Andreas Lubitz – czy leci z nami pilot?

Andreas-LubitzOd kilku dni media głównego nurtu  non stop “bombardują” ogłupiałą tłuszczę  przez 24 godziny na dobę informacjami o katastrofie samolotu linii Germanwings, który rozbił się we francuskich Alpach, w okolicach miejscowości Barcellonette. Zginęło wszystkich 150 osób, będących na pokładzie, w tym 144 pasażerów i sześciu członków załogi. Samolot obniżył pułap do niebezpiecznie niskiej wysokości i przy prędkości 700 km/h zawadził skrzydłem o skalną krawędź, a następnie jak polski prezydencki tupolew pod Smoleńskiem rozpadł się na miliard kawałków. Zwłoki ofiar tego wypadku lotniczego są niemożliwe do identyfikacji a jednak medialne przecieki ujawniły znalezione urządzenie (telefon komórkowy, tablet) mające możliwość utrwalania dźwieku, na którym zapisały się ostatnie sekundy życia pasażerów – strach, krzyki, przerażenie. Medialne hieny  znów wyszły na żer…

Dziennikarze wraz z francuskimi śledczymi w kilkadziesiąt godzin od katastrofy rozwikłali tę arcytrudną łamigłówkę, skazując na potepienie drugiego pilota – Andreasa Lubitza – oraz jego rodzinę, bo od katastrofy okolice ich domu są oblężone przez wozy tranmisyjne telewizji z całego świata. Odnaleziona czarna skrzynka, na której zapisuje się dźwięk – jednoznacznie wskazuje (według tabloidów) na niecny plan szalonego samobójcy, który wywabił pierwszego pilota z kabiny do WC – a nastepnie przejął stery i obniżył lot tak, by doprowadzic do katastrofy w miejscu, które tak kochał – w Alpach. Co ciekawe, medialno-tabloidowy opis Lubitza ukazuje go jako człowieka upadłego. Kłopoty miłosne z przyjaciółką miały poważnie odbić się na jego zdrowiu psychicznym, przechodził swoisty “kryzys życiowy” i to na kilku frontach miłosnych, ktore wzajemnie sobie zaprzeczają. Podczas nauki w szkole Lufthansy w Phoenix w Germanwings-crash-co-pilot-Andreas-Lubitz-665x385Arizonie uznano go wręcz za czasowo niezdolnego dla latania z powodów psychicznych – więc jak taki “świr” udźwignął zawód i taką odpowiedzialnośc? Lubitz, według doniesień medialnych, cierpiał na postępującą ślepotę, a lecząc się u różnych psychiatrów chciał uzyskać pozytywną diagnozę, która uwiarygodniłaby jego zdolność do dalszego latania. Tabloidy donoszą, że Lubitz znajdował się łącznie przez półtora roku pod opieką psychiatrów, cierpiał na depresję i przyjmował silne leki anty-depresyjne.

Niemiecki Der Spiegel informuje, że w czasie przeszukania domu, gdzie mieszkał Andreas Lubitz, prokurator znalazł m.in. kilka dokumentów medycznych, wskazujących na chorobę i leczenie, w tym podarte – ale aktualne – zwolnienie lekarskie. Dla multikorporacji to idealny pracownik – nawet w kryzysie drze dokument lekarski, uprawniający do odpoczynku i jak robot metodycznie kontynuuje misję. Przytłoczony naciskiem ze strony korporacji i pędem ku karierze, wytyczał coraz co odleglejsze cele. Cierpiał na maniakalną fobię odniesienia sukcesu i bycia pierwszym pilotem, co wymaga przecież żelaznego zdrowia i lat praktyki oraz wylatanych w powietrzu  godzin. Swojej dziewczynie podobno wykładał szalone teorie, że wkrótce dokona czynu, po którym zostanie zapamiętany – jako młody człowiek uważał, iż wielkość mierzona jest ilością “lajków”. Te fakty jednoznacznie powinny uczulić otoczenie tego młodego pilota do troski i opieki nad nim, a jeśli wykazywał skłonności autodestrukcyjne – zważywszy na jego Andreas-Lubitz-DEE_3247465bzawód – ktoś powinien powiadomić o tym odpowiednie służby. Oczywiście nikt niczego niepokojącego nie widział, bo w świecie alienacji i gadżetów  co druga osoba leczy się na różne fobie, nerwice i lęki, toteż gadanie o śmierci czy samobójstwie jest zupełną normą. Mimo kłopotów ze stanem zdrowi, Lubitz zakończył kurs pilotażu z wynikiem pozytywnym – a dodajmy, że samo dopuszczenie do latania poprzedzone jest tygodniami badań, prób wysiłkowych i obserwacji psychologicznej, których nie przejdzie człowiek niezrównoważony.

28-letni Andreas Guenter Lubitz pochodził z Montabaur, miasta położonego w zachodniej części Niemiec. Mężczyzna miał mieszkać z rodzicami i rodzeństwem, ale miał także własne mieszkanie w Düsseldorfie. Sąsiedzi znali go jako człowieka miłego i dowcipnego, nie stroniacego od kontaktów międzyludzkich. Brał udział w maratonac, interesował się sportem. Lubitz należał do aeroklubu LSC Westerwald i tam również spełniał swoje marzenia o lataniu.  Za główny motyw śledczy przyjęli obecnie obawę Lubitza przed utratą zdolności do latania, ze względu na problemy medyczne.

Andreas-Lubitz-mial-byc-na-zwolnieniu-lekarskim-w-dniu-katastrofy_wall-column-2Jeśli potwierdzą się przypuszczenia mediów i śledczych, co do ostatniej fatalnej decyzji drugiego pilota Andreasa Guentera Lubitza, który skierował maszynę na lot kolizyjny, to czy ową decyzję możemy tłumaczyć w tak prosty sposób, że człowiek odebrał życie  sobie  i całej załodze oraz pasażerom tylko dlatego, że jego osobista kariera była zagrożona?

W świecie “gonitwy szczurów”, życia na krawędzi, pośpiechu i pędu ku odległym celom, nie ma miejsca dla słabych i nikt nie podaje ręki upadającym…

Biorąc udział w takim pościgu, wkracza się w swoisty korkociąg emocji. Jeśli prawdą jest, że Andreasa dopadła depresja, biorąc leki na wlasną rękę mogł paść ofiarą tych, niebezpiecznych przecież, środków farmakologicznych. Anty-depresanty mają też działania uboczne. Ludzie nieświadomi swojego stanu zdrowia psychicznego po połknięciu tabletki, która ma pomóc, popełniają samobojstwa, napadają na sklepy, stają się niebywale agresywni…

Kolejna sprawa to maksymalizacja zysków, prowadzona przez koncerny i tzw. polityka prywatności. Co kieruje ludźmi w kadrze zarządzającej, że przyjmują do pracy niesprawdzonych pilotów a lekarze dają przepustkę do latania osobie z zaburzeniami emocjonalnymi?

Młodzi ludzie potrzebują być zauważeni i zapamiętani – to często krzyk rozpaczy ludzi niedocenionych, wrażliwych lub stłamszonych przez egoistyczne otoczenie.

Czasem krzykiem tym jest strzelanie do nauczycieli i swoich przyjaciół w szkole, innym razem wysadzenie się w powietrze w imię czyjegoś dżihadu. Czy Andreas jest winny, czy winne jest może społeczeństwo i medialno-militarny walec, jaki codziennie drenuje i rozjeżdża nasze mózgi i nasze marzenia?

Roman Boryczko,

kwiecień 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*