Patrząc na Francję…

Sedno protestów, które wylały się na ulice francuskich miast można streścić w jednym zdaniu: Francuzi nie chcą „tyrać” w korporacjach aż do śmierci, by wypracować socjal dla przybyszów. Francuzi są bardzo świadomi społecznie, nie wyobrażają sobie życia bez czynnego wyrażania swojej opinii. Fakt! Między Francją a Polską jest finansowa przepaść. Wartość minimalnej emerytury we Francji to aktualnie ok. 1240 euro netto miesięcznie, podczas gdy wysokość średniej emerytury we Francji to ok. 1650 netto euro. W Polsce gwarantowana emerytura minimalna zostaje przyznana po udokumentowaniu stażu pracy. Dla kobiet to co najmniej 20 lat, dla mężczyzn minimum 25 lat. Kwota najniższego gwarantowanego świadczenia emerytalnego od 1. marca 2022 roku wynosi 1 338 40 zł brutto. Według danych ZUS, przeciętna wysokość emerytury w Polsce w 2022 roku wynosi 2 767 47 zł.

Funkcjonariusze publiczni mają zagwarantowane bezbolesne przejście na emeryturę, nie wspominając o innych przywilejach. Nie dziwi wreszcie ruch związkowców, którzy obudzili się z głębokiego snu po wyeliminowaniu ich z ruchu żółtych kamizelek parę lat temu. Pierwsze liberalne batalie Emmanuela Macrona z pracującymi za pomocą rąk i nie tylko, miały miejsce w 2019 roku i napotkały gwałtowny opór. Protesty półtora miliona obywateli i najdłuższy strajk we współczesnej historii Francji zmusiły rząd do odłożenia planów na później. Emmanuel Macron rok temu w wyborach prezydenckich uzyskał 58,55 proc. poparcia. Na jego rywalkę, Marine Le Pen, zagłosowało 41,45 proc. uczestników II tury wyborów. Głównym, sztandarowym hasłem liberałów jest podniesienie minimalnego ustawowego wieku emerytalnego we Francji. Emmanuel Macron argumentuje, że reforma systemu emerytalnego jest konieczna, jeżeli kraj chce utrzymać wypłacalność systemu. Według COR (ciało doradcze w sprawach emerytur) udział wydatków emerytalnych w PKB Francji będzie spadał nawet przy zachowaniu wieku emerytalnego na obecnym poziomie. Co prawda na początku lat 30. przewidywany jest szczyt, ale potem niezależnie od obranego scenariusza nastąpi spadek, który potrwa przynajmniej do 2070 roku. Wynika to z prostego faktu: obecnie na emeryturę idzie pokolenie baby boomers (urodzeni w czasie powojennego wyżu demograficznego), co znacząco obciąży system, lecz sytuacja ustabilizuje się, zanim skutki ewentualnej reformy będą odczuwalne. Czyli równie dobrze można po prostu przeczekać obecny napływ emerytów, a i tak za kilkanaście lat wydatki zaczną maleć, zwłaszcza biorąc pod uwagę wysoki przyrost naturalny Francji. Francja ze wskaźnikiem urodzeń 2,01 dziecka na kobietę, zajmuje jedną z najwyższych pozycji pod względem dzietności w Europie, tuż po Irlandii. Tym samym wyróżnia się na tle Unii Europejskiej. Wystarczyłoby np. minimalne podwyższenie składek emerytalnych, a już znalazłoby się brakujące kilkanaście miliardów euro. To jednak jest nie na rękę rządowi, ponieważ odczuliby to również pracodawcy, czytaj globaliści, a idąc dalej – Wall Street. Emmanuel Macron jest wiernopoddańczym sługą wielkiego kapitału, jego prezydentura to dla bogatych okres popuszczania pasa i znoszenia różnych obciążeń.

 

 X X X

62 proc. Francuzów czuje, że może przegrać batalię z wielkim kapitałem, 74 proc. uważa, iż rząd się ugnie i ustawa szyta dla wielkiego kapitału „przejdzie” i wejdzie w życie, jednak chcą dalej protestować. Według nowego sondażu Elabe dla BFM TV, opublikowanego w środę 15.03.2023, sześciu na dziesięciu Francuzów chce, aby mobilizacja przeciwko reformie emerytalnej była kontynuowana po 16. marca, nawet jeśli posłowie zagłosują za tekstem lub rząd zastosuje artykuł 49, ust. 3 Konstytucji, który pozwala na przyjęcie tekstu bez głosowania. To „najgorszy z najgorszych” scenariusz. 68% ankietowanych Francuzów odrzuca reformę. (Cdn.)

Roman Boryczko,

16.03.2023

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*