Kobiety z bełchatowskiego szpitala walczą!

Wielu z nas, mieszkających i pracującunnamed2ych w tzw. wolnej Polsce, zetknęło się z niesprawiedliwością ze strony pracodawców. Wykorzystując owoce naszej pracy, często traktują nas oni z pogardą, nie licząc się z naszymi potrzebami i sytuacją rodzinną. Jaskrawym przykładem niesprawiedliwości ze strony prywatnych firm, wykorzystujących trudne warunki na prowincjonalnym rynku pracy, jest sytuacja kobiet, pracujących w bełchatowskim Szpitalu Wojewódzkim. Panie przez wiele lat zatrudnione tam były jako sprzątaczki i „kuchenkowe”. Gdy dyrekcja zaczęła stosować zlecanie prac podwykonawcom, zrezygnowano z bezpośredniego zatrudniania przez szpital. Na skutek tych zmian, ich etaty stały się coraz bardziej niepewne. Pogorszeniu uległy także warunki pracy. Co najbardziej skandaliczne – podwykonawcy zignorowali przepisy, dotyczące przekazywania pracowników. Kobiety pozostały bez ubezpieczenia i środków do życia. 60 spośród nich znalazło się nagle bez źródła utrzymania, po tym jak dyrekcja szpitala zmieniła podwykonawcę. Wszystkie panie miały zostać przekazane przez Spółdzielnię Inwalidów „Naprzód” – swojego dotychczasowego pracodawcę – firmie „Dozorbud”, która jednak nie uznała ich za swoje pracownice. Z powodu uchybień formalnych podczas przekazania miejsc pracy, prawdopodobne jest, że pod względem prawnym ich pracodawcą jest nadal Spółdzielnia Inwalidów „Naprzód”. Oczywiście ofiarami tego stanu rzeczy zostały kobiety. Ich sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Niektóre są już w wieku przedemerytalnym, z nadwątlonym zdrowiem, inne posiadają stopnie inwalidzkie. Nie mogąc pracować, cały czas do pracy się stawiały, odliczając kolejne dni bez sygnału ze strony pracodawcy(ów?) na poprawę ich losu…

Wreszcie ich cierpliwość dobiegła końca. W dniu 24. maja tego roku, pracownice Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie zaprotestowały w obronie swoich miejsc pracy. Do demonstracji kobiet dołączyli działacze Związku Syndykalistów Polski, chcąc pomóc im w tych trudnych chwilach. Tego dnia syndykaliści nagłośnili sytuację pracownic, rozdając ulotki, dotyczące ich walki. Pod oddziałami szpitala skandowano „Pracodawcy to tchórze”, „Chcemy pracować a nie wegetować”. Po demonstracji odbyło się także zebranie wszystkich zainteresowanych, podczas którego przeprowadzono głosowanie nad dalszymi krokami i działaniami, w tym nad nadchodzącymi protestami.

Warto zaznaczyć, że ZSP zajął się sprawą bełchatowskich kobiet, gdyż obecnie wiele związków głównego nurtu nie interesuje się losem pracowników outsourcingowych i agencyjnych, obawiając się głównie trudności prawnych, związanych z obroną pracowników tego typu. Prawdopodobnie właśnie z tego powodu związki zawodowe głównego nurtu nie włączyły się w bełchatowski protest. Z drugiej strony Związek Syndykalistów Polski ma już na tyle duże doświadczenie w walce o prawa pracowników na umowach śmieciowych, by móc skutecznie pomóc tym, których prawa nie są należycie chronione przez ustawy i sądy. Postanowiliśmy więc włączyć się w protest i dalsze działania, zmierzające do wyegzekwowania praw pracownic szpitala.

Kolejny etap walki kobiet z Bełchatowa nastąpił na początku czerwca bieżącego roku. Wobec faktu, że ani dyrekcja szpitala, ani Spółdzielnia Inwalidów„Naprzód”, ani „Dozorbud” nie poczuwają się do odpowiedzialności za pracownice, konieczne było podjęcie bardziej zdecydowanych działań. W poniedziałek, 9. czerwca 2014 r., ZSP wraz z pracownicami bełchatowskiego Szpitala Wojewódzkiego, zorganizował w Łodzi dwie akcje bezpośrednie.

unnamed3

Pierwsza z nich miała miejsce w łódzkim Urzędzie Marszałkowskim, który jest organem nadzorczym wobec Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie i właśnie tam pracownice domagały się uznania swoich praw. Ponieważ nikt z urzędu sprawą się nie zainteresował, pracownice postanowiły wtargnąć do niego siłą. Pomimo oporu ochrony budynku, kilkadziesiąt protestujących wdarło się do budynku, pokonało 9 pięter i stanęło pod biurem Marszałka Województwa, domagając się spotkania z nim. Pod presją protestujących, urzędnicy musieli zaprowadzić wszystkich do sali konferencyjnej. Na spotkanie stawiła się jednak tylko pani wicemarszałek. Podczas rozmowy, nagrywanej przez TVP, przekazano wicemarszałek pismo z postulatami pracownic – m.in. zagwarantowanie, że w przetargu na obsługę szpitala w Bełchatowie znajdzie się klauzula zatrudnienia dotychczasowych pracownic Spółdzielni „Naprzód”. Wicemarszałek przyjęła pismo z postulatami i obiecała zorganizować w ciągu tygodnia spotkanie władz szpitala, pracownic oraz firm – „Naprzód” i „Dozorbud”. Po rozmowie z panią wicemarszałek pracownice przemaszerowały ul. Piotrkowską do autokaru, który zawiózł je na kolejne miejsce akcji.

Kolejna akcja bezpośrednia miała miejsce pod łódzką siedzibą Spółdzielni Inwalidów „Naprzód”. Pracownice domagały się tam uzyskania świadectw pracy. Doszło jednak do kuriozalnej sytuacji: do protestujących wyszedł jeden z szefów firmy, nie mając jednak nic do powiedzenia, próbował  salwować się ucieczką. Został jednak szybko dogoniony i okrążony przez kilkadziesiąt pracownic i działaczy syndykalistycznych. Szef tłumaczył się, że za nic nie odpowiada i wszelkie pretensje go nie dotyczą. Twierdził, iż niedopełnienie wymogów formalnych przy przekazywaniu umów o pracę innej spółce, nie jest jego problemem i odmówił wzięcia odpowiedzialności za błędy firmy. Co charakterystyczne, jego postawa była niezwykle arogancka, jednak dało się zauważyć, że był wyraźnie przestraszony. Po burzliwej dyskusji, w całości nagranej na wideo, akcję zakończono i pracownice wróciły do Bełchatowa.

Dzień akcji zrobił z pewnością wrażenie na władzach bełchatowskiego szpitala, sądząc po panicznej reakcji jego dyrektora, który po powrocie pracownic do swojego miasta groził im, że jeśli będą kontynuować akcję, zostaną usunięte z terenu szpitala (!).

W bełchatowskim szpitalu 16. czerwca doszło jednak do spotkania delegacji protestujących pracownic z przedstawicielami władz samorządowych, Państwowej Inspekcji Pracy i dyrekcji placówki. Na prośbę pokrzywdzonych pracowników w spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele Związku Syndykalistów Polski – Pracowników Służby Zdrowia. Była też obecna pani Alina Karbownik – prawnik z ramienia Prezydenta Miasta Bełchatów – Marka Chrzanowskiego, oddelegowana do dyspozycji pracowników. Spotkanie było skutkiem wcześniejszych akcji protestacyjnych, zorganizowanych przez grupę pokrzywdzonych ponad 50 pracownic i ZSP. Wtedy też pani wicemarszałek – Dorota Ryl – zadeklarowała jego zorganizowanie. Mimo wcześniejszych zapewnień z jej strony, na spotkaniu nie pojawił się przedstawiciel Spółdzielni Inwalidów „Naprzód”. Pani Ryl kategorycznie nie zgodziła się też na dźwiękową rejestrację obrad.

Podczas spotkania wicemarszałek zadeklarowała, iż w najbliższych dniach zostaną uruchomione dodatkowe środki finansowe dla poszkodowanych i z jej inicjatywy sprawą zajmie się Ministerstwo Pracy i Pomocy Społecznej.

Dyrektor szpitala, Mirosław Leszczyński, sprawiał wrażenie niezadowolonego z sytuacji, kiedy to szpital postrzega się jako stronę w sporze. W swoich wypowiedziach nawiązał do „korespondencji, jaka napływa z całego świata na adres szpitala w sprawie pracowników”. Wycofał również złożone, pisemne groźby pod adresem protestujących. Wcześniej groził im interwencją policji.

Dyrektor potwierdził również obowiązujące rozwiązania prawne, wedle których od wielu lat część pracowników musi świadczyć dla szpitala pracę za pośrednictwem podwykonawców. Mirosław Leszczyński podkreślił, że protestująca grupa „nie jest zatrudniona przez szpital”, oświadczył także, że jego zdaniem „do takiej sytuacji by nie doszło, gdyby byli jego pracownikami”. Co ważne, dodatkowo podkreślił on, iż pracę, jaką wykonywały kobiety – ocenia bardzo dobrze. Wyraził także zadowolenie z ich solidności i wysokiego standardu świadczonych usług. Równocześnie odżegnywał się od jakiejkolwiek możliwości bezpośredniego zatrudnienia przez szpital tej grupy pracowników. Zasłaniał się przy tym tzw. innymi czynnikami. Nie PO-trafił jednak sprecyzować – jakimi.

unnamed1

Pracownice nadal niestety pozostają bez pracy. Żadna z firm świadczących usługi dla szpitala nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za krzywdy, wyrządzone protestującym kobietom.

Dzień spotkania negocjacyjnego był ważny także z innego powodu. Tego dnia rozpieczętowano także koperty z ofertami konkursowymi na świadczenie usług sprzątających w bełchatowskim szpitalu. Zdaniem dyrektora placówki, na wynik konkursu będzie trzeba czekać jeszcze miesiąc. Nie wiadomo też, czy firmy przystępujące do przetargu zatrudnią grupę oszukanych pracownic. Protestujące chcą pracować, potwierdzają to codziennie przychodząc nadal do szpitala i deklarując gotowość do pracy. Jednak solidarnie nie zgodzą się na gorsze warunki i umowy śmieciowe. Są na tyle zdeterminowane, iż z pewnością nie zabraknie im konsekwencji w walce o swoje prawa.

 

Tomek (Łódź) – kontakt ZSP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*