Jedwabne i nie tylko. Kto stoi za festiwalem oszczerstw? (3)

Jedwabne, 10. lipca 1941 roku. Narracja, podawana przez media, czerpiące wiedzę z książek Jana Tomasza Grossa.

Jan T. Gross, autor książki Sąsiedzi, nie jest historykiem i nie ma pojęcia o metodach badań historycznych. Swoją wiedzę opiera, można by rzec po rasistowsku, tylko z jednego źródła – posiłkuje się relacjami Żydów. Swoją wiedzę o Jedwabnem oparł na relacji Żyda Szmula Wasersztejna (w momencie mordu w ogóle nie przebywał w Jedwabnem, lecz ukrywał się w odległości kilku kilometrów od miasta. Inny świadek nigdy nie mieszkał w Jedwabnem. Trzeci świadek, jak się okazało, również nie był w 1941 roku w Jedwabnem, bo w 1940 r. został przez władze radzieckie schwytany na kradzieży patefonu i wywieziony na Syberię), którego wiarygodność podważyło śledztwo IPN oraz kilku innych równie niewiarygodnych relacjach.

Strona po stronie, w książce Grossa mamy przede wszystkim propagandę i kłamstwa, których celem nie jest ustalenie tego, co naprawdę wydarzyło się w Jedwabnem w roku 1941, lecz upowszechnienie w świecie nieprzychylnych i nieprawdziwych stereotypów o Polakach. Ta książka ma na celu przeniesienie tezy o krwiożerczych Polakach na poziom wyższy, gdzie winę za tę zbrodnię osądza cały świat. W dodatku światowa opinia publiczna zna dzisiaj tylko jedną wersję – Jana T. Grossa.

W wielu księgarniach na Zachodzie Sąsiedzi to jedyna książka na temat Polski podczas II wojny światowej. Nic więc dziwnego, że kreowany jest obraz Polaków jako patologicznych antysemitów. Gross twierdzi, że przedstawiciele władz miejskich – Polacy – podpisali z Gestapo umowę w sprawie wymordowania Żydów, podobnie rzecz się ma z duchowieństwem, które wzięło pieniądze za odpuszczenie Żydom a słowa nie dotrzymało. Najpierw mordowano pojedynczo – pałkami, kamieniami – znęcając się, obcinając głowy, bezczeszcząc zwłoki. Kilkanaście dni przed pogromem doszło do wywózki części mieszkańców Jedwabnego przez NKWD. Prawdopodobnie Żydzi byli postrzegani jako współodpowiedzialni za terror radziecki. Miejscowa ludność polska przy użyciu prostych narzędzi gospodarskich spędziła do stodoły i podpaliła, nie stawiających żadnego oporu, 1600 miejscowych Żydów. Według Grossa, Niemcy nie mieli w tej zbrodni większego udziału (11 żandarmów na miejscowym posterunku i może jeszcze kilku gestapowców). Ich rola miała ograniczać się do fotografowania, zachęcania do mordu i filmowania z oddali przebiegu wydarzeń.

Gross twierdził, że Polacy mordowali swoich sąsiadów Żydów, by zrabować ich mienie. Przyczyną mordu miał być też wielowiekowy antysemityzm wszystkich Polaków. Następnego dnia po zbrodni, gdy Niemcy wyjechali z Jedwabnego, w miasteczku pojawiło się 100 Żydów, ukrytych przez Polaków. Opinia publiczna jakoś nie słyszy o tym jak 100 Polaków uratowało 100 Żydów – takie relacje są pomijane, bowiem wersja o wymordowaniu wszystkich Żydów jest wygodniejsza.

Gross – mając dwie sprzeczne wersje (nawet, gdy obie były autorstwa Żydów) – bez wahania wybrał wersję najbardziej niekorzystną dla Polaków. Starannie przemilczał przy tym fakt, iż istnieje również całkowicie odmienna wersja tego samego wydarzenia. Na s. 12 polskiego wydania Sąsiadów Gross – bez jakiejkolwiek informacji o istnieniu innej wersji mordu – przytoczył historię w następujący sposób opisaną przez Szmula Wasersztajna: „Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz: Lubrzańska Chaja, 28 lat i Binsztajna Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach, widząc, co się dzieje, poszły nad sadzawkę, woląc raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów. Wrzuciły one dzieci do wody i własnymi rękami utopiły, później skoczyła Binsztajn Baśka, która poszła na same dno, podczas gdy Lubrzańska Chaja męczyła się przez kilka godzin. Zebrani chuligani zrobili z tego widowisko, radzili jej, żeby się położyła twarzą do wody, a wtedy szybciej się utopi. Ta widząc, że dzieci już utonęły, rzuciła się energiczniej do wody i tam znalazła śmierć?”.

Ta sama sprawa została opisana w całkowicie odmienny sposób przez autentycznego świadka wydarzeń w Jedwabnem – Rywkę Fogel: „Siostry, żona Abrahama Kubańskiego i żona Saula Binhsteina, których mężowie wyjechali z Rosjanami, po przeżyciu straszliwej kary z rąk Niemców, zdecydowały się położyć kres swoim życiom i życiom swoich dzieci. Wymieniły dzieci między sobą i razem wskoczyły do głębokiej wody. Stojący obok goje wyciągnęli je, lecz im udało się wskoczyć znowu i utonęły”.

Jedwabne to miejsce, gdzie do dziś nie chcielibyście mieszkać. Jest szaro, smutno, nie ma pracy, nie ma gdzie wyjść a zewsząd słychać, że sąsiad zabijał sąsiada, kiedy chrześcijanie łamali Dekalog i zadawali innym śmierć. Ci ludzie mieszkają tam z piętnem zabójców a ewentualne wycieczki docierają na zapyziałą Ścianę Wschodnią tylko w jednym celu – wydobyć i utrwalić na kliszy lub filmie zło, które tam zostało. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

luty 2018

One thought on “Jedwabne i nie tylko. Kto stoi za festiwalem oszczerstw? (3)

  • 28/11/23 o 19:21
    Permalink

    Podobnie jest z filmem Holland pt. “Zielona granica”. Ten antypolski (nawet nie antypisowski, ale antypolski) paszkwil powstał za pieniądze i na zamówienie z Izraela i USA. Najwyższy czas, by dać zdecydowany odpór tym wszystkim wrednym i podłym kłamstwom. A tym wszystkim ich autorom nie zezwalać na wjazd do Polski i traktować ich jako persona non grata.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*