Ukarać najsłabszego! (2)

Wracając do autobusów… Planiści codziennie przygotowują tzw. wyprawkę, czyli wszystkie zmiany naniesione na grafik. Ich zadaniem jest dopiąć grafik na następny dzień: dzwonią do kierowców, wprowadzają zamiany, przyjmują wnioski o urlop, skrócenie godzin pracy czy zamianę linii. Często kierowcy dostają telefon z pytaniem, czy mógłby któryś przyjść jednego dnia zamiast innego. Każdego dnia musi być też ktoś w rezerwie. Ile to będzie osób, zależy od tego, ilu kierowców jest danego dnia dostępnych, zazwyczaj są to przynajmniej dwie osoby. Kiedy szofer ma rezerwę, melduje się w zakładzie i jest do dyspozycji do końca czasu pracy. Nikt nie może nakazać kierowcy pracy dłuższej niż 13 godzin – jeżeli złapie go Inspekcja Transportu Drogowego, musi zapłacić bardzo dużą karę. MPK dlatego obchodzą ten przykaz, cedując kwestię pracy godzinowej firmie zewnętrznej, a ta nie ma skrupułów.

Rok 2006 Łódź. Do tragicznego i niecodziennego wypadku doszło na Widzewie Wschodzie – wschodniej dzielnicy z wielkiej płyty. Wszystko zaczęło się tuż po godz. 20:00 w al. Piłsudskiego. 42-letni Dariusz K., kierowca autobusu linii 98, zatrzymał się na moment, by ułatwić wyjazd ze stacji benzynowej ciężarowej Scanii na słowackich numerach. Ta, wyjeżdżając, naczepą ułamała lusterko autobusu. Kierowca MPK wiedział, że nie ujdzie mu to na sucho w bazie MPK i będzie płacił za defekt z własnej kieszeni. Nie patrząc na pasażerów pomknął za ciężarówką jak szalony – dwa przystanki bez zatrzymywania się. Przejeżdżając McDonalda i Rondo Inwalidów na Widzewie Wschodzie zajechał ciężarówce drogę, niczym w amerykańskich filmach. Doszło do scysji. Kierowca TIR-a nie rozumiał, o co chodzi. Wsiadł po chwili do szoferki i ruszył. Dariusz K. własnym ciałem chciał go zatrzymać – szofer z wysokości szyby TIR-a go nie widział. Rozjechał tedy śmiertelnie bogu ducha winnego, pobudzonego furiata w stroju kierowcy MPK.

31. lipca 2021 około godziny 5:50 w Katowicach niedaleko przejścia dla pieszych pomiędzy ulicą Mickiewicza a Stawową na przystanek nadjeżdża autobus przegubowy. Na ulicy bije się kilkanaście osób, wyglądają na pobudzonych narkotykami lub alkoholem, mogą też mieć groźne narzędzia – wszak to aglomeracja śląska, a bójki kibiców trwają tam cały rok. Są z nimi również kobiety. W drzwi pojazdu nocnego, który nadjechał kopią napastnicy, chcą być pasażerami. Za kierownicą autobusu linii 910 siedzi 31-latek.

Autobus podjeżdża pod rozwścieczony tłum, po chwili rusza, ewidentnie ucieka – mimo iż na jezdni przed nim wciąż są ludzie. Potrąca dziewczynę, która stoi do niego tyłem. Przed autobusem ucieka także mężczyzna, który prawdopodobnie w ostatniej chwili się ratuje. Dziewczyna wleczona jest sto metrów. Teraz „opinia publiczna” wydała wyrok i wie więcej niż to, co się stało. Rozsierdzony tłum przekierował agresję na kierowcę autobusu. Na nagraniu tego dokładnie nie widać, ale niektórzy mieli rozpocząć próbę otwarcia drzwi autobusu, być może w celu „rozprawienia” się z kierowcą.

Dziś kierowca dostał zarzut morderstwa, będąc trzeźwym, lecz – jak podały media – był pod wpływem leków uśmierzających ból i leków psychotropowych na receptę. Kierowca mógł spanikować, a przecież kierował się stanem wyższej konieczności w sytuacji zagrożenia ze strony agresywnego tłumu, próbującego wtargnąć do pojazdu. Społeczeństwo Katowic zapomniało chyba, kto był tam w pracy i w stroju, wskazującym, kim za kółkiem nocnego autobusu jest i do tego za kogo (pasażerowie autobusu) odpowiada – również karnie! Na ulicy trwała, mimo monitoringu miejskiego, regularna bójka napakowanych „koksów”.

Czy bylibyście tak odważni za kółkiem miejskiego środka transportu i otworzyli byście drzwi kilkunastoosobowej hołocie? A co by się stało, gdyby od noża zginął pasażer tego pojazdu? Znów złość komentujących wylała by się na… kierowcę! Że tchórz, że nierozważny, że nie umiał przewidywać agresji wyrostków! Stało się, jak się stało. Kierowca chciał dojechać do zajezdni, ponieważ — jak wyjaśnił — tam miał czuć się bezpiecznie, ponieważ tam miała być ochrona. Mężczyzna częściowo przyznał się do winy. Za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.

Dlaczego prokuratura na fali społecznego oburzenia zastosowała taką wykładnię prawa?

Opinia publiczna i jej głos w Internecie (i nie jest to specyfika wyłącznie polska) stacza się po równi pochyłej. Kierowca, jako jedyny, który próbował sytuację ratować, został rozjechany walcem „sprawiedliwości”! Dostało się również ofierze – młodej 19-letniej matce, która zamiast przy dzieciach, o wczesnych godzinach porannych spędzała czas z napakowanymi, pełnymi agresji troglodytami, co skończyło się dla niej samej smutno. W jednym z serwisów internetowych pojawiły się drastyczne nagrania i zdjęcia zrobione tuż po tragedii.

Internauci wrzucają piosenki, memy, wesołe kompilacje. Na jednym ze zdjęć widać leżące na jezdni włosy nastolatki. Są też filmy nagrane przez przechodniów, przedstawiające ciało dziewczyny, czy służby, pracujące na miejscu zdarzenia. Są odbiorcy takich treści, są nastolatkowie, którzy je udostępniają dalej, szukając taniej sensacji, poklasku, szokując śmiercią, która powielana w taki sposób staje się produktem chwili, zajęciem czasu, wybuchem niezdrowej podniety – jak zaglądanie przez dziurkę od klucza do prosektorium, gdzie chwilę wcześniej mógł stać uśmiechnięty człowiek, pełen radości i młodzieńczej pasji, w obliczu wypadku zamieniony w worek mięsa, zmielonego wraz z kośćmi.

Narzędzia globalnej komunikacji dały młodym szansę stania się dorosłymi poprzez możliwość obcowania i zamieszczania treści, przeznaczonych tylko dla dorosłych. Współcześni neandertalczycy potrzebują ich jednak tylko po to, by zarabiać. Czy przystaniemy nad tą śmiercią, zdarzeniem, czy wyciągniemy jakiekolwiek wnioski?

Roman Boryczko,

sierpień 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*