackiego, potem Austro-Węgier.

Jako publicysta polityczny propagował główne idee liberalizmu. Przekonany (na własnej przecież skórze) o nierealności czynu zbrojnego, mającemu przynieść niepodległość wszystkich ziemiom polskim, skoncentrował się na działalności edukacyjnej i sejmowej. Publicystyki nie przerwał nawet będąc parlamentarzystą; uważał za swój patriotyczny obowiązek wyrażanie własnego zdania o dniu dzisiejszym i przyszłości Galicji.

Poświęceń żądał nie od najuboższych warstw społeczeństwa, a od ziemian. Z tendencji liberalnych potrafił zaanektować w zaborze austriackim te wartości, które dało się realizować w praktyce. (cdn.)

Klara Wolińska


[1] Fras Z., Nurt liberalny wśród demokratów galicyjskich w latach 1848-1882, (w:) Tradycje liberalne w Polsce. Sympozjum historyczne, Friedrich-Naumann-Stiftung, Warszawa 2004, wyd. II, s. 127.

[2] Fras Z., Nurt liberalny wsród demokratów galicyjskich w latach 1848-1882, (w:) Tradycje liberalne w Polsce. Sympozjum historyczne, Friedrich-Naumann-Stiftung, Warszawa 2004, wyd. II, s. 131.

[3] Feldman W., Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846-1906, Kraków 1907, s. 30;

[4] http://www.omp.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=499.

[5] Romanowicz T., Nie bez ludu, ale wraz z nim, (mowa na posiedzeniu Sejmu Krajowego z dnia 8. lipca 1901 r.), „Nowa Reforma” nr 160 z 16. VII. 1901 i nr 163 z 19.VII. 1901, za: Bernacki, Liberalizm polski – antologia, s. 111.

[6] Romanowicz T., Nie bez ludu, ale wraz z nim, (mowa na posiedzeniu Sejmu Krajowego z dnia 8. lipca 1901 r.), „Nowa Reforma” nr 160 z 16. VII. 1901 i nr 163 z 19.VII. 1901, za: Bernacki, Liberalizm polski – antologia, s. 110;

[7] ibid., ss. 108-109.

[8] Romanowicz T., Nie bez ludu, ale wraz z nim, (mowa na posiedzeniu Sejmu Krajowego z dnia 8. lipca 1901 r.), „Nowa Reforma” nr 160 z 16. VII. 1901 i nr 163 z 19.VII. 1901, za: Bernacki, Liberalizm polski – antologia, s. 111;

[9] ibid., s. 112.

[10] Romanowicz T., Odpowiedź „starego” demokraty, „Nowa Reforma” nr 195 z 28.VIII.1903 oraz 197 z 30.VIII.1903, za: Bernacki, Liberalizm polski – antologia, ss. 116-117;

[12] Romanowicz T., Odpowiedź „starego” demokraty, „Nowa Reforma” nr 195 z 28.VIII.1903 oraz 197 z 30.VIII.1903, za: Bernacki, Liberalizm polski – antologia, s. 118.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*