Kształtowanie się oblicza polskiego liberalizmu (6). Liberalizm Aleksandra Świętochowskiego

 

Aleksander Świętochowski [1849-1938] to drugi po Trentowskim Podlasiak, o jakim przychodzi mi pisać. Urodzony w Stoczku Łukowskim był zbyt młodym, by brać udział w walkach Postania Styczniowego. Studia w warszawskiej Szkole Głównej (historia) ukończył w roku 1869. W tym samym roku car zlikwidował uczelnię, przekształcając ją na uniwersytet rosyjski.

Jeszcze przed maturą przeczytał, wydaną w Petersburgu po polsku rozprawę Johna Stuarta Milla O wolności. „Poznałem ją młodym chłopcem po powstaniu 1863 roku (…). A zupełna, tylko cudzym dobrem ograniczona wolność była wtedy chyba najfantastyczniejszym marzeniem. To szczególne i straszne uczucie, którego doznają skazańcy <pozbawieni wszystkich praw>, rozpościerało swoje śmiertelne dreszcze po całym społeczeństwie. Każdy żył, a właściwie czekał swojej kolei pod rozciągniętą od brzega do brzega kraju szubienicą (…). I tym niewolnikom dostawała się do rąk książka, w której czytali: <Gdyby cała ludzkość mniej jednego człowieka miała jakąś opinię i tylko ten człowiek by jej przeczył, to ludzkość nie miałaby więcej prawa zmuszać go do milczenia niż on do zamknięcia jej ust, jeśliby miał siłę ku temu>”.[1]

Gdy po studiach Świętochowski jako krytyk i publicysta rozpoczął współpracę ze stołeczną prasą – od roku 1870 stale pisywał do Przeglądu Tygodniowego Adama Wiślickiego – szukając dla inteligencji tych „nisz” działalności polskich patriotów, które byłyby w miarę wolne od ingerencji administracji carskiej.

W programowych cyklach z lat 1873 i 1874 – Praca u podstaw i Nowe drogi – kreślił wizję społeczności nowoczesnej, zgodnej z ówczesnymi światowymi trendami. Mill pozostał mu przewodnikiem ideowym. Jego „(…) echa (…) silnie rozbrzmiewają w ówczesnej i późniejszej publicystyce Świętochowskiego. Uderzają zwłaszcza w artykułach z okresu ofensywy kampanii <młodych> – <Opinia publiczna> (1872), <O tolerancji> („Tolerancja wszelkich przekonań, wolność wyrażania i ścierania się najrozmaitszych opinii jest podstawą dobra społecznego, zasadą jego postępu, warunkiem jego zdrowia, siły i egzystencji”[2] <tradycja i historia wobec postępu („Tradycja jako bezwzględna zasada życia jest polipem, toczącym ludzkie mózgi. (…) W prawach rozwoju narodu nie ma wybiegów strategicznych, cofanie się przed postępem jest zawsze przegraną, a nigdy nie pomaga do zwycięstwa” [3] i innych”.

Swe teksty publicystyczne kierował do inteligencji zaboru rosyjskiego. Pojmował przy tym ową „inteligencję” w sposób liberalny – szeroko. Wedle Świętochowskiego mógł się zań uważać wykształcony ziemianin, urzędnik, przemysłowiec czy literat.

Cel główny wystąpień w Przeglądzie… zdawał się być jeden – doprowadzić do sytuacji, kiedy świadoma współpraca na rzecz odrodzenia narodowego połączy w działaniu wszystkie warstwy społeczne, na zasadzie absolutnego równouprawnienia współobywateli i solidarności międzyludzkiej.

Za patrona własnych działań skupiona wokół Świętochowskiego grupa działaczy wybrała pozytywistów (stąd miano <pozytywistów warszawskich>). I nie Auguste Comte’a [1798-1857], tylko Milla, Spencera czy Darwina – czyli tzw. ewolucjonistów. Comte „obdarował” Świętochowskiego jedynie metodą – odrzuceniem wszelkiej metafizyki, od której momentami nie był wolny jeszcze Trentowski.

Przez wielu traktowany z nabożną czcią i utrwalany w wersji Comte’a, pozytywizm postrzegany był przez polskiego historyka jako system zdolny do ewoluowania. „Ten właśnie wzgląd życia, rozwoju ciągłego i udoskonalania się w połączeniu ze ścisłością badania nadają pozytywizmowi przewagę nad innymi systemami, które zamknąwszy się w pewnym cyklu prawd wkrótce martwieją. Nasz system jest ciągle świeży i młody, bo ciągle odradzający się.”[4]

O ile Mill był Świętochowskiemu drogowskazem podczas prowadzenia z tradycjonalistami walki o postęp (społeczny, gospodarczy, oświatowy), to Herbert Spencer [1820-1903], przenoszący darwinowski ewolucjonizm na grunt społeczny, wskazał szlak przemian kulturowych, jako właściwy w sytuacji ziem polskich.

„Spencerowską koncepcję ewolucjonizmu jako powszechnego prawa i postępu, dokonującego się poprzez zmiany ilościowe, przyjął za generalny drogowskaz działania dla przyszłości. W sferze wpływu socjologicznych poglądów Spencera, jego pojęcia społeczeństwa jako organizmu, jego bliskiego anarchizmowi liberalizmu w stosunku do roli i uprawnień państwa, formułował Świętochowski zasadnicze postulaty głoszonego programu narodowego i społecznego. Teza Spencera o uwarunkowaniu postępu w społeczeństwie od stanu moralnego jego członków, a zmian społeczno-ustrojowych od przekształceń świadomości stała się dla Świętochowskiego inspiracją do rozpoczętej w tym czasie akcji etycznego i kulturalnego wychowania społeczeństwa”.[5]

Właściwy dla światopoglądu pozytywistycznego kult nauki nieobcy był także polskiemu ideologowi. „Nauka stanowi duchową atmosferę narodu, jest koniecznym warunkiem jego zdrowia i siły, niezbędnym pierwiastkiem jego życia”.[6]

Najważniejsze, by członkowie społeczeństwa polskiego przyjęli wreszcie do wiadomości, iż potrzeba badań naukowych jest „tak konieczna i ważna jak dogmaty religijne, moralne i obywatelskie”.[7]

Publicysta świadom był, że nauka zezwoli na podniesienie poziomu gospodarki ziem polskich pod zaborami. Ważniejsze jednak od przekształceń ekonomicznych były dlań zmiany, jakie dokonają się dzięki jej odkryciom w świadomości jednostek. Optował przy tym stanowczo, wzorem swego mistrza, Milla, za równouprawnieniem członków wszystkich warstw społecznych. Na łamach Przeglądu… przekonywał czytelników: „Nauka nie zna lepszych i gorszych odmian zajęcia, nie gatunkuje krwi ludzkiej podług urodzenia, ona zna tylko człowieka i w imię praw przyrodzonych domaga się dla niego praw społecznych”.[8]

W roku 1874 Świętochowski wyjechał do Lipska, by słuchać wielkich tego czasu: Wundta, Windelbanda, Peschla i napisać dysertację doktorską.

„Wybór tematu rozprawy doktorskiej, dotyczącego genezy praw moralnych, nie był wynikiem przypadkowej decyzji, ale związany był z zainteresowaniami i doświadczeniami z okresu działalności w publicystycznej kampanii, prowadzonej na rzecz laickiej etyki. (…) Przekonanie o potrzebie tego rodzaju pomocy naukowej utwierdzała w nim ponadto obserwacja polskiego środowiska pozytywistycznego, gdzie również dostrzegał brak jasno sprecyzowanego stanowiska wobec zagadnienia moralności świeckiej. Celem rozprawy było więc przeprowadzenie dowodu laickiej genezy moralności przeciw koncepcjom jej boskiego pochodzenia”.[9]

Pisał pracę szybko i chętnie, gdyż w jego ocenie sytuacja pomiędzy Kościołem katolickim a społeczeństwem nie wyglądała pod zaborem rosyjskim najlepiej: „Chociaż duchowieństwo katolickie jeszcze w całej Europie posiada wielkie przywileje i wpływy, nigdzie jednak nie sięga nimi tak głęboko w życie ludzkie, jak u nas. (…) Ono go nie wypuszcza ze swych rąk nawet po śmierci. Żadna inna organizacja lub władza świecka nie może się mierzyć z tą groźną potęgą”.[10]

Drukiem rozprawa doktorska warszawskiego pozytywisty ukazała się w stolicy nakładem Przeglądu Tygodniowego w roku 1877.

Po latach jeszcze Świętochowski uważał, iż jej teza odpowiada rzeczywistości, teza, dodajmy, odrzucona przez krytyków. Jedynym życzliwym jej piórem był Piotr Chmielowski.

„W konkluzji swojego dowodu stwierdzał: <Prawa moralne powstają z utrwalonych norm społecznie zjednoczonej i uporządkowanej ludzkiej woli. Ich rodowód w głównych stopniach zawarty przedstawia się w szeregu następujących przemian: z popędów woli rodzą się czyny, z czynów ich normy (obyczaje), z norm ich formuły – prawa moralne>. Antropocentryczna wymowa tej konkluzji, zwarta w uznaniu ludzkiej woli za podstawowe źródło genezy praw moralnych, poparta dowodzeniem naukowym, w zamierzeniu Świętochowskiego miała stanowić argument na rzecz laicyzacji świadomości etycznej”.[11]

Jednocześnie z pracą doktorską Świętochowski zajął się wykładem swych poglądów na niwie dramatycznej. Indywidualizm Milla i Spencera i w nich znalazł szerokie odbicie. Tak charakteryzuje siebie Regina, porte-parole autora w Ojcu Makarym: „<Ze wszystkiego, co mi się od ludzi należy – najbardziej strzegę swoich praw człowieczych. Jestem dla siebie ogniskiem stworzenia. Dla nikogo z musu się nie poświęcę, cnoty w umiarkowaniu znać nie chcę, obowiązku zapomnienia o sobie nie rozumiem. (…) Ile ludzi, tyle osobnych światów – ja jednym z nich i wiem o tym. (…) Wszędzie rozpatrzeć mi wolno moje ludzkie prawa, gdzie one cudzych nie naruszą>”.[12]

W 1878 r. Świętochowski objął redagowanie Nowin, gdzie pisywał o sprawach etyki (w tym – zachowań wobec zwierząt!!!) oraz postępu cywilizacyjnego. Już wcześniej wiązał postęp z moralnością, choćby na łamach lwowskiego Tygodnia, gdzie jako Władysław Okoński napisał m.in. Filozofów-niewolników [1876, nr 13-14].

„Z obserwacji, czynionych na modelu niewolnictwa w świecie starożytnym i powstałej na tym gruncie filozofii wyciągnął wniosek o ważności rozwijania wewnętrznych wartości etycznych dla znoszenia, a nawet przeciwstawienia się niewoli zewnętrznej”.[13]

Z tego okresu pochodzi jeszcze jeden ciekawy wniosek Świętochowskiego – historyka postępu: „Co tylko cywilizacja posiada wzniosłego i cennego, to wszystko zawdzięcza niezadowolonym. (…). Tylko umysły dręczone niepewnością, tylko serca szarpane rozpaczą zapracowały nam to, z czego żyjemy i jesteśmy dumni”.[14]

Sukces Nowin sprowokował Świętochowskiego do założenia własnego pisma. Był to kolejny tygodnik, łączący w sobie cechy pisma politycznego, literackiego i społecznego. W prospekcie reklamowym zapowiadał – zgodnie z tytułem pisma: Prawda – niezależność sądów i wprowadzenie Polaków w świat nowoczesnych narodów europejskich.

Do współpracy zaprosił postępowych inteligentów, naukowców, publicystów. Prawda stanowiła ich „wolną trybunę” – redaktor naczelny kierował się zasadą Milla, by jak najszerzej wymieniać różnorakie opinie. O użyczeniu Prawdzie piór decydowała tylko zbliżona płaszczyzna światopoglądowa.

Świętochowski nie ustawał w propozycjach światopoglądowych – publikował nie tylko głosy <pozytywistów warszawskich>, ale też propagatorów ewolucjonizmu i liberalizmu. Legalizm tygodnika nie był przez jego redaktorów utożsamiany z lojalizmem wobec caratu. Realizacja programu Prawdy miała, zdaniem Świętochowskiego, doprowadzić do sytuacji kulturowego zdominowania Rosji przez myśl polską. Legalizm zresztą uważał za potrzebny jedynie do czasu.

Drażniły go wciąż trwające relikty stanowości w kraju. Starał się je więc krytykować – pisał o szlachcie, arystokratach, klerze a nawet mieszczaństwie (którego orędownikiem mianowali go przeciwnicy polityczni), jako o kulturowych prostakach. Chciał parcelować ziemię posiadaczy, nie zapominał o oświacie i szkolnictwie rolniczym.

Po latach [1913-1914] powtórzy te krytykę, w zjadliwszym tonie, w Humaniście Polskim. I tak – arystokracja: „(…) nie przechodzi ani szkoły doświadczeń obywatelskich, ani nauki, jest umysłowo tępa i mniej zorientowana w sprawach narodu niż najciemniejsze prostactwo”.[15] Oto inna ocena tego stanu: „Ile razy ojczyzna stawała w ogniu, oni zawsze z pożaru ratowali swoje mienie”.[16]

O mieszczanach pisał: „Jest to klasa ludzi umysłowo zupełnie wyjałowiona, uczuciowo brutalna, lekceważąca naukę, sztukę, ideały, poświęcenia, opanowana aż do paraliżu wszystkich innych pragnień żądzą zysku, wygody i zbytku. (…). Pod jej wpływem Europa zidiociała”.[17]

Klerykalizm uważał za najtrudniejszą do usunięcia i najbardziej podstępną przeszkodę na drodze polskiego postępu społecznego, „bo tkwi nie na zewnątrz, lecz w nas, bo gniecie nas od wieków i gnieść będzie jeszcze przez wieki”.[18]

„Od początku lat osiemdziesiątych Świętochowski, obserwując przemiany stosunków ekonomiczno-społecznych na ziemiach polskich wskutek rozwoju kapitalizmu, zajmował coraz więcej uwagi czytelników problemami klasy robotniczej. W licznych artykułach piętnował wyzysk kapitalistyczny, uznając kapitalizm za zwyrodnienie cywilizacyjne. Teoretyczne uzasadnienie dla swej krytyki kapitalizmu oraz wskazania reformy stosunków znajdował w <Zasadach ekonomii politycznej> J. St. Milla, w jego koncepcji <demokratycznego liberalizmu>. Drogę do poprawy widział w związkach robotniczych i prawodawstwie, zabezpieczającym pracę robotnika. (…) Wskazywał znaczenie ruchu socjalistycznego, solidaryzując się z socjalistami w zakresie krytyki stosunków kapitalistycznych, lecz jako wyznawca liberalizmu, indywidualizmu i ewolucyjnej koncepcji rozwoju społecznego nie aprobował, podobnie jak Mill, ich programu pozytywnego. (…) Działaczom tego ruchu, m.in. partii Proletariat Ludwika Waryńskiego, zarzucał obojętność na sprawy swego narodu. Wymawiał, że <zdolni są odczuć niedolę robotników całego świata, a nie umieją zrozumieć cierpień i potrzeb własnego społeczeństwa> [Od Redakcji, „Prawda” 1883 nr 48, s. 565], zagrożonego eksterminacyjna polityką rusyfikacji i germanizacji”.[19]

Z drugiej jednak strony na łamach „Prawdy” pojawiać się zaczęli autorzy zbliżeni do ruchu socjalistycznego, co trwać miało do końca prowadzenia pisma przez Świętochowskiego. Próbował więc łączyć przemyślenia Milla, antykapitalisty etycznego z marksistami, liberałami narodowymi i demokratami.

Za Millem dostrzegał potrzebę etyki nie tylko w życiu codziennym, ale i polityce. Nie dostrzegał jej tam, widział za to imperializm, kolonializm i próby ograniczania swobód narodom, które, jak niegdyś Amerykanie, chciały wybić się na niepodległość. Trzyletnia walka Burów w Afryce Południowej fascynowała Świętochowskiego. Bronił ich praw całym sercem i płomiennym piórem.

Tuż u progu I wojny światowej stwierdził, iż w kapitalizmie „(…) nie może być mowy o etyce, nawet handlowej, o powściągnięciach moralnych, o skrupułach, o jakimkolwiek sumieniu.” [20]

Początek wieku XX to dla myśliciela walka na dwa fronty – ze skrajną lewicą i skrajną prawicą. Okazją stała się rewolucja roku 1905, gdzie Świętochowski pokazał zupełnie inne oblicze publicysty. W cyklu felietonów Liberum veto w Prawdzie wręcz zalecał Polakom walkę – nie zbrojną, ale równie – jego zdaniem – skuteczną, poprzez wiece, strajki i uliczne manifestacje. Od władz domagał się respektowania swobód jednostki, od manifestantów z kolei – zachowywania się z dumą i honorem, by nie przynieść ujmy tradycji narodu o starszej, niż zaborca, kulturze.

W Pogromie stwierdza: „przez najohydniejsze jej [rewolucji] czyny prześwieca wspaniała idea. (…) Nie żądajcie więc od tego ludu, z którego wydarła się lawa buntu, ażeby on usiadł spokojnie przy wagach sprawiedliwości. On na wszystko ogłuchł i oślepł, widzi tylko wschód dawno oczekiwanego słońca, pod którym rozpostrze się jego szczęście, słyszy tylko dźwięk dzwonów, które mu głoszą święto jego doli”.[21]

Jest to apoteoza walki rewolucyjnej i przyjęcie świadomości klasowej, krótkotrwała jednak, bo już w końcowej części Duchów autor zmienia zdanie: „Człowiek nie ma lepszego sposobu uszczęśliwienia ludzkości nad udoskonalenie siebie. Nie dokona przewrotu i nie sprowadzi na ziemię powszechnego szczęścia żadna teoria, żadna grupa społeczna, żaden spiskowiec, żadna zbuntowana masa ludu, lecz samorządny, nikomu niepodległy i nad nikim nie panujący bóg-człowiek”.[22]

Wraca więc od lewicowości do liberalizmu, któremu wkrótce zaczyna szukać historycznych antenatów. W Warszawie, w r. 1910 ukazuje się jego książka Utopie w rozwoju historycznym. Ukazuje w niej utopistów za odważnych reformatorów świata społecznego, bez których postęp nie byłby możliwy. Uznaje też zjawisko utopii (podobnie jak dziś prof. Stefan Symotiuk[23]) za „jeden z najpiękniejszych i najbardziej uszlachetniających tworów ducha człowieka”.[24]

Po klęsce rewolucji Świętochowski nadal niezmordowanie pisał, organizował też z zapałem Towarzystwo Kultury Polskiej. „Program Towarzystwa obejmował cztery kierunki działalności: społeczny (badanie i wskazywanie potrzeb, projektowanie odpowiednich instytucji i urządzeń społecznych), oświatowy (zakładanie szkół, bibliotek, domów ludowych, czytelń, organizowanie wykładów), ekonomiczny (propagowanie i organizowanie spółdzielni i innych instytucji gospodarczych) i etyczny (praca nad podnoszeniem poziomu moralnego społeczeństwa, interwencje i rozjemstwo w konfliktach międzyludzkich). Odpowiednio do tego programu Towarzystwo składało się z czterech sekcji (…).”[25]

Organem TKP, redagowanym przez Świętochowskiego była Kultura Polska, w przeciwieństwie do poprzednich jego pism bardziej sucha i sprawozdawcza. Do swego upadku w przededniu I wojny potrzebowała stałych dotacji – wysoki jej poziom wykluczał szerokie zainteresowanie czytelników.

Jednocześnie coraz bardziej zaczął szukać sposobów praktycznego ulżenia ludowi (robotniczej duszy nigdy zrozumieć nie umiał, czyniono mu stale zarzuty, iż marginalizuje problem robotniczy). Pomimo szczytnych deklaracji ugrupowań ze wszystkich stron politycznej sceny – praktycznych rezultatów działań wśród chłopów – nie dostrzegał.

„Ciągle tkwi w nas stary przesąd, że gdy szlachta z inteligencją będą przewodniczyły, a lud będzie pracował i modlił się, zwyciężymy niedolę. Tymczasem podtrzymujemy nędzny żywot graczów i żebraków, posuwających dalej bezwiednie proces rozdziału, dokonanego przed stu laty.” [26]

Myśliciel potrzebował coraz bardziej wcielania idei w czyn, a czynu wobec ludu brakowało. Poszczególne warstwy, o ile mogły decydować politycznie, szukały własnych korzyści.

„Uczepiliśmy się, jak pijani płotu, gimnazjów, Politechniki, Uniwersytetu i zdaje nam się, że w tych fabrykach patentów i świadectw uwalniających od wojska kryje się główny skarb naszej kultury umysłowej. To, że 7 milionów chłopów uprawia ziemię i gospodaruje sposobami i środkami zachowanymi jedynie w tradycjach i muzeach Europy zachodniej – stanowi małą chmurkę na naszym niebie.”[27]

W 1908 r. TKP miało już ok. 5 tys. członków, był to rok obchodów jubileuszu Świętochowskiego, na które ostatniego dnia nie wyraził zgody Gieorgij Skałon, warszawski generał-gubernator. Nieco przybity myśliciel sam zajął się szkolnictwem wiejskim, różne kruczki prawne pomogły mu w walce o utrzymanie żeńskiej szkoły w Gołotczyźnie i rolnej w Kruszynku.

Spory z lewicą o problem asymilacji Żydów doprowadziły do klęski TKP. Opozycyjni wobec Świętochowskiego działacze próbowali zarejestrować swój odłam Towarzystwa. Carat wykorzystał sytuację, nie wydając zgody odstępcom, ale jednocześnie zawieszając już istniejące TKP.

A ledwie kilka lat wcześniej przestrzegał publicysta rodaków: „Należy wyjść z ciasnych okopów partyjnych i stanąć na szerokim stanowisku dobra narodowego, należy czynem i ofiarą poprzeć każdą instytucję i każde przedsięwzięcie kulturalne.”[28]

Nacjonalizm żydowskich środowisk lewicowych, poparty przez lewicę polską, dla której Świętochowski był już zbyt mało radykalny społecznie, zdezawuował (częściowo i w opinii publicznej) lata wytężonej pracy TKP. Zbytnim był myśliciel optymistą, pisząc: „W dążeniu tym ludzkość musi stoczyć walkę bratobójczą, lecz we krwi walki tej zatonie człowiek-zwierzę, zginie barbarzyńca, który wokół siebie widzi tylko wrogów, a wyjdzie z niej zwycięski syn wielkiej rodziny, który we wszystkich będzie widział swych przyjaciół i towarzyszy.”[29]

Po odzyskaniu niepodległości, nie mogąc zapomnieć pro-żydowskiej lewicy rozbicia TKP, związał się czasowo z Narodową Demokracją. W Gazecie Warszawskiej i Myśli Narodowej pisywał od 1923 do 1929 roku, przysparzając endekom niemało kłopotów swobodą wypowiedzi, odbiegającą od partyjnych założeń.

W roku 1925 opublikował tom I, a w 1928 roku tom II Historii chłopów polskich. W założeniu była to nie tylko praca naukowa, ale też służąca demokratyzacji podejścia do wieśniaków przez inne warstwy społeczne.

Sensacją stała się jego Genealogia teraźniejszości (wyd. książkowe – Warszawa 1936). 86-letni myśliciel znów sprowokował opinię społeczną. Próbował bowiem odpowiedzieć na pytanie – skąd, po odzyskaniu niepodległości, znów w Polsce bezprawie i walki wewnętrzne? Hitler w tym czasie już rozbudowywał armię.

Skutków tej rozbudowy Świętochowski nie dożył, choć chyba miał przeczucie nadciągającej katastrofy. Stąd Genealogia… jako przestroga dla rodaków, by wyzbyli się zakorzenionych wad, które raz już Polskę zgubiły.

Trudno określić Aleksandra Świętochowskiego, jako liberała czystej krwi. Czerpał on z liberalizmu wszystkie te elementy, które były mu przydatne do walki o sojusz warstw społecznych, bez którego odbudowa państwowości polskiej zdawała mu się niemożliwą. Często zmieniał zapatrywania, poddając krytyce dotychczasowe swe poglądy (vide: sprawa rewolucji). Był jednak przez długie lata sumieniem polskiego narodu, któremu trudno było zarzucić tchórzostwo i nieuczciwość – tak prywatną, jak ideową. Ewoluował, ale przecież wyznawcą idei  Spencera był od dawna.

Pięknie napisał o nim, jeszcze w XIX wieku, Aureli Wiszar: „Wieczny pesymista w niezadowoleniu z rzeczywistości, ale optymista w możliwości dokonywania jej zmian.”[30] (cdn.)

 

Klara Wolińska

 


[1] Świętochowski A., Wspomnienia, wstęp i opr. S. Sandler, Ossolineum, Wrocław 1966, s. 232;

[2]  Mill J. S., O wolności, Warszawa 1959, s. 218;

[3] „Przegląd Tygodniowy”, 1872, nr 19.

[4] „Przegląd Tygodniowy”, 1872, nr 31;

[5] Brykalska M., Myśl filozoficzna w działalności Aleksandra Świętochowskiego. Zarys biograficzny, (w:) Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II., KiW, Warszawa 1973, wyd. I, s. 43;

[6] Świętochowski A., Trzeźwi i pijani, „Przegląd Tygodniowy”, 1872, nr 32, s. 250.

[7] Świętochowski A., Katechizm rodzinny, „Przegląd Tygodniowy”, 1873, nr 40, s. 314;

[8] Świętochowski A., Praca u podstaw, „Przegląd Tygodniowy”, 1873, nr 10;

[9] Brykalska M., Myśl filozoficzna w działalności Aleksandra Świętochowskiego. Zarys biograficzny, (w:) Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II., KiW, Warszawa 1973, wyd. I, ss. 48-49;

[10] Świętochowski A., Szech, „Prawda”, 1908, nr 42.

[11] Brykalska M., Myśl filozoficzna w działalności Aleksandra Świętochowskiego. Zarys biograficzny, (w:) Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II., KiW, Warszawa 1973, wyd. I, s. 50;

[12] Okoński W., (Świętochowski A.), Nieśmiertelne dusze. I. Ojciec Makary, Kraków 1876, ss. 60-61;

[13]Brykalska M., Myśl filozoficzna w działalności Aleksandra Świętochowskiego. Zarys biograficzny, (w:) Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II., KiW, Warszawa 1973, wyd. I, s. 52;

[14] Świętochowski A., Człowiek, „Przegląd Tygodniowy”, 1876 nr 33, s. 383.

[15] Świętochowski A., Po drodze, „Humanista Polski”, 1914, nr 2;

[16] Świętochowski A., Stary nałóg, „Humanista Polski”, 1913, nr 9;

[17] Świętochowski A., Po drodze, „Humanista Polski”, 1913, nr 3.

[18] Świętochowski A., Po drodze, „Humanista Polski” 1913, nr 1;

[19] Brykalska M., Myśl filozoficzna w działalności Aleksandra Świętochowskiego. Zarys biograficzny, (w:) Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II., KiW, Warszawa 1973, wyd. I, s. 62;

 [20] Świętochowski A., Bezrobocie łódzkie, „Humanista Polski” 1913, nr 8.

[21] Świętochowski A., Pogrom, cz. V. Duchów, 1905-6, Pisma, t. VIII, W-wa 1909, s. 239;

[22] Świętochowski A., Burza, ost. cz. Duchów, 1909, Pisma, t. VIII, W-wa 1909, ibid. s. 408;

[23] Utopie potrzebne od zaraz, z prof. S. Symotiukiem rozmawia A. Brytan, Kwartalnik Elbląski „TygiEL”, nr 3/2006, ss. 48-55;

[24] Świętochowski A., Utopie w rozwoju historycznym, Warszawa 1910, s. 344.

[25] Brykalska M., Myśl filozoficzna w działalności Aleksandra Świętochowskiego. Zarys biograficzny, (w:) Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II., KiW, Warszawa 1973, wyd. I, s. 100;

[26] Świętochowski A., Trzy społeczeństwa w jednym narodzie, „Prawda” 1909 nr 6;

[27] Świętochowski A., „Pokłosie”, 1908 nr 6.

[28] Świętochowski A., Solidarność czynników kultury, „Prawda” 1910, nr 4;

[29] Świętochowski A., Geneza nacjonalizmu, „Prawda” 1910, nr 48.

[30] Wiszar A., Objaśnienie, „Prawda” 1888, nr 9;

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*