Kto niszczy ciągłość dziejów Rzeczypospolitej?

Tehran

Najdroższy Panie Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzeju Dudo, cieszy mnie, jako obywatela RP fakt, iż ciągle mówi Pan podczas wystąpień w miejscach publicznych o odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości.

Wszyscy Prezydenci Najjaśniejszej Rzeczypospolitej z wielkim hukiem obchodzili kolejne Święta Niepodległości. Tylko – które to w końcu są?

Po II wojnie światowej wolność odzyskaliśmy siermiężną, przyniesioną wobec zdrady aliantów nie z Zachodu, a ze Wschodu – przez Armię Czerwoną i podległe jej Wojsko Polskie. Żołnierze obu tych formacji szli z sowieckich stepów na Berlin poprzez nasze ziemie; szli, bo nie mieli wyjścia. Nikt ich o chęci i poglądy nie pytał. Wątpliwości rozstrzygał Smiersz – zawsze w ten sam sposób.

Czy nam się to podoba, czy nie – to oni przynieśli Polsce niepodległość, zgodnie z ustaleniami w Teheranie (28.XII – 1.XII.1943) i na dobicie RP – w Jałcie (4.II-11.II.1945). Poczdam tylko potwierdził losy naszej Ojczyzny. W stolicy Iranu wytyczono wschodnią granicę Polski wzdłuż linii Curzona, a w Jałcie nasi zachodni sojusznicy uznali wszelkie (dotychczasowe i przyszłe) działania NKWD na obszarze Rzeczypospolitej za zgodne z konwencjami międzynarodowymi, bowiem ich celem nie była… walka ze zbrojnym podziemiem, jeno ochrona wojsk prących na stolicę III Rzeszy, a potem zaprowadzających swój porządek w przyznanej ZSRR strefie okupacyjnej (ok. 1/3 Niemiec). Zagwarantowano więc Sowietom swobodę działania na „delikatniej okupowanych” (te nie do oddania) i wyzwolonych (od wojsk i administracji III Rzeszy) ziemiach polskich. Jaki los czekał niepokornych – Churchill i Roosevelt wiedzieli aż za dobrze.

I tak – głównie Amerykanie – rzucili Polskę niczym ścierwo głodnym psom dyktaturze, rządzącej Rosją Sowiecką, której wierchuszka nie składała się przecież z rdzennych Rosjan.

Podobnie w Kielcach, gdzie złożył Pan hołd 37 ofiarom pogromu ludności żydowskiej. Od lat wini się za tę zbrodnię polskie wojsko i milicję, tymczasem Polakami byli tam tylko szeregowcy, wykonujący rozkazy podwładnych. Dowodzili resortem siłowym syjoniści radzieccy i polscy.

Już od rozmów w Teheranie polscy żołnierze na Zachodzie walczyli o przysłowiową pietruszkę. Byli wyłącznie mięsem armatnim, których tragiczny (w antycznym tego słowa rozumieniu) los i wysiłek nie miały żadnego wpływu na kształtowanie przyszłości Rzeczypospolitej. Rozsławiona (poniekąd słusznie) bitwa o Monte Cassino stała się rzezią o znikomej wartości militarnej. Niemcy nie byli idiotami – nie tracili niepotrzebnie wyszkolonego wojska i nie skazaliby go na zagładę. I bez polskiego szturmu obrońcy opuściliby ruiny klasztoru, za którego zniszczenie przecież jego zdobywcom (czyli Polakom) kazano płacić. O tym jakoś niewielu historyków, naszych zwłaszcza, wspomina.

Ci z Zachodu i ci, którzy szli ze Wschodu, nie walczyli w swej masie ani o Polskę ludową ani o kraj kapitalistyczny. Tym od Maczka, Sosabowskiego czy Andersa przypomnieli o tym zachodni alianci po rozwiązaniu ich armii – nie otrzymali już prawa wjazdu bez wiz do UK, Kanady i USA. Wolno im było płynąć do RPA, Indii, Australii czy Ameryki Południowej… Tak sojusznicy, którzy mogli zakończyć działania wojenne już w 1939 (gdyby zrobili cokolwiek), podziękowali Rzeczypospolitej za setki zabitych, tysiące rannych – którzy nie doczekali się po wielokroć żadnych rent ani odszkodowań. Nawet ich utytułowani zwierzchnicy po demobilizacji musieli na Wyspach pracować fizycznie.

Skutki samowoli nowych, narzuconych ze Wschodu władz, odczuwamy właściwie do dziś, choć już po 12 latach od „powołania” PKWN – w roku 1956 – polscy robotnicy zaprotestowali na tyle gwałtownie, iż prześladowaniom patriotów położono z grubsza tamę. Przywrócony do życia politycznego Władysław Gomułka postarał się o wprowadzenie w PRL namiastki normalności. 25 generałów musiało pożegnać resorty siłowe. I nie byli to bynajmniej Polacy.

Historycy pamięć mają też niedługą – to Gomułka sprzeciwiał się kolektywizacji rolnictwa, wprowadzaniu zakładów pracy, organizowanych na podobieństwo kibuców i wspierał rozwój spółdzielczości mieszkaniowej. Spółdzielczości nastawionej na obsługiwanie głównie tych, którzy odbudowywali kraj po wojennych (i tuż powojennych) zniszczeniach. Składa się – w wielu wypadkach słusznie, niekiedy władze powinny się zastanowić głębiej – wieńce Żołnierzom Wyklętym, którzy w gruncie rzeczy odbudowie tej przychylni nie byli, kierując się ideami, nie potrzebami zrujnowanej Ojczyzny. Chwała im za to, ale chwała również tym, co za przysłowiową łyżkę zupy i dach nad głową w hotelu robotniczym, Polskę od fundamentów wznosili na pohybel wrogom. Tempo odbudowy Warszawy szokowało nawet działaczy partyjnych z Kremla. O Amerykanach, Francuzach czy Anglikach nie mówiąc…

Najdroższy Panie Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, ani Pan ani żaden z Pańskich poprzedników nie pochylił się nad bezimiennymi często mogiłami rodaków na terenie łagrów Syberii czy w Kazachstanie, tam, gdzie tysiące Polaków starano się upodlić i gdzie wielu z nich straciło życie. Wrócili nieliczni szczęśliwcy. O ich potomkach Najjaśniejsza Rzeczypospolita zapomina nadal. Drobne gesty nie są rozwiązaniem całościowym. Na który – zasłużyli!

Dlaczego – coraz mniej przychylnie patrząc na egoistyczną politykę Niemiec w ramach UE – nie umiemy wciąż podziękować tym, którzy na przyznanych Polsce w ramach „rekompensaty” za Kresy po roku 1944 Ziemiach Zachodnich i Północnych – wprowadzali tam, po setkach lat niekiedy, polskość. Żołnierzom, leśnikom, nauczycielom… Przecież po II wojnie wciąż większość rodaków nie umiała czytać i pisać.

Wyszkolono w polskich uczelniach inżynierów, lekarzy, fachowców od zarządzania… Zadbano też o rzemiosło, tworząc sieć szkół zawodowych, które absurdalnie zniszczono potem w ramach planu Balcerowicza.

Prawa mieszkańców miast i wsi zrównał przecież dopiero Edward Gierek, zapewniając rolnikom prawo do emerytur i opieki zdrowotnej. O tym również po roku 1989 „się” zapomina.

Dlatego (i z wielu innych przyczyn, które jako Prezydent RP zna Pan doskonale) tej wciąż kruchej państwowości nie można dzielić na naszą/waszą, komunistyczną/demokratyczną…

Do życia przywracali kraj ci co mogli, tak jak umieli i w takich warunkach historycznych, jakie zdrada Teheranu, Jałty i Poczdamu nam narzuciła. A jednak odbudowali zniszczoną stolicę, podnieśli z ruin Wrocław, przejęli z rąk Niemców Wałbrzyskie Zagłębie Węglowe – zmarnowane przez Mazowieckiego i Balcerowicza… I wybudowali ok. 3 mln mieszkań dla pierwszej powojennej populacji…

To wszystko działo się w latach 1945-1980. Lata 80. XX w. to okres zmarnowany. A po 27 latach teoretycznie wolnej Polski ludzie nadal nie mają ani pracy ani własnych mieszkań. Dane przekłamują sytuację w obie strony, ale uśredniając: około 3 mln młodych Polaków kolejne ekipy rządzące zmusiły do swoistego żebractwa – groszowej pracy poza granicami Ojczyzny.

I – niestety – jako kolejni Prezydenci Rzeczypospolitej, jesteście Panowie za ten stan rzeczy współodpowiedzialnymi. Każda ustawa, zgodnie z polskim prawodawstwem, musi być przez Was podpisana. Tedy: porządek lub nieporządek w naszym państwie biorą swój początek wśród tych, którzy podejmują decyzje ramowe, strategiczne… Reszta to tylko praktyczna interpretacja przyjętych rozwiązań.

Chciałbym, by podszedł Pan serio do mego tekstu. Każdego życia mi szkoda, gdyż jest ono dla mnie wartością najwyższą. To, iż pochylacie się, kolejni Panowie Prezydenci nad poległymi i umarłymi – to rzecz piękna i godna najwyższego szacunku.

Ale proszę o pochylenie się także nad żywymi, którzy biednieją, szarzeją – nie mając szans na godziwą opiekę zdrowotną. Wiele przemawia za tym, że będą żyli krócej niż ich poprzednicy. Ktoś im to życie, czyniąc je wręcz nieprzyjaznym, skraca…

I to sobie wreszcie trzeba otwarcie powiedzieć.

I zastanowić się, dlaczego premiowane są od roku 1989 postawy, dzielące obywateli RP, a wykpiwane lub negowane te, które usiłują ich łączyć. Wtedy, być może, nastąpi punkt zwrotny. Bo potrzeba go bardziej, niż kiedykolwiek po II wojnie.

 

Z poważaniem

Edward L. Soroka,

Obywatel Rzeczypospolitej

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*