Różaniec do granic naszej głupoty

Kościół katolicki w Polsce realizuje spokojną posługę na niespokojne czasy. To, że obecnie mamy czasy pokoju, nie znaczy, iż pokój zagościł w ludzkich sercach. Z kolei fakt, że nie walczymy na śmierć i życie o kromkę chleba (jak zwierzęta, doprowadzone do rozpaczy w hitlerowskich obozach śmierci) nie znaczy, iż ludzie nie skaczą dziś sobie do gardeł w imię wiary – w korporacyjny system wartości. Dlaczego wspominam globalizm i system korporacyjny? Ano dlatego, bowiem wielki kapitał wiąże się bezpośrednio ze sprawowaniem ekonomicznej władzy. Władzę daną przez suwerena ma kasta polityków, władzę duchową – hierarchia kościelna, struktura wpisana w zarządzanie duszami a nie w bytność z nimi w doli i niedoli. Ciągle przewija się ta nieszczęsna władza…

Politycy Prawa i Sprawiedliwości po wielu porażkach wyborczych odrobili lekcje gorliwie. Dziś, by wygrywać w sondażach, trzeba sypnąć z pustego budżetu tym maluczkim na dole, sypnąć tak, jak nie zrobili tego wszyscy poprzednicy. Populizm! Nic odkrywczego! Tych kilka srebrników zupełnie wystarczy głodnemu, który nigdy niczego nie miał. Władza wie, że musi iść z katolikami (choć wielu z jej członków pamięta dobre czasy starej nieboszczki komuny). Obecna totalna opozycja (PO/PSL) dziś pluje sobie w brodę – oni rządząc zaprogramowani byli, by kraść bez opamiętania! Spółka kolejowa zależna od władzy na „Różaniec do granic” z różańcem wiozła za okrągłą złotówkę w obie strony. Od Gdyni Głównej, Muszyny-Zdroju, Terespola aż po Kostrzyn i Słubice.

Dzisiejsza władza jak każda poprzednia mobilizuje masy w rejony, w których sporu nie ma. Bóg jest bliski wierzącym a islamska nawałnica już stoi u bram. Ludzie dostają specjalny dzień, dzień walki o lepsze jutro! W zamian muszą się docześnie godzić na o wiele więcej. Polakom zafundowano przy biernej aprobacie systemy „uszczelnienia podatków”, kas rejestrujących, fiskalnych, jednolitych plików księgowych, monitorowania, pozwoleń, zezwoleń, koncesji, licencji (np. na ścięcie własnego drzewa, zabicie własnego barana czy psa), upaństwowienia  dzieci (nie wolno wychowywać), monitoringów, rejestracji, numerów, itp.

Permanentna kontrola – a tylko czasem okazja na modlitwę…

***

Wieki temu, podczas toczącej się pod Lepanto w 1571 r. decydującej bitwy morskiej zjednoczonych flot chrześcijańskich z armadą muzułmańską, papież zarządził w Rzymie wielką procesję różańcową w intencji zwycięstwa. Niesiono w niej obraz Matki Bożej Śnieżnej. Zwycięstwo Ligi Świętej przypisywano orędownictwu Matki Bożej. Na tę pamiątkę Pius V ustanowił 7. października świętem Matki Bożej Różańcowej. Obraz Matki Bożej Śnieżnej otrzymał tytuł Salus Populi Romani – Ocalenie Ludu Rzymskiego. Obraz ten stał się odtąd jednym z najbardziej czczonych wizerunków maryjnych w Europie. Z faktem XVI-wiecznego tryumfu chrześcijan nad islamem wiąże się podobne wydarzenie z dziejów Polski – bitwa pod Chocimiem (1621 r.), która znane jest pod nazwą „polskie Lepanto”. Gdy w 1621 r. licząca ok. 400 tys. żołnierzy armia turecka pod wodzą Osmana II przekroczyła granice Rzeczypospolitej, 2. września hetman Jan Karol Chodkiewicz z 60 tys. wojska rozbił obóz pod Chocimiem na rzeką Dniestr. Mimo iż pierwsza walka z wojskami tureckimi przyniosła Polakom zwycięstwo, jednak nieoczekiwana śmierć (24. września 1621 r.) umiłowanego wodza polskiej armii – sędziwego już hetmana Chodkiewicza – tak osłabiła siły rycerzy, że klęska wydawała się nieunikniona. Tymczasem Turcy z niewyjaśnionych powodów odkładali decydującą bitwę, aż wreszcie sami zaproponowali pokój. Co więcej – rokowania pokojowe zakończyły się podpisaniem traktatu, korzystnego dla Polski. Przyczynę takiego przebiegu wydarzeń historycy upatrują w tym, co w owym czasie działo się w Krakowie. Na wieść o śmierci hetmana bp Marcin Szyszkowski zarządził uroczystą błagalną procesję w Krakowie, podczas której niesiono ulicami miasta wizerunek Matki Bożej Różańcowej z kościoła dominikanów. Szły za nim tłumy ludzi z różańcami w rękach. Wszystkie domy opustoszały, każdy bowiem pospieszył, by włączyć się w błaganie Boga o zwycięstwo nad niewiernymi.  Papież Grzegorz XV ustanowił dzień 10. października świętem dziękczynienia z okazji victorii chocimskiej 1621 r.

Tajemnicza fundacja o wielkiej mocy sprawczej bynajmniej nie z nieba – Solo Dios Basta – poniosła ludzkie serca na manowce. W intencji pokoju dla Polski i świata odgrodziliśmy się od jego problemów murem. Zjednoczeni myślą Jarosława Kaczyńskiego i wiarą różańca, trwamy w okopach ratując… – właśnie, co moi drodzy chcemy ratować? Schizofrenia obecnej polityki światowej powoduje, że wielu prawych pogubiło się na tym świecie. Polacy zaufali Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej w kwestii obronności i w Polsce USA przyjmuje się na kolanach a jednocześnie ten sam kraj od czasów zakończenia II wojny światowej uwikłany jest w tysiące konfliktów i dziesiątki wojen. Irak, Afganistan dziś Syria – miliony uchodźców są w drodze do Europy po lepsze życie. Pozbawieni domu, uciekają przed wojną. Zniszczono im infrastrukturę, miasta, warsztaty pracy, pozbawiono złudzeń. To cywilne ofiary, są też religijni fanatycy (którzy w dużej mierze również przeszli amerykańskie szkolenia, bo akurat potrzebowano w lokalnych wojnach elementów najbardziej skrajnych), żądni zabijać niewiernych. Oni również zmierzają na Stary Kontynent.

Polski rząd w ramach stetryczałej Unii Europejskiej zachowuje się jak fircyk na emeryturze, któremu przypadkiem podano coś na wzmocnienie. Odgradzamy się murem od problemu, od którego odgrodzić się nie da, bo w ramach Unii Europejskiej jest swoboda przemieszczania się i jeśli „uchodźca” zarejestrowany w Niemczech będzie miał ochotę jakimś cudem przyjechać do naszego nadwiślańskiego grajdołka (bo mu klimat wyda się odpowiedni do odpalenia na sobie ładunku pirotechnicznego), to i tak tu bez przeszkód dotrze. Tak również zadziało się z większością Czeczenów, którym Polska dała schronienie jako uchodźcom politycznym. Dostając taki status – momentalnie wyjechali do swoich rodzin w Niemczech.

Swoboda działa w dwie strony – lecz bieda jedzie tam, gdzie dają więcej. Nas nikt jeszcze nawracać nie zamierza a i tak, gdyby Islam poczynił takie zakusy, to wygraną ma już w kieszeni. Kościoły miast świecą pustkami (jeszcze wieś je zapełnia) a naród jest tak zniewolony, że za kiełbasę – choćby od muzułmanina – przechrzci się nawet na wiarę w Lucyfera. Ostatnia bitwa o wolność była wszak bitwą ku zniewoleniu. Polska wyrwała się z obłędu systemu totalitarnego – (jakiejś tam łagodniejszej formy komunizmu) oraz całkowitej zależności od wpływów sowieckich – po to, aby teraz, z własnej woli, bez widocznych oznak przemocy, wpaść w sidła… Rosji i UE, Niemiec i USA. Dawniej Polaków łączyły pewne wspólne wartości oraz nadzieja lepszego jutra, odzyskania wolności, niepodległości i poprawę warunków życia w Naszej Wspólnej Nowej Ojczyźnie. A obecnie? (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

wrzesień 2017

 

One thought on “Różaniec do granic naszej głupoty

  • 10/11/20 o 19:24
    Permalink

    Jaka szkoda, że tego o czym pisze Autor nie pojmuje ten naród do cna ogłupiony…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*