Ruchy LGBT- mistrzowie bicia piany (3)

Homoseksualizm – zabawa dla elit…? 

Zamożni homoseksualiści od zawsze byli swego rodzaju narodową bohemą, dawniej z racji swych preferencji ukrytą, ale bogatemu zawsze występek uchodził płazem. Z kart historii wiemy, że szlachciców należących do elity – mimo grożącej za sodomię kary śmierci – jako warstwy uprzywilejowanej, przepisy napisane dla biedoty nie obowiązywały. Jedyną karą, jaka mogła ich spotkać, to publiczne wyczytanie ich występków z kościelnej ambony. Do dziś zachowało się kilka takich przykładów. Jan Rogoziński,1624–1640 burgrabia zamku krakowskiego, miał romans ze szlachcicem Janem Andrekasem, którego uwzględnił też w swoim testamencie. „Obmiotem pasji jego był jaki hoży młodzieniec, na którego wysypywał niemal wszystkie skarby swoje: ten władał sercem jego, odzierał księcia z pieniędzy”. Jerzy Michał Lubomirski: „Upatrzył sobie kozaczka (…); nawet zrobił go bogatym; w końcu znalazł sposób nobilitowania, bo czegóż u Poniatowskiego nie można było kupić”. Później ów szlachcic „z łoża” miał się ożenić. Jeśli chodzi o kontakty lesbijskie, Kościół takich relacji otwarcie nie potępiał.

Około 1690 roku Elżbieta Petroselinówna, siostra seniora gminy kalwińskiej w małopolskim Chmielniku, została oskarżona o uprawienie sodomii z dwórką państwa Gołuchowskich. Katoliccy mieszczanie domagali się dla niej stosu, lecz do sprawy wkradła się lokalna polityka. Oskarżenie kobiety było sprawą poboczną w sporze z gminą. Ostatecznie nie znaleziono przeciwko niej żadnych dowodów i puszczono ją wolno. Ci, którzy wnieśli sprawę do sądu, odnieśli sukces bo gminę kalwińską rozwiązano. Inaczej sądy traktowały ludzi z gminu – tu nie było pobłażania, bo ciemny lud trzeba było edukować mieczem i ogniem! Niejaki Wojciech z Poznania „nosił się za babę” i uważano go powszechnie za kobietę. Ten – jak dziś byśmy go określili – transwestyta (mógł być też osobą transseksualną) w podkrakowskim Kazimierzu poślubił Sebastiana Słodownika i wyjechał z nim do Poznania, gdzie wspólnie spędzili dwa lata. Obaj utrzymywali też podobno stosunki z kobietami. Wojciech powrócił bowiem na Kazimierz, gdzie… popełnił bigamię! Poślubił bowiem Wawrzyńca Włoszka. Postępowanie Wojciecha wyszło na jaw w 1561 roku, a kazimierski sąd za wykroczenia przeciw naturze skazał go na jedyną możliwą karę – stos. W roku 1633 mistrz piekarski Marcin Gołek uwiódł ucznia, Wojciecha ze Sromotki. Panowie spotykali się w odosobnionych miejscach. W lecie były to ogrody za murami miasta, a gdy się ochłodziło, stryszki i poddasza. W ciągu 2,5 miesiąca – jak zeznawał Wojciech – odbyło się co najmniej osiem schadzek, a Marcin zniewalał go, czasem będąc przy tym pod wpływem alkoholu.  Gołek dawał uczniowi po 2-3 grosze za każdym razem, zgodnie ze słowami ucznia: „żebych nie powiadał ni przed kim”. Oskarżycielem-pokrzywdzonym, był Wojciech. Chciał za wszelką cenę ratować się przed skazaniem, ale nie wziął zapewne pod uwagę, że taka linia obrony może jeszcze zwiększyć ryzyko, iż zostanie uznany za współwinnego. Zapewnienia Gołka, że zamroczony alkoholem dał się namówić na rzeczy, których uczeń próbował z bydłem, brzmi dzisiaj śmiesznie (było to też charakterystyczne tłumaczenie, związane z przekonaniem, iż homoseksualizm i zoofilia to w istocie to samo). W zgodzie z literą prawa 9. listopada 1633 roku spalono ich na stosie.

Współcześni homoseksualiści również uzurpują sobie prawo do bycia elitą, której sądy nie powinny się tykać, nawet wtedy, gdy mówimy o sprawach obyczajowych i zarazem kryminalnych, bo temat homoseksualnej pedofilii wśród księży katolickich jest jak wiadomo nie w smak środowiskom gejowskim. Nawet po napadzie z użyciem niebezpiecznego narzędzia, jakiego w świetle kamer dokonał(a) Margot (aktywist(k)a LGBT) w obronę zachowań – w świetle polskiego Kodeksu Karnego kryminalnych – w obronę włączyła się Bruksela i najwyższe czynniki państwowe USA. Geje uważają, że powinni być ponad prawem. Mają o sobie bardzo wysokie mniemanie – „Płacimy spore podatki, dbamy o zdrowie, kondycję, nie obciążamy systemów społecznych – gej się opłaca”. Czyli to normalnie chyba jakaś nowa elita narodu?

Państwu „opłaca się” każdy obywatel, który sponsoruje system, a korzysta z niego mało – nie rozumiem, dlaczego akurat waginosceptycy mają tu mieć jakieś specjalne zasługi. Opowiadanie bajek o ich nadludzkich przymiotach, wyróżniających ich z pospólstwa, to zwykła propaganda. Rodzice mający dziecko – wykształconego homoseksualistę – widzą podobny obraz swojej pociechy: ciągłe, obsesyjne wręcz, podróżowanie i korzystanie z licznych przyjemności – teatr, koncerty, przejażdżki rowerowe, rzadziej książki, ale też uczestnictwo w protestach społecznych.

Ekonomiczny profil warszawskiego geja: wykształcony, dbający o wygląd, nieobciążony dziećmi, chętnie wydający swoje „różowe dolary” na przyjemności i dobra luksusowe. Na dodatek, choć geje są klientami wymagającymi, to wyjątkowo lojalnymi – przywiązują się do marki, zwłaszcza kiedy marka o nich zabiega. International Gay and Lesbian Chamber of Commerce – Międzynarodowa Izba Handlowa Gejów i Lesbijek  wyceniała lata temu polski rynek  na 35 miliardów euro rocznie, a to ogromne pieniądze! Powstało w Polsce specjalne forum gejowskiego biznesu – International LGBT Business Leader Forum – również turystyka International Gay and Lesbian Travel Association (turystyka to branża, która tradycyjnie przeciera szlaki wśród gejów innym biznesom) jest bardzo ważną gałęzią dla poszukującego „przygód”. (Cdn.)

Roman Boryczko,

wrzesień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*