Skrajność w mediach na wagę złota – o. Maksymilian Kolbe i jego uczeń – o. Tadeusz Rydzyk (3)

Auschwitz – miejsce uświęcone nade wszystko krwią polskich obywateli. Św. o. Maksymilian Kolbe jest dziś patronem środowisk skrajnych. Przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego, Ruchu Narodowego i wielu różnych organizacji patriotycznych obrała sobie za patrona św. Maksymiliana Marię Kolbe oraz odnowiła śluby akademickie, złożone na Jasnej Górze 24. maja 1936 r.

Dlaczego polska skrajna prawica na swoje sztandary wzięła tego, który w krańcowym etapie doczesnego życia, będąc w obozie Auschwitz pomagał Żydom, w Niepokalanowie ich ukrywał a w Auschwitz położył swoje życie na szali za innego?

Po ponownym aresztowaniu w lutym 1941 roku (pierwsze aresztowanie to wrzesień 1939) duchowny został dotkliwie pobity na Pawiaku, gdzie przebywał ponad trzy miesiące. Do Auschwitz został deportowany 28. maja 1941 roku w transporcie 304 osób. Wśród nich byli duchowni oraz 15 Żydów. Następnego dnia ojciec Kolbe został więźniem. Otrzymał numer 16670. Początkowo został skierowany do wycieńczającej pracy  przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium w Auschwitz. Po kilku dniach do bloku, w którym przebywał, przyszedł kierownik obozu, Karl Fritzsch i rozkazał wszystkim duchownym dołączyć do komanda w Babicach. Budowali ogrodzenie wokół pastwiska.

Kolbe zachowywał się dziwnie. Kiedy pomagano mu, on rozdawał chleb również tym, którzy mu go kradli. „Ponieważ miałem w kieszeni kawałek chleba dałem go Kolbemu, a ten na moich oczach przełamał go na połowę i jedną z nich dał złodziejowi mówiąc, „On też jest głodny!””. Trafił potem do obozowego szpitala. Postawa franciszkanina, m.in. nielegalne udzielanie sakramentów sprawiły, iż wokół zakonnika zaczęli się gromadzić więźniowie. Latem z obozu uciekł więzień. Karl Fritzsch zarządził apel, podczas którego wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród skazanych znalazł się Franciszek Gajowniczek. Wyniszczony maksymalnym obozowym wyzyskiem Polak płakał, skamlał, prosząc o życie, argumentując, że ma dzieci i rodzinę! Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za niego na śmierć. Niemcy pytali: „Czego chce ta świnia?”. Kolbe rozmawiał z esesmanami po niemiecku. Wskazał na Gajowniczka i powtórzył nietypową prośbę, która zyskała akceptację – Gajowniczek powrócił do szeregu. Św o. Maksymilian Kolbe trafił do celi głodowej. Po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14. sierpnia 1941 r. został uśmiercony. Esesmani polecili więźniowi, niemieckiemu kryminaliście, przeniesionemu z obozu Sachsenhausen, Hansowi Bockowi, wstrzyknąć mu zabójczy fenol. Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Ziemi Opolskiej, w wieku 94 lat. Bardzo rzadko w historii obozów zagłady pojawiała się historia, gdzie jeden kurczowo trzymający się każdej minuty życia, rezygnował z tego na rzecz miłości bliźniego. To był Święty Naszych Czasów!

Ów straceniec, który porzucił swoje zakonne życie, by ratować obcego sobie mężczyznę, miał również zupełnie inne oblicze, o czym trzeba przypomnieć. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

listopad 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*