Pogrom Kielecki 1946 – akt założycielski antypolonizmu

Z powodu rozlicznych przyczyn, natłoku zdarzeń doraźnych i kondycji zdrowotnej, z małym poślizgiem czasowym, ale w związku z bolesną i tragiczną 71. rocznicą, pretekstem do antypolskich pomówień, notę o Pogromie Kieleckim zamieszczam.

Autor

 

 

 

*

Pogrom Kielecki był to pogrom ludności żydowskiej, jaki miał miejsce w Kielcach 4. lipca 1946 roku, acz dokonany polskimi rękoma, to z inspiracji wrogich Polsce! Wedle władz komunistycznych bezpośrednią przyczyną rozruchów i aktów przemocy w mieście była plotka o rzekomym uwięzieniu przez Żydów ośmioletniego Henryka Błaszczyka, który zaginął w dniu 1. lipca. Jego ojciec, zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością syna, zgłosił sprawę na milicję. Po powrocie do domu 3. lipca chłopiec opowiedział, że był zwabiony i więziony w piwnicy przez Żyda, którego rozpoznał i wskazał budynek przy ulicy Planty 7, jako miejsce swego uwięzienia. Do dziś nie wiadomo, czy chłopak był „ustawiony” przez UB, czy skłamał pod wpływem instrukcji ojca, zapewne konfidenta UB. Wszystko jedno, efekt był tragiczny, bowiem wskazał dom, w którym zgromadzili się bogaci Żydzi, udający się z Rosji do Palestyny, a także biedota żydowska z kilku miasteczek wokół Kielc, wszyscy dobrze mówiący po polsku. Razem mieszkało tam około 160 osób…

Następnego ranka Walenty Błaszczyk wraz synem i sąsiadem udali się na posterunek milicji, gdzie opowiedzieli historię porwania Henia. Dowódca komisariatu, starszy sierżant Zagórski, rozkazał aresztować wskazanego przez Henia mężczyznę i wysłał patrol MO na miejsce rzekomego uwięzienia chłopca. Po drodze milicjanci rozpowiadali napotkanym przechodniom o rzekomych porwaniach chrześcijańskich dzieci przez Żydów i wykorzystywania ich do tzw. mordów rytualnych. Jednak przeszukanie budynku wykazało, że historia nie była prawdziwa, gdyż w budynku nie było żadnych piwnic, a chłopczyk spędził czas w domu, ucząc się fałszywych zeznań, co sam przyznał po latach, lecz do dziś nie wiadomo, kto był tego, brzemiennego w skutki, kłamstwa inspiratorem…

(https://www.youtube.com/watch?v=VXNwcR-GoBo)

Niemniej jednak pod posesją Planty 7 zaczął zbierać się zaciekawiony sprawą i oburzony tłum. Publiczne ujawnienie kłamstwa chłopca niczego nie zmieniło. Około godziny 10:00 zgromadzony tłum zaczyna obrzucać kamieniami budynek żydowski. Sytuacja powoduje reakcję władz lokalnych i pojawia się kilka oddziałów wojska, co na chwilę uspokaja tłum. Jednak żołnierze i oddziały MO nie robią niczego, ażeby skutecznie zażegnać groźną sytuację. Przeciwnie, kilku żołnierzy i milicjantów po sforsowaniu drzwi przeprowadza rewizję wśród mieszkańców budynku, żądając wydania wszelkiej broni, gdyż Żydzi posiadali kilka sztuk broni palnej dla osobistej ochrony. Niespodziewanie ze środka budynku padł strzał. Doprowadziło to jednak do wybuchu zamieszek. Żołnierze i przedstawiciele MO i UB, przy całkowitej bierności oficerów, wyciągali Żydów z budynku, a także wyrzucali ich przez okna, a czekający na zewnątrz tłum bił bezbronnych Żydów, często na śmierć. Jednocześnie komendant miejscowego UB, major Władysław Sobczyński, ewidentnie ignorował nadchodzące meldunki i nie zrobił niczego, aby przerwać krwawe zamieszki. Dopiero około godziny 12:00 na miejsce wydarzeń przybywa nowy oddział wojska. Jego dowódca, major Konieczny, rozkazał oddać salwę w powietrze. Była to pierwsza podczas zamieszek zdecydowana akcja wojska i doprowadziła do opanowania sytuacji. Wystawiono ochronę wokół budynku, a funkcjonariusze MO zaczęli odwozić rannych i zabitych Żydów do szpitala miejskiego.

Jednak nie był to koniec dramatu. Około godziny 12:30 wychodzący z huty „Ludwików” robotnicy, a było ich około sześciuset, ruszyli na miejsce zajścia, wykrzykując antysemickie hasła. I znowu siły porządkowe nie stanęły na wysokości zadania, albo z rozmysłem doprowadziły do tragedii. Major UB, Sobczyński, wysłał zaledwie 2 pracowników UB, wydając im rozkaz zatrzymania pochodu rozjuszonych przez „szeptaną propagandę” robotników, a ich działania okazały się, rzecz jasna, nieskuteczne. Kiedy robotnicy, uzbrojeni w metalowe rury, kije i kamienie dotarli na miejsce, przerwali słaby kordon żołnierzy i pogrom zaczął się na nowo. Tym razem wojsko zareagowało szybciej i po oddaniu kilku salw ostrzegawczych około godziny 14:00 udało się odpędzić tłum od żydowskiego budynku. Rannych i zabitych odwieziono pospiesznie do szpitala miejskiego. Pod wieczór do miasta wkroczyły dodatkowe oddziały wojska, a ulice patrolowały wozy pancerne. Wprowadzono godzinę milicyjną. I tak skończył się ten posępny, haniebny epizod inspirowanej, fanatycznej psychozy! Zginęło w nim 37 Żydów a 35 – w tym zastępca szefa miejscowego UB – zostało rannych. Śmierć poniosło też 3 Polaków, zabitych przez broniących się Żydów.

W pokazowym procesie w dniu 11. lipca 1946 roku oskarżono 12 aresztowanych, w większości przypadkowych osób. Wyroki były surowe, bowiem 9 skazano na karę śmierci, trzej oskarżeni otrzymali kary pozbawienia wolności na 7 i 10 lat oraz dożywocie. Wobec nieskorzystania przez Bieruta z prawa łaski, egzekucji dokonano już następnego dnia. To była haniebna farsa sądowa! Bowiem garnizon sowiecki w  Kielcach znajdował się kilkaset metrów od miejsca pogromu! Dowódcy sowieccy nie zrobili niczego dla spacyfikowania sytuacji przed domem przy Plantach 7, podobnie jak przez kilka godzin nie zrobili tego dowódcy polskich jednostek wojskowych, milicji czy UB. Oni wszyscy bowiem byli świadomymi aranżerami tego wydarzenia! Ta zbrodnicza bezczynność dużych jednostek zbrojnych polskich i sowieckich stacjonujących w mieście i czynny udział przedstawicieli oficjalnych „sił porządku” w mordach na Żydach spowodowała zabicie kilkudziesięciu Żydów i skazanie na śmierć przez sterowany sąd sprowokowanych do agresji Polaków. Pamiętajmy o tym! (Cdn.)

Antoni Kozłowski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*