Co to była sztuka totalna? (20)

img315

     Ludzie upatrujący w Księdze Hioba – tragedię, przedstawienie tragicznej sytuacji, skupiają się na cierpieniach Hioba i jego słowach wypowiadanych w cierpieniu. I te cierpienia i słowa cierpiącego akcentują jako wyraz sensu  c a ł o ś c i: 

                                   Choćbym i miał słuszność,

                                   to własne moje usta potępiłyby mnie;

                                   a choćbym i był niewinny, to i tak

                                   uznałby mnie za winnego.

                                   Jestem niewinny! Nie dbam o siebie,

                                   gardzę swoim życiem.

                                   Wszystko mi jedno! Dlatego mówię:

                                   On gubi zarówno niewinnych jak winnych.

                                   Gdy bicz nagle zabija,

                                   On szydzi z rozpaczy niewinnych.

                                   Gdy ziemia wydana jest w ręce bezbożnika,

                                   On zakrywa oblicze jej sędziów;

                                   a jeżeli nie On, któż to czyni? 

                                                                               Księga Hioba 9, 20-24

 

     Pan Bóg, Stworzyciel nieb i ziemi, Miłość i Życie samo, Bóg porządku – po oszczerstwach rzucanych przez szatana – dopuszcza poddanie Hioba próbie. I oto Hiob, w straszliwym bólu – czy możemy sobie to wyobrazić? – będąc desperowanym przez żonę, doznając oskarżeń ze strony swych przyjaciół, w osamotnieniu stawiając czoła argumentom, dociekał  p r z y c z y n y  i nie tracąc Wiary – prosił, wołał o wyjaśnienie, o odpowiedź. 

     Wie o oczywistej różnicy między Bogiem, a człowiekiem. Wie, że każdy człowiek jest nieczysty: 

                                   Jak może czysty pochodzić od nieczystego?

                                   Nie ma ani jednego. 

                                                                               Księga Hioba 14,4

 

     Rozważa, czy jest sądzony za grzechy młodości. Ale wie – i trwa w tym mocno – że nie popełnił grzechu, za który karą, zapłatą miałoby być to, co go spotyka. 

     Takie były przeżycia Hioba i jego wołanie, ale czytający wie przecież od początku to, czego w tamtym czasie Hiob jeszcze nie wiedział, że on – mąż przez Boga samego nazywany „nienagannym i prawym, bogobojnym i stroniącym od złego”, za przyczyną oszczerczych pomówień wystawiony został na próbę. 

     Czy Bóg szydził z Hioba? Nie! Czy chciał zgubić go? Nie! Czy Bóg zatracił Hioba? Nie! Spójrzmy na słowa z końca Księgi – oto, co Bóg do Hioba powiedział: 

                                    Czy ten, kto spiera się z Wszechmocnym,

                                    będzie trwał w uporze? 

                                                                                Księga Hioba 40,2

 

                                i:  Czy rzeczywiście chcesz podważyć

                                    moją sprawiedliwość,

                                    pomówić mnie o krzywdę, aby okazać,

                                    że masz słuszność? 

                                                                                Księga Hioba 40,8

 

     I oto, co powiedział Hiob: 

                                    mówiłem nierozumnie

                                    o rzeczach cudownych dla mnie

                                    których nie rozumiem.

 

                                    Słuchaj, proszę. I ja chcę mówić;

                                    będę Cię pytał, a Ty racz mię

                                    pouczyć!

                                    Tylko ze słyszenia wiedziałem

                                    o Tobie,

                                    lecz teraz moje oko ujrzało Cię.

                                    Przeto odwołuję moje słowa

                                    i kajam się w prochu i popiele. 

                                                                                  Księga Hioba 42, 3-6 

     Ci, co mówią: wina tragiczna – nie zauważają sensu tej Księgi; nakładają na nią pogańskie pojęcia i wyobrażenia. Skupiają się na słowach Hioba, wypowiadanych w goryczy i cierpieniu, w nierozumieniu sytuacji, tracąc z oczu, albo jako niewierzący – odrzucając, że owa Księga jest  w i e l k ą   o d p o w i e d z i ą. Zapewnieniem, że Bóg czuwa, wyjaśnieniem dlaczego człowiek może doznawać niezawinionych cierpień, jak odbywa się próbowanie, że Bóg jest Sprawiedliwy, że należy mu całkowicie ufać – bez względu na okoliczności i wynikające z życiowego doświadczenia podpowiedzi rozumu. Jest wskazaniem na przygotowane przez Boga Zbawienie. Otrzymujemy w tej Księdze także wiedzę o czynach i naturze szatana. 

     Pisząc o wypowiadaniu w cierpieniu przez Hioba słów goryczy, nie zamierzam poddać w wątpliwość jego sprawiedliwości. Pan Bóg przemówił do Hioba i nazwał go swoim sługą, powiedział, że mówił o Bogu prawdę i – że spośród rozmawiających – jego prośby wysłucha. 

     Czyż nie chciałbyś/nie chciałabyś, by Bóg przemówił do ciebie? Nazwał cię swoim sługą? Znalazł sprawiedliwym, stwierdził prawdziwość twoich słów, wysłuchał cię, odpowiedział na pytania i pobłogosławił? 

     Nie ustawać w Wierze, nie załamać się, nie odrzucić, nie oskarżać Pana Boga, nie dać się wyprzeć z Prawdy, nie zwątpić, że Bóg jest Miłością… 

     Przez Księgę Hioba otrzymujemy właśnie naukę, by nie popadać w rozpacz, rezygnację, zwątpienie. By nie ustawać w wołaniu do Boga, w pytaniu. By nie zastygnąć. 

     Jesteśmy właśnie ustrzegani przed przyjęciem fałszywego obrazu Boga, który łatwo moglibyśmy wytworzyć sobie pod wpływem okoliczności, patrząc z tego świata – jakoby Bóg skazywał nas na rozpacz, na załamanie, na zgubę. 

     Człowiek bywa doświadczanym, próbowanym, uczonym… Dopiero straszne byłoby – nie wiedzieć tego! I to jest też dla nas oczywistym zapewnieniem o Bożej Miłości – nie chce naszego błądzenia, zguby! 

     Odpowiedź otrzymał nie tylko Hiob, ale i ludzkość – ba, na tysiące lat! Jakże więc nazywać Księgę Hioba: tragiczną? Jest dziełem Miłości, troski – zadbaniem, darem, nauką. Zatem: sytuacja tragiczna? Przeciwnie! 

     Tragizm to bezsens życia. Tragizm jest niepojętą, niewyjaśnialną zgrozą, bez wyjścia – nie do pojęcia z istoty rzeczy. A co jest niezrozumiałego w Księdze Hioba? Jest ona wielkim wyjaśnieniem właśnie. Ratowaniem. Zważywszy na starożytność tej Księgi widzimy, że Bóg uprzedza nią, ubiega – ludzkie problemy z rozumieniem życia, świata, cierpienia. Uprzedza, by nie wymyślili tragizmu. 

     Tragedia, mówią, to nieuchronność klęski, katastrofy, śmierci. Czy Hiob poniósł klęskę? Czy szalejąc niczym tragiczny „bohater” – niszczył, raził, okaleczał, zabijał – by wreszcie zginąć w rozdarciu, niepoznaniu prawdy? Nie. Niezachwianie wierzył w Boga, a gdy żona pobudzała go, by zbluźnił, odpowiedział: mówisz jak kobiety nierozumne (Księga Hioba 2,10). O, nie, Księga Hioba nie jest tragedią, nie jest księgą tragiczną. Hiob w strasznym bólu, straszliwie doświadczony, mimo zarzutów ze strony przyjaciół, trwał w Wierze, a dociekał, czemu spadło na niego to wszystko. Hiob ukorzył się i wziął  z w y c i ę s t w o  z Bożych rąk. To księga o prawdziwym bohaterstwie. 

     Pan Bóg jest Bogiem Prawdziwym, Sprawiedliwym i Miłosiernym, miłującym stworzenie, które stworzył. 

     Księga Hioba jest o Wierze. O tym, że Bóg w każdej sytuacji czuwa, wiernemu odpowiada. Jest o wytrwałości, o tym, by nie zwątpić, nie popadać w rozpacz, nie odrzucić Wiary w Boga. 

     Już to, iż otrzymaliśmy Pismo Święte jest oczywistym dowodem Bożej Miłości i tego, że tragizm nie istnieje – owszem sidła demonów tak… I ludzkie nieposłuszeństwo. 

     Gdy widzimy taki Boży porządek – taką opiekę, takie  z a d b a n i e   o   p o k o l e n i a, jakże mielibyśmy mówić o tragedii? Zaiste – trzeba by zwątpić. Albo nie uwierzyć, ale jakże tu nie uwierzyć? 

     Całe Pismo Święte jest zaprzeczeniem tragizmu. Jest Prawdą, daniem sensu życia, wskazaniem co czynić. I będąc Żywym Słowem Boga – przemienia ludzi, wykonując w nich swoją pracę. 

     Tragizm to rozpacz i beznadzieja, bezsens życia, twierdzenie – jakoby nie było odpowiedzi i ratunku. Z idei tragizmu wynika, jakoby Pan Bóg igrał nami, nie dbał o stworzenie, jakoby miał zamiłowanie w doprowadzaniu do rozpaczy i zatracaniu. Jakże więc łączyć tragiczność z chrześcijaństwem? Jak wtedy rozumieć słowa, że Bóg jest Miłością? Bogiem porządku? 

     Przekonanie o istnieniu nieprzezwyciężalnych konfliktów wartości, prowadzących do zguby, tedy o tragiczności ludzkiego życia – wynika z nieznania prawdy, z niepoznania Boga. Owszem, na ziemi jest zło, niewiara, odstępstwa, zagubienia – ale  B ó g   n i e   u c z y n i ł   z a s a d ą   ś w i a t a  polowania na człowieka i takiego znęcania się nad nim, by oszalały z bólu ginął śmiertelnie rozdarty, bez ratunku. 

     Tragizm – to obraz Boga jako nie kochającego ludzi. Taki zarzut wobec Tego, Który swoje umiłowane Dziecko dał w ofierze, by ratować ludzi?! 

     Ten, Który mówi, aby nie rozpaczać – jakoby doprowadza do rozpaczy? 

     Pojęcie tragizmu jest przypisaniem Bogu samemu tego, co jest wynikiem grzechu, niepoznania prawdy, wielobóstwa, bałwochwalstwa. Działania szatana. 

     Po cóż by było życie – gdyby człowiek miał z założenia ginąć bez ratunku i sensu. Byłoby to w sobie zaprzeczone: cud życia i jego bezsensowne dręczenie, zatracanie. Cud życia, ot – po nic i donikąd. 

     I czyż istnieje bohaterstwo bez celu? Pusty heroizm? To sprzeczność. 

     Tragizm jawi się pasującym do teorii ewolucji, która jest głoszeniem, jakoby śmierć i wzajemne pożeranie  się – były życiostwórcze. 

         Pan Bóg uczy nas o przyczynach i skutkach – od pierwszej sprawy, gdy to mówił Adamowi, by nie jadł owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego – bo w dniu kiedy zje z niego, umierając umrze. Dzieje Izraela, opisane w Piśmie Świętym, są taką nieustanną lekcją z wieloma przykładami: jakie postępowanie – jakie jego następstwa. Także w księgach Nowego Testamentu otrzymaliśmy podobne pouczenia. 

     Grzeszyć – nie rozumiejąc, nie rozpoznając, że się grzeszy, żyć tak, to byłaby potworność prowadząca w piekło – po cóż istniejąca? Błogosławieństwo Bożego Słowa. 

 

    

      Jest w Księdze Hioba – wskazanie na Zbawiciela. Niezwykłe, z taką Wiarą, pewnością, tak wprost, dosłownie wypowiedziane: 

                                            Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój żyje,

                                            i że jako ostatni nad prochem stanie!

                                            Że potem, chociaż moja skóra

                                            jest tak poszarpana,

                                            uwolniony od swego ciała będę

                                            oglądał Boga.

                                            Tak! Ja sam ujrzę Go i moje oczy zobaczą Go

                                            nie kto inny.

                                            Moje nerki zanikają we mnie za tym tęskniąc. 

                                                                                                 Księga Hioba 19, 25-27 

     Tragedia to przecież pewna zguba, beznadziejność, przekleństwo. A proroctwa o Zbawicielu, tak cudownie wszelki tragizm – oddalają, znoszą! 

     Wskazaniem na Pana Jezusa Chrystusa są także imiona córek Hioba. Córek, które dał mu Bóg zamiast tamtych, które zginęły z powodu grzechu: 

   GołąbekA gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. Według Mateusza 3, 16. 

   Miły Zapach – wonią przyjemną Bogu były składane mu ofiary: Potem Mojżesz spalił całego barana na ołtarzu. Jest to ofiara całopalna, woń przyjemna, ofiara ogniowa dla Pana, tak jak rozkazał Pan Mojżeszowi. Ale ponieważ jest rzeczą niemożliwą aby krew wołów i kozłów mogła gładzić grzechy – mocą Woli Bożej Wierzący są uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze – o tym w rozdziale 10 Listu do Hebrajczyków. Imię Miły Zapach wskazuje zatem na doskonałą ofiarę Jezusa Chrystusa. 

   Flakonik Do PachnidełA gdy On był w Betanii, w domu Szymona trędowatego i siedział przy stole, przyszła niewiasta, mająca alabastrowy słoik czystego olejku nardowego, bardzo kosztownego; stłukła alabastrowy słoik i wylała olejek na głowę jego. Według Marka 14,3. 

    Spotkałem się z gorzkim, z przekąsem, komentarzem na temat owych imion – z uwagi na straszliwy los dzieci, które zginęły i na doświadczenie Hioba. Ale te imiona, zaledwie parę słów, wyrażone nimi proroctwo o Chrystusie (!), wskazanie na Pana i Jego Dzieło – daje Wierzącym pojąć różnicę między tamtymi dziećmi, które zginęły, a tymi, które Hiob otrzymał. Zarazem ukazuje, co w życiu Hioba zostało dokonane. Naprawdę: nie miejsce tu na sarkazm i przekąs. I gorycz. 

     Dzieci Hioba nie zginęły niewinnie, niesprawiedliwie – to trzeba podkreślić! Jacek Kaczmarski śpiewał w jednej ze swych piosenek o „niewinnych dzieciach Hioba” – to straszny: błąd? Zarzut? 

     Jeśli burzą się w nas myśli i serce – cóż one takiego mogły zrobić, te dzieci – ucztując, że spotkał je tak straszny los, spadł na nie taki kataklizm, „zginęły tragicznie” – choćby wydawało się nam to okrucieństwem, pamiętajmy: Bóg nie myli się, jeśli dopuścił, by tak uczyniono – nie wnioskujmy pochopnie, nie oburzajmy się. Prośmy o pokój, o Łaskę zrozumienia, pytajmy. To jest droga do Prawdy, to, a nie filozofowanie. 

     Przypomniała mi się sytuacja zupełnie inna, proszę jej wprost nie odnosić do sytuacji dzieci Hioba, sprawa synów kapłana Heliego, którzy dopuszczali się grzechów strasznych, za czym nastąpiły wydarzenia wstrząsające dla całego Izraela, ze śmiercią ogromnej ilości Izraelitów i z widocznym niesłychanym śladem w historii Zbawienia: Skrzynię Przymierza zagarnęli poganie. Pan Bóg powiedział Heliemu: Ty zaś cenisz synów swoich więcej ode mnie, abyście się utuczyli z pierwocin wszystkich ofiar Izraela, mojego ludu? (Pierwsza Księga Samuela 2, 29). Jeszcze raz proszę nie łączyć tych dwu sytuacji – Hiob był sprawiedliwym. Przypomniałem w tym miejscu postacie Heliego i jego synów, bo na tym przykładzie widzimy, do jak straszliwych skutków doprowadza zło, czynione pod osłoną autorytetu. 

       Przyjrzyjmy się uważnie sytuacji dzieci Hioba: 

     A gdy minęły dni uczty, posyłał Job po nich, aby ich poświęcić; wstawał wczesnym rankiem i składał całopalenia za każdego z nich. Myślał bowiem Job: może zgrzeszyli moi synowie i znieważyli Boga w swych sercach; tak czynił Job zawsze. 

                                                                                                       Księga Hioba 1,5 

     Dzieci Hioba były świadome tego, co czynił ich ojciec, były obecne przy składaniu ofiar, a jednak nie opamiętywały się, nie zmieniało to ich serc! Gdy człowiek zatwardza swoje serce, nie zmienia swojego postępowania, utwierdza się w poczuciu bezkarności, traci powoli odróżnianie zła – to, co powinno nim wstrząsać, na myśl o uczynieniu czego powinien drżeć – staje się niczym takim, ot… Dokąd taki człowiek zmierza, co gotów jest uczynić? 

     Dzieci Hioba zginęły – ucztując – nim Hiob złożył za nie całopalenia, ofiarę przebłagalną za grzech. Gdy mówi się o „niewinnej śmierci dzieci Hioba”, o  „niewinnych dzieciach Hioba”, o „tragicznej śmierci dzieci Hioba” – mówi się nieprawdę, podważa naukę w Księdze zawartą, podważa Bożą sprawiedliwość. Pieczętuje się złe uczucia, złe odczuwanie, wprowadza do Prawdy pogańskie pojęcie – nie tylko: wyraz. Ducha. (cdn.)                                       

Zbigniew Sajnóg 

Dokumentalne zdjęcia z imprez Totartu – Arkadiusz Drewa

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*