We własnym kraju nie znaczymy NICZEGO! Eurowybory 2019… (3)

Leszek Miller. Członek Biura Politycznego KC PZPR, lis przefarbowany z najwyższych szczytów komunistycznej elity. Co ciekawe, jako dziecko z woli matki został kościelnym ministrantem. Potem w życiu już nie był taki konserwatywny a poglądami zbliżył się raczej do „betonu” stalinowskiego. Okrągły Stół i kontraktowe wybory 4. czerwca 1989 roku przyniosły Millerowi porażkę a w dodatku na wiecu w rodzinnym Żyrardowie został wygwizdany. Leszek Miller oprócz Aleksandra Kwaśniewskiego, Wiesława Huszczy i Mieczysława Rakowskiego w roku 1989 znalazł się w ścisłym gronie działaczy byłej PZPR, którzy nadzorowali nielegalne wyciąganie dewizowych środków z kont PZPR. Od stycznia do kwietnia 1990 r. funkcjonariusze partyjni wyprowadzali pieniądze masowo, przeznaczając je na działalność gospodarczą powiązanych z partią podmiotów – banków, spółek, fundacji, spółdzielni… Miller w roku 1991 r. letnie wakacje spędza z Kwaśniewskim i ówczesnym skarbnikiem SdRP, Wiesławem Huszczą, na słonecznym Krymie. Dziwnym trafem w tym samym ośrodku bawią sowieccy puczyści, którzy rzutem na taśmę chcieli obalić Gorbaczowa – szef rosyjskiego MSW, gen. Borys Pugo i szef puczu, Giennadij Janajew.

Niebawem skandalem, związanym z nazwiskiem Leszka Millera, odbił się fakt moskiewskiej pożyczki, zaciągniętej od KPZR tuż przed samorozwiązaniem PZPR. Chodziło o 1 mln 232 tys. dol. i pół miliarda starych złotych. Operacja przewozu dewiz była przeprowadzona przy pomocy funkcjonariuszy KGB.

Niesprzyjające wiatry nigdy nie zdmuchnęły tego niewielkiego wzrostu mężczyzny. Apogeum popularności Millera miało miejsce w grudniu 2002 r., gdy wrócił ze szczytu UE w Kopenhadze, gdzie ustalono ostatnie szczegóły akcesji Polski do UE. Jednak po chwili musiał się zmierzyć z „aferą Rywina”. Dotyczyła ona projektu nowej ustawy o radiofonii i telewizji, którą postanowił przygotować rząd Millera i zawartego w nim przepisu, zabraniającego firmie posiadającej ogólnopolski dziennik, posiadania stacji telewizyjnej. Na aferze najwięcej stracił Miller.

Kolejnym ciosem dla Millera była afera Orlenu, związana z zatrzymaniem 7. lutego 2002 r. przez Urząd Ochrony Państwa prezesa PKN Orlen – Andrzeja Modrzejewskiego, afera starachowicka, obciążająca bliskiego współpracownika Millera, wiceministra MSWiA – Zbigniewa Sobotkę. 1. maja 2004 r. Miller uczestniczył w Dublinie w ceremonii przyjęcia 10 krajów, w tym Polski, do UE. Następnego dnia ogłosił decyzję o ustąpieniu z urzędu premiera. Rząd Millera  dobrze oceniało wówczas zaledwie 4 proc. obywateli, źle zaś aż 92 proc. Od tamtego czasu stał się politycznym outsiderem.

W 2010 r. Leszek Miller powrócił do SLD, a w 2011 r. do sejmu, gdzie został przewodniczącym klubu tej partii. W grudniu 2011 r. został ponownie jej szefem. Dziś lud i wichry dziejów nagrodziły swego oddanego syna promocją do Brukseli. Z list SLD (Koalicja Obywatelska) do Europarlamentu jadą jeszcze Marek Balt i Bogusław Liberadzki.

W Polsce uformowała się, na bazie umów z Magdalenki, struktura społeczna, określona jako układ postkomunistyczny, przekształcająca całość państwa w system postkomunistyczny. III RP pierwotnie została stworzona przede wszystkim dla wygody i bezpieczeństwa establishmentu PRL, ale jej dalszym ewaluowaniem objęto również cały system polityczny od lewicy poprzez centrum aż do konserwatywnej prawicy. W tym nieustającym cyrku, gdzie grali i grają do znudzenia już opatrzeni aktorzy, miało się dobrze żyć wszystkim, byle nie narodowi! We wrześniu 1993 roku wybory parlamentarne w Polsce wygrali postkomuniści (SLD). Wraz z PSL stworzyli koalicję rządową. Jedną z pierwszych decyzji, jakie wspólnie podjęli, były zmiany w ustawach o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Policji oraz żołnierzy zawodowych. Kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej / ZOMO, esbecji, ubecji i innych służb mundurowych PRL otrzymało podwyżki swoich emerytur. Niektórzy z nich nawet o 300 proc.!

Dzisiejsza postkomuna kierowana jest już przez dzieci ojców sukcesu. To oni po 1989 roku przejęli kontrolę nad biznesem i mediami. To oni zasiadali w zarządach spółek, wydzielanych z majątku upadającego PRL. To oni kierowali nowo powstałymi bankami komercyjnymi, które zostały wyodrębnione z NBP. To ludzie powiązani z PZPR i ustrojem „demokracji ludowej” decydowali o kształcie i kierunkach rozwoju III RP aż do wejścia w struktury Unii Europejskiej i sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej.

Obecne wybory choć są frekwencyjnym sukcesem, pokazują wciąż, że 16,4 miliona uprawnionych wyborców, czyli 54,5 proc. ogółu elektorów – nie bierze udziału w tej hucpie. Ci, co liczyli na wejście do Europarlamentu Konfederacji – jako partii zmian – srogo się przeliczyli, bowiem okazuje się, że na zbieraninę kościółkowo-liberalno-patriotyczną, której program skierowany był do trzydziestolatków – widzów wielu kanałów patriotycznych na You Tube – ciż trzydziestolatkowie nie głosowali.

Spektakularna wygrana Leszka Millera, Marka Belki, Danuty Hübner, Jacka Saryusza-Wolskiego i Włodzimierza Cimoszewicza to lokomotywa i jest to prawie jedna trzecia tego, co zdobyła cała Konfederacja.

Układ ma się dobrze i nie dopuszcza do siebie nikogo, kto nagle wyskakuje z kapelusza! Również autentyczna lewica spod czerwonego sztandaru nie ma czego w Polsce szukać, choć w Europie socjaliści trzymają się całkiem dobrze! Kandydaci Lewicy Razem do Parlamentu Europejskiego zdobyli 1,24 proc.! Na listach znalazły się osoby, które związane są z partią Razem, Unią Pracy oraz Ruchem Sprawiedliwości Społecznej. Zandberg (Adrian Tadeusz) wylecieć do Brukseli chciał z listy warszawskiej a niestrudzony Piotr Ikonowicz z RSS – z Łodzi! Pochwalić należy fakt, że ta lewica w przeciwieństwie do farbowanych liberałów z SLD, szła do wyborów sama i chyba przed jesienią widzi, iż nie ma żadnych szans przy wyborczym stoliku!

Demokracja jest złym ustrojem. „Propaganda jest tym w demokracji, czym pałka w dyktaturze” – aforyzm Noama Chomsky’ego ukazuje sedno. Demokracja wykreowała narzędzia do kreowania partyjnych układów, odmalowywania ich i upiększania ku uciesze przyszłych wyborców. Demokracja daje równe szanse pospolitemu zbirowi, homoseksualiście tylko dlatego, że kocha inaczej, menelowi spod budki z piwem czy krystalicznie czystemu profesorowi z renomowanego uniwersytetu. Nie liczy się fakt, iż ktoś jest sprawny, czy mniej sprawny, uczciwy, czy nie, oddany ojczyźnie, czy wręcz chwali się, że gotowy jest do zdrady. Miarą sukcesu jest tylko pospolite kłamstwo!

Drodzy Czytelnicy, Rodacy, Przyjaciele. W każdych kolejnych wyborach wybieramy kłamstwo, bowiem system, w którym obywatel nie wie niczego o stanie swojego państwa, jest systemem chorym. Polacy pozbawieni są informacji o majętności wybieranych przedstawicieli, nie mają również możliwości odwoływania nieuczciwych i tych, którzy szkodzą ogółowi! Reasumując: my, Naród, nie możemy niczego we „własnym” kraju! Nie tylko my zresztą…

 

Roman Boryczko,

czerwiec 2019 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*