Jesienne spacery z historią pod ramię…
Dobrze jest znaleźć sobie hobby,
które tak człowieka wciąga,
i sprawia, że z radością czeka się na kolejny tydzień,
zamiast ponuro liczyć dni.
Cecelia Ahern
Tym razem podziwialiśmy piękno „złotej śląskiej jesieni” w Leboszowicach – z historią pod rękę (dosłownie)…
Członkowie stowarzyszenia Pilchowiczanie Pilchowiczanom oraz sympatycy i pasjonaci historii postanowili wybrać się do pobliskich lasów, by tam postarać się odszukać ślady pradawnej historii Leboszowic i przylegających do jej granic terenów.
KORNELIA SKRZYPIEC, OBOK KRZYSZTOF WANICZEK. TO DZIĘKI NIM POZNAJEMY HISTORIĘ, SKRYWANĄ PRZEZ LEBOSZOWSKIE LASY
ODKRYWANIE TAJEMNIC LOKALNEJ HISTORII STAŁO SIĘ PASJĄ PANI KORNELII OD DZIECKA. TYLKO CZASU JEST TAK NIEWIELE…
PODCZAS PRZEMARSZU NIE ZMARNOWANO ANI CHWILI. KRÓTKIE PRZERWY NA ODPOCZYNEK WYKORZYSTYWANE BYŁY NA KOLEJNE WYKŁADY
Zarówno członkowie stowarzyszenia jak wielu pasjonatów historii z niepokojem spoglądali od kilku dni w niebo, wszak to przecież jesień, czy aby aura nie przekreśli planów sobotniego przedpołudnia… Okazało się na całe szczęście, że 1. października przywitał nas słońcem. Wędrówka duktami leśnych pilchowickich bezdroży zdawała się być niezagrożona.
Grupa niestrudzonych pasjonatów historii, kierowana przez sołtysa Leboszowic, pana Alfreda Wilczka, który wraz z panią Kornelią Skrzypiec i Krzysztofem Waniczkiem wcielił się w rolę przewodnika, ruszyła z miejsca zbiórki – placu, przylegającego do ruin niegdyś prosperującego tartaku – i udała się w kierunku lasu. Plan lekcji historii tym razem wiódł na początku do miejsca zwanego Kaziorem, gdzie onegdaj stał młyn. Jest to teren przylegający do rzeczki Bierawka, tam też natknęliśmy się na liczne ślady obecności leśnych inżynierów – ślady pracy bobrów wiodły do miejsca, gdzie niegdyś mógł stać otoczony wodnymi zakolami młyn wodny. Jesienna sceneria leboszowskich lasów nastraja do rozmyślań, aż prosi się o pędzel, płótno i sztalugi, nic dziwnego, że tylu tu niegdyś zamieszkiwało poetów…
ODPRAWA NA KRÓTKO PRZED WYMARSZEM. KRZYSZTOF WANICZEK WSKAZUJE PUNKTY, KTÓRE PRZYJDZIE NAM ODKRYWAĆ. TO NIE DO KOŃCA SPACER. ŁATWO NIE BĘDZIE – OSTRZEGA – I DORADZA TAKŻE UWAŻNE PRZYSŁUCHIWANIE SIĘ WYKŁADOM, GDYŻ TRAFIĄ SIĘ TAKŻE PYTANIA
PRZEWODNIKIEM I WYKŁADOWCĄ BYŁ TAKŻE PAN ALFRED WILCZEK, SOŁTYS LEBOSZOWIC. ZNA ON KAŻDĄ ŚCIEŻKĘ W TUTEJSZYCH LASACH I POTRAFI GODZINAMI OPOWIADAĆ ZAPIERAJĄCE DECH HISTORIE, ZWIĄZANE Z MIEJSCOWOŚCIĄ, KTÓREJ JEST GOSPODARZEM
JESTEŚMY NA SZLAKU. PIERWSZY ZWIASTUN OSADY – MŁODY ODKRYWCA ZAUWAŻYŁ ŹRÓDEŁKO…
„Piontkowiec”, to miejsce gdzie do dziś widoczne są ślady dawnej osady, nie jest do tego miejsca łatwo dotrzeć, ale warto się potrudzić, bo to – jak się zdaje – jeden z bardziej znaczących punktów na historycznej mapie przylegających do pilchowickiej gminy terenów.
NAJLEPSZA FOTOGRAFIA NIE ODDA W PEŁNI PIĘKNA TYCH TERENÓW. NIC, TYLKO SZTALUGI I PĘDZEL, ALBO KAJET I PIÓRO, BO STROFY WIERSZA SAME CISNĄ SIĘ NA USTA…
„Schwedownik” to osada szwedzkich dezerterów z okresu wojny XXX-letniej. Niestety czas – a raczej jego brak – nie pozwolił na odwiedzenie tego miejsca, nic straconego, ten punkt programu z pewnością stanie się w tematem kolejnego wykładu pod chmurką, kto wie – być może jeszcze tej jesieni. Jak wspomniał Krzysztof Waniczek, legenda mówi, jakoby to oddział zbuntowanych szwedzkich żołnierzy miał odłączyć się od regularnych oddziałów a wędrując, osiedli właśnie na tym terenie. Kradli tu, gwałcili i łupili mieszkańców, za co – jak głosi jedna z wersji legendy – zostali surowo ukarani. Inne podania mówią, jakoby skandynawscy buntownicy nie chcąc wiązać się kulturowo z mieszkańcami – sami wymarli w naturalny sposób.
JESTEŚMY NA GÓRNYM ŚLĄSKU, GDZIE W LASACH SPOTKAĆ MOŻNA BYŁO NIEGDYŚ MNÓSTWO DEMONICZNYCH POSTACI. LEBOSZOWSKIE UTOPKI NIE STRONIŁY OD MOCNYCH TRUNKÓW A GDY KARCZMARZ ODMÓWIŁ SZNAPSA, TO NIEBAWEM ZWABIONY NAD RZECZKĘ ZMUSZONY BYŁ SIĘ ZMAGAĆ Z TAJEMNICZYMI WIRAMI BIERAWKI
Dzięki uprzejmości naszych przewodników, którzy odbiegli nieco od programu wędrówki, mieliśmy okazję poznać wiele tajemnic leboszowskich lasów. Jednym z zadań grupy było odszukanie kamieni, które wyznaczały tereny łowieckie, dalej poznaliśmy miejsce stacjonowania wojsk Układu Warszawskiego w czasie, kiedy to szykowano się do inwazji na Czechosłowację. Sołtys wskazał nam miejsce, gdzie mieścił się sztab, a nawet kino. Na miejscu dowiedzieliśmy się wielu ciekawych historii, związanych z tym okresem.
KAMIEŃ GRANICZNY OBSZARÓW ŁOWIECKICH. JEST ICH TU WIELE, TRZEBA JEDNAK WIEDZIEĆ, GDZIE SZUKAĆ…
Z OPOWIADAŃ PANA ALFREDA WYNIKA, ŻE NIEOPODAL – ZALEDWIE 100 METRÓW OD TEGO MIEJSCA – MIEŚCIŁ SIE SZTAB WOJSK RADZIECKICH I KINO. WOT, TAWARISZCZI ETA KULTURNYJ NAROD…
Dzięki staraniom pani Kornelii mogliśmy podziwiać wiele starych dokumentów i map. Pani Kornelia w swoim wykładzie wspomniała o wielu nieznanych faktach historycznych, pozwalających na w miarę precyzyjne określenie miejsc, do których zmierzaliśmy. Należy dodać, że przewodniczka posłużyła się tłumaczeniami z niemieckiej prasy. Opracowania te wykonała własnoręcznie. Krzysztof Waniczek opowiadał z kolei o ważnych, a mało znanych, faktach historycznych. Dzięki naszym przewodnikom mieliśmy okazję także poznać „bramę”, oddzielającą tereny księstwa rodu Hohenlohe od terenów, przylegających do miejscowości Leboszowice. Podczas odprawy przed wyruszeniem na leśny szlak przewodnicy wskazali punkty na mapach, które były tematem wykładu i celem naszej wędrówki.
TU GOSPODARZYŁY BOBRY…
…A TUTAJ LUDZIE. TRZEBA UWAŻAĆ, NATRAFILIŚMY NA STUDNIĘ
Na trasie przemarszu wyznaczono punkty krótkiego odpoczynku, będące także okazją do kolejnej prelekcji. Nie zapomniano nawet o utopkach, których było sporo na tym terenie. Zabawne historie, związane z życiem tych demonicznych postaci, opowiadał sołtys, pan Wilczek. Choć ostatniego punktu programu nie udało się zrealizować, uważamy, że cel plenerowej wycieczki z historią został osiągnięty. Zadowoleni, po około 3 godzinach dość wyczerpującego marszu, powróciliśmy do domów. Jesienne spotkania cieszą się sporym zainteresowaniem mieszkańców sąsiednich miejscowości, często na wykłady pod chmurką przybywają mieszkańcy Knurowa i Gierałtowic. Z niecierpliwością czekamy już na kolejne jesienne wędrówki.
W TYM MIEJSCU – TŁUMACZY KRZYSZTOF WANICZEK – KONĆZĄ SIĘ (LUB – JAK KTO WOLI – ZACZYNAJĄ) WŁOŚCI RODZINY HOHENLOHE
Pilchowice – gmina z pomysłem
Nie byłoby jednak tej działalności bez zaangażowania i ludzkiej pasji, a ludzi ogarniętych tym bakcylem w pilchowickiej gminie nie brakuje. Co zatem jest kluczem do sukcesu pilchowiczan? Pokora, pokora i zawsze pokora, bo sami z siebie nic nie możemy – tak o drodze do sukcesu i ludzkich pasjach mówi św. Faustyna Kowalska. Wyzbyć się pychy, a na jej miejscu postawić radość z tego co się robi, tylko dla samej przyjemności. Z pokorą przyjąć krytykę, starać się poprawić i dalej robić swoje. Pilchowiczanie Pilchowiczanom – tacy są…
Zdjęcia i tekst:
Tadeusz Puchałka