Gangusy z „Biedronki”…

Wszyscy lubią się śmiać z głupoty nieudolnych przestępców. Gang Olsena znamy z serii reżysera Erika Ballinga, który nakręcił 14 filmów, przedstawiających losy gangu nieudaczników pod wodzą zdegenerowanego – acz pomysłowego – kryminalisty, Egona Olsena. Bohaterów Ballinga cechuje jedno – złodziejski fach jest ich przekleństwem. Pamiętamy też pewnie komedię, którą co roku telewizja raczy nas w okresie świąt Kevin sam w domu w reżyserii Chrisa Columbusa. Sztandarowy przykład, który powinien być wymieniany w definicji pechowego złodzieja. Marv i Harry chcieli tylko okraść dom McCallisterów, a przeżyli prawdziwy koszmar. Musieli stawić czoła przerażającemu dzieciakowi, który zastawił na nich mnóstwo pomysłowych pułapek. Miał to być prosty łup, zwyczajny wieczór, a skończyło się skazą na karierze złodziei. Policjanci z całego kraju pękają ze śmiechu, gdy ich oczom ukazują się pechowi delikwenci.

Pewna dziewczyna wyspecjalizowała się w sklepowych kradzieżach. Skupienie się na „zakupach” tak ją pochłonęło, że w okradzionym sklepie zostawiła własne dziecko. Gdy uświadomiła sobie tę zabawną pomyłkę, wróciła na miejsce, by negocjować wymianę towarów za zakładnika. Sprzedawczyni miała jednak większe doświadczenie w negocjacjach i przetrzymała kobietę aż do przyjazdu policji. Inna niewiasta również okradała notorycznie jedyny sklepik w małej miejscowości. Nie zdawała sobie sprawy, że jest tam monitoring i gdy zapragnęła w owym sklepie pracować, przynosząc własne CV, spotkało ją zaskoczenie… W jednej z restauracji w centrum Warszawy policja ujęła sprawcę kradzieży z włamaniem. Złodziej postanowił wynieść… rolkę papieru toaletowego. Nie była to jednak kradzież prosta, bo łup schowany był w zamykanym na klucz metalowym pojemniku, który złodziej otworzył siłą, a zdobycz usiłował wynieść pod kurtką. Bezskutecznie, bo zatrzymała go ochrona, a następnie policja. Właściciel restauracji straty wycenił na 352 zł – z tego 350 zł to wartość zniszczonego podajnika, a 2 złote – rolka papieru toaletowego. Pewien mężczyzna we wczesnych godzinach porannych okradł sklep i zostawiając część łupu w krzakach, nieopodal miejsca „włamu”, drugą część próbował sprzedać pierwszym przechodniom, zmierzającym na przystanek autobusowy. Funkcjonariusze po przybyciu na miejsce zauważyli mężczyznę, podejrzanego o dokonanie kradzieży, siedzącego kilkadziesiąt metrów dalej. Mężczyzna nie miał jednak przy sobie skradzionych artykułów, ponieważ w międzyczasie „zakupy” kolejny raz zmieniły właściciela. Mężczyzna bowiem, jak pisałem, schował towar i poszedł poszukać na niego kupca. Gdy wrócił, torby już nie było…

Opowieść o gangu Olsena jako żywo przypomina mi aktualne doniesienia z mediów – szaleństwa na punkcie pewnego gangu z popularnego dyskontu. Gangi Świeżaków i Słodziaków to seria chińskich pluszowych maskotek, promująca zdrowe odżywianie. Dzieci za tymi maskotkami szaleją, a zdobyć je można zbierając naklejki. By uzbierać cały gang trzeba wydać w Biedronce nawet 14,4 tys. zł. Nie wszyscy chcą czekać i wydawać majątek. Dziś dorośli robią skok na potrzebne do zdobycia pluszaków naklejki. 38-latek z Gliwic wykorzystując nieuwagę kasjera skradł 1,8 tysiąca sztuk naklejek z Biedronki. Policjanci znaleźli u niego w domu większość z nich. Wcześniej gliwiczanin zdążył wymienić część naklejek na jedną maskotkę.

Funkcjonariusz koluszkowskiej komendy otrzymał zgłoszenie, że z jednej z miejscowych Biedronek skradziono ok. 1,5 tys. naklejek, które można wymienić na maskotki. Sprawą zajęli się kryminalni z Komendy Powiatowej Policji Łódź-Wschód. Monitoring zrobił swoje i bardzo szybko wytypowano pechowego amatora Słodziaków. W mieszkaniu złodzieja znaleziono skradzione naklejki. Udało się też odzyskać maskotki, które już wymienił w innych Biedronkach. Zatrzymany przyznał się do winy. Jak tłumaczył, ukradł naklejki, bo chciał „własnym dzieciom sprawić przyjemność”.

Pamiętacie zabawkę Fidget Spinner? Prymitywnego kręciołka na łożyskach, który każde dziecko w Polsce około roku temu musiało mieć? Kilkadziesiąt złotych a niektóre dzieci miały ich po kilka, naciągając rodzinę… Cena tych durnych zabawek dziś się unormowana i na bazarku od „pudlarzy” można taką nabyć za złotówkę. Czym są te chińskie pluszaki, że rodzice zmuszeni są kraść naklejki, by je zdobyć? Czym były te durne kręciołki, Fidget Spinnery, że rodzice brali nadgodziny, by je kupić dzieciom? Właśnie…Tego nie wie nikt, bo to podstawa manipulacji. Koncerny tworzą obraz czegoś pożądanego poprzez wyszukaną kampanię wizualno-muzyczną. Na to łapią nasze pociechy i nas samych. Stanisław Bareja w filmie Miś dawno temu starał się również odpowiedzieć na to egzystencjalne pytanie. Czym jest ten Miś? „Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije do jesieni, na świeżym powietrzu (…).”.

Roman Boryczko,

 wrzesień 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*