Mać Pariadka – anarchistyczny reprezentant prasy alternatywnej (12)

 

Rozwój i ewolucja pisma

W historii Mać Pariadki można wyróżnić cztery okresy jej rozwoju. Owego podziału dokonałem na podstawie kilka czynników, do których należą: częstotliwość ukazywania się pisma, charakterystyczne zmiany graficzne, roszady personalne, w końcu wstrzymanie i ponowne wznowienie wydawania pisma.

Pierwszy z czterech okresów, to czas powstawania i krystalizowania się charakteru pisma. Zaliczyć tutaj można pierwsze jedenaście numerów Maci, plus dwa, wychodzące niezależnie od niej Wolne Magazyny. W tym początkowym dla pisma okresie redakcja borykała się z brakiem funduszy na wydanie kolejnego numeru. Mać pojawiała się zatem okazjonalnie. Pierwsze sześć numerów wydanych zostało w przeciągu dwóch lat.

Pierwszy numer Mać Pariadki ukazał się w nakładzie 1000 egzemplarzy w kwietniu 1990 roku. Był formatu B4 i posiadał dwukolorową okładkę. Pieniądze na pierwszy numer zostały zebrane dzięki sprzedaży koszulek na anarchistycznym zjeździe w Trieście we Włoszech. Koszulki te zrobione były przez samych założycieli. Zebrano wtedy 200$, do których dołożono pieniądze z własnej kieszeni i dzięki temu, jak przyznają założyciele, udało się zapłacić za druk pisma. Pierwszy numer był klejony ręcznie oraz makietowany. Skład pisma był komputerowy. Udało się to dzięki współpracy z Piotrem Ikonowiczem, który użyczył redakcji Mać Pariadki swojego komputera i tajnego wówczas lokalu PPS-Rewolucja Demokratyczna. (MP, 72:1/99:3)

W pierwszym wstępniaku powstanie pisma redakcja uzasadniała w następujący sposób: „Jeszcze jedno pisemko, jeszcze jedna „agitka”, ale to chyba normalne, że jeśli tworzy się jakaś grupa (w tym wypadku CZARNY ALIANS) chce się artykułować rzeczy dla niej ważne – mieć własną trybunę. Ten numer jest numerem penetracyjnym; rozmawiamy o alternatywie – bo sami jej szukamy, i w poszukiwaniu optymalnej formuły dla naszej gazetki przedstawiamy pisemka, które czytamy, i które (w jakiś tam sposób) są nam bliskie. Jeśli ktoś lubi klasyfikować i szufladkować, to „ideologicznie” reagujemy na słowo anarchizm. Reagujemy bez polucji i ślinotoku, ale z ogromną życzliwością i zainteresowaniem” (MP1/90:2).

Pierwsze sześć numerów było utrzymane w podobnej stylistyce. Każdy z tych numerów wydawany był jednak w różnym formacie, a także, o czym już wspominałem, z różną częstotliwością.

Anna Niedźwiecka, charakteryzując pierwsze numery pisma, stwierdza, że artykuły były wówczas stosunkowo krótkie i poruszały różnorodną problematykę. Sporo było także komiksów, a całość miało jeszcze dość luźną formułę. Podkreśla jednocześnie, iż sporadyczność ukazywania się pisma w owym okresie spowodowana była przede wszystkim brakiem pieniędzy na wydanie kolejnych numerów.

Od numeru siódmego Mać Pariadka zmniejszyła swój format to rozmiaru B6. Poruszane były poważniejsze sprawy, a teksty stały się bardziej ideologiczne. Pismo wychodziło wtedy jeszcze dość nieregularnie. Między siódmym a dwunastym numerem ze względu na brak finansów całkowicie zrezygnowano z grafiki, przez co, zdaniem Niedźwieckiej, pismo straciło pewną dynamiczność.[1]

Drugi, wyróżniony przeze mnie, charakterystyczny dla Maci okres rozpoczyna się wraz z 1994 rokiem, kiedy pismo zaczyna wychodzić w cyklu miesięcznym. Było to możliwe dzięki, wspomnianej wyżej, możliwości sprzedaży pisma na stacji podmiejskiej kolei w Trójmieście, co oznaczało stałe wpływy do maciowego budżetu. Od tego roku, przez najbliższe cztery lata Mać ukazywała się w miarę regularnie, choć w 1997 roku cykliczność wydawania pisma została zakłócona. Stało się tak na skutek ponownych problemów finansowych pisma.

Rok 1994 jest jeszcze przełomowy ze względu na inne kwestie. W tymże roku następuje legalizacja pisma, a tym samym Mać otrzymuje numer ISSN.

Dodatkowo od tego roku w Mać Pariadce pojawia się muzyczny dodatek – Żółte Papiery, które nieprzerwanie towarzyszą pismu do dnia dzisiejszego. Poszerzyła się tym samym redakcja pisma, choć oficjalne włączenie ludzi, tworzących Żółte, nastąpiło dopiero dwa lata później – w 1996 roku.

W końcu, po czterech latach ukazywania się Maci na anarchistycznym rynku, redakcja nabrała już pewnego doświadczenia. Wyłoniła się także konkretna wizja, jakim czasopismem ma być Mać Pariadka. Nastąpiło określenie pewnych założeń i wyznaczenie celów, które redakcja próbowała osiągać.

Od dwunastego numeru przez cztery kolejne lata Mać Pariadka wychodziła co miesiąc. Wraz z tym numerem po raz kolejny zmieniła swój rozmiar, zwiększając go do formatu A5. Mać – jak podkreśla Anna Niedźwiecka – jako pierwsze pismo środowiska anarchistycznego mogło pochwalić się taką częstotliwością ukazywania się[2]. W dodatku w tym okresie pismo zaczęło wychodzić z kolorową okładką. Stanowiło to jej zdaniem wielki ewenement w tym środowisku.

Materiały na okładki redakcja zdobywała różnymi sposobami. „- Kiedyś mieliśmy całą serie takich kolaży, które zrobiła moja przyjaciółka Katalonka. Szukała w Polsce miejsca, gdzie mogłaby wydrukować pocztówki ze swoimi kolażami i my jej to zrobiliśmy. Dzięki temu dostaliśmy klisze rozbarwieniowe, co było dla nas bardzo cenne, bowiem rozbarwienia są bardzo drogie. To uratowało nam kilka numerów. Innym razem mieliśmy na okładkach prace trójmiejskiego artysty, niejakiego Ziółkowskiego. Kiedyś miał on wystawę swoich prac, po czym wydał z niej album. Galiński obejrzał go, poszedł do niego do domu i wyżebrał od niego te rozbarwienia. Tak więc w większości mieliśmy gotowe okładki. Czasami zlecaliśmy komuś, by coś nam namalował”[3] przyznaje Anna Niedźwiecka.

W 1994 roku do pisma dołączono muzyczny dodatek Żółte Papiery. Była to de facto kontynuacja zina Trująca Fala, robionego Filipa Majchrzakowskiego oraz pisma Patia, tworzonego przez późniejsze małżeństwo Magdę i Przemka Guldę[4]. Zdaniem Anny Niedżwieckiej Żółte Papiery znalazły się w Maci po części po to, by urozmaicić pismo, ale również, by gazeta stała się lżejsza i przestała być stricte polityczna. Przy okazji, jak zastrzega, było to jedyne odstępstwo od zakładanej formuły Mać Pariadki.

W 1996 roku redakcja porzuciła nazwę Czarny Alians, stając się „kolektywem redaktorsko-wydawniczym”. Dodatkowo poszerzono skład redakcji. Redaktorzy Żółtych Papierów zostali formalnie włączeni w skład redakcji. Jany Waluszko twierdzi, że wraz z odmłodzoną „ekipą” „Mać poszła w kierunku pop-u, czasem nawet udanego, promującego w oficjalnym obiegu – między innymi w Empikach – sprawy tam nieznane, ale w stylu nam, wewnątrz ruchu, znane na o wiele wyższym poziomie”[5]. Anna Niedźwiecka potwierdza, że pismo stało się w owym okresie „lżejsze”. Jej zdaniem były w owym momencie plany, by Mać poszła w kierunku anarchistyczno-alternatywnej Machiny, ale jak przyznaje nigdy tego nie zrealizowano, bowiem zabrakło przekonania do tego pomysłu. Pojawienie się w redakcji  Mać Pariadki młodszej ekipy nie wpłynęło w sposób znaczący na charakter pisma. Pojawiały się próby urozmaicenia, odmłodzenia pisma, ale zdaniem Niedźwieckiej jedynym odstępstwem od linii pisma była muzyczna wkładka Żółte Papiery.

Krzysztof Galiński był zdania, że wejście pisma do oficjalnego obiegu sprzedaży wymagało także zmiany charakteru Maci, ku bardziej oficjalnemu. Jego zdaniem nie było to proste. „Wydawało mi się, że mając doświadczenie w robieniu zina – mam również doświadczenie w robieniu pisma – przyznaje Galiński. – A to był błąd, bo to nie to samo. Osiągając nakład 3 tys. i sprzedając się w sieci EMPIK-ów w całym kraju przestaliśmy być publikacją środowiskową. By robić prawdziwe pismo, należało więc zadać sobie pytanie Z CZYM, JAK I PO CO chcemy wyjść do ludzi. Pismo mające kilkutysięczny nakład, reklamy, wreszcie – co najważniejsze – pismo za które trzeba zapłacić w sieci ogólnopolskiej dystrybucji prasy, a to ważne, bo taka gazetka staje się takim samym towarem, jak tysiące gazetek obok, musi funkcjonować już na innych zasadach niż wydawnictwo pojedyncze”[6].

* * * 

Anna Niedźwiecka uważa, że pismo nie przechodziło aż tak wielkich przeobrażeń na drodze od zina do gazety. Jej zdaniem do zina nawiązywał pierwszy okres ukazywania się Mać Pariadki, kiedy wychodziła ona nieregularnie. Podkreśla, że zawsze starano się, by każdy numer wydawany był dość profesjonalnie. Tradycja ta wyniesiona została jeszcze z redakcji A’Cappelli. „- Chcieliśmy by to wyglądało ładnie i zgrabnie i dało się czytać, i w ogóle żeby było przyjemne”[7]. Przykładano, jej zdaniem dużą rolę do tego, by to osiągnąć. Mać najbardziej zbliżyła się do pisma profesjonalnego, kiedy osiągnęła miesięczny cykl wydawniczy. Niedźwiecka uważa, że w tym okresie pismo stało się bardziej opiniotwórcze, bowiem mogło na bieżąco komentować wszelkie wydarzenia, czego nie udało się już osiągnąć później. Obecnie profesjonalizm polega przede wszystkim na tym, że jest ona sprzedawana w komercyjnych sieciach oraz fakcie posiadania numeru ISSN. „- Jeżeli były jednak jakieś zmiany to bardziej formy niż treści, co można poznać po okładkach”[8]– konkluduje Niedźwiecka.

W 1997 roku zakłócona została cykliczność ukazywania się Mać Pariadki. Zaczęła ona wychodzić z różnymi przerwami, ale rzadsze wydawanie pisma było, zdaniem autorów rekompensowane większą ilością stron. Taka możliwość nastąpiła w momencie, kiedy Mać zaczęła być klejona, dzięki czemu można było wpinać do jej środka większą ilość stron. Była to jednak tylko pozorna rekompensata. Ukazujące się numery, pomimo większej ilości stron, były bowiem podwójne, a czasami nawet potrójne.

Trzeci okres w historii Mać Pariadki to czas od 1998 roku, aż do zawieszenia pisma w 2001 roku. Pod koniec 1998 roku zmieniona została szata graficzna pisma, a także jego format, który został zwiększony do wielkości A4. Nieregularność ukazywania się pisma uniemożliwiła komentowanie i reagowanie na bieżące wydarzenia. Zmienił się zatem charakter pisma, który stał się w większym stopniu, niż dotychczas, periodykiem publicystycznym. Choć do tej pory publicystyki w Maci nie brakowało. W dodatku oficjalnie ogłoszono, że pismo ukazywać się będzie jako kwartalnik. Przynajmniej w założeniach redakcji.

Przeobrażenia zarówno techniczne, jak i merytoryczne pisma zaowocowały bardziej luźnymi tekstami, a także publikacjami, pochodzącymi spoza ścisłego „świata” anarchistycznego. By uniknąć zarzutów, pochodzących od anarchistycznych ortodoksów, o sprzedanie się Mać Pariadki, redakcja zdecydowała się na zmianę podtytułu z Anarchistycznego Magazynu Autorów na Wolny Magazyn Autorów.

Wysoki poziom publikacji pozostał bez zmian. Nadal w swój kącik w Maci miały Żółte Papiery, choć znikło wiele innych działów, takich jak zlewy, listy, info z kraju i ze świata. W takim kształcie pismo funkcjonowało do czasu jego zawieszenia w 2002 roku.

 

Marcin Pielużek

 

Przypisy:

[1] W rozmowie z autorem;

[2] Jany Waluszko zauważa jednak, że wydawane przez niego pozycje ukazywały się częściej niż co miesiąc. Podkreśla, że NIErząd przez dwa miesiące 1993 roku był dziennikiem, a Homek przez pewien czas ukazywał się jako tygodnik – w rozmowie z autorem;

[3] W rozmowie z utorem. Dzięki okładce do numeru drugiego z 2002 roku Mać Pariadka została zrecenzowana w Hustlerze. Stało się tak za sprawą rysunku, przedstawiającego waginę, wystylizowaną na kwiat. Pomysłodawcą jej była Anna Niedźwiecka;

[4] Jak wspomina w rozmowie z autorem Galiński: „Filipa poznałem gdzieś w końcówce WiP-u jako ekologizująco–grafitującego, dobrze zapowiadającego się młodego kontestatora. Przemka Guldę i Mychę (Magdę) spotkałem trochę później poprzez alternatywny gdański klub C14”;

[5] W rozmowie z autorem;

[6] W rozmowie z autorem;

[7] W rozmowie z autorem;

[8] W rozmowie z autorem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*