Niezależny III obieg literacki w Polsce (5)

 

Art-zine’y – wypisy

Pragnę poświęcić ten rozdział art zine’om i ich zawartości. Spróbuję prześledzić kilkanaście najbardziej płodnych lub z innych względów zasługujących na uwagę, tytułów. Każda publikacja miała inny charakter, inny skład, tematykę, autorów itd. Część z tejże twórczości trąca oczywiście grafomanią (co dziwne – często zamierzoną), część jednak jest godna uwagi choćby z racji faktu zbadania fascynacji i preferencji literackich tego obiegu. A jest ich niemało, jak się okaże… Chciałbym także stanąć w obronie twórczości art zine’owej i wyjaśnić szereg nieporozumień, nagromadzonych w świadomości wielu ludzi, którzy próbowali ten obieg krytykować, nie próbując zupełnie zrozumieć mechanizmów i stosunków tam panujących. Moja praca nie jest pracą krytyczną (może w małym stopniu), tylko próbą przedstawienia zjawiska literackiego ostatnich kilkunastu lat. Nie sugeruję się także opiniami jakichkolwiek prac krytycznych na temat poszczególnych autorów, ani nie próbuję w tej pracy stworzyć parnasu twórców trzecioobiegowych – oni tego nie potrzebują…

 

 Lampa i Iskra Boża

Art zine’m, który ukazuje się do dziś (chociaż może już niebawem przestanie – jak powiedział mi autor) jest Lampa i Iskra Boża, wydawana od 1988 roku w Warszawie przez Pawła Dunina-Wąsowicza i Andrzeja Rodysa, początkowo pod nazwą Iskra Boża. Pod szyldem Zjednoczone Oficyny Odlotystów wydawali tomiki wierszy. Trzymam w rękach ostatnie wydanie, które ukazało się „zimową-jesienią” 2000 roku o numerze 17(22) z podtytułem nie napawającym optymizmem: Almanach porażek literackich… Poprzednie podtytuły brzmiały tak samo zachęcająco: Najlepsze pismo dla debili (14(19)), Almanach psychodepresyjny (15(20)), Magazyn ciągów dalszych (16(21)), Magazyn romansów społecznych (6(10)), czy Almanach dekadencko-kombatancki (7(12)). Trzynastoletnia historia działalności wydawniczej Lampy… jest imponująca. Wszystko, co działo się w III obiegu, działo się albo za sprawą, albo przy udziale tego wydawnictwa. Lampa… ma na koncie wydanie kilkudziesięciu pozycji, poczynając od tomików wierszy, zbiorów opowiadań, powieści, a kończąc na trzech antologiach art zine’ów i dwu publikacjach, istniejących już w obiegu oficjalnym[1]. Ostatnio nawet pojawiła się w Internecie[2]! Ma tyluż zwolenników, co i przeciwników, tak w samym III obiegu jak i w obiegu oficjalnym. Można by napisać oddzielną, obfitą pracę na temat działalności Lampy… i jej współtwórcy Pawła Dunina-Wąsowicza. Postaram się skondensować (na tyle na ile to możliwe) dorobek twórczy tegoż art zine’a.

Nie sposób wymienić wszystkich twórców, którzy pojawiali się na łamach Lampy…, ale są także stali twórcy, pojawiający się w każdym prawie numerze: Paweł Dunin-Wąsowicz (selekcja zamieszczanych tekstów), Andrzej Rodys (krytyka), Michał Ćundziewicki, Kazik Malinowski, Marek Sieprawski, Jan Sobczak, Muniek Staszczyk, Krzysztof Varga. Lampa… jako pierwsza dokonała próby sklasyfikowania twórczości trzecioobiegowej, wydając w obiegu oficjalnym książki Macie swoich poetów. Liryka polska urodzona po 1960 roku i Parnas Bis. Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960 roku, przez co skupiła na sobie furię krytyków. Walczy jednak dzielnie i odpiera ataki z zewnątrz. Lampa… jest także najbardziej awangardowym pismem w niezależnym obiegu wydawniczym. Wiersze tu publikowane są inne od wierszy III-obiegowych. Autor Lampy… z czasem zaczął publikować poezje poetów oficjalnych – Świetlickiego, Podsiadły i innych, związanych wcześniej z pismem BruLion. Paweł Dunin-Wąsowicz jest także współtwórcą pisma Fronda. Naprawdę nie sposób wymienić wszystkich projektów, w których Pavique uczestniczył. Jeszcze na studiach Zdzisław Pietrasik (ówczesny szef działu kulturalnego pisma Polityka) zaproponował autorowi Lampy… napisanie artykułu na temat III obiegu. Artykuł ten został opublikowany w listopadowym numerze Polityki w roku 1991 pt. Inny obieg jako pierwszy o tej tematyce w Polsce w prasie oficjalnej[3]. Pod pseudonimem Grzegorz Planeta pisywał często artykuły w Życiu Warszawy. Ściśle związany ze środowiskiem warszawskim. „(…) redaktor Lampy… najchętniej chciałby mówić o trzech głównych lampowych nurtach: lansowaniu anachronicznej poezji z rymami nawiązującej do Skamandrytów, postmodernistycznej kpinie z historii oraz daleko posuniętym banalizmie w prozie dotyczącej współczesności (przykład: wydrukowanie w trzech numerach Lampy… tego samego opowiadania Andrzeja Rodysa z pozamienianymi tylko nazwiskami i zawodami bohaterów)”[4]. Wydał także Widmową Bibliotekę, która zawiera książki wymyślone i opisywane w innych książkach. Warto poczytać Lampę i Iskrę Bożą – to pismo literackie inne niż wszystkie i dostępne w księgarniach. Poza tym Lampa… ma już bardzo niewiele wspólnego z art zine’ami i III obiegiem – choć nadal pozostaje niezależna.

 

Litera

Twórcą Litery jest Dariusz Eckert (pseud. ExPert) urodzony w 1964 roku w Krakowie, w dzielnicy, w której „lepiej nie odpowiadać na pozdrowienia”[5]. W roku 1984 postanowił wstąpić do Koła Młodych Poetów przy ZSMP (na ulicy Mikołajewskiej 2), gdzie poznał Wojciecha Smotera, z którym założył Frakcję Literacką Rzeźnia. W tymże kole długo miejsca jednak nie zagrzali. Wydali tomik wierszy Wojciecha Smotera z kilkoma wierszami Experta pod szyldem F.L.R. [6] Organizowali także wieczory poetyckie (np. w Bakałarzu). Odbył się także trzykrotnie w roku 1985 spektakl poetycki pt.: Psychoschody w Domu Kultury w Krakowie. Expert śpiewał w zespole Ustawa o Młodzieży, a następnie (od roku 1989 do dziś) w zespole Inkwizycja,[7] gdzie także pisze teksty. Wydawca zine’a Smog i twórca oficyny Anatema – twórczość niezależna. Często organizuje wieczory autorskie przed koncertami zespołu Inkwizycja; jego wieczory odbyły się w Rzeszowie, Stalowej Woli, Warszawie, Krzeszowicach itd. W 1991 roku w Dworku Białoprądnickim odbył się kolejny spektakl poetycki przy udziale wierszy z tomików Moje miasto. Martwa Natura i Dziecko z parszywej dzielnicy, wydanych w tym samym roku. Także w roku 1991 w tymże Dworku na wystawie malarstwa Krzysztofa Biskupa odbył się swoisty performance, gdzie Expert, zatrzymując się przy każdym z obrazów improwizował wiersze, ku ogólnemu zdumieniu zwiedzających tę wystawę. Te wiersze opublikował później w Literze nr 4. Ostatnio wieczory poetyckie Experta odbywają się w pubie Podium przy ulicy Brackiej w Krakowie. 

W 1988 roku wydał pierwszy numer art zine’a LITERA w nakładzie ponad 500 egz. Ten numer składał się w większości z utworów Experta[8]. Następne numery były zaskakujące – każdy z nich posiadał temat przewodni – i tak: Litera nr 2 poruszała tematy afrykańskie, Litera nr 3 za główny temat przyjęła miłość, a numer 4 zagłębiał się w sferę wiary i Boga. Numer 5 miał być poświęcony ojczyźnie, patriotyzmowi, armii – ale niestety nie ukazał się drukiem. Na okładce każdego z tych numerów pojawiają się rysunki córki Dariusza Eckerta – Natalii, plus jeden wiersz, zwiastujący zawartość tematyczną. Wszystkie w formacie A5 – około 70 stron odbitych na ksero. Wydawał także tomiki swoich wierszy i opowiadań: K+M+B i Moje miasto. Martwa natura w 1991 roku, Erotyk domowy w roku 1994, Moje miasto. Spacer drugi – rok 1995 i Gumiany bohater z roku 1996[9]. Wszystkie wydane przez FLR. Warte przedstawienia są także teksty Experta, pisane dla Inkwizycji. Publikował także swoje wiersze w kilkunastu innych art zine’ach i antologiach.

Z twórczością ExPerta spotkałem się w 1991 roku po wydaniu przez niego zbiorku K+M+B, zawierającego wiersze i jedno krótkie opowiadanie pt. Piekielnicy. Pozwolę sobie zacytować je w całości:

„Przystanął. Grubymi, twardymi paluchami przygładził rzadkie włosy. Zmrużył oczy od słońca. Odruchowo poszukał ciemnych szkieł swego kapelusza, urwał w pół ruchu. Antoni szedł wolno. Całość Antoniego poruszała się jakoś automatycznie, z rozpędu ośmiu godzin przy wielkim piecu. Coraz mniejszy jednak był ten rozpęd. Jakby ośki i łożyska zacierały się powoli. Szedł wolno brzegiem grupy szarych ludzików. Na twarzy, jak wszyscy, wymodelowany latami mozołu grymas znużenia. Oddychał płytko półotwartymi ustami. Tłum hutników wlewał się na ulicę, formował w dwa długie węże, po obu stronach jezdni. Antoni szedł przy murze, gdy nagle jakaś dłoń przytrzymała go za ramię i wciągnęła do bramy. Stał przed nim młody człowiek, falujące włosy, krótki zarost i ciemne przenikliwe oczy. Antoni znał tę twarz. W pokoju wisiało kilka takich podobizn. Żona wniosła do mieszkania jako wiano. Do dziś przed snem klękała na łóżku wznosząc oczy na obraz takiego właśnie młodzieńca. Antoni od ładnych kilku lat stosował inny rytuał: człapał do ubikacji i charknąwszy spluwał do muszli gęstą, czarną od pyłu flegmą. Znał tego faceta. Przynajmniej z widzenia.

Przekrzywił głowę i wpatrywał się w Antoniego przez chwilę; lekki uśmiech błąkał się po jego pełnych, czerwonych ustach. Orzechowe oczy spoglądały z wyrozumiałością, jakby wybaczając wszystkie jego drobne upadki. Wolnym ruchem uniósł obie wypielęgnowane dłonie do góry; na każdej z nich widniał krwawy otwór. Ruchem ekshibicjonisty odsłonił prześcieradło, którym był okryty. Ukazał umięśniony tors i brzuch; z prawej strony na boku miał sporą ranę. Na koniec wskazał stopy obute w lekkie sandałki. Na każdej był otwór.

Obaj podnieśli twarze. Antoni wpatrywał się chwilę przekrwionymi oczyma w młodzieńca. Nie okazywał żadnej reakcji. Może tylko dolna warga opadła niżej ukazując zepsute zęby, może trochę szybciej grało w płucach. Po chwili podniósł do góry swoje dłonie pokryte spękaną, mimo litrów potu ścieranego co dzień z czoła, twardą skórą. Wnuczkę już dawno przestał głaskać; zadziory jak sterczące opiłki zaczepiały o włosy, raniły policzki. Antoni rozpiął koszulę. Na białej jak kreda zapadłej piersi i brzuchu – gdzieniegdzie węzełki mięśni i kości. Na koniec podciągnął nogawkę. Na nodze kłębiły się grube na palec żylaki. Człowiek, który zaczepił Antoniego już się nie uśmiechał. Odgarnął nerwowo włosy za ucho i podrapał się w kark. Spojrzał jeszcze na Antoniego i opuścił wzrok. Stary hutnik obrócił się i wyszedł. Wmieszał się w tłum spluwających ludzi o prześwietlonych oczach…

W twórczości Dariusza Eckerta można rozróżnić kilka głównych tematów czy motywów, które porusza. Pierwszym z nich jest temat wiary i Boga. Drażni autora ksenofobia, wiara fałszywa, wiara „na pokaz”, szuka bezustannie autentyczności i prawdziwej, pierwotnej, czystej wiary. Ale także często polemizuje z Bogiem na temat świata, który stworzył, jego niedoskonałości, marności, szarości i często beznadziei. Dobrym przykładem jest zacytowane powyżej opowiadanie. Można przytoczyć także wiersze z tomiku K+M+B:

 

chroń nas ode złego                            stwórzmy boga

ale nie wódź nas                                                       na własne podobieństwo

na pokuszenie                                         niech będzie mały i parszywy

jako że my                                                       wtedy wszyscy w niego

nie wybaczamy                                         uwierzą

                       

Litera nr 4 w całości została poświęcona właśnie tej problematyce. Zawiera artykuły, opowiadania i wiersze, dotykające wyłącznie Boga i jakże różnemu pojmowaniu boskości przez ludzi. Zaraz na okładce autor zamieszcza wiersz o oskarżycielskim, ale także polemicznym tonie:

 

nie będziesz miał bogów                                    

cudzych przede mną

–         to mój najważniejszy argument

przeciw Bogu

od tych słów zaczyna się

nienawiść

chyba że nie powiedział tego

Bóg

a zły człowiek

 

Kolejnym bardzo ważnym motywem twórczości Experta jest miasto. To miasto przeraża go, ale zarazem fascynuje. Wychowany w ciemnych ulicach jeszcze ciemniejszych dzielnic daje upust tym wspomnieniom. Przemysł, który kształtuje krajobraz także nie pozostał pominięty; degradacja środowiska, brud, zatrute powietrze. Tomik Moje miasto. Martwa natura jest bogaty w tego typu utwory:

 

Motto:

                                                              … wojny nie będzie.

                                                            Teraz damy im przemysł…

„… z tajnej konferencji…”

            moje

            miasto to upiorna maska

gdy trzęsą mu się ręce

od dudnienia tramwajów

gdy odwraca się błyskając

zakurzonym szklanym okiem              spod opatrunków plakatów

i kiedy wiatr mu rozwiewa                               liszajem tynku

siwe kłaki dymów                                                wyłazi mojego miasta

                                                                        upiorna maska

pod żebrami mostów błyska

ropiejącym sznitem Wisły

i tylko na swe święto

domaluje uśmiech błazna

karminem sztandarów

na czaszce pudrowanej

manną przemysłowego

nieba

 

Oryginalne personifikacje, jakich używa autor w swym ponurym obrazowaniu miasta np. w wierszu Agonia z tegoż samego tomiku: Ciemne gardło ulicy, Szczurzy oddech piwnic, Kaprawe okna, Syfilis tynku, Mury cegłą krwawe, nie nastrajają optymistycznie, ale świetnie oddają klimat poezji Eckerta. Zapadamy się w te metafory i czujemy wręcz ten specyficzny „Szczurzy oddech piwnic”… Dostrzec można także fascynację autora krakowską dzielnicą Kazimierz. Metafory, którymi posługuje się w obrazowaniu są (jeśli można tak to ująć) zaskakująco „ciężkie”, jakby mało subtelne, dobitne. Autor szuka porównań wszędzie. W wierszu z tomiku Moje miasto. Martwa natura pt. Kazimierz:

 

ten trup jest jednak                        

bardzo żywotny                                             

i chociaż nie domykają się                                                                                    

drzwi  

jak zwieracze staruszki

uparcie szukającej swoich pereł                           

w koszach na śmieci

stara żydówka

w swojej dzielnicy

 

nie dało rady

5 lat okupacji

i 43 socjalizmu

 

Robotnik i jego miejsce w socjalizmie to następny poruszany temat. Praca w tych miastach i tych zakładach, o których, pisze prowadzi do katastrofy. Huta, która powstała w okolicach Krakowa, znienawidzona jako twór socjalistyczny i jako wielki truciciel.

 

WSPOMNIENIA PRZODOWNIKA PRACY                PORANEK

 

nie…                                                                słońce wstało

narzekać nie mogę…                                    widać je wyraźnie

huta dał mi                                                 maleńki żółty punkcik

sztuczne płuca                                                beton lśni

czekam…                                                         w poświacie dziennych

na plastykową nerkę…                                    lamp kwarcowych

nie mogę narzekać                                            niebieskie mgły

zresztą                                                             przylepiają

byłoby trudno                                     do bunkrowych brył

z aparatem tlenowym                               dymią kanały

na twarzy                                                 znad hałdowiska

poranne pioruny

            SOCREALIZM                                                         zorze interferencji                                                                                                                szklane tafle opalizują

            socrealizm to                                                  budzi się brzęczyk zakłóceń

            gdy jadę osiemnastką                            jakże piękny jest świat

gdy jest ciasno i tłok                              przez okulary maski

socrealizm to                                                  przeciwgazowej

bar mleczny cuchnący

kapustą                                             

kromka wódki dla wszystkich

i ścierwo rzeki pełznącej pod mostem

to

ersatz za substytut

(opakowanie zastępcze)

 

Moje miasto. Martwa natura, 1991

 

Wiersze oczyszczone ze złudzeń. Autor zafascynowany twórczością jest Lema, Marqueza, Hellera i poezją Wojaczka, jednak w minimalnym stopniu czerpie z tych wzorców. Pragnie stworzyć swą własną lirykę. We wczesnym wierszu zamieszczonym w Literze nr 1 wyznacza swoje miejsce w literaturze. Można nazwać to swoistym manifestem stylizowanym na sonet choć jakże od sonetu dalekim:

 

i nie nazywaj mnie poetą

poezję piszą absolwenci

kukułki którym coś się zdaje

a tak kukają jak się je nakręci

 

ja tylko patrzę dookoła

i w nic nie wierzę, chociaż lubię ptaki

mam suche oczy ręce mi nie drżą

to bardziej boli niżbym pijackie zwiedzał szlaki

 

i dmuchać będę jak na słońce głupi

i wreszcie czapkami mnie nakryją

bo takich wierszy nikt nie kupi

 

nie będą ich uczyć w szkole

bo moje wiersze są jak pałka

każdemu chętnie p………..

 

Mowa o niezależności i wolności tworzenia, o tym, iż poezji nie można nauczyć się pisać, że nie można pisać na wzór i modłę poetów wyuczonych w szkole. Odwołanie się do zegara z kukułką, która kuka tylko wtedy, kiedy ją się nakręci może być metaforą pisania pod publiczność, wierszy zgodnych z danym nurtem politycznym czy zapotrzebowaniem na taką czy inną twórczość. Jak autor udowadnia cała jego twórczość jest buntem przeciw temu co widzi na co dzień, temu co go drażni, irytuje, śmieszy. Ale też refleksją nad rzeczywistością i własnymi twórczymi możliwościami. Poezji nie piszą tylko ludzie wykształceni. Poezja jest tworem duszy, nie rozumu. Przebija także przez tę twórczość pewna doza idealizmu wszak przekreślona rzeczywistym spojrzeniem na świat. Autor nie może pogodzić się z zastanym porządkiem, z niesprawiedliwością, okrucieństwem, ze zdeterminowanymi, fikcyjnymi wyborami i fikcyjną wolnością. To krzyk wydzierający się z jego twórczości; „walka nie na żarty”…

Litera nr 4 – w całości poświęcona Afryce – zawiera artykuły, wiersze, opowiadania i reportaże dotyczące właśnie problemów rasowych, ale i kultury afrykańskiej.

            

biały                                                   

ojca mi zabił

ojciec był dumny i się go nie lękał

biały

matkę mi zgwałcił

matka była piękna

pod słońcem dróg ugiął bratu kark

mocny był brat

biały się do mnie odwrócił

kiwnął ręką czerwoną od tej czarnej krwi

i zawołał tonem jakim woła Pan:

„Hej, boy, stołek, ręcznik, wodę!”

                                                                       LITERA nr 4

 

Twórczość Eckerta to brutalny i dosadny sposób obrazowania, ale także pełne ciepła osobiste liryki jak w tomiku Erotyk domowy. Język, którym się posługuje, to często język ulicy, pokolenia, jakie przemija, to krzyk ludzi, którzy coś bezpowrotnie utracili, nie zyskując niczego w zamian. Obraz ludzi skazanych na zagładę, na życie pełne bólu, ciężkiej pracy, cierpienia i właśnie takich ludzi bierze pod swoje liryczne skrzydła Expert. Wspaniały człowiek, poeta prawdziwy, sugestywny wokalista, krakus. Cóż więcej można o nim napisać? Obyśmy tylko takich ludzi spotykali na swej drodze. Od zgoła 10 lat zaczytuję się twórczością Dariusza Eckerta i przyznać muszę, iż nie wszystkie jego dzieła są godne uwagi. Ale niechby mnie poruszył choć jeden wiersz ze stu przeczytanych – chwała za to autorowi. Szukałem zawsze w III obiegu właśnie tych wrażeń, tych tematów, których potrzebowałem i zawsze mogłem je znaleźć. Żałuję, że nie mogę przytoczyć większej ilości wierszy, a w szczególności opowiadań Experta, które to najbardziej sobie cenię. Choćby złożony z 6 opowiadań Gumiany bohater, który po części nawiązuje do twórczości Hermana Hessego, po części można zaliczyć je do szkoły Borisa Viana – śledzimy poczynania bohatera od poniedziałku do soboty (albo każdego innego dnia tygodnia). Bohater Experta mieszka w kamienicy, gdzie wszyscy lokatorzy mają przypisane cechy zwierzęce: mamy więc i lisa i konia, wilka, rysia, kociaka itd. Można rzec w skrócie, że to opowieść o nas samych – wszystkie te cechy posiadamy, gdyż jesteśmy i wilkiem (jak trzeba) i lisem itd. Co ważniejsze – Eckert opisuje całą naszą marność, słabość, pogoń za błahostkami, nie dostrzeganie rzeczy ważnych, zamykanie się w podwórku takiej jednej kamienicy w której oprócz brudu, alkoholu, plotek, zawiści i samych negatywnych zjawisk nie ma niczego. Tu słońce nie dociera. Można zinterpretować to w ten sposób, iż my sami często jesteśmy takimi kamienicami… Eckert próbuje burzyć właśnie takie kamienice – lecz to próba zabicia człowieka w człowieku…

Istnieje jeszcze „drugi” Eckert – Eckert dowcipny, zapominający o „walce z wiatrakami” np. cykl o prof. Gołąbku i jego przygodach[10] czy cykl Muzyka jest nie z tego świata[11], aż wreszcie utwory napisane dla swoich dzieci! Jak wspomniałem pisze także teksty dla zespołu Inkwizycja, w którym śpiewa. Naprawdę nie sposób ogarnąć w całości twórczości tak płodnego autora. Można by z powodzeniem napisać oddzielną pracę na temat wydawnictw Dariusza Eckerta, a pozostało przecież jeszcze kilka nie mniej ciekawych tytułow do opisania. (cdn.)

  

Krzysztof Kaim

 

Przypisy:

[1] W bibliotece Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego znalazłem obie pozycje: Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960 roku i Macie swoich poetówliryka polska urodzona po 1960 roku – wypisy. Wydawnictwa Lampy… można kupić w kilku księgarniach w Polsce: w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Lublinie i w Krakowie w księgarni Pod Globusem;

[2] www.lampa.art.pl   a także na stronie  www.darta.art.pl/lampa;

[3]  Paweł Dunin-Wąsowicz jest dziennikarzem. Pracował w Życiu Warszawy, gdzie także publikował artykuły o III obiegu. Obecnie pracuje w piśmie Machina w Warszawie;

[4]  Parnas Bis, str. 108;

[5] Większość informacji o twórczości Dariusza Eckerta pochodzi ze spotkań i rozmów, które przeprowadziliśmy w Krakowie;

[6]  Będę stosował ten skrót odnośnie Frakcji Literackiej Rzeźnia;

[7]  Co ważne pierwsza płyta Inkwizycji „Na własne podobieństwo” z 1991 roku była pierwszą niezależnie wydaną w Polsce płytą winylową. Przełomem stycznia i lutego ukaże się najnowsza płyta Inkwizycji, wydana przez niezależne wydawnictwo z Nowego Targu – Nikt Nic Nie Wie;

[8]  Niestety ten numer nie zachował się nawet w zbiorach samego autora i niestety będę musiał tę pozycję pominąć;

[9]  Obecnie Dariusz Eckert przygotowuje kolejny zbiorek swojej twórczości, który niebawem zostanie wydany przez oficynę wydawniczą – Anatema – twórczość niezależna;[10]  Nigdzie nie publikowane opowiadania – udostępnione dla potrzeb pracy przez autora. Dotyczy to także innych opisywanych dalej utworów;

[11]  Zbiór ten obejmuje kilka opowiadań dotyczących historii poszczególnych instrumentów: fortepianu, fletu, skrzypiec, kontrabasu, gitary, dzwonu, trąbki, tuby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*