Osunięcie cywilizacyjne

Dawno temu, kiedy byłem małym chłopcem, marzyłem sobie być archeologiem. Oczywiście wtedy w mojej wyobraźni archeologia była poszukiwaniem skarbów, dokonywaniem fantastycznych odkryć. Tak, tym owszem bywa, ale przecież głównie jest żmudnym badaniem okruchów, odczytywaniem z nich okoliczności życia, potwierdzaniem historycznych przekazów – i często to są właśnie te skarby archeologów największe.

I dziś lubię przyglądać się ich pracy, ale i chętnie, widząc zwykłe wykopy w naszym mieście, zaglądam, wypatrując choćby zupełnie nieznaczących śladów dawnego tu życia. Choćby ćwieków, skuwek, stłuczonych kafli, flaszek stopionych w ogniu, a choćby i ostatniego żużla, wysypanego z pieca czy ogładzonych życiem ułamków detali architektury.

Ale ciekawe są też rzeczy pozostałe w podłodze miasta, na jej powierzchni, jak choćby krawężniki z upustami, nieraz jedyny ślad po kamienicy, co z jej nieistnienia wydobywa kształt: tu oto nad chodnikiem wypluskiwała się rynna, więc był dach, okna i poddasze, a gdzieś tu obok drzwi i ktoś wychodził z nich rano.

A czasem – spójrzmy – jakże to urocze, ile wysiłku ktoś włożył, pocąc się nad kamieniem, by były upusty dwa, obok siebie. Dwa życia, dwa domki skrzętnie oddzielone, ale przez ścianę przytulone, chcąc, nie chcąc, sąsiedzkie.

Te krawężniki to jest z pozoru tylko drobiazg, ale potrafi wiele powiedzieć. Jak pamiętamy z lekcji archeologii – szczegóły obrazują cywilizację.

Upusty miały odpowiednią funkcję, ktoś pomyślał o nich, by woda nie zbierała się w kałuże na chodnikach, by mimo deszczu można było iść w miarę suchą nogą, mimo deszczówki spływającej do rynsztoka. To jest kultura, to myślenie o mieście – mieszkaniu ludzi, którzy się szanują. Myślą o sobie nawzajem i ma to swój wyraz w ich czynach. I zapis tego – choćby tylko kultury, choćby tylko dbałości o porządek – utrwalony w kamieniu, opowiada nam o tym dzisiaj.

Nie muszą to więc być ryte w kamieniu słowa, mądrościowe sentencje i piękne liternictwo. Spójrzmy na kształty tych dawnych upustów, jak pięknie są wyrobione, jaki przyjemny jest ich łuk, jak są  łagodne w kształcie, jak ogładzone, bez ostrych krawędzi, które mogłyby zranić, ale gdyby kto nieszczęśnie upadł – nawet otworzyć czaszkę. A już niektóre z nich tak subtelne, tak nawet delikatne, że ledwie je zauważamy, choć są i przecież spełniają swoją funkcję.

Lecz spójrzmy, jak to się robi dzisiaj, bo dzisiaj, owszem, też pojawia się myśl o upustach, też odzywa się spod hałaśliwej wersji życia-grandy. Może to przejawia się jakaś pamięć o czymś, co gdzieś mignęło przed oczami, o czym może kto mówił albo może jakiś przejaw ładu, o którym się zamarzyło… Ale niech to będzie nawet i ta prosta merkantylna myśl, by klientowi wejścia do sklepu nie przegrodziła kałuża.

Ale oto dzisiaj, gdy mamy tak wyszukane, tak wyspecjalizowane, tak przednie narzędzia, gdy można doprawdy bez wysiłku kształtować kamień, nadawać mu formy najdelikatniejsze, gładkie, chropawe i jakie się zachce – dzisiaj my mamy w zestawieniu z tą dawniejszą kulturą żłoby tak toporne, chamskie, bierne, ociężałe…

A są i takie miejsca, gdzie kwestię odpływu wody rozwiązano, obłupując stare krawężniki młotem.

Żyjemy w osunięciu cywilizacyjnym, możemy widzieć, jak jego piętno odciska się w wytworach. Solidne, utrwalone w kamieniu, bezwstydne zapisy.

Zbigniew Sajnóg

Zdjęcia Autora

Za: https://gazetaswietojanska.org/kultura/metropolia-kultura/osuniecie-cywilizacyjne/

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*