Zaczyna się na dobre – świat przeciw Polsce Jarosława Kaczyńskiego (2)

Nie czepiamy się Niemców!

W Niemczech pojawiła się na rynku księgarskim ciekawa pozycja wydawnicza. Verdraengt, Vertagt, Zurueckgewiesen. Die deutsche Reparationsschuld am Beispiel Polens und Griechenlands (Wyparte, odłożone na później, odrzucone. Niemieckie długi reparacyjne na przykładzie Polski i Grecji) – autorstwa Karla Heinza Rotha i Hartmuta Ruebnera. Książka poświęcona jest reparacjom dla Polski i Gracji, a obecne bogate państwo niemieckie staje na pozycji „prawnie nieuzasadnionej” i „nieodpowiedzialnej z historyczno-politycznego punktu widzenia”.

Pojęcie “polityki historycznej”, nazywanej także polityką pamięci, jest kategorią, która na przestrzeni ostatnich lat stanowi przedmiot burzliwej debaty polityków i historyków. Początków stosowania pojęcia „polityka historyczna” badacze problemu doszukują się w powojennej historii Niemiec. Termin „polityka historyczna” został oficjalnie wprowadzony do debaty publicznej po roku 1989. Jego narodziny właśnie w Niemczech wiążą się z „trudną” historią, jaką ten kraj odziedziczył po zakończeniu II wojny światowej, a co za tym idzie – potrzebą wypracowania jej odpowiedniej interpretacji i stosunku do niej.

Współcześni Niemcy zostali niejako na nowo uformowani przez system tamtejszej oświaty, przez politykę tożsamościową, uległą przed USA i środowiskami żydowskimi oraz w polityce politycznej poprawności i posypywania głowy popiołem. Polityka historyczna Niemiec jest niczym innym jak „produktem”, jaki starają się „sprzedać” na rynkach międzynarodowych, który to „produkt” jest przez nie wykorzystywany w celu realizacji ambicji politycznych i gospodarczych.

Polityka historyczna odnosi się przede wszystkim do spraw, związanych z bieżącą polityką zagraniczną. Przez pryzmat spreparowanych odpowiednio wyobrażeń wydarzeń z przeszłości osiąga się aktualne cele! Niemcy próbują „schować” własne winy za abstrakcyjną figurą pozanarodowych „nazistów”. Z potencjalną figurą nazistów jest jeszcze jeden problem. Przecież NSDAP doszło do władzy w wyniku demokratycznych wyborów. Bieda i rozgoryczenie Niemców wyzwoliły w ich narodzie pokłady ufności w groźny populizm. Naziści nie wzięli się z księżyca, głosowały na nich miliony Niemców. Dzisiaj niemieckie media potrafią porównywać ostatnie sukcesy polityczne Alternatywy dla Niemiec właśnie z dojściem Hitlera do władzy.

AfD jednak to inna jakość i jest to partia stworzona, by okiełznać radykalną prawicę demokratycznymi normami. Mówi się, że ów twór ma powiązania z Rosją – w lutym 2017 r. delegacja trzech posłów Alternatywy dla Niemiec (AfD) udała się „prywatnym odrzutowcem na koszt strony rosyjskiej” w podróż do Moskwy. Pewne jest, że ci „faszyści” mają w swych szeregach autentycznych Żydów! W szeregach Alternatywy dla Niemiec (AfD) jest grupa Żydzi w AfD – (JAfD). Zrzeszenie składa się z 24 żydowskich członków partii. Wymienia się przede wszystkim dwie konkretne przyczyny powstania tej grupy: „niekontrolowany zmasowany napływ młodych mężczyzn z kręgu kultury islamskiej o antysemickiej socjalizacji” oraz „erozję tradycyjnego modelu monogamicznych rodzin” przez „genderowy mainstreaming” i „wczesną seksualizację”.

Izrael po zakończeniu II wojny światowej mógł zawsze liczyć na Niemcy. Ceną za pomoc było wybaczenie Niemcom Holocaustu. Zbrodnie III Rzeszy były jak kamień u szyi Republiki Federalnej Niemiec, a ta przecież wiedziała, że pod protektoratem okupacyjnym USA będzie państwem zamożnym.

27. września 1951 r.  kanclerz Konrad Adenauer zdecydował się na przemówienie w Bundestagu, w którym ukajał Niemców przed Żydami. „W imieniu narodu niemieckiego popełniono niewyobrażalne zbrodnie, które zobowiązują nas do moralnej i materialnej rekompensaty”. Młodziutkie państwo Izrael potrzebowało wszystkiego, a szczególnie pieniędzy – dzięki polityce międzynarodowej wszystko miało się układać idealnie. Harry’emu Trumanowi bardzo zależało na tym, by RFN przestało być międzynarodowym pariasem, spadkobiercą krwawego reżimu. Jeżeli chodzi o samo odszkodowanie za Zagładę, całą odpowiedzialność oraz wynikające z tego zobowiązania finansowe wzięły na siebie Niemcy i to one są dziś ewentualnym adresatem roszczeń.

Na mocy traktatu z 1952 r. między Izraelem a RFN państwo niemieckie przekazało ok. 3,5 mld marek tytułem zadośćuczynienia. Ponadto udzielało Izraelowi corocznej pomocy gospodarczej i finansowej. Łączną wartość wszystkich świadczeń z Niemiec na rzecz Izraela i jego obywateli oszacowano na prawie 60 mld marek. Dyskurs „ofiary” przedstawia Niemców jako pierwszych pokrzywdzonych przez Hitlera i nazistów. Taki głos słyszymy również z ust Władimira Putina, mającego z Niemcami wielki interes gazowy – Nord Stream 2. Dyskurs „odciążenia” zakłada wzięcie odpowiedzialności za rozpętanie wojny i jej tragiczny przebieg, jednak ze znaczącym „ale”. Niemcy może i zaczęli, ale pozostali im w trakcie wojny wtórowali. Bez kolaboracji innych narodów wymordowanie Żydów nie byłoby możliwe. Jak widzimy środowiska historyków z Izraela i Niemiec biorą się dziś za nowe spojrzenie na Holocaust. Polska będzie podciągnięta w nim pod grupę kolaborantów Adolfa Hitlera! „Skrajna prawica” w Niemczech również bazuje na takim schemacie. AfD głównie  radykalizuje narrację o Niemcach-ofiarach i dyskurs odciążenia. Stąd choćby głosy, które apelują o docenienie bohaterstwa niemieckich żołnierzy w trakcie II wojny światowej. Alternatywa korzysta także obficie z narracji, wprowadzonej  na polityczne salony w latach 2000. przez Erikę Steinbach i jej Związek Wypędzonych, która próbuje budować wizję Niemców jako jednej z największych, jeśli nie drugiej największej po Żydach, ofierze II wojny światowej. Autorzy książki Wyparte, odłożone na później, odrzucone. Niemieckie długi reparacyjne na przykładzie Polski i Grecji – Karl Heinz Roth i Hartmut Ruebner, po konsultacji z ekspertem ds. prawa międzynarodowego, Andreasem Fische, doszli do wniosku, że Polska może jak najbardziej domagać się reparacji od Niemiec. Ich zdaniem rezygnacja z reparacji ogłoszona przez PRL w 1953 roku dotyczyła tylko Niemców z komunistyczne jNRD, a nie całych Niemiec.

Traktat 2+4 o zjednoczeniu Niemiec z 1990 roku nie był traktatem pokojowym, a tylko taki dokument mógłby ostatecznie zamknąć temat reparacji. Prawo międzypaństwowe nie zna przedawnienia. Roth i Ruebner wycenili straty, będące następstwem niemieckich zbrodni w Polsce – mordów, eksploatacji i zniszczeń na 1,182 biliona euro. Po odjęciu wypłaconych już świadczeń, w przypadku Polski do zapłacenia pozostaje 87 proc. tej sumy. W skali całej Europy, straty wojenne, po uwzględnieniu zniszczeń w Związku Radzieckim, przekraczają ich zdaniem 7,5 biliona euro. W 1947 r. Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów przygotowało Sprawozdanie w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939–1945. Zamieszczone w nim tabele miały przedstawiać całość strat materialnych i ludzkich. Ich wielkość miała 13-krotnie przekraczać wielkość dochodu narodowego z 1938 r.

Według raportu zniszczeniu uległo 65 proc. fabryk, dwie trzecie mostów kolejowych, 80 proc. parowozów i wagonów. Zniszczonych zostało ponad 20 proc. gospodarstw rolnych oraz 30 proc. wszystkich zabudowań mieszkalnych. Bądźmy poważni – Polska utraciła  52 procent swojego przedwojennego terytorium, skąd miliony Polaków przesiedlono na tzw. Ziemie Zachodnie i Północne, gdzie zamieszkali w domach opuszczonych przez Niemców – to katastrofa dla każdego narodu i dyskusja na ten temat dla poważnego gracza, jakim są Niemcy, nie powinna przebiegać w podobny sposób. Jednak przebiega, bo Niemcy to „inni” Niemcy – taki chwyt szulera… (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

czerwiec 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*