Amerykańscy sojusznicy

Pomocnicy diabła?

14. kwietnia 1945 r. Henrich Himmler w dobie zbliżającej się nawały nieprzyjaciela zdecydował. „Żaden więzień nie może dostać się żywy w ręce wroga” – rozkazywał nazista. Amerykanie parli w kierunku stolicy tysiącletniego państwa – Berlina, a Niemcy znacznie bardziej woleli poddawać się aliantom aniżeli rosyjskim krasnoarmiejcom. Po zbrodniach, jakich dokonał Wehrmacht w kampanii rosyjskiej, odwet za poniesione krzywdy i miliony zgładzonych istnień miał być krwawy.

29. kwietnia 1945 r. wojska amerykańskie wyzwoliły KL Dachau – pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny, założony pod Monachium 22. marca 1933 r. z rozkazu Heinricha Himmlera. Pod bramę obozową Dachau podjechały pierwsze alianckie szpice. Załoga była całkowicie zdezorientowana. (Historię wyzwolenia KL Dachau dokładnie opisał śląski historyk, Henryk F. Sporoń w numerze 7 (61) Ulicy Wszystkich Świętych z czerwca 2004 r. Późniejszy przedruk w książce tegoż autora – W poszukiwaniu historycznej prawdy, Wyd. Gramma 2005).

Po dotarciu na miejsce, ich oczom ukazał się makabryczny widok – stosy trupów leżały przed barakami (na spalenie w krematoriach czekało ogółem 7,5 tys. ciał). Żołnierze frontowi wobec takiego widoku, rozmiaru oraz pewnego zautomatyzowania procesu zabijania zupełnie stracili głowę. Pierwszym, co nasuwało się istocie rozumnej, było zapędzenie do obozu Niemców z pobliskiego miasteczka, by na własne oczy, zobaczyli czyimi sąsiadami byli przez lata, udając, że nic się nie stało. SS-mani myśleli, iż będą traktowani jak jeńcy. Rozpoczął się jednak akt zemsty i życie straciło nawet 560 nazistowskich strażników i żołnierzy Waffen SS. Część z nich padła ofiarą samosądów ze strony więźniów, jednak zdecydowaną większość zastrzelili amerykańscy żołnierze. Wydarzenie to przeszło do historii jako tzw. masakra załogi w Dachau.

Śmierci nie uniknęło także 36 wysokich rangą esesmanów (w tym komendant obozu – Martin Weiss), sądzonych od 15. listopada tego roku przez Amerykański Trybunał Wojskowy w Dachau. 13. grudnia usłyszeli oni wyroki śmierci przez powieszenie; wykonano je w maju następnego roku.

Obóz, jak wspomniałem, powstał na mocy rozkazu Heinricha Himmlera, regulowanego przez zapisy, zawarte w przyjętym niecały miesiąc wcześniej, 28. lutego 1933 r., rozporządzeniu O ochronie narodu i państwa. Budowa KL Dachau zapowiadała zbrodnie, dokonane przez Niemców na wielu narodach Europy, z Zagładą Żydów włącznie. Początkowo jednak, do czasu wybuchu II wojny światowej, KL Dachau stanowiło miejsce odosobnienia i reedukacji dla przeciwników reżimu nazistowskiego. Przetrzymywano w nim przede wszystkim przeciwników politycznych, czyli komunistów i socjaldemokratów, ale także duchownych różnych wyznań, homoseksualistów, pospolitych kryminalistów oraz Świadków Jehowy, Romów i Żydów.

W ciągu 12 lat przez KL Dachau i jego podobozy przeszło łącznie ponad 200 tys. osób z całej okupowanej przez III Rzeszę Europy, w tym z Polski. Do wyzwolenia obozu przez Amerykanów 29. kwietnia 1945 r. śmierć poniosło w nim – według danych muzeum Dachau – 41 500 osób. Obóz Dachau pełnił od samego swego początku kuźnię kadr późniejszych, powstających na okupowanych terenach, kolejnych niemieckich obozów śmierci. W 1934 r. „praktykę” w Dachau odbył m.in. Rudolf Hoess, późniejszy komendant KL Auschwitz. Podczas pobytu w obozie Hoess znalazł się pod wpływem komendanta Theodora Eicke, zwolennika stosowania przez esesmanów przemocy fizycznej w stosunku do więźniów. Szkolenie wojskowe w Dachau przeszedł również jeden z głównych architektów Holocaustu, Adolf Eichmann.

Jest też nieznana, smutna karta historii, o której niewiele się mówi, a którą powinni być obciążeni sami alianci. Wyzwolono 12 tysięcy dużych i małych miejsc kaźni, bo tyle na własnym terytorium III Rzeszy oraz na ziemiach państw okupowanych było tych fabryk śmierci. Wydawać by się mogło, że moment, gdy do danego kacetu docierali alianccy żołnierze, był końcem ich gehenny i tak to jest przedstawiane w książkach, ale nie każdego więźnia czekał identyczny los… Alianci wobec rozmiaru tragedii nie mieli zupełnie pomysłu, co zrobić z taką masą umęczonych, żywych trupów. Tysiące osób nadal tkwiących w obozach umierały z powodu chorób i niedożywienia jeszcze długo po klęsce Niemiec. Pozostawały uwięzione za ogrodzeniem, wybudowanych przez Hitlera obozów w Dachau, w Bergen-Belsen i w dziesiątkach podobnych miejsc, przekształconych w obozy dla dipisów (od angielskiego displaced persons – ludzie przesiedleni i na nowo uwięzieni, podobno dla własnego dobra). (Cdn.)

Roman Boryczko,

luty 2022

One thought on “Amerykańscy sojusznicy

  • 20/02/22 o 13:33
    Permalink

    No tak – biedni, biedni ci Niemcy! Biedni ss-owcy! Popłaczmy sobie nad ich losem.
    Dość tego idiotyzmu – to im się należało. To oni rozpętali wojnę i to oni stworzyli przemysł śmierci. Mamy w Polsce niebezpieczną tendencję wybielania hitlerowców i ich zbrodni. Usiłuje się zrzucić odium ich winy na m.in. Rosjan, w czym celują Brytyjczycy i Francuzi. Mówi się tak: “naziści byli zbrodniarzami, OK., ale patrzcie, co robili Rosjanie”. Ciekawe, że przy okazji nie mówi się niczego a zbrodniach Amerykanów i Anglików w Europie Zachodniej, bo nie wypada – a byłoby o czym mówić.
    Poza tym to dzięki Amerykanom większość zbrodniarzy niemieckich uniknęła kary. CIA przez lata chroniła te potwory, bo liczyła na wojnę z UW i ZSRR – że wspomnę gen. Gehlena, dr von Brauna, Rauffa (który doradzał Pinochetowi) i innych.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*