Skrajność w mediach na wagę złota – o. Maksymilian Kolbe i jego uczeń – o. Tadeusz Rydzyk

W świecie gnającym na oślep, depczącym słabszych, wyznającym zasadę silniejszego – człowiek staje się osamotnioną wyspą. Zostaliśmy stworzeni jako istoty stadne, posiadające swoją określoną hierarchię, strukturę społeczną, zachowania, zwyczaje i pamięć o pokoleniach, które odeszły – zwaną tradycją, poświęconą przodkom. Nie od dziś wiadomo, że lepiej funkcjonuje zdrowa rodzina, wspierając się i szanując aniżeli samotny elektron, zdany tylko na siebie, na łut szczęścia lub właśnie na innych. Tak jest w chwilach pokoju jak i w chwilach zagrożenia, gdzie trzeba decydować, jak przeżyć.

Z całym owym spektrum zwyczajów i zachowań wiąże się ustalenie autorytetów. Niegdyś byli to szamani, ludzie światli i wykształceni, waleczni i nieustraszeni. Dziś na tym polu przeżywamy kryzys, bowiem pojęcie jest tak szerokie, iż autorytetem dla młodych może stać się lubiany ksiądz z parafii, lekarz internista, Anja Rubik (nie bardzo mogąca wylegitymować się dyplomem jakiejkolwiek szkoły) – ale też i idiota, który na you tubie podczas transmisji na żywo gnębi swojego kota i tak zarabia dobre pieniądze u donatorów. Wszystko stanęło na głowie!

Polska i jej obywatele również zmagają się z przypadłością braku autorytetów jako opoki i oparcia w trudnych chwilach. RP zajmuje szczególnie niekorzystne położenie, jako obszar u styku interesów dwóch wielkich sąsiadów, których interesy są rozbieżne. Gdy trzeba – potrafią się jednak porozumieć kosztem naszego kraju. Europę Środkową, do jakiej należymy, stanowią obecne terytoria Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Polska, granicząca do 1989 r. z trzema państwami: ZSRR, CSRS i NRD, od 1990 r. posiada wspólne granice z krajami siedmioma: na wschodzie i północnym wschodzie z Rosją, Litwą, Białorusią i Ukrainą, następnie na południu ze Słowacją i Czechami oraz na zachodzie z Niemcami. W całej historii świata żaden kraj nie zmienił w tak krótkim czasie jak Polska wszystkich swoich sąsiadów, nie zmieniając ani piędzi terytorium.

Grupa Wyszehradzka powstała w 1991 r. jako ugrupowanie regionalne, którego celem było przygotowanie państw do niej należących do członkostwa w strukturach euroatlantyckich. Taki sens istnienia grupy został wręcz zadekretowany w tytule dokumentu założycielskiego, czyli Deklaracji o współpracy Czeskiej i Słowackiej Republiki Federacyjnej, Rzeczypospolitej Polskiej i Republiki Węgierskiej w dążeniu do integracji europejskiej. Początkiem wyłączenia się spod sowieckiej dominacji, jako grupa wzajemnie się wspierająca, było zerwanie z polityczno-gospodarczymi pajęczymi mackami ZSRR – Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (28. czerwca 1991 r.) i Układu Warszawskiego (1. lipca 1991 r.).

Jeszcze w 1991 r. sowieckie wojska opuściły Czechosłowację i Węgry oraz rozpoczęły wycofywanie się z Polski (zakończone w 1993 r.). Dalej już było raczej pod górkę, bowiem nasi sąsiedzi prezentują zupełnie odmienne poglądy i na europejską ekonomię i na militarne sojusze. Czesi uważali, że ich kraj jest liderem transformacji w Europie Środkowej i zdecydowanie łatwiej od partnerów uzyska członkostwo w strukturach euroatlantyckich. Faktycznie – do dziś ekonomicznie lepiej stoją od Polski, nie podchodząc do wyprzedaży swojego majątku jako kluczowej kwestii. Mając do wyboru Polskę i Niemcy, czeski rząd słusznie stawia na sojusz z Berlinem. Czeski rząd w sporze między środkowoeuropejską Grupą Wyszehradzką a Niemcami o przyjmowanie uchodźców wybiera oczywiście linię Berlina. Słowacy jako kraj waluty euro również łaskawym okiem patrzą na Angelę Merkel licząc, że będzie więcej inwestycji w ich kraju od czasu, gdy Wielka Brytania stała się mniej atrakcyjna dla niektórych inwestorów. Czechy, Słowacja i Węgry w Brukseli forsują swoje postulaty sondując, iż stawanie okoniem jak Polska, może przynieść im więcej szkód niż korzyści. Co ciekawe jednak, że gdy kraje Europy Środkowej jako globalne peryferia naciskane są z zewnątrz to grają na jednym fortepianie. Przykładem niech będzie wspólne poparcie, udzielone Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie w 2004, czy gremialne pozbycie się niepodległości na rzecz Brukseli (szczyt w 2007 r., który odbył się zaledwie tydzień przed brukselskimi negocjacjami w sprawie traktatu lizbońskiego). (Cdn.)

Roman Boryczko,

listopad 2019

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*