U ŚW. URBANA KOLĘDA W ZUPEŁNIE INNYM „KOLORZE”

Już po raz kolejny młodzi muzycy z Paniówek przekonali nas o tym, że Dzieciątku można zagrać także z „prądem”. Święta Rodzina dzięki utalentowanej grupie muzyków i wokalistów od kilku lat ma okazję posłuchać kolędowania w nieco ostrzejszym wymiarze, a to, że św. Józef i Maryja są ich wiernymi słuchaczami – widać w oczach publiczności, która w dniu koncertu wypełnia wnętrze parafialnego kościoła do ostatniego miejsca.

Talent owszem, to podstawa – mawiają muzycy, lecz bez tych przysłowiowych chęci i odrobiny poświęcenia nie jest możliwa żadna robota. Stąd do tej, związanej ze śpiewem i muzykowaniem – dodają członkowie zespołu – „serducho” jest szczególnie ważne i potrzebne.

Bez tego „fundamentu” nasze granie i koncerty byłyby tylko odwalaniem roboty, nie miałyby tej wartości, na jakiej nam zależy. Widzieć zadowolenie w oczach publiczności, to o to tak naprawdę chodzi… Wtedy wyobrażamy sobie, że także święci w niebie się cieszą z naszego grania.

Zanim wspomnimy jak było, co przeżywaliśmy i jak odebraliśmy tegoroczny muzycznie barwny i kolorowy koncert kolęd u św. Urbana, wróćmy nieco pamięcią do grudniowego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia. Choć tak naprawdę – ważny jest cały ten czas, kiedy to podczas radosnego adwentowego oczekiwania przeżywamy po raz kolejny od z górą 2000 tys. lat przyjście „Małego Królewicza – Niebieskiego Dziedzica” na świat.

Kiedy tak stoimy, a przed oczyma mruga do nas trochę zalotnie, trochę tajemniczo, bożonarodzeniowa choinka, ten goik zielony, bombkami przistrojony, z aniołkym na wiyrchu a pod nim betlyjka. Zastanawiamy się, skąd wzięła się magia tych prostych pieśni, które przecież stały się przebojami wszechczasów. Co sprawiło, że artyści największych światowych scen teatrów i filharmonii posiadają te proste piosenki w swoim repertuarze?

Śpiewa je między innymi Celine Dion, miał te proste utwory w swoim repertuarze zmarły niedawno George Michael, a jak pamiętamy utwór, który wykonał z zespołem Wham, stał się swego czasu przebojem. Wszyscy pamiętamy „kolędę” Shakin’ Stevensa – Merry Christmas Everyone – przy której tańczyliśmy na prywatkach, a ojciec protest songów i jeden z prekursorów mocnego brzmienia lat 60., John Lennon, wprowadzał nas w klimat Świąt Bożego Narodzenia niezapomnianym Happy Christmas.

Pewnie wiele prawdy jest w słowach, mówiących o tym, że spośród wszystkich kolędowych pieśni – te polskie są najpiękniejsze! Przy tej okazji warto wspomnieć o polskich artystycznych akcentach, dzięki którym możemy posłuchać kolęd w najlepszym wydaniu…

W NASTRÓJ KONCERTU WPROWADZAŁA PUBLICZNOŚĆ ANNA BARTNIK I BYŁO TO KOLEJNE DLA PUBLICZNOŚCI NIEZAPOMNIANE PRZEŻYCIE

Anna German – upłynęło tyle lat, tyle kart kalendarza zostało zerwanych, kiedy to po raz pierwszy usłyszeliśmy aksamitny delikatny głos, jakby stworzony do ballad czy kołysanek. Pamiętamy czasy, kiedy kolędy w jej wykonaniu wprawiały nas w nastrój rodzinnego ciepła, a przy tym i zadumy. Bracia Golcowie – to góralski żywioł, a bardzo nam bliskie, bo z Mikołowa płynące, kolędy zespołu Universe – to pełne uczucia i miłości, a zarazem wypełnione wiarą, być może i naszą śląską melancholią, słowa kolęd i pastorałek.

SIYAHAMBA W WYKONANIU ZESPOŁU POZOSTAWIŁA W NAS SZALENIE POZYTYWNE WRAŻENIA. PIEŚŃ TA PODCZAS KONCERTU NA ŻYCZENIE PUBLICZNOŚCI POWTARZANA BYŁA WIELOKROTNIE

Można by tak niemal bez końca wymieniać artystów, muzyków, zespoły, grupy wokalne… Ciągle jednak nie znamy odpowiedzi, dlaczego te proste piosenki tak bardzo przypadły do serca nam wszystkim. Wydaje się, że słuchając Kolędy dla nieobecnych w wykonaniu górali beskidzkich, a raczej słów wstępu przed prezentacją tej pieśni, odpowiedź narzuca się sama:

(…) Zasypany śniegiem Ustroń, aż po same dachy,

Dzisio siednom do wieczerzy biedny i bogaty.

Już goicek wystrojony, już dzwoniom dzwonecki,

kole stoła siednom starzi, dziołchy i chłapeczki

Wilijny świyczki płomień i opłatek bioły,

złonczy dzisiok wszystkich ludzi przed rodzinnym stołym.

Przi modlitwie i zadumie zwyczaj to łodwieczny,

spominomy tych nejbliższych, co łod nos łodeszli (…)

PRAGNĘ PODZIĘKOWAĆ MUZYKOM ZA MOŻLIWOŚĆ ZROBIENIA MATERIAŁU ZDJĘCIOWEGO PODCZAS PRÓBY PRZED KONCERTEM, STĄD WIDOCZNE JESZCZE PUSTE MIEJSCA W PIERWSZYCH RZĘDACH ŁAWEK. TRZEBA NADMIENIĆ, ŻE PUBLICZNOŚĆ GROMADZIŁA SIĘ W KOŚCIELE NA DŁUGO PRZED ROZPOCZĘCIEM KONCERTU. TRUDNO SIĘ DZIWIĆ, BOWIEM WYSTĘP TEGO ZESPOŁU BUDZI OD LAT WIELE EMOCJI. PEWNIE DZIĘKI GRUPIE MŁODYCH LUDZI JUŻ NIEDŁUGO – PODOBNIE JAK W AFRYCE – I U NAS PODCZAS MSZY ŚWIĘTYCH MOŻNA BĘDZIE… POTAŃCZYĆ. “KOLĘDA W ZUPEŁNIE INNYM KOLORZE” – TO Z PEWNOŚCIĄ TRAFNE OKREŚLENIE

 

Ważne, że pamiętamy wówczas o tych, którzy już niebawem przyjdą na świat – ale i o tych, których zabrakło przy wigilijnym stole… Przypominają o tym słowa kolędy i dzięki temu podczas wieczerzy na krótko zapada cisza, a już za chwilę ktoś z rodziny zaintonuje tę najpiękniejszą z pięknych – pieśń, która swoje istnienie zawdzięcza księdzu wikaremu Josefowi Mohrowi, który to – jak pamiętamy – wracając na plebanię w Dzień Bożego Narodzenia po ochrzczeniu nowo narodzonego dziecka w alpejskiej wiosce Obendorf (1818), przejęty do głębi ubóstwem przepełnionej zarazem uczuciem miłości rodziny, wracając po spełnieniu duszpasterskiego obowiązku do siebie zaśnieżoną górską ścieżką – ułożył w myślach kolędę. Już niebawem Cicha noc… została przetłumaczona na wiele języków, stała się „przebojem” chrześcijańskich narodów całego świata i śpiewana jest do dziś. Za rok będzie miała 200 lat! Jest to z pewnością jeden z powodów, dla jakich tak chętnie wracamy do kolęd. Ale czy jedyny..?

Muzyka rozrywkowa i kolęda – a czemu nie? 

Muzycy oraz zespół wokalny pod dyrekcją Roberta Kosińskiego w składzie: Sara Roj, Marta Szołtysek, Magda Waluga, Patrycja Domin, Basia Benson, Maria Głuch, Magdalena Wieczorek, Sonia Głogowska, Natalia Nitarska, Karolina Wysłucha oraz muzycy: Piotr Harazin – perkusja, Marcin Stabik – gitara basowa, Łukasz Staniczek – gitara, Wojciech Stojek – trąbka, Krzysztof Piłatyk – saksofon, Robert Kosiński – puzon (aranżacje) – wykonali podczas koncertu w dniu 29. stycznia zarówno utwory kolędowe, doskonale nam wszystkim znane, jak i te, które na co dzień nie kojarzą się przeciętnemu Europejczykowi z muzyką sakralną. W repertuarze zespołu znalazły się pieśni ludów Afryki, a także kolędy wykonane w języku hiszpańskim, nie mogło zabraknąć tych najpiękniejszych, góralskich kolęd, a wszystko w zupełnie innym, bo rozrywkowym brzmieniu.

Obsługą techniczną koncertu zajął się Bartłomiej Szatkowski, zaś w nastrój koncertu wprowadzała publiczność Anna Bartnik. Publiczność powitał proboszcz parafii pw. św. Urbana w Paniówkach, ks. Józef Świerczek.

Zespół młodych muzyków z Paniówek, to jedna z wielu wspaniałych wizytówek gminy Gierałtowice – (jedna z wielu, to nie przypadkowe stwierdzenie), bowiem talentów na Górnym Śląsku boł dostatek dycko. Nie brakowało ich i w tej gminie, nie zawsze jednak ludzie obdarzeni potencjałem twórczym i przysłowiową chęcią zrobienia czegoś dobrego – byli i są właściwie doceniani.

Zwykle na końcu wymienia się tych, którzy stoją w cieniu wielkich imprez, a bez których żaden koncert nie mógłby się odbyć. Zespół wokalno-instrumentalny pod dyrekcją Roberta Kosińskiego dziękuje zatem: Marcinowi Gatnerowi – Cukiernia – Piekarnia Gatner, Małgorzacie Piszczek Seguro Elektronik, Markowi i Janinie Dylusom – Protech Sp. z o.o. i Iwonie Leszek – Kwiaciarnia Agawa, Wiolettcie Łożyńskiej – Restauracja Verona, Izabeli i Romanowi Dominom – Telekomfort Domin, Lucjanowi Bartoszkowi – Sklep Spożywczy, Ryszardowi Bartnikowi – Blacharstwo i Lakiernictwo oraz parafii św. Urbana w Paniówkach.

Muzycy podziękowali sponsorom i darczyńcom, a publiczność – jak co roku – pożegnała muzyków u św. Urbana owacją na stojąco. Szkoda tylko, że w życiu wiele spraw jest na opak – coroczne oczekiwanie na koncert młodych muzyków zdaje się nie mieć końca, zaś sam koncert to jakby krótka chwila. Na pytanie, czy muzycy planują w najbliższym czasie kolejne występy, odpowiadają – Zapraszamy do Paniówek na wspólne kolędowanie w następnym roku. Oby tylko nikogo z nas nie zabrakło na przyszłorocznym ostrym graniu u św. Urbana!

 

Zdjęcia i tekst:

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*