Jako państwo frontowe liczmy się ze skutkami. Tylko zatrudnijmy zdrowy rozsądek w miejsce idejek i chciejstwa…

Po wielokroć już wypowiadano się na temat pomocy dla uciekinierów z Ukrainy i możliwych implikacji wojennej sytuacji w tym kraju. Podkreślano, że ci ludzie uciekają przed wojną i śmiercią z rąk siepaczy Putina, i co za tym idzie także przed biedą, którą ta wojna spowodowała w Ukrainie. To wszystko jest prawdą, ale…

… ale chodzi o to, że robione to jest jak zwykle i po polsku – na hura-bura i kupą, mości panowie! Jak dotąd wszystko opiera się na wolontariacie, dobrowolności i wielkiej improwizacji, zaś państwa jakby przy tym nie było – owszem, jest kiedy trzeba się wypowiedzieć dla mediów.

Nie ma w tym niczego dziwnego – sprawa bezpieczeństwa granic i migracji nigdy nie była traktowana poważnie w tzw. „wolnej” Polsce. A nie zapominajmy, że od 1989 roku Polska jest przecież państwem frontowym na wschodniej flance NATO. W 1990 roku rozformowano Nadwiślańskie Jednostki MSW i Wojska Ochrony Pogranicza, a ich żołnierzy potraktowano jako zbrodniarzy komunistycznych – to była taka głupia, skrajnie bezmyślna zemsta „etosu i styropianu” na żołnierzach i funkcjonariuszach tych formacji. Jak głupia i nieodpowiedzialna była to decyzja, okazuje się właśnie teraz, kiedy jednostki WOP i NJ MSW byłyby w stanie zapewnić spokój i bezpieczeństwo na pograniczu i zapewnić nienaruszalność granicy państwowej! Przede wszystkim na granicy z Białorusią i Ukrainą. Ale o tym potem.

Z migracją i migrantami zetknąłem się we wczesnych latach 80., kiedy to przez Polskę wiódł szlak z Turcji i Środkowego Wschodu do Szwecji. Nie były to wielkie liczby – jakieś 1000–1500 osób rocznie. Póki Szwecja ich przyjmowała, było w porządku – nie sprawiali żadnych kłopotów. Problemy zaczęły się w lutym 1986 roku po zamordowaniu premiera tego kraju Olofa Palme. Dzięki kurdyjskiemu śladowi w sprawie Szwedzi wreszcie zdali sobie sprawę, że mają żmiję na swym łonie. Przez jakiś czas mieliśmy spokój. Strumień migrantów skierował się do Berlina Zachodniego i RFN, gdzie przyjmowano wszystkich.

Następna fala migrantów pojawiła się pod koniec lat 80., kiedy rozluźniły się przepisy o ruchu granicznym i skończył się komunizm w krajach socjalistycznych, a szczególnie w NRD, Rumunii i Bułgarii. Najpierw mieliśmy Niemców z NRD, którzy jechali tranzytem przez Polskę i (jeszcze wtedy) Czechosłowację do RFN. Potem zaczęła się inwazja Cyganów – pardon – Romów do Polski i na naszą zachodnią granicę. To już były dziesiątki tysięcy ludzi. Romowie wjeżdżali do Polski i od razu gnali do Zgorzelca czy Gubina, gdzie za Odrą czekał na nich Euro-raj. Oczywiście na drodze stała im Odra i Nysa. Wielu z nich zginęło w ich nurtach, kiedy próbowali przepłynąć je do wymarzonego kraju, w którym nie trzeba było pracować, a kasa z socjalu leciała sama. Oczywiście zrobiono z nich „biednych i prześladowanych” przez reżimy. Rząd tym się nie przejmował, bo w Polsce trwały zmiany i najważniejszą z nich była korona na głowie Orła Białego i aborcja. To, że ci „migranci” przywlekli ze sobą odrę, żółtaczkę, błonicę i inne choroby – było tajemnicą: cenzura skutecznie blokowała tego rodzaju informacje. Tyle tylko udało się nam osiągnąć, iż zostaliśmy na te choroby zaszczepieni.

Po pewnym czasie się uspokoiło aż do pamiętnego sierpnia 1991 roku, kiedy to w dniach 19-22.VIII w Moskwie doszło do pamiętnego puczu Janajewa-Pugo-Jazowa, w wyniku którego pozbawiono władzy Michaiła Gorbaczowa, a na jego miejsce powołano Borysa Jelcyna. Doszło do czystki w specsłużbach ZSRR, w wyniku czego wielu zredukowanych funkcjonariuszy KGB i żołnierzy GRU wyjechało z Rosji na Zachód – w tym do Polski, gdzie zaległo jako „śpiochy”. U nas rządzili liberałowie z „etosu i styropianu”, których niewiele to obchodziło. Dokładnie – nic. Jak zwykle.

Teraz mamy do czynienia z kolejnym atakiem „migrantów” na naszą polsko-białoruską granicę. Kim są ci ludzie? Przede wszystkim są to – jak zwykle – najgorsze męty i szumowiny, które uciekły ze swego kraju z różnych powodów: od kłopotów rodzinnych i ekonomicznych do ucieczki przed prawem, z którym byli na bakier. Oczywiście zrobiono z nich – jak zwykle – „biednych i prześladowanych”. OK., ale dlaczego przybysze z Iranu, Iraku czy Syrii nie uciekli do swych braci w religii? Bo po prostu oni wiedzą, z kim sprawa i nie wpuszczają ich do siebie. Ale to już przerasta możliwości intelektualne wszystkich celebrytów i pięknoduchów, którzy chcieliby ich wpuszczać do Polski. To, że potem w Polsce byśmy mieli Sajgon, jak we Francji czy Niemczech, już ich nie obchodzi. A tak naprawdę – stoi za tym przede wszystkim biznes. Na uchodźcach się zarabia, stąd ta nagła miłość do „migrantów” i nienawiść do chłopców i dziewczyn z SG, WOT i policji, strzegących granicy. I te wszystkie haniebne wypowiedzi pod ich adresem różnych pożytecznych idiotów na żołdzie ludzi nieprzyjaznych naszemu krajowi, różnych Putlerów (Putin+Hitler), Łukaszenków-Łupaszenków czy im podobnych powinny być ścigane i karane z najwyższą surowością.

No i ostatnie wydarzenia – ohydny napad putlerowców na Ukrainę, bohaterska obrona Kijowa i innych miast, brudna wojna rosyjskich bandytów z cywilami. No i masowy exodus ukraińskich kobiet i dzieci do Polski. Przyjmowanie wszystkich na łapes-capes, bez kontroli, bez jakiegokolwiek rozpoznania. Dzięki pewnemu idiocie z brzytwą nie mamy żadnego własnego rozpoznania na Wschodzie – ów idiota w swej niebotycznej głupocie i żądzy zemsty wydał całą naszą defensywę na Wschodzie Putlerowi i jego kompanom, a teraz ukrył się gdzieś w szafie. Mam nadzieję, że zostanie za to ukarany! Dlaczego? Bo pewnego dnia możemy się obudzić jako niewolnicy i służący w swoich własnych domach. To się już zaczyna!

Rezultaty tego bezhołowia wyjdą wkrótce, bo wraz z prawdziwymi uciekinierami do Polski przeniknie rosyjska agentura, przygotowująca grunt pod kolejną wojnę Putlera – taka V kolumna tzw. „śpiochów”, którzy uaktywnią się na sygnał z Moskwy i zrobią wrogą robotę. Współczesna wojna to nie tylko front – to wiele frontów. M.in. działanie Grup Dywersyjno-Rozpoznawczych i Grup Dywersyjno-Terrorystycznych – tak, tak – tych „zielonych ludzików”, to wojna w cyberprzestrzeni i eterze, to niszczenie struktur państwa i jego ekonomiki poprzez obruszanie fal migracji. I wreszcie wojna propagandowa, której jesteśmy świadkami. I brudna wojna atomowa, bo Putler nie musi wystrzelić rakiet międzykontynentalnych z głowicami nuklearnymi – wystarczy, że rozwali ukraińskie elektrownie jądrowe i mamy taki Czarnobyl razy szesnaście, albo dwadzieścia!

Czy powtórzy się rok 1920?  Nie zapominajmy, że historia powtarza się tyle razy, ile tylko może – a właściwie tyle razy, ile jej na to pozwolimy. Cieszę się, iż została wreszcie wprowadzona Ustawa o obronie Ojczyzny i dobrze, że do szkół powróci wreszcie Przysposobienie Obronne, wyrzucone stamtąd 10 lat temu przez antypolskich oszołomów. Byle tylko nie było na to za późno…

 

R. K. L.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*