Wichry śląskiej historii. Maksymilian Harazim – wspomnienia z nieludzkiej ziemi (2)

dscf7344Minął miesiąc, nim pociąg zatrzymał się w okolicy Aktiubińska w Kazachstanie. Maks wraz z towarzyszami z krowioka zostali wyprowadzeni w okolice fabryki niklu. Transport odbierał sowiecki oficer o nazwisku, które prawdopodobnie brzmiało Lorej lub Łorej. W tym czasie kierowano ludzi do poszczególnych podobozów. Maksa przydzielono do łagru 222. Obóz ten sąsiadował z cegielnią i tam nasz bohater ze swoimi kamratami został zatrudniony. Kierownikiem tego „zakładu pracy” był major Jegin a pomagali mu kapitan Szataszenko oraz sierżant Karawczeko lub Krawczenko. „Lagerführerem” wyznaczono sztygara z Zabrza, niejakiego Steinberga. (Patrz publikacja: Pamiętajmy o… ludziach i cmentarzach, Edward J. Pyka, s. 76).

Z końcem roku 1945 około 120 ludzi przeniesiono do prac w kopalni, odległej od łagru 222 o około 30 km. Do tej kopalni na początku 1946 roku trafił także Maks Harazim. Niskie pokłady pozwalały jedynie na poruszanie się na kolanach, zaś narzędziami, jakimi dysponowali były kilof i łopata. Jak wynika z notatki, sporządzonej przez pana Sobla, w przodkach pracowali jedynie niewolnicy obozowi. Rosjanie byli zatrudnieni przy pracach zabezpieczających, oni też pełnili funkcję strzałowych. Należy dodać, że zatrudnieni byli na stanowiskach dozoru niższego, należy więc przypuszczać, iż uposażenie Rosjan wielokrotnie przewyższało zapłatę ludzi z obozu. W początkowej fazie funkcjonowania łagru, górnicy śląscy pracowali jedynie za marna strawę, dopiero w późniejszym czasie – wspomina pan Sobel – otrzymywali wypłaty w wysokości 90 rubli. Po potrąceniu sum na leczenie i inne obozowe potrzeby – wypłata starczyła jedynie na zakup… kostki mydła!

Kolejna tułaczka 

Pewna część internowanych z łagru 222 pod koniec roku 1948 została przetransportowana do łagru nr 3 w Karagandzie. W tej grupie znalazł się także bohater tej opowieści. Harazim po przeprowadzeniu selekcji znalazł się w łagrze nr 12, a już wkrótce przeniesiony został do obozu, oznaczonego nr 19. Tam rozpoczął pracę w kopalni, w oddziale szybowym. Po dwóch miesiącach został przeniesiony do łagru nr 15, pracowali tam także jeńcy z Wehrmachtu. W niedługim czasie dowódcą tego obozu został człowiek, którego poznał Harazim na początku swojej tułaczki – był nim major Jegin.

Długo oczekiwana wiadomość 

Nadzieja, która dawno wygasła w sercach internowanych, powróciła. W grudniu 1949 roku podczas jednej ze zbiórek obozowych odczytano listę zwolnionych z internowania. Jednym ze szczęśliwców okazał się Maksymilian Harazim, jego nazwisko także widniało na liście.

Po apelu wyczytane osoby zostały załadowane do bydlęcych wagonów i rozpoczęła się podróż powrotna.

Po 30 dniach ci, którym dane było przetrwać, ujrzeli dworzec we Frankfurcie nad Odrą. Dlaczego Frankfurt..? Kolejne z wielu pytań, na jakie trudno było wtedy znaleźć odpowiedź… Tam żołdacy sowieccy przekazali internowane osoby cywilom. Z każdą z osób przeprowadzono rozmowę, każdej dano możliwość zdeklarowania się, co robić dalej – a więc czy wracać do domu czy może jechać dalej, na Zachód. Harazim 5 lat nie widział swoich, nie wiedział nawet, jakie losy spotkały jego rodzinę, tęsknił – to oczywiste. Wiadomości, dochodzące do Maksa i jego kamratów nakazywały jednak daleko idącą ostrożność; ostrzegano ich, że terror i represje wobec Ślązaków, a także żołnierzy gen. Andersa i AK się nie skończyły, to nie do końca Polska, powtarzano wtedy… Nie wiadomo, co jeszcze może się wydarzyć… Maks podejmuje trudną decyzję: jedzie dalej – nie wraca. Z grupą osób, zaopatrzony w robocze ubranie. samochodem zostaje przewieziony do Friedlandu.

Kolejny długi czas życia w niepewności, co z rodziną..? 

Wracam, wracam po długiej rozłące –

Dłonie Twoje niecierpliwie, lgnące.

Wszystko – dawne, a niby na nowo –

Drogi oddech – znajomy ruch głową…

znów prowadzisz przez wszystkie pokoje.

Idziemy, idziemy we dwoje.

(Bolesław Leśmian – fragment wiersza „Wracam, wracam po długiej rozłące”)

Po wielu próbach nawiązania kontaktu z bliskimi, Maks w końcu otrzymuje pierwszą wiadomość. „Dowiaduje się, że jest ojcem nie sześciorga a siedmiorga dzieci. Ostatnie urodziło się już po jego wywózce” – (cytat za: Pamiętajmy o… ludziach i cmentarzach, Edward J. Pyka, s. 76).

Kontakt pozwolił na wysyłanie zarobionych pieniędzy, paczek i wszelką pomoc, której udzielał, jak tylko mógł najlepiej. Minęło wiele lat a Maks tęsknił do bliskich. Tym niemniej dopiero w 1956 roku wrócił do Przyszowic. Natychmiast po powrocie zgłosił się do pracy w kopalni „Concordia”. Nie popracował długo, na skutek szykan zmuszony był do przeniesienia i podjął pracę w kopalni „Makoszowy”, gdzie dotrwał do emerytury.

Kończy się jedna z wielu opowieści o ludziach, co skazani na tułaczkę wrócili i nie wiedząc nawet o tym – cierpieniem, tęsknotą i łzami pisali nowe karty historii tej ziemi. Dziś, w obliczu zagrożenia, jakim może być wybuch kolejnego globalnego konfliktu, powinniśmy poznawać ich historie po to, by służyły jako przestroga… Po to, byśmy mogli w porę stłumić zarzewie kolejnej tragedii. Aby tak się stało, powinniśmy budować wspólnie łańcuch zrozumienia dla dobra zachowania naszych wspólnych wartości… Wołanie o pamięć a także o zadośćuczynienie wyrządzonych krzywd, które obydwa totalitarne systemy – faszyzm i komunizm – wyrządziły ludziom… Do tego mamy prawo.

Warto na koniec wspomnieć o rodzinie państwa Soblów – dzięki której mógł powstać ten materiał a także publikacji książkowej autorstwa Edwarda J. Pyki – Pamiętajmy o… ludziach i cmentarzach. Znajdziemy tam obszerny materiał, związany z osobą Maksymiliana Harazima a także wielu mieszkańców Przyszowic, jak przystało na Ślązaków – walczących na wielu frontach i w barwach wielu armii. Część z nich wracała w mundurach z naszywkami „Poland” i długo jeszcze przyszło im później żałować, że nie zostali na Zachodzie. Niechciani, odrywani od swych korzeni, nie zapomnieli swej mowy i tego, co najważniejsze – duchowych wartości… Tułali się i wracali. Dziś żądają tylko szacunku i pamięci! Ślązacy – tacy jesteśmy…

 

Źródło: Opracowano na podstawie wspomnień wnuka bohatera opowiadania a także na podstawie rękopisów, sporządzonych przez Maksymiliana Harazima. Życiorys pana Maksymiliana został zamieszczony w książce autorstwa E. J. Pyki Pamiętajmy o… ludziach i cmentarzach, Przyszowice 2007). Dziękuję za współpracę.

Tadeusz Puchałka

Na zdjęciu z archiwum rodziny – zapiski Maksymiliana Harazima

 

2 komentarze do “Wichry śląskiej historii. Maksymilian Harazim – wspomnienia z nieludzkiej ziemi (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*