Restrykcje w przepisach drogowych – lament drogowych szaleńców
Czas szaleństw, głupoty i chamstwa powoli przechodzi do przeszłości. Pijaństwa po wsiach i szalone eskapady, zwieńczone trupem. W miastach wyścigi na dopalaczach, tragedie rodzinne i brak umiaru. Polacy nie znoszą nakazów, zawsze gdy je łamiemy – w narodzie nastaje wielka radość i przyzwolenie. Gdy dochodzi do ofiar, znów tłumaczymy głupotę “ułańską fantazją” czy męską brawurą. Ci, co ich ta zmiana przepisów tak boli, niech się wytłumaczą – dlaczego za granicą przestrzegają przepisów drogowych, znając tamtejsze taryfikatory za wykroczenia drogowe, a od razu po przejechaniu granicy Polski – “hulaj dusza, piekła nie ma”. Zaiste dziwny jest sposób postrzegania wolności, jeśli za jej wyraz upatrujemy samowolkę. Swołocz za nic ma statystyki i tysiące osób, leżących w szpitalach po wypadkowych kolizjach. Gdy tylko dosiada swoich zdezelowanych “rumaków” do ucha szepcze im sam szatan. Każdy z nas, kto ma samochód i prawo jazdy wie, co się dzieje na drogach. Brak kultury jazdy i kultury osobistej, kłótnie i pieniactwo a do tego nasz ojczysty język, sprowadzany do rynsztoka.
Władza wytoczyła działa, może i przesadza a może na chamstwo nie ma innego sposobu?
Od dwóch tygodni wprowadzono w Polsce drakońskie prawo, które powoduje, że policjant może zabrać prawo jazdy kierującego pod byle pretekstem. Odpowiedzialni za wprowadzenie nowych przepisów twierdzą, że Polacy zaczęli jeździć wolniej, bo się boją i mają się czego bać, bo opresyjność tej władzy zdaje się nie mieć końca. Każdy, włączając w to posłów i innych uprzywilejowanych z immunitetami, kto przekroczy prędkość o 50 km/h w obszarze zabudowanym, dostaje mandat według taryfikatora i traci uprawnienia do prowadzenia pojazdów na okres trzech miesięcy. Dostajemy 24-godzinny dokument zastępczy do zjazdu do domu i przerwa na przemyślenia i rachunek sumienia. Potem dokument odzyskuje się bez ponoszenia konsekwencji.
Skandaliczne jest to, co wyciekło ostatnio do prasy, że władza ma z góry ustalone limity co do wpływów z nakładanych mandatów. W 2015 roku policja ma ukarać 1,7 mln kierujących i 460 tysięcy pieszych.
Głupota dziedziczona od pokoleń dziś rugowana jest ogniem a i tak pewnie znajdzie się wielu “bohaterów”, wyjeżdżających z domu samochodem po śmierć – swoją, bądź innego użytkownika drogi.
Roman Boryczko,
czerwiec 2015