Danuta i Henryk – dwa nierozerwalne ogniwa zwyczajnie ludzkich zachowań

Żyjemy w czasach, kiedy to rządni taniej sensacji zaczytujemy się ludzkimi dramatami. Na pierwszych stronach gazet widnieją bohaterowie czarnych scenariuszy życiowych spektakli. Niewiele, bądź też wcale, nie mówi się dziś o ludziach, którzy bądź to zapobiegają wielu ludzkim dramatom, bądź też tworzą wokół siebie swoistą aurę pozytywnych zachowań. Tak naprawdę przykładem zanikającej, niestety, ludzkiej wrażliwości na ludzkie potrzeby, w których przeważa zwyczajnie ludzka dobroć, jest opisywana wielokrotnie grupa nieprofesjonalnych artystów Ossianart i praktycznie każdy z członków tej grupy, zasiadający przy sztalugach zasługuje na to, by o nim wspomnieć w kilku chociażby słowach. Jednak na szczególną uwagę zasługują chyba te osoby, które jako małżeńskie pary idą, trzymając się za ręce, krocząc tak przez całe swoje życie i wzajemnie się wspomagając, stają się niezwyczajnym przykładem ludzkiego postępowania.

W miesiącu listopadzie kończy się czas wernisaży pilchowickich plastyków. Nie znaczy to jednak, że w tym czasie nieprofesjonalni artyści zasypiają przysłowiowym zimowym snem. Nieprzerwanie organizowane są w tym czasie spotkania warsztatowe, podczas tychże spotkań członkowie Ossianart nie tylko malują, ale także układają plan dalszej działalności na nowy, nadchodzący, w tym przypadku 2019,  rok. Grudzień, to także okres, kiedy organizowanych jest wiele najróżniejszych kiermaszy, jarmarków, na których to także pojawiają się pilchowiccy artyści wraz ze swoimi obrazami.  Podczas bożonarodzeniowego jarmarku w dniu 9. grudnia, pilchowiccy plastycy już po raz kolejny wystawili bogatą kolekcję swoich prac, zaś przy galerii dyżurowali państwo Danuta i Henryk Szymkowiakowie. Niby nic, a jednak osobom tym należą się słowa gorących podziękowań za zaangażowanie, nie tylko zresztą we wspomnianym stowarzyszeniu artystów, bo jak wiadomo wspomniane małżeństwo prężnie udziela się także w Stowarzyszeniu Pilchowiczanie Pilchowiczanom, działają także w Uniwersytecie Trzeciego Wieku, a znajdują także czas na aktywny wypoczynek.

Ciekawostką jest, że pan Henryk wystawił na pilchowickim jarmarku obraz, nad którym pracował w okresie minionego lata. Portret kobiety, który stał się tematem jego malarskich rozważań, był na początku, o czym sam wspominał, wielką tajemnicą dla niego samego. Wiedział, że twarz kobiety to początek czegoś, co stanowi dla niego samego zagadkę, na której rozwiązanie przyszło artyście poczekać jakiś czas i – jak się niebawem miało okazać – zgodnie zresztą z opinią wielu artystów twierdzących, chyba słusznie, że sztuki nie należy popędzać, któregoś dnia usiadłszy za sztalugami, doznał olśnienia. Właśnie tak a nie inaczej powinna wyglądać kobieta, którą to na początku podsunęła mu wyobraźnia. Obraz ten stał się także jakby kolejnym etapem działania artysty, dlatego ma swoją wartość nie tylko plastyczną, ale także pozwala naszemu Henrykowi na podjęcie kolejnego wyzwania, co – jak wspomina – ma dla niego duże znaczenie. O ludziach takich, jak Danuta i Henryk Szymkowiakowie mówi się, że dobrali się w korcu maku. Jako małżeństwo wzajemnie się uzupełniają, są blisko siebie zawsze i wszędzie. Pani Danuta to także osoba niezwykle kontaktowa, potrafi swoją osobowością stworzyć niezwykle przyjazny, rodzinny wręcz, klimat podczas odbywających wystaw czy spotkań. Mówi się także, że jest swego rodzaju poławiaczem pereł, wyszukującym ciekawych ludzi i tematów. Dwie przyjazne dusze zawsze gotowe udzielić pomocy, niezwykle wyczulone na ludzkie potrzeby. Pogodni, zawsze tam gdzie są potrzebni. Zdążyłem z tym portretem – opowiada Henryk – „równanie z wieloma niewiadomymi”, które spędzało mi sen z oczu,  rozwiązało się samo, nie mogę powiedzieć dodaje, że jestem w pełni zadowolony, bo przecież zawsze mogło być lepiej, ale ogólnie podoba mi się ta twarz, stanowiąca dla mnie zagadkę na początku. To właśnie chyba na tym polega istota piękna sztuki, ciągle odkrywamy coś, czego do końca nie znamy. Ciągły niepokój, poszukiwanie, a na koniec ogromna radość często pojawiająca się nagle i niespodziewanie. Magia łączenia ze sobą kolorów za pomocą różdżki z często „anielskim” włosem, bo to chyba oni, aniołowie podają artystom często pomysły, a kiedy brak im rozwiązania, czekają drocząc się z nimi i nagle podpowiadają, a artysta nie wiedząc często czemu, robi to, co  oni mu każą.

Czy tak jest, czy to tylko wizja, nie mająca niczego wspólnego z rzeczywistością? Odpowiedzi na to pytanie udzieliliśmy sobie sami, bowiem czy życie artysty to ubrana w sztywne ramy rzeczywistość, czy jednak jest w tym odrobina czegoś, czego do końca nie potrafimy wytłumaczyć… I to chyba dlatego każdy z rodzajów sztuki, jaki by nie był, słusznie nazywamy jest poznawaniem głosu naszego wnętrza. Szept duszy, która do nas przemawia, potrafimy ukazać w obrazie, poezji, rzeźbie, muzyce. Dar to szczególny, a jarmarki, chociażby te na pozór proste wystawy rękodzieła mistrzów rzemiosła, to także sztuka, w wielu przypadkach nazywana użytkową, która zarówno zdobi jak też może stanowić w wielu przypadkach narzędzia naszej codziennej pracy. W czasach zdominowanych przez kłamstwo, zdradę, nieuczciwość, warto na przekór temu wszystkiemu ukazywać ludzi zwyczajnie dobrych, bo można odnieść wrażenie, że już za chwilę wspomniany produkt, nazywany ludzką dobrocią, stanie się zjawiskiem zupełnie nam nieznanym.     

Fotografie i tekst:

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*