Historia wileńskiego „Chaosu” (4). Twórczość literacka na łamach pisma

 

 

PROZA

Na łamach Chaosu ukazało się wiele utworów pisanych prozą. Czasem były to krótkie dowcipne opowiadania. Trudno jednak zakwalifikować te utwory do opowiadań klasycznych, ponieważ nie zawsze zawierają cechy tego gatunku. Znajdziemy też w Chaosie opisy jakichś sytuacji. Jednym z takich opisów, nazwijmy to umownie, obrazków z życia, jest na przykład Telefoniczny Sex (autor anonimowy):

Halo! Tak, pan dobrze trafił, to seks na telefon. Słucham uważnie. A jak pan myślał. Nie ma sprawy, wszystko robimy na wyższym poziomie. Proszę wygodnie usiąść i rozluźnić się… Skąd mam wiedzieć, gdzie masz siedzieć? Choć w korycie, mnie to nie obchodzi! Teraz spróbuj sobie wyobrazić mój biust. Jestem bardzo przystojna. Jak śmiesz?! Lepiej sam spójrz do lustra. Do kogo jesteś podobny? Koń trojański! […] No dobrze, skończmy z tym, zacznij mnie już wreszcie rozbierać. Co? W czajniku woda się zagotowała? No to biegnij jak najszybciej i wyłącz ten cholerny czajnik! […][1]

Uwagę zwraca literacka refleksja Ewy Wołkanowskiej pt. Osobliwości „Doliny Issy” – magia utworu Czesława Miłosza, gdzie autorka dzieli się swoim punktem widzenia po przeczytaniu Doliny Issy. Nie jest to rozprawa naukowa na temat utworu Czesława Miłosza, a tylko refleksje autorki. Jako przykład zacytuję tu ostatni akapit:

[…] Po przeczytaniu owego „dziwoląga” wśród arcydzieł o czwartej nad ranem, szczerze by się chciało nalać szklankę wódki, usiąść na drewnianej ławie z Miłoszem i rzec: „Nabraliśmy ich, prawda?”. Wokół przewijałyby się gospodynie w chustkach terczących nad czołem: „Prosza, prosza zakąsywać”. Uścisnąć diabła, zakląć, na czym świat stoi – tym uwieńczyć tajemnicę, która w „Dolinie Issy” nie znajduje się w zasięgu przenośni czy epitetów, ale w mentalności czytelnika. Bóg zapłać, Miłosz, Bóg zapłać...[2]

W trzecim numerze znajduje się opowiadanie Justyny Kozłowskiej, pod tytułem Polowanie na kloszarda. Autorka dzieli się swymi przeżyciami po tym, jak nie pozwoliła pewnemu mężczyźnie spędzić nocy na klatce schodowej bloku, w którym mieszka. J. Kozłowska zastanawia się nad życiem, nad egzystencją ludzi, którzy nie mają własnego domu. Zadaje wiele pytań, np.: Co czują tacy, którzy śpią na ławkach w parku, na dworcu, w piwnicach, opuszczonych domach? Czy są szczęśliwi, prowadząc taki tryb życia? Co było przyczyną pójścia taką drogą?[3] Jednak autorka nie daje odpowiedzi na te pytania.

Rozprawa Marii Litwin pt. Terapia duszy jest na temat poezji. Autorka uważa, że poezja „jest lekiem na zaspokojenie chorób duszy”. Twierdzi, że poezja daje twórcom szansę na zrozumienie rzeczy niezrozumiałych, na pogodzenie się z rzeczywistością i przyjęcie życia takim, jakie ono jest[4].

W Chaosie ukazało się wiele utworów pisanych prozą, autorstwa naczelnego redaktora pisma, Jana Tuczkowskiego. Szczególną moją uwagę zwróciła „bajeczka” tego autora pt. Chcesz, opowiem ci bajeczkę… Myślę, że konieczny jest cytat, aby się upewnić, iż jest to bajka:

Dawno, bardzo dawno temu znajdowała się w Europie Wschodniej praworządna Litwa. (…)

J. Tuczkowski pisze tu z ironią, że nie było w tym kraju zła, nieszczęść, rozwodów, chorób typu AIDS, iż polityka była „czysta jak kropla rosy”. Autor podkreśla, że „każdy student, który po czterech latach studiów na wydziale slawistyki Uniwersytetu Pedagogicznego zdobywał stopień bakałarza – bez przeszkód mógł zostać nauczycielem”. Jan Tuczkowski kończy swoją „bajeczkę” z sarkazmem: Bajka była krótka…[5]

Ukazało się też na łamach Chaosu sporo opowiadań Antoniego Radczenki: Kometa, Śnieg, Kryzys, Zwierzę. Chciałabym zacytować fragment z opowiadania pod tytułem Będzie wojna:

Koniec świata jest bliski. Wybrano partię żydowską. Wszystko sprzedano Niemcom. Będzie wojna za rok lub dwa. Bo Żyd z Niemcem nigdy nie pogodzi się. Patrz, co się dzieje. Obraza Boska. Antychryści zbierają dzieci. Już nie dzieci, a takich jak ja i ty. Co oni robią? Dzieci, przeważnie polskie dzieci. Matki w wodzie topią, meble wynoszą (…)[6]

W numerze trzecim Chaos zamieszcza opowiadanie Jarosława Cytryńskiego pod tytułem Turn the page, gdzie autor twierdzi, że nie wierzy i nie ufa poglądom głoszącym, iż „społeczeństwo jest złem największym”. J. Cytryński sądzi, że prostytutka nie jest w stanie zmienić swych zasad etycznych i „odwrócić się”[7].

Jak widać z przykładów, które podałam, tematyka utworów jest różnorodna, zauważalne są też różnice w stylu pisania. Oczywiście wymieniłam tu tylko kilka nazwisk, chociaż jest ich bardzo dużo.

Jednak uważam, że na szczególną uwagę zasługuje powieść Aleksandra Radczenki pod tytułem Cień słońca.

Gdy w październiku 2000 roku Janek Tuczkowski pokazał mi pierwszy numer „Chaosu” i zaprosił do współpracy – pomyślałem, że chyba jest to najwyższy czas na druk „Cienia…” – mówił Aleksander podczas wywiadu dla niniejszej pracy. Zaczął od urywków, bo nikt nie wiedział, jak długo Chaos będzie się jeszcze ukazywał. Od 4. numeru rozpoczął regularne publikowanie rozdziałów powieści (do upadku Chaosu ukazały się na jego łamach 4 rozdziały – mniej więcej połowa z tego, co napisał Aleksander). W ten sposób redaktorzy niejako nawiązali do tradycji drukowania powieści w odcinkach i spróbowali nadać wszystkim numerom Chaosu jakąś wewnętrzną spójność.

W posłowiu do książkowej wersji tego utworu, która się ukazała w maju 2004 r. nakładem wileńskiej Niezależnej Oficyny Wydawniczej „TKM/W paszczu” autor pisał, że rozpoczął pisanie Cienia słońca w styczniu 1997 roku. Był zmęczony sesją zimową, siedział w kawiarni pijąc kawę i zastanawiał się nad życiem. Przypominał sobie śmieszne historie z czasów studiów w Wilnie i Gdańsku, pracy w tygodniku Słowo Wileńskie, „okresu fatalnego zauroczenia niejaką Dorotą Lost” i postanowił napisać taki dziennik na niby – z życia własnego i swych kolegów. A ponieważ nigdy nie zachwycały go powieści autobiograficzne – dlatego zdecydował się bohaterów z jego życia codziennego nieco podretuszować i akcję książki osadzić w jakimś nienazwanym kraju byłego ZSSR, zaś całości nadać nieco sensacyjno-filozoficzny charakter.

Muszę tu zaznaczyć, że wiosną ubiegłego roku ukazała się powieść A. Radczenki pt. „Cień słońca” – oddzielna pozycja w dorobku nieco wirtualnej Niezależnej Oficyny Wydawniczej TKM/W paszczu. „TKM – to grupa Twórcza, którą założyliśmy z Johnniem[8] i Samkiem[9] u schyłku wydawania „Chaosu” – mówi Aleksander Radczenko. Między innymi, pod szyldem tej grupy ukazał się X-ty i ostatni numer Chaosu. „…zaś „W paszczu” – to takie pisemko społeczno-polityczne, które wydawaliśmy przez jakiś czas po zamknięciu „Chaosu” – tłumaczy autor Cienia słońcazawiesiliśmy działalność wydawniczą na rzecz doraźnych projektów książkowych, jednym z takich projektów jest właśnie wydanie mojej mini-powieści „Cień słońca”[10].

Na pytanie, dlaczego na tytuł powieści wybrał Cień słońca, Aleksander odpowiedział, że jest taka piosenka niegdyś dosyć znanej polskiej kapeli punkowej THE BILL pt. Przetrwanie, w której są następujące słowa:

Boję się myśleć, otwierać oczy

Kiedy mija noc i nastaje nowy dzień

Wychodzić na ulicę i ginąć w tłumie

Boję się słońca, które rzuca cień.

Właśnie tę piosenkę przed swoją śmiercią śpiewa Aleks – główny bohater utworu – i stąd nazwa całej powieści. Zresztą Cień słońca można rozumieć szerzej, jako rzecz o pokoleniu żyjącym w cieniu wielkich czasów, idei, osób – w cieniu słońca. Powstało kilka recenzji Cienia słońca, które się ukazały w polskiej prasie niezależnej. Jedną z nich – autorstwa profesora Wojciecha Kajtocha z Uniwersytetu Jagiellońskiego – przytaczam tu w całości:

Punkowy Faust

Na ogół dobrze jest być europejskim nastolatkiem. Młody człowiek, zwolniony od starań o chleb codzienny (wikt, opierunek i gotówkę zapewniają dwa żywe bankomaty, zwane ojcem i matką) żyje w jakiejś sztucznej rzeczywistości, gdzie nic od niego, tak naprawdę, nie zależy – więc i za nic nie odpowiada. Bez przeszkód zatem może rozstrzygać własne, głębokie problemy. (Bywają od tej reguły wyjątki, ale nie o nich tu mowa). Przeżywa ów nastolatek niesprawiedliwość świata, kłamstwa ideologii (czasem jeszcze nie wie, że to kłamstwa), walczy z bezsensownymi – jego zdaniem – zakazami i nakazami szkoły, zakochuje się parę razy w roku – i rośnie mu ego, nadyma się jak stratosferyczny balon i jeszcze bardziej przesłania świat.

Młody solipsysta przebywa, krótko mówiąc, w miazmatach swoich myśli i sądzi, że świat plastycznie poddaje się jego woli. Aż go coś w sposób nieprzyjemny obudzi (oblany egzamin, nagły brak kasy, itd.). I wtedy tragedia: Nie! Ten świat jest nie do wytrzymania. Nie mogę nic a wokół mnie studzienny mur. Wkrótce jednak balon nadyma się znowu… aż do następnej chandry.

Zwłaszcza w przypadku inteligenta ten okres może trwać i trwać. Do końca studiów albo i dłużej, jeśli delikwent nie spłodzi dzieci. One – jak wiadomo – jeść muszą codziennie, więc ich posiadanie wymusza stabilizację. Jeśli jednak się nie pojawią, młodość trwa dalej, do trzydziestego, trzydziestego piątego roku życia, kiedy to organizm zacznie tracić siły żywotne. Przedtem „wiecznemu młodzianowi” przyjdzie jeszcze przebyć okres przejściowy, kiedy to ciągłe szaleństwa, imprezy i dziewczyny wciąż jeszcze będą wypełniać mu życie, ale jakby nie do końca. Jałowość tej egzystencji stanie się już wówczas jasna…. Wtedy przyjdzie czas na pożegnanie z młodością i będzie można na przykład… ją opisać.

„Cień słońca” Aleksandra Vile-Radczenki odbieram właśnie jako takie pożegnanie, podsumowanie czasów młodości, oddanie znajomym i przyjaciołom tego, co im się należy.

Stąd też ta powieść jest przede wszystkim, jak sądzę, powieścią środowiskową. Posłowie nie pozostawia co do tego wątpliwości, takoż i dedykacja zmarłemu przedwcześnie koledze. Zawiera też sporo ciekawych obserwacji obyczajowych. Autor nie ma najwyraźniej ambicji realistycznych w tym znaczeniu, że nie proponuje socjologicznych konstatacji, nie usiłuje prezentować jakiś tez ideologicznych, ale obrazki obyczajowo-polityczne z dziejów (jak pisze w posłowiu) „jakiegoś nienazwanego kraju byłego ZSRR” kreśli celnie i z wyraźną lubością.

Zwartość konstrukcyjną nadaje więc utworowi nie schemat powieści realistycznej – a porządek mitu. A ponieważ to utwór o końcu młodości – oczywistym było odwołanie się do historii Fausta. Odwołanie, które głównego bohatera „Cienia słońca”, Aleksa kreuje na swego rodzaju młodszego brata postaci z dramatu Goethego. Jak wiadomo, Faust stał się przedmiotem zakładu, Szatan był zdania, że zdoła zapewnić mu szczęście (darując po kolei: powtórną młodość, użycie, władzę) i tym sposobem zatrzymać jego ciekawość poznawczą, dążenie do samodoskonalenia, odebrać najistotniejszy element człowieczeństwa.

W przypadku Aleksa pokusa jest podobna: seks, pieniądze, kariera, władza – jeśli tylko „wybierze, stanie po jednej ze stron”, czyli przyjmie reguły gry dorosłego społeczeństwa. Aleks propozycję odrzuca i pozostanie wiecznie młody, bo zginie w wieku 27 lat.

Cóż, patrzę z sympatią na „Cień słońca” i jego bohatera, ale nie zgadzam się z autorem. Nie sądzę, aby koniec młodości koniecznie musiał być końcem czystości moralnej. Nie sądzę również, aby młodość zawsze musiała być uczciwa. Porządek biologiczny i moralny raczej nie są tożsame. Gdybyśmy – doroślejąc – tracili ideały, to nie chciałoby się nam pisać o tym, jak przykro jest je tracić. Prawda panie Radczenko?[11]

Postacie występujące w książce – istniały (niektóre istnieją nadal) w rzeczy samej – jak twierdzi Aleksander Radczenko – ich charaktery są często kopiowane żywcem, a innym razem są „miksem” charakterów i osobowości kilku osób, które Aleksander R. poznał w swym życiu, lub o których opowiadali mu koledzy. Wydarzenia, które mają miejsce w książce czasami wydarzyły się też w życiu realnym, a innym razem są całkowitą fikcją literacką lub tylko mogły się wydarzyć.

Gdy z nim przeprowadzałam wywiad, Aleksander Radczenko powiedział, że nigdy nie poda do wiadomości publicznej, co się wydarzyło naprawdę, a co – nie, oraz z kogo „spisał” tę czy inną postać. Zastrzega też, iż nigdy nie będzie potwierdzać cudzych domysłów na ten temat. Chciałby, żeby „Cień słońca” został potraktowany po prostu jako czasami zabawne, czasami pouczające „czytadło”. Chciałabym zaznaczyć, że autor powieści doskonale zdaje sobie sprawę z niskich walorów literackich tego „dzieła”, błędów gramatycznych i przekręceń stylistycznych, jego wtórności. Dlatego też nikogo nie namawia do czytania. (cdn.)

 

Gabriela Wiszniak


[1] „Chaos”,  №1, październik 2000 r.;

[2] „Chaos”, № 1 (4), marzec 2001 r.;

[3] „Chaos”, №2 (5), kwiecień 2001 r.; 

[4] „Chaos”, №4 (7), październik 2001 r.;

[5] „Chaos”, №2 (5), kwiecień 2001 r.; 

[6] „Chaos X-ty i ostatni”, maj 2002 r.;

[7] „Chaos”, №3, grudzień 2000 r.;

[8] Jan Tuczkowski;

[9] Zbigniew Samko;

[10] Z wywiadu Gabrieli Wiszniak z Aleksandrem Radczenką;

[11] Kajtoch W., Punkowy Faust, „Ulica Wszystkich Świętych” 2004 r., nr 13 (67), ss. 14-15.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*