Kobieta serca, godności i czynu – Teresa Karśnicka-Kozłowska (1927 – 2002). Nota w 14. rocznicę śmierci (2)

Dawniej niz wczorajWracając zaś do zasadniczej narracji, to liczne grono znajomych, z którym prowadziła systematyczną korespondencję i jej najbliżsi, zapamiętają na pewno Mamę, jako osobę posługującą się szalenie eleganckim, pełnym swady i urody językiem, mistrzynię frapujących opowieści, wielką orędowniczkę kultury słowa oraz miłośniczkę rodzinnych anegdot i ciekawych historii o różnym odcieniu emocjonalnym, które po latach ubarwiania familijnych zjazdów przyoblekły się wreszcie w kształt książki wspomnieniowej, zatytułowanej „Dawniej niż wczoraj”, która już dwa razy, czyli w 2003 i 2008 roku ukazała się drukiem, wydana przez krakowskie Wydawnictwo ARCANA, którego redaktor, zacna i mądra Pani Zuzanna Dawidowicz, zdecydowała o wydaniu wspomnień Mamy już po Jej śmierci. Byliśmy pewni, że doczekiwanie do jej wytęsknionej, przez lata wyczekiwanej materializacji pracy kronikarskiej, będzie dla Mamy jednym z magnesów trzymających Ją u ziemskiego padołu, pomimo chorobowych cierpień. Niestety, nie doczekała tego prywatnego zwieńczenia życia, ale inni, znajomi i przyjaciele, tak…

Równie ważnym, co sfera prywatna, rozdziałem życia Mamy była działalność na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości i Jej udział w powstaniu Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” PG we wrześniu 1980. Również potem, w czasach „Pierwszej Solidarności” i już w III RP, była wieloletnią członkinią Komisji Zakładowej „Solidarności” PG. Zaś czasy działalności w podziemnych strukturach „Solidarności” najlepiej odda fragment Jej książki: „A potem przyszedł czas konspiry, mozolnego i nieefektownego stawiania czoła przemocy i złu podłego systemu, ale zawsze z myślą, że nawet najmniejszy kamyk może poruszyć lawinę… Kolportaż ulotek, czasopism i wydawnictw książkowych „drugiego obiegu”, ale także współtworzenie z odważną i gorliwą koleżanką biblioteczną, Bożenką Hakuć, naszej Podziemnej Gazety Politechniki Gdańskiej. Były też tajne zebrania aktywnych członków „Solidarności” uczelnianej w katedrze okrętownictwa mego męża, noclegowanie w naszym domu członków Tymczasowej Komisji Nauki, płacenia składek na tajny fundusz związkowy, zbieranie pieniędzy dla internowanych i wysyłanie listów do nich. Wiedziałam, że ten potencjał ludzkiej dobrej woli, odwagi i rozumu musi kiedyś zaprocentować. I zaprocentował! Wcześniej, niż spodziewali się tego optymiści…”. Wielu zaś pamięta aktywną działalność Mamy w ramach Klubu Inteligencji Katolickiej w latach 80. XX w. Zaś już w „dekoracyjnie” niepodległej III RP, kiedy po pamiętnych, ale przecież nie wolnych, a kontraktowych wyborach w czerwcu 1989 roku i narodowym opowiedzeniu się przeciw systemowi komunistycznemu, nastała względna normalność polityczna, Mama znalazła dla siebie miejsce, jako aktywna propagatorka kultury ziemiańskiej, publikując wiele artykułów w gazetach lokalnych i organie informacyjnym Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego – „Biuletynie Ziemiańskim”. Udzieliła także wielu wywiadów, w tym jeden dla TVP3 i napisała liczne, historyczno-obyczajowe teksty dla gdańskiego pisma kulturalno-ekonomicznego „Styl Życia”.

Tyle zostało z dworu obronnego w Siemkowicach

Tyle zostało z dworu obronnego w Siemkowicach...

Zaś najwięcej serca i poświęcenia życiowych sił, z każdym rokiem słabnących, włożyła w serdeczną, troskliwą i bezinteresowną opiekę nad swymi starszymi, schorowanymi koleżankami z czasów bibliotecznych i działalności patriotycznej. Jest to przykład godnej najwyższego szacunku postawy altruistycznej i żywej formy realizacji postulatu miłości bliźniego i ludzkiego solidaryzmu. Tu warto też wspomnieć, że jako osoba żarliwie wierząca, otaczała opieką finansową polskich misjonarzy z zakonu werbistów w ich placówkach na Białorusi i Ukrainie, a także świadczyła datki na rzecz licznych hospicjów, osób prywatnych i pozarządowej działalności charytatywnej. Także z pobudek religijnych, choć też z potrzeby poznania urody świata i kultury europejskiej, brała udział w organizowanych przez politechniczny odział PTTK PG, a personalnie przez panie Bożenę Rutecką i Bożenę Hakuć, pielgrzymkach do sanktuariów maryjnych, a przy okazji – zwiedzaniu znanych miast i zabytków w całej Europie. Z wszystkich tych wypraw sporządzała znakomite diariusze podróży, często publikowane środowiskowo. Była osobą, która  wszystkim – co ważne, piękne i mądre – dzieliła się bezinteresownie z bliskimi i znajomymi.

Mama organizuje wystawę biblioteczną w 1974 r

Mama organizuje wystawę biblioteczną w 1974 r.

Mama obok babci Marii z Rodzicami i Rodzeństwem

Mama obok babci Marii z Rodzicami i Rodzeństwem

 Mama była też przykładem życiowej maksymy, że prawdziwa miłość realizuje się w małym i codziennym, a nie w patetycznych i często pustosłownych deklaracjach. Dlatego też podkreślić należy Mamy „franciszkańską” miłość do „braci mniejszych”, czyli zwierząt, które obecne były w Jej życiu od czasu sielskiego dzieciństwa spędzonego w ziemiańskim pałacu w towarzystwie psów, kucyków i koni, po dorosłe życie, kiedy to pod postacią „futrzanych przyjaciół”, a więc kotów: Miłka, Pumy, Felka, Funki i Gutka, psów Atosa, Rastera i Freda oraz chomików, świnek morskich i papużek, towarzyszyła Jej, otoczona serdeczną troską, domowa menażeria. Także troska i zapał w hodowaniu niezliczonej ilości domowych kwiatów i wzorowej nad nimi opiece, wystawia Mamie wizytówkę wielkiego, bezinteresownego miłośnika przyrody, naszej Dobrej Matki… Wielce znamienna była też Jej serdeczna skłonność do robienia małych prezentów, przeważnie łakoci i maskotek, świadczonych zarówno dorosłym domownikom, jak i wnukom, a będących wyrazem Jej żywej miłości i łączności z domownikami. Jej kultura obcowania z ludźmi, zwłaszcza bliskimi, ogromny takt i sztuka dyplomacji w relacjach z ludźmi o różnych profilach mentalnych, wystawia Mamie cenzurkę mistrza wzorowych relacji międzyludzkich i bezkonfliktowej koegzystencji, a której czasy współczesne, pełne chamskich konfliktów i „partyjniackich” swarów, są żałosną karykaturą, niestety…

Mama Teresa stoi w środku między swymi pracownicami z działu

Mama Teresa stoi w środku między swymi pracownicami z działu

To wielka sztuka żyć dobrze, rozdawać się szczodrze i dobrym życiem zasłużyć na dobrą śmierć. I taka właśnie spotkała Mamę, ta ostatnia odsłona Jej życia, wolna od męki agonii i biologicznej degradacji ciała, wolna od osamotnienia i szlochów rozpaczy. Żałuję także, że Mamie Teresie potrafiłem, jako młodzieńczy rebeliant,  powiedzieć: „Nasi antenaci, to pasożyty i ciemiężyciele ludu, polowali, kuligowali, pili na umór i przegrywali w karty majątki, więc co to za duma, owe korzenie szlacheckie!”… Mama płakała i powiadała, że przejdzie ten czas, że odzyskam rozum. I przyszedł. Lecz był to także „poniewczas”, bowiem żałuję, że Jej – odchodzącej – nie powiedziałem, że jestem dumny, iż mym antenatem był Marcin Bielski, Ludwik Karśnicki, kasztelan wieluński, projektant rent oficerskich na Sejmie Wielkim, Antoni i Ksawery Karśniccy, dziadkowie, oficerowie 15. Pułku Ułanów Poznańskich, ochotnicy, bohaterowie Wojny Obronnej 1939, na koniec, że mam Ją, Matkę, Wielką i Szlachetną, tak… Lecz Ona, w obliczu śmierci, powiedziała mi, że rozumie mnie, dlaczego szukam Boga, a lekceważę jego wersję obrazkową, iż nosząc długie włosy (zawsze wcześniej powtarzała, że nie przystoi to ojcu rodziny), że wyglądam jak rycerz, nie jak hipis, a na wszystkich Jej towarzyszkach niedoli robię wrażenie dobrego człowieka, tak… Zaś zdumiało mnie to, iż zawsze z zapałem witająca „polskiego papieża”, teraz, wchodząc w swą  Dolinę Jozafata, stwierdziła, że nie obchodzi Jej teraz to, iż JP II jest w Polsce, w obliczu tego, gdzie Ona się teraz udaje, tak..

Ostatnie miesiące życia spędziła w ciepłej łączności z bliskimi, zawsze ceniącymi Mamy hart ducha i ciche cierpienie, bez roszczeń i wymagań, aż do czasu odpłynięcia w przedśmiertne odrętwienie. I choć to dla nas ból, to na pewno dla Mamy było to wyzwolenie od cierpień i upokarzającej niesamodzielności. Taką więc Ją zapamiętamy – arystokratkę życia, siostrę miłosierną dla potrzebujących i  tą, która umiała tak odejść, aby nie zaciemnić swego portretu i pamięci bliskich koszmarem złego umierania…

Teresa Kozłowska w towarzystwie babki Marii i małego autora

Teresa Kozłowska w towarzystwie babki Marii i małego autora
Terenia i Januszek, Moja Mama z Tatą i moją Córką, a ich Wnuczką

Terenia i Januszek, Moja Mama z Tatą i moją Córką, a ich Wnuczką

Niestety, pomimo naszej walki o Jej zachowanie, utrzymanie przy życiu, wygranie z chorobą, pomimo leczenia na dwa fronty – medycyna oficjalna, czyli hospitalizacje i domowe używanie respiratora tlenowego (przysługującego palaczom i górnikom, a ludziom dotkniętych innymi chorobami – nie! Ale zdołałem przełamać ten absurd biurokratyczny!), a także leczenie przez podawanie preparatów antropozoicznych, przepisanych przez zacną i biegłą w swej sztuce leczenia Panią Doktor Ewę Waśniewską, a przysłanych nam z Niemiec przez uczynnych Gosię i Piotra Leciejewskich, to Mama w dniu 24. sierpnia 2002 roku dostała w domu zatoru tętnicy płucnej i nieprzytomna została odwieziona do AMG. Cały dzień czuwałem z Bratem Jędrkiem przy Mamie, byliśmy pewni, że po raz kolejny uda się Jej przełamać kryzys, zaś po 22:00 zostaliśmy wyproszeni z OIOMu, gdzie planowaliśmy powrót o 8:00 dnia następnego. Nie zrealizowaliśmy tego planu. Mamy samotna walka z kryzysem wycieńczonego ciała była tą ostatnią! O godzinie 7:46 odebrałem telefon z AMG z informacją, że ok. godziny 7:30 Mama umarła. Dostałem obuchem w głowę, zawalił się mój świat, do dziś mozolnie go klecę, podnoszę się z tej traumy, bowiem na taką stratę i tak wiele spraw z Mamą jeszcze nie dokończonych, nie dopowiedzianych, nie byłem przygotowany… Nic gorszego, nic mroczniejszego po dziś dzień mi się nie przydarzyło! Bowiem to Ona, nie metodycznie i nakazowo, ale przez promieniowanie niezwykłej osobowości, zbudowała świat mej kultury i błyskotliwości Języka Polskiego, Języka-Ojczyzny, tradycji i siły mej rozumnej polskości, rozumienia wielości polskiej tradycji, naszej tradycyjnej jedności w wielości, prawdy twórczej i solidarnej, że Polska nie jedno ma Imię, a Ojczyzna, to Dom dla Wielu, tak… Lecz była także skarbem, bowiem mym szczęściem i wielką życiową szansą na godne i twórcze człowieczeństwo było to, że miałem taką Matkę, kobietę z innego, dawnego, szlachetnego i cennego wymiaru człowieczeństwa, nigdy nie wygasłe serce dumy i mocy czerpanych z Polskości, Tej, która zapisała w mym umyśle jasną i wrażliwą stronę…

Życiową postawę Mamy i jej osobowość można określić metaforycznie, jako piękną orchideę, wyrastająca ponad bagnem banału i spodlenia, ponad  sceną ludzkiej krzątaniny wokół spraw małych i egoistycznych. Nad Jej grobem, w którym spoczęła 29. sierpnia 2002 roku, było wiele łez, smutku – lecz także ludzkiego faryzejstwa i małości, a nade wszystko przykładu dla wielu, jak prawy i wielki, w swej skromności, może być człowiek, że Człowiek, to brzmi dumnie, bowiem Mama była przykładem tego ludzkiego formatu, co zachwyca!

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

      Prastara lipa w Siemkowicach         

 *

Wrzeszcz, 28. września 2002 i Ujeścisko 22. sierpnia 2016 roku.

 AntoniK

 

Ps.1: Oto mój jedyny wiersz dedykowany Mamie Teresie, tak…

 

                                                     Powrót do źródła

 

                                                        Mamie z wdzięcznością, z oddalenia

 

Zwalisty komin jak morska latarnia

Ciemne pasmo lasu na horyzoncie

Warkocze brzozy wplecione w błękit

Pękaty jawor z białą podszewka liści

Ulica robotniczych domków jak karty do nudy

 

Wchodzą przez okno pierwsze krajobrazy świata…

 

Dom, jak okręt na świata oceanie

Dom tętniący troską serdeczną

Pachnący rosołem i konwalią

Dom, świat, Mama, łagodność…

 

Gdzieś daleko, daleko

Patrzę w błazeńskie oblicze nowego świata

Targowisko próżności, banału i wydajności

Spoglądam w wieloraką pustkę…

 

A jednak…

 

Tkwię zakorzeniony w sensie

Serce wzbiera jasnym obrazem

Tego, co było na początku

Tego, co tworzy wszystko

Źródła mej woli życia

I pogardy śmierci w medialnym akwarium…

                             *

                                                  Chicago, 26. maja 1989 roku

              AntoniK

 

Ps. 2: Oto link do tekstu Pani Ewy Polak-Pałkiewicz, zatytułowanego „Niecierpliwość porucznika”.

http://ewapolak-palkiewicz.pl/niecierpliwosc-porucznika/

a także link do opisu jałowych zabiegań naszej Rodziny o pałac w Karszewie już w czasach III RP:

http://wielkopolskie.naszemiasto.pl/artykul/pomnik-prywaty,159959,art,t,id,tm.html

 

Ps.3 Mamy książki „Dawniej niż wczorej” nie ma już na rynku, jest w Bibliotekach Publicznych, wskazanych w załączonym linku i w Bibliotece w CH Manhattan w Gdańsku-Wrzeszczu. Polecam serdecznie lekturę tej uroczej i ciekawej książki!

https://w.bibliotece.pl/1322595/Dawniej+ni%C5%BC+wczoraj

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*