WSPOMNIENIE O ŚP. HELENIE KMIEĆ

Odnosimy wrażenie, że czujemy ich oddech, wręcz odczuwamy obecność tych szczególnych postaci, nazywanych często po prostu aniołami – tych przysłowiowych „żołnierzy jednostek specjalnych Pana Boga” mijamy często na swojej drodze, rozmawiamy z nimi, dotykamy. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nic nie stoi na przeszkodzie, by stać się podobnymi do nich… Mają ci osobliwi wysłannicy niewiele czasu na wypełnienie swojej ziemskiej misji, wykonują zadanie i niestety „wracają do siebie”, pozostawiając ślad w postaci rozsianych w ogniu nienawiści dzisiejszego świata ziaren miłości, nadziei ale też gorzki smak rozstania. Do takich aniołów pokoju i miłości zaliczała się z pewnością absolwentka Politechniki Śląskiej – Helena Kmieć.

Materiał ten jest niejako zbiorem wypowiedzi kilku osób, które bądź to były przyjaciółmi śp. Heleny, bądź też są to osoby duchowne i wysoko postawione osoby rządu RP. Warto wracać pamięcią do takich „życiorysów”, zwłaszcza w czasach kiedy, tak trudno oddzielić prawdę od fałszu – dobro od zła. Anioły są wśród nas, przemawiają do nas, robią swoje i odchodzą (nie umierają), pozostawiając po sobie ślad, po którym powinniśmy zmierzać, aby tak było trzeba o ich służbie, jakiej się poświecili tu na ziemi, pamiętać i starać się naśladować ich poczynania.

Z cyklu: Ludzie, o których wiedzieć i pamiętać warto

 

14 ciosów nożem pozostawiło trwały ślad w naszej pamięci 

Czas tylko pozornie i tylko niekiedy leczy rany. Helenka (niech mi będzie wolno tak powiedzieć), odeszła od nas niedawno, jednak w sercach każdego z nas, ciągle tkwi ból po stracie tej pełnej radości życia młodej, bo 25-letniej osoby – która to w dziwny czasami trudny do zrozumienia sposób stała się nam bardzo bliska. (Ten, kto choć raz zetknął się z Jej życiorysem, chciałby Jej dorównać – stać się Jej podobnym).

Wszystko już zostało napisane, po co więc powtarzać ciągle te same frazesy. Niestety wiele przemawia za tym, iż właśnie dziś należy bezustannie i z uporem wynosić na pierwsze strony gazet i mediów życie i działalność osób, które swoją postawą dawały przykład właściwego – tak bardzo „ludzkiego” postępowania. W czasie kiedy teatry na terenie kraju (a tak naprawdę jednego miasta) poprzez wystawianie szkalującej i obrażającej chrześcijan sztuki, w myśl niezrozumiałego prawa obrażają nasze, osób wierzących, przekonania – młodzi ludzie na przekór tym żałosnym zabiegom podkreślają swoją przynależność do Kościoła katolickiego, ewangelizując i służąc ludziom a także naszej wierze i Bogu w kraju i poza jego granicami.

Dla Heleny najważniejszy był człowiek, żyła problemami ludzi – można powiedzieć – dosłownie. Znana jest jej ewangelizacja na dworcu we Wrocławiu. Uśmiech i radość potrafiła przekazać najbardziej nawet załamanej osobie. Praca z dziećmi stała się jej pasją – im trudniej było, z tym większą determinacją przystępowała do pracy. Anioł miłości i dobrej nowiny, przykład dla swoich rówieśników ale także dla nas wszystkich. Ochronka w Cochabamba w Boliwii miała być jej ostatnią wyprawą, po powrocie miały być zaręczyny, oboje myśleli już poważnie o rodzinie.

Paulina Plucińska, przyjaciółka śp. Heleny Kmieć, powiedziała mediom: (…) Helena była bardzo ciepłą osobą. Wszędzie, gdzie się pojawiła, wnosiła dużo radości, optymizmu i siły (…). Magdalena Kaczor z Wolontariatu Misyjnego Salvator podkreśliła, że Helena Kmieć będzie przykładem, jak żyć wiarą i jak radością z tej wiary dzielić się z innymi.

Potwierdzeniem, jakoby to Helena, która zginęła w nocy z 24. na 25. stycznia na terenie ochronki, którą wraz ze swoją przyjaciółką przygotowywały na przyjęcie boliwijskich dzieci, miała być wysłanniczką Boga – wskazującą nam właściwą drogę, są słowa ks. Ślusarczyka:

(…) Nasze dzisiejsze paschalne spotkanie przy ołtarzu jest nade wszystko wielkim dziękczynieniem za to, że {naprawdę święci ludzie żyją tak blisko nas}. (…) To była noc niewiarygodnego wydarzenia, noc ogromnego bólu i jeszcze większej modlitwy. (…) Przywożę słowo: Przepraszamy za tą niewinną śmierć, za ten niezrozumiały dla wszystkich czyn zagubionego, uwikłanego w zło młodego człowieka, rówieśnika Helenki (…) – powiedziała na koniec nabożeństwa żałobnego s. Savia Bezak ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Dębickich, która była obecna w Cochabamba 24. stycznia – w nocy, kiedy zginęła Helena Kmieć.

Jakże ważne, piękne jest słowo „przepraszamy”, wypowiedziane przez osobę, która wyraża skruchę w imieniu sprawcy tego potwornego czynu, oto dowód na jak ogromny gest dobroci, pokory może zdobyć się osoba obdarzona powołaniem, miłością do Boga i bliźniego.

Wiara katolicka, to wiara miłości, radości. Jest to wiara życia i wiary – w godne jego przeżywanie. Przypomnijmy także przy tej okazji fragment treści listu biskupów boliwijskich, skierowanego do wiernych kościoła w Polsce, którzy napisali: (…) Miłość Heleny będzie towarzyszyła nam zawsze, miłości bowiem pogrzebać nie sposób i szczególnie dla młodzieży, pozostanie ona przykładem „budowania cywilizacji miłości” (…).

Uważam, że zarówno postawa młodej wolontariuszki jak kilka wyrwanych z kontekstu cytatów, wypowiedzianych przez osoby, mianujące się jej przyjaciółmi a także osób duchownych – ma dla nas wszystkich ogromne znaczenie. W pędzie ku zdobywaniu kolejnych życiowych sukcesów zapominamy o tych bardzo przyziemnych, a jakże ważnych cechach naszego charakteru.

Nagle okazuje się, że zdobyta „siłą mięśni” (nie zawsze uczciwie) pozycja, a co za tym idzie pieniądze – niestety- nie idą w parze ze szczęściem. Nagle pałac, co stał się naszym domem, okazał się głuchy na nasze wołanie, tylko echo odbija się od ścian i wraca do nas. Okazuje się, że nagle zostaliśmy sami – tylko my i nasza pozycja społeczna, która jakby przestała nam wystarczać – czegoś nam brak. Warto więc przypomnieć sobie słowa wielu osób, wypowiedziane podczas tej jakże smutnej ceremonii pożegnalnej w kościele św. Barbary w Libiążu – wypowiedzi, które w przeważającej ich części mogłyby stanowić dla wiernych definicję właściwego postępowania.

Pożegnanie naszego anioła radości, miłości i dobrej nowiny, jakim niewątpliwie była ta pełna radości i wiary młoda osoba, miało charakter państwowy. Helena Kmieć została pośmiertnie odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi. Szefowa kancelarii premier Beaty Szydło odczytała list, gdzie napisano: Żegnając dzisiaj Helenę Kmieć, żegnamy symbol dobra, bezinteresownej pomocy i szczerej miłości bliźniego. Choć bardzo młoda – udowodniła, jak wielkie ma serce. Jej śmierć przyniosła nam ból i cierpienie, jej życie dla wielu z nas pozostanie inspiracją i wzorem – napisała w liście pani premier.

W ankiecie dla linii lotniczych, gdzie pracowała jako stewardessa, Helena Kmieć napisała:

(…) Na najbliższy rok duszpasterstwo lotnicze, uporządkowanie, nauczyć się hiszpańskiego; następne pięć lat: rodzina, praca dająca satysfakcję, być bardziej dla innych; plan długoterminowy: świętość – jako cel ostateczny (…).

Jakże ważne są to dla nas wszystkich wypowiedziane przez nią słowa. Słowa, które wypowiedziała młoda, 25-letnia osoba, w czasach, kiedy to na każdym kroku i na każdym nieomal miejscu podważa się sens wiary a nawet istnienie samego Boga.

Boliwia nie była pierwszą placówką, gdzie pracowała, wcześniej była na Węgrzech, w Rumunii i Zambii. Boliwia była jej ostatnim miejscem, w którym mimo nagłej śmierci wypełniła swoje zadanie do końca, bowiem pozostawiła po sobie pamięć i definicję, mówiącą JAK ŻYĆ GODNIE. Na trumnie Heleny obok wieńca i symbolu naszej wiary spoczął także krzyżyk misyjny, drugi taki krzyżyk otrzymała rodzina, trzeci bp. Zając, czwarty otrzymał ks. Mirosław Stanek z Wolontariatu Misyjnego Salvator. Warto wspomnieć, iż w dniu pogrzebu w kościele św. Barbary w Libiążu zjawiły się tłumy wiernych i młodych ludzi z całej Polski. W mszy świętej uczestniczyło ok. 4 000 tys. osób, w tym 120 księży. Helenę Kmieć pożegnano salwą honorową, a zamiast kwiatów i zniczy zbierano datki dla dzieci w Boliwii.

Helena pozostawiła po sobie trwały ślad na ścieżce życia każdego z nas, warto i trzeba wracać pamięcią do tej osoby a zdanie napisane dla linii lotniczych powinno stać się mottem, życiową dewizą dla nas wszystkich… W wieku 25 lat Halina Kmieć stała się przykładem dla świata. Dla takich osób jak Ona, powinno się znaleźć miejsce w panteonie zasłużonych dla kraju i naszej wiary.

Niech spoczywa w pokoju a w naszej pamięci niech będzie żywa po wsze czasy.

Źródło: www.gazetakrakowska.pl / strona – kobiet / tu – zyje / a / wolontariuszka – zabita – w – boliwii

Krakow.onet.pl / w – libiążu – pochowano – zamordowana – w – boliwii – helene – kmieć / 7 tbfyg

wiadomości.gazeta.pl / wiadomosci / 7,114871,21392968, ostatnie – pożegnanie – heleny – km

www.se.pl / wiadomosci / swiat / polska – wolontariuszka – zadzgana – nozem – w boliwii – km

wolontariat misyjny Salvator – fanpage Onet.kraków / w Libiążu pochowano Haline kmieć (art. kb)

www.expressilustrowany.pl / aktualnosci /a/ polska – wolontariuszka – zabita – w – boliwii – no

fille:///C: / Dokuments % 20 and % Setings / Użytkownik / Pulpit / Mat. % 20 Pomocnicze / Pogrzeb % 20

Heleny % 20 kmieć% została % 20 pochowana % 20% w lib (art. Sławomir Braboszcz)

Foto: (Wolontariat Misyjny Salvator) (zrodlomisyjne.pl)

ZDJĘCIA TE OBIEGŁY PEWNIE WSZYSTKIE KRAJE ŚWIATA, NIECH I MNIE BĘDZIE WOLNO ZAMIEŚCIĆ WIZERUNEK TEJ PEŁNEJ DOBROCI I MIŁOŚCI OSOBY, W SWOIM SKROMNYM MATERIALE.  FOTO HELENY KMIEĆ Z GITARĄ – MICHAŁ ŁEPECKI.

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*