Jaja i podobnej formy świąteczne niespodzianki – tym razem rodzimej produkcji. O bardzo poważnych sprawach z przymrużeniem oka…

100_0053Podstawą demokracji jest wolność słowa, toteż korzystając z tej okazji pozwalam sobie na swoje zdanie; należy przy tym pamiętać, aby nie nadużywać tego przywileju – wypowiadać się, lecz nie obrażać uczuć, także religijnych, godności i honoru drugiego człowieka.

 

Jaja, jak wiemy, bywają różne. Dobrze, gdy mamy do czynienia z tymi wielkanocnymi, ale nie ten czas i nie ta pora. Bywają też jaja – tak zwane – złośliwe, które sobie z kogoś robimy i to z tą formą spotykamy się dziś. Szczególnie mocno daje nam się ona we znaki na ulicach dużych miast, w tych mniejszych – jakby ludzie nieco mądrzejsi lub też ogarnięci walką o przetrwanie, także w gąszczu jaj chorych przepisów na przykład, czasu na głupoty nie mają.

Jaja sobie robią co niektórzy z demokracji, twierdząc, że jej nie ma i koniecznie trzeba teraz o nią walczyć. Robią to ze szczególną determinacją właśnie w czasie, kiedy to wspomniani bojownicy o wolność i demokrację – mianujący siebie chrześcijanami – powinni spędzać czas nie na ulicy, czy też stawiając kolejne barykady przed i wokół mównicy sejmowej lub wykrzykując bohaterskie hasła… Raczej przecież, jak na zdeklarowanych publicznie chrześcijan przystało, uczestniczyć powinni we mszach roratnich… No – chyba, że znów sobie robią jaja, tym razem z wiary i Kościoła, co jest chyba nie pozbawione uzasadnionych podejrzeń.

Słyszy się wiele uspokajających głosów, iż pobiegają sobie po ulicach, zmarzną i pójdą do domów. Nie do końca jednak – owi uliczni „rewolucjoniści” robią sobie jaja z demokratycznie wybranego rządu, a z tego to już z pewnością żartować się nie powinno. Łatwo można się domyślić (obserwując sytuację na ulicach polskich miast, a także – co już przeraża – robienie sobie jaj z polskiego parlamentu), że chodzi tu także o skłócenie narodu, a tego to już jajami nazwać raczej się nie da –  tylko podsycaniem w społeczeństwie nastrojów wrogich rządowi, a co za tym idzie, szkodzących Polsce.

Nikt nie lubi, kiedy mu się zabiera narzędzia pracy i zamyka się drzwi warsztatu, w którym zarabia na chleb. To błąd, mając na uwadze obecną sytuację utrudniania pracy dziennikarzom w Sejmie Rzeczpospolitej. Wydaje się jednak, że błędy, poprawki, czy ustalenia powinny być regulowane przy stole, nie na ulicy.

Jest jeszcze jedna kwestia, która zaczyna niepokoić. Czy aby znów dramatyczna sytuacja na Górnym Śląsku – a górnictwa, górników i ich rodzin w szczególności – nie zostanie przypadkiem wykorzystana do celów, nie mających z górnictwem niczego wspólnego? A już z pewnością nie mających żadnych wspólnych cech z polepszeniem sytuacji gospodarczej w kraju, raczej wręcz przeciwnie.

Wydaje się, iż za sytuację, z którą mamy do czynienia dziś, mając na uwadze demolkę polskiej gospodarki – odpowiada nie ten rząd, a poprzednie. Nie dajmy się wmanipulować w niejasną grę, jaka wokół Polski się toczy. Obawy słychać nawet z zagranicy, nawet tamtejsze społeczeństwa są zaniepokojone naszą wewnętrzną – dziwną sytuacją, gdzie obydwie wrogie sobie strony, bo o partnerstwie nie można już mówić, występują pod osłoną biało-czerwonej flagi. Problem polega na tym, że tej sytuacji nie rozumieją także sami Polacy.

Uliczno-sejmowa groteska, z jaką mamy ostatnio do czynienia, odbywa się nie tylko w bliskim sąsiedztwie Świąt Bożego Narodzenia, ale także w czasie, kiedy to w całym kraju obchodzi się rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, a dzięki walce polskiej inteligencji i ludzi pracy, która doprowadziła – jak pamiętamy – do (pozornego przynajmniej) obalenia komunistycznych rządów, co miało skutkować uzyskaniem upragnionej przez nas demokracji, tym razem, nie skażonej totalitarnym systemem… Walczyliście, obaliliście niechciany system, więc o co chodzi?

Nie dziwmy się, że obserwujący wydarzenia w Polsce z daleka, ni w ząb nie kumają, co tu jest grane, jeszcze większe ogarnia ich zdziwienie, kiedy pytają nas o zdanie, a my tłumaczymy, iż tak naprawdę wiemy tyle co… oni, aczkolwiek można owe poczynania rozumieć jako próby obalenia rządu. Mętne to wszystko i budzi coraz większy niesmak.

Nawet nie będąc sympatykiem opcji politycznej, stojącej teraz u władzy, trzeba stwierdzić, że to nie jej ludzie rozmontowali kraj i rozsprzedali nasze mienie, z mozołem budowane przez naród przez wszystkie lata po II wojnie światowej – a raczej starają się to jakoś zebrać do kupy. Trudno cokolwiek robić, kiedy nie dopuszcza się pracowników do warsztatu, w tym przypadku oczywiście – jak wszyscy wiemy – chodzi o Sejm RP… Wielu uważa – oby nie mieli racji – iż skoro nie dało się zrobić zadymy na ulicach polskich miast i skłócić narodu do reszty – o co nie jest wcale trudno – czas na plan B, czyli Sejm… Boga prośmy, aby były to tylko bezpodstawne domysły.

dscf7162dscf7169

OBY NAM NIGDY TYCH SYMBOLI NA WIGILIJNYM STOLE NIE ZABRAKŁO. A LAMPKI, NO CÓŻ, NICH ŚWIECĄ, ZAWSZE LEPIEJ ZE ŚWIATŁEM NIŻ BŁĄDZIĆ PO OMACKU…

Przebywając poza granicami naszej Ojczyzny – nie znając języka, którym posługują się mieszkańcy odwiedzanego państwa – zawsze posłużyć można się tłumaczem i prędzej czy później dojdziemy do porozumienia. Dlaczego więc, na Boga, w kraju gdzie społeczeństwo posługuje się jednym językiem – nie potrafi się porozumieć..? Odpowiedź brzmi – bo brak dobrej woli! I wydaje się, że gdyby chodziło tylko i wyłącznie o dobro państwa i jego obywateli – nie byłoby sprawy. Czyżby chodziło więc o coś, czego tylko możemy się domyślać?

Być może warto wrócić przy tej okazji do historii i wspomnieć wydarzenia sprzed ponad 100 lat, (24. grudnia 1914 r., Ypres, Belgia) kiedy to dwie wrogie strony na czas Wigilii potrafiły podać sobie ręce w geście pojednania… Niewiele to dało, ktoś dopowie, bo już nazajutrz bitwa rozgorzała na nowo… To wszystko prawda, lecz w obliczu wielkiego wstydu, jaki dziś odczuwamy, podajemy przykłady, że porozumienie – o czym także wspomina pani premier – zawsze jest możliwe. Do tego jednak potrzeba dobrej woli obydwu stron, czego ze strony okupujących mównicę sejmową raczej nie możemy oczekiwać.

Jedyną bronią na zło, z jakim mamy dziś do czynienia, jest nasza polska tradycja, która nakazuje podczas wieczerzy wigilijnej przełamanie się opłatkiem, także po to, by sobie wybaczyć i dojść do porozumienia.

 

Tadeusz Puchałka

Fot.: ze zbiorów Izby Tradycji Górniczych KWK „Knurów”

One thought on “Jaja i podobnej formy świąteczne niespodzianki – tym razem rodzimej produkcji. O bardzo poważnych sprawach z przymrużeniem oka…

  • 26/12/16 o 18:57
    Permalink

    Prawda to co pisze Pan Panie Tadeuszu ,ale nie zapominajmy że owe POJEDNANIE ma dotknąc beneficjentów sukcesu (ok 9 procent społeczenstwa ma dochody roczne powyżej 100 000 zł ) a reszty społeczeństwa zwanego motłochem żyjącego na ch… dupie i kamieni kupie w kraju zwanym NIENORMALNOSC!!!
    Panie Tadeuszu Polak Z Polakiem się dogada!
    A czy głodny z sytym znajdzie jakis wspólny mianownik?
    TO WALKA NIE DOBRA ZE ZŁEM A WALKA KASTY (PRZYKLEPANEJ GLEJTEM Z MAGDALENKI I OKRĄGŁEGO STOŁU Z DOBRANYM ZASTEPEM SOLIDARUCHÓW) Z WSZELKIMI PRZEJAWAMI ZMIANY TEGO STATUS QUO
    Mimo ze nie jestem PIS owcem i w zachowaniu tej formacji widze wiele patologii (coraz wiecej) to jednak w rok zrobili coś co zdenerwowało pół swiata i całe polskie SBeckie bagienko A WŁASCIWIE NIE ZROBILI…nic wielkiego!
    CO BĘDZIE JAK DOJDZIE DO ZMIANY SYSTEMOWEJ (o ile odwagi starczy PISowi) -interwencja?
    wojna domowa?
    pucz?
    WESOŁYCH SPOKOJNYCH SWIAT

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*