POLSKA „DOJONA” PRZEZ OBCYCH OD „OKRĄGŁEGO STOŁU”

falzmann(…) Sieć władzy w Polsce zaczyna się w Moskwie. Tam są komputery i ludzie na bieżąco analizujący to, co się dzieje tutaj, tam są przygotowywane i uchwalane (tak, tak, uchwalane) decyzje” – pisał Michał Falzmann.

(…) Sieć władzy w Polsce zaczyna się w Moskwie. Tam są komputery i ludzie na bieżąco analizujący to, co się dzieje tutaj, tam są przygotowywane i uchwalane (tak, tak, uchwalane) decyzje. W Polsce znajduje się tylko aparat wykonawczy. Obejmuje on swym zasięgiem całość życia społeczno-gospodarczego.

Przykład: Sejm uchwala ustawę o Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Ustawa ta nakazuje na dobro tego „nowotworu” instytucjonalnego (czyli Funduszu) wpłacać quasi-podatek – kwotę stanowiącą pewien procent (zmienny!), a liczony od wartości sprzedaży przedsiębiorstw. Zmienność ta jest furtką, pozostawioną przez ustawodawcę.

Furtką tą wchodzić i wychodzić będzie jeden z szeregowych zastępców dyrektora departamentu handlu zagranicznego w super-resorcie, czyli w Ministerstwie Finansów. Pan ten (nazwisko, jakie figuruje na zarządzeniach, decyzjach, wyjaśnieniach Ministerstwa Finansów w tej sprawie brzmi: Rejent) miotając się w twórczym szale prawa powielaczowego, inkasuje od przedsiębiorstw nie wiadomo ile złotówek. Kolejne zmiany różnych ustaw, uchwał, rozporządzeń, zarządzeń, instrukcji, pism okólnych pozwalają zamienić te złotówki na dolary USA, oznacza to, że decydent w Moskwie otrzymał do dyspozycji – gratis – pewną sumę w dolarach USA. Problem ekspedycji tych walut do Zachodniej Europy został też rozwiązany.

Fundusz jest oficjalną polską instytucją, zajmującą się prowadzeniem „Księgi polskich długów” – to tu mieści się wykaz wierzycieli i tu teoretycznie powinny się znajdować dane: komu, ile i za co zapłacono. Ale tak nie jest. Decydent moskiewski każe łączyć pieniądze z Polski ze swoimi i płacić na odpowiednie konta. Każe dokonywać operacji, polegających na ukryciu transakcji Funduszu poprzez innych kontrahentów. I tak prezes Funduszu, pan Żemek, podpisuje umowę z panem Przywieczerskim, dyrektorem przedsiębiorstwa Universal o tym, że nie będą dokonywali wymaganej prawem dokumentacji umów na piśmie. Następnie Fundusz udziela pożyczek, udziela gwarancji, udziela poręczeń, a Universal zaciąga długi, płaci zobowiązania i ekspediuje pieniądze (już tym razem jako prowadzący działalność handlową) na prywatne konta poza granicą Polski. Proceder ten jest ukryty za parawanem tajemnicy państwowej, a faktycznie jest co najmniej pomaganiem złodziejowi w kradzieży państwowego mienia. Słowo kradzież jest tu o tyle na miejscu, że ten sam pan Przywieczerski jako dyrektor Universalu podpisuje kontrakty o wywóz wyrobów z polskiej miedzi na warunkach rażąco mniej korzystnych od innego polskiego przedsiębiorstwa i powoduje straty (na przykład tylko w marcu 1990 roku – 6 miliardów zł, to jest 600 tysięcy dolarów USA po kursie 10 tys. zł za l dolara) u producenta – Walcowni Metali „Warszawa” (dawny Norblin) (…). Galimatias pogłębia działanie ówczesnego monopolisty, jakim był Bank Handlowy SA: gubienie części z wymaganych kompletnych zbiorów dokumentów uzasadniających przekazywanie pieniędzy, zwroty, pomyłki, korekty przelewów. Co dopełnia obrazu. Podsumujemy … Wymieniliśmy winnych kradzieży:

– Sejm – ustawa o Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego;
– Ministerstwo Finansów (rząd) – przepisy wykonawcze;
– Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (instytucja) – umowy o dokonywaniu transakcji;
– Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Universal: transfer pieniądza, wadliwe transakcje;
– Bank Handlowy S A – obsługa techniczna, przekazywanie pieniędzy;
– Producent – Walcownia Metali „Warszawa” (dawny Norblin) musi za tę zabawę zapłacić, bo jego wyroby są wysoko rentowne i sprzedawane w Zachodniej Europie i w USA.

Oczywiście nie tylko Fundusz Obsługi (tylko obsługi czego?) tworzy zasłonę dymną wraz z Universalem. Przy tym systemie generowania szumu informacyjnego (setki, około 700 – spółek uspołecznionych i dziesiątki tysięcy nieuspołecznionych w samej tylko Warszawie oraz setki tysięcy transakcji z kilkoma tysiącami odbiorców pieniędzy za granicą) nikt nie jest w stanie chałupniczymi metodami (głowa, długopis, papier i dwie szafy przepisów, które obowiązywały w ciągu minionych dwóch lat) dociec ile miliardów dolarów wysłano, czyje to były pieniądze, komu, za co i po co je przekazywano? I o to rosyjskiemu decydentowi szło.

Osobiście rozmawiałem z panią, która w interesującym mnie okresie (styczeń 1990 roku) pełniła funkcję głównego księgowego Funduszu – panią Chim Janiną. Stwierdziła ona lekko, że nie interesują ją numery kont, oraz to, gdzie, co i jak się księguje, bo ona jest „finansistką”. Równolegle była pracownikiem Universalu. Łączenie funkcji niewątpliwie pomaga w „finansowaniu”.

W ten sposób Rosja via Polska i z Polski wywozi miliardy dolarów. Rujnuje to i rujnowało polską gospodarkę. Wzbogaciło prywatnie tajnych i jawnych pracowników, przeprowadzających te operacje. Opłacano w ten sposób firmy i ludzi w Ameryce i Europie Zachodniej za wykonanie niejasnych działań. Rujnowało to i rujnuje stosunki pomiędzy narodami (…)

Michał Falzmann

W ostatnim okresie życia pełnił funkcję kontrolera, na stanowisku głównego specjalisty kontroli państwowej w Najwyższej Izbie Kontroli. Falzmann próbował przekazać władzom, działaczom politycznym i opinii publicznej informacje o defraudacji zasobów finansowych Polski. 16. lipca 1991 skierował do dyrektora Oddziału Okręgowego NBP w Warszawie następujące pismo:

Działając na podstawie upoważnienia nr 01321 z dn. 27 maja 1991 Najwyższej Izby Kontroli do przeprowadzenia kontroli w Narodowym Banku Polskim, proszę o udostępnienie informacji, objętych tajemnicą bankową, o obrotach i stanach środków pieniężnych (gotówkowych i bezgotówkowych) Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Warszawa, ul. Miła 2.

Tego samego dnia Anatol Lawina, dyrektor Zespołu Analiz Systemowych NIK, przedstawił mu polecenie prezesa NIK, prof. Waleriana Pańki, o odsunięciu go od wszelkich czynności kontrolnych prowadzonych przez zespół, w którym dotychczas pracował. Dwa dni później, 18. lipca 1991, Falzmann zmarł. Jako przyczynę zgonu uznano zawał serca.

W kilka miesięcy po śmierci Falzmanna — w przeddzień zapowiedzianego ogłoszenia wyników swojej pracy — zginął w wypadku samochodowym Walerian Pańko, jego przełożony, a wraz z nim Janusz Zaporowski, ówczesny dyrektor Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu. Wypadek przeżyła żona Pańki oraz kierowca służbowej lancii. W ciągu kilku miesięcy od wypadku zmarł zarówno kierowca, jak i policjanci, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce wypadku. W domu prezesa NIK nie znaleziono żadnych dokumentów, związanych z FOZZ.

ZA: NIEZLOMNI.COM, WIKIPEDIA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*