A jednak „rewolucja”? (3)

Pogrzeb tragicznie zmarłego George Floyda (kareta, białe konie, orszak itp.) dla czarnej, podobno uciśnionej, społeczności stał się okazją do zamanifestowania swojej odrębności, która jest roszczeniowa i domaga się coraz to więcej! Afroamerykanie zmuszali przypadkowych przechodniów do klękania i przeprosin… Czy czarnoskórzy obywatele USA są aż tak prześladowani?

Garść faktów: w dobie „pandemii” Covid-19 bezrobotni w większości Afroamerykanie, mieszkający w osiedlach o opcji socjalnej, tzw. Housing Projects – zarządzanych przez organizacje non-profit lub oddawanych często bezczynszowo przez miasto w ramach  rozwiązania problemu nierówności (które i tak dewastują i niszczą na potęgę, niczym Romowie na Słowacji czy w Czechach) nie płacą za lokal ani dolara,  bądź opłaty tam są symboliczne. Władza w ramach pomocy socjalnej oferuje czeki pandemiczne, przyznała bony wartości 500 dolarów oraz vouchery na opłacenie mieszkania i dodatkowych zobowiązań za gaz i prąd. Od lipca 2016 r. biali Amerykanie stanowią większość rasową. Afroamerykanie są największą mniejszością rasową, stanowiącą około 13%. Obecnie 55% populacji Afroamerykanów mieszka na południu, ale w całych USA obowiązuje prawo (diversity) nakładające na firmy pod groźbą kar przyjmowanie kolorowych, nawet z niższymi kompetencjami. Czarnoskórzy w USA podobnie jak mniejszość romska w Polsce w nie mają zazwyczaj konkretnego zawodu. Z tego powodu ciężko im o dobrze płatną pracę, co rodzi frustrację – ze wszystkimi jej konsekwencjami. W państwowych urzędach w oczy rzucają się kolorowi i to jest bardzo przestrzegane (post office, immigration office, unemployment office, driver’s license office, court office, city hall office, hospitals office, school office, public aid office i wiele innych).

 

  1. Czarni mieli od zawsze pod górkę…

Południe Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej charakteryzowało się dla czarnej społeczności autentycznym bezprawiem. Dlatego też Południe stało się królestwem mrocznych i przerażających furii, które karmiły się podziałami, samosądem, rasistowskimi ograniczeniami, zastraszaniem świadków, oddolnymi ruchami samoobrony, plotkami, podpaleniami i domorosłą praworządnością. John Howard Griffin, amerykański pisarz, w roku 1959 obciął swe proste włosy, przyciemnił sztucznie skórę na twarzy i wyruszył w podróż przez cztery stany głębokiego południa – Luizjanę, Missisipi, Alabamę i Georgię. Przeżył szok poznawczy, bowiem znalazł się w strefie totalnego wykluczenia i odhumanizowania. Wędrówka była trudna i upokarzająca, podczas podróży miał kłopoty ze znalezieniem łazienki, czy jakiegokolwiek pomieszczenia do umycia się przeznaczonego dla czarnych, miejsca w autobusie były tylko dla białych, restauracje czy nawet parkowe ławki również. Po miesiącu był na skraju wyczerpania, popadł w depresję. Swoje doświadczenia opisał w książce Czarny jak ja, w której przedstawił obraz Ameryki, zamieszkanej przez odseparowane od siebie, nieufne i wrogie rasy, nie mające wspólnej płaszczyzny porozumienia. Czarna społeczność w USA również pokazywała, jak działa jej system rozwiązywania konfliktów. Czarni mordowali się nawzajem – na polach, w obozach pracy i na wieczornych potańcówkach, gdzie „cięto się nożami i zabijano bez umiaru”.

System prawny jakby dostosował się do tej sytuacji wykluczenia i agresji. W połowie lat siedemdziesiątych tylko jedna trzecia skazanych za morderstwo przebywała w więzieniu przez więcej niż siedem lat. Reformatorzy skupiali się na prawach oskarżonych i skazanych, jakby zupełnie nieświadomi, że wyroki są rażąco niskie a na ulicach jak gdyby nigdy nic chodzą zwolnieni warunkowo zabójcy. Średnia długość wyroku osiągnęła w Stanach Zjednoczonych najniższą wartość właśnie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a nasz wymiar sprawiedliwości należał wtedy do jednych z najłagodniejszych na świecie. Później wahadło przechyliło się na drugą stronę. Zmiana, która nadeszła w latach osiemdziesiątych, była szybka i bezwzględna. Władzę przejęli zwolennicy twardej, surowej polityki. Jednak skuteczność ich działań osłabiły – paradoksalnie – zbyt wysokie kary za znacznie drobniejsze przewinienia. Policjanci zaczęli ścigać ludzi za „każdą pierdołę” a wyroki za nią opiewały na kilkadziesiąt lat… Czarni Amerykanie, krok po kroku, zdobywali kolejne okopy dyskryminacji – coraz liczniejsze stanowiska w administracji, wojsku i w korporacjach. Aż wreszcie zdobyli najważniejszą twierdzę Ameryki. Prezydent, zasypujący podziały – Barack Obama!

Epidemia Covid-19 miliony Amerykanów pozbawiła pracy, mieszkań, stałych dochodów i jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Jak można budować przyszłość, nie mając w pracy ubezpieczenia zdrowotnego, oskładkowanej pensji, a etat to najczęściej jakaś jego część, co powoduje, że ludzie jeżdżą z jednej pracy do drugiej, zarabiając ledwie na wynajem mieszkania i coś do jedzenia. Dziesiątki milionów niewolników korporacji w samym centrum owej podobno wolności… Obecny władca USA jest „faszystą Trumpem” – tak krzyczą centrolewicowi komentatorzy oraz rozwścieczeni zwolennicy Hillary Clinton i dziadka Joe Bidena. Ustrój totalny istnieje w USA od lat a jest on najbardziej skrajny w postaci rozwarstwienia społecznego i klasowej nienawiści bogatych w kierunku do biednych.

Wartość gospodarstwa domowego przeciętnego białego w 2019 roku wyniosła 456 tys. dolarów, podczas gdy majątek przeciętnego Afroamerykanina i osoby pracującej na wielu etatach mieszkającej np. w przyczepie to zaledwie 23 tys. dolarów.  Ofiarą koronawirusa pada siedem razy więcej czarnoskórych mieszkańców USA niż białych.

Pomimo załamywania rąk, niewiele osób naprawdę wierzy, iż urzeczywistnienie się faszystowskiego reżimu w Stanach jest możliwe. A mogą tak sądzić właśnie dlatego, że postrzegają faszyzm jako całkowicie „totalitarny” ustrój. Laura Lightfoot, burmistrz Chicago, była przerażona statystykami zgonów na Covid-19 w swoim mieście. Afroamerykanie ponadproporcjonalnie częściej zapadają na Covid-19 i umierają częściej niż biali. Koronawirus ukazuje tylko to, co istnieje od dawna. Wśród Afroamerykanów częściej występuje cukrzyca, wysokie ciśnienie, schorzenia układu krążenia, choroby osłabiające ludzi. Za przykład posłużyć może Luizjana ze swoją metropolią Nowym Orleanem. 29 proc. mieszkańców to czarni, którzy wśród śmiertelnych ofiar koronawirusa stanowią 70 proc. To, w jakiej ciasnocie się mieszka, gdzie się pracuje, czy można sobie pozwolić na lekarza, czy w pobliżu jest dobrze wyposażony szpital – decyduje o szansach ludzi na zdrowe życie. (Cdn.)

Roman Boryczko,

czerwiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*