Rasizm po polsku, rasizm państwowy!

Ustami Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, Mariusza Błaszczaka, mogliśmy usłyszeć, że wydarzenia w Ełku – czyli zamieszki i zniszczenie lokalu gastronomicznego po śmierci młodego człowieka – to odosobniony przypadek. Kiedy minister wypowiadał te słowa, mieliśmy już do czynienia ze zniszczeniem lokalu gastronomicznego w Lubinie, pojawieniu się obraźliwych napisów na murze meczetu w Gdańsku i przynajmniej jeden potwierdzony przypadek napaści na obcokrajowca. Do tego towarzysząca wydarzeniom atmosfera medialna, czyli podgrzewanie rasizmu i islamofobii przez prawicowe i nacjonalistyczne portale internetowe oraz komentarze – jawnie zachęcające do linczów.

Władza nadal jednak udaje, że nic się nie stało, że w Polsce nie ma rasizmu. Ten za to występuje w Zachodniej Europie i jest wynikiem porażki polityki multikulturalizmu. Na takie właśnie karkołomne i ideologiczne stwierdzenia ponownie zdobył się Mariusz Błaszczak. Wtóruje mu Minister Sprawiedliwości – Zbigniew Ziobro – który bagatelizuje znaczenie rasistowskich symboli, a może już samego zjawiska rasizmu. W końcu – w opinii ministra – staje się on jedynie sprzeciwem wobec „mieszaniu się ras”. Władza, jaka dotąd skutecznie nastawiała rodaków przeciwko przyjmowaniu uchodźców, dziś wydaje się robić krok dalej, pogłębiając atmosferę nietolerancji i legitymizując problem przemocy na tle rasowym. Jasno przytaczane przez Rzecznika Praw Obywatelskich statystyki policyjne, potwierdzające wzrost przestępstw i przemocy o rasistowskim podłożu, w języku władzy szybko stają się jedynie „lewackim” bełkotem, mającym szkodzić wizerunkowi kraju.

Działaniu władzy biernie przyglądają się partie tzw. opozycji. Zapewne wynika to z braku odwagi, by zakwestionować politykę antyemigracyjną, czy przyznać, że zjawisko rasizmu najłatwiej rozwija się w krajach, dotkniętych kryzysem ekonomicznym. Ostatecznie, to ze względów ekonomicznych kilka milionów polskich obywateli postanowiło szukać pracy w krajach Europy Zachodniej, a dziś wobec rosnącej fali ksenofobi również oni spotykają się z rasistowskimi atakami, choćby w Wielkiej Brytanii.

W obecnej atmosferze, która przywołuje na myśl pogromy, szczególnie ważne jest, by odnosić się krytyczne wobec dotychczasowej polityki państw członkowskich Unii Europejskiej, systematycznie unikających współodpowiedzialności za sytuację uchodźców na Bliskim Wschodzie. Oczywiście przodują w tym Polska i Węgry, które jako jedyne nie wdrożyły programu przyjmowania uchodźców, tym samym unikając poniesienia politycznej odpowiedzialności za destabilizację regionu,  w tym działania militarne i polityczne USA i NATO, którym ślepe wsparcie dawały kolejne polskie rządy doprowadziła m.in. do wojny w Iraku i rozwoju ISIS. Jednocześnie skutecznie wykorzystują pogłębiający się od 2008 roku kryzys ekonomiczny, by uniemożliwić realizację polityki proimigracyjnej i sterować ksenofobicznymi nastrojami, doskonale sprawdzającymi się w roli narzędzia podziałów społecznych w zakładach pracy i na ulicach. Realizowania polityka strachu jest skutecznym narzędziem budowania przyzwolenia społecznego na wzrastające ataki i odwrócenie uwagi od ekonomicznych i politycznych przyczyn sytuacji kryzysowej. Buduje atmosferę usprawiedliwienia wobec rasizmu, ksenofobii i ataków na imigrantów.

Nasza zdecydowana reakcja na wzrastającą przemoc wobec cudzoziemców jest niezbędna. Islamofobia i rasizm wykorzystywane są w systemie kontroli, do którego wprowadzenia zmierza władza.

Co roku granice Polski przekraczają tysiące imigrantów. Do tej grupy należą zarówno ofiary konfliktów politycznych, jak i imigranci ekonomiczni. Każdy człowiek ma pełne prawo do przemieszczania się i życia w dowolnym miejscu na świecie.
Podział ludzi ze względu na wyznawaną religię, kraj pochodzenia, kolor skóry czy status materialny uważamy za nieuzasadniony i niebezpieczny. Wówczas, gdy skrajne prawicowe nastroje podsycają antyimigrancją histerię, politycy cieszą się z narastających podziałów społecznych, dzięki którym niemożliwa staje się solidarna walka o godne życie bez względu na kolor skóry, wyznawaną religię, status społeczny, płeć czy pochodzenie. Zmanipulowana przez prawicowe i neofaszystowskie środowiska opinia publiczna, za kozła ofiarnego każdego kryzysu obiera imigrantów.
To nie imigranci są problemem, lecz władza, czerpiąca korzyści z tzw.kryzysu uchodźczego i budująca na nim niebezpieczny kapitał polityczny.

Dla nas obcy kulturowo jest nacjonalizm, za którym podążają rasizm i ksenofobia.
„Nasza” cywilizacja jest tą, gdzie każdy człowiek jest równy. Żądamy, by władze miasta Poznania wdrożyły lokalną politykę migracyjną, która zapewni cudzoziemcom, zamieszkującym od lat w Poznaniu dostęp do równych praw, niezależnie od ich statusu ekonomicznego i pochodzenia. Domagamy się również odpowiedzi na tzw. kryzys migracyjny poprzez uruchomienie programów, przyjmujących uchodźców.

Solidarność naszą bronią,

Rozbrat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*