Historia wileńskiego „Chaosu” (3). Szata graficzna i struktura czasopisma

Jak już wspominałam, od października 2000 roku do maja 2002 roku ukazało się 10 numerów Chaosu. Dziewięć pierwszych jest formatu A4, czyli 21 cm szerokości i 29,6 cm długości, a ostatni numer – formatu A5, czyli 14,8 cm szerokości i 21 cm długości. Zasadą było nie numerowanie stron w piśmie. Czasopismo jest czarno-białe.

Strona tytułowa każdego numeru informuje nas, iż jest to MIESIĘCZNIK MŁODEJ INTELIGENCJI POLSKIEJ W WILNIE, chociaż od czwartego numeru jest to z kolei MAGAZYN MŁODEJ POLSKIEJ INTELIGENCJI W WILNIE, a od szóstego – PISMO MŁODEJ POLSKIEJ INTELIGENCJI WILEŃSKIEJ. Po raz ostatni nazwę zmieniono w numerze siódmym na SUBIEKTYWNE PISMO MŁODYCH AUTORÓW W WILNIE.

Stopniowo polepszała się szata graficzna, zwiększała się ilość stron (od 7 stron №1 do 78 №10) oraz nakład (od 30 kopii №1 do 500 – siódmego; numery 8 i 9 ukazały się z przyczyn finansowych tylko w 350 egzemplarzach). Numer dziesiąty miał zaledwie kilkanaście egzemplarzy.

Makietę, formę pierwszej okładki oraz nazwy wielu rubryk wymyślili Jan Tuczkowski i Aleksander Radczenko. Aleksander R. też był autorem „części wstępniaków”, ściągnął do współpracy kilku autorów, uczestniczył w robieniu Chaosu i widział jak Chaos się rozwijał. Początkowo było to pod względem edytorskim, pismo na dosyć niskim poziomie, jednak ostatnie numery magazynu można śmiało uznać za klasę samą w sobie. Szczerze mówiąc nie znam ani na Litwie, ani w Polsce zbyt wielu pism o podobnej tematyce przewyższających „Chaos” pod względem edytorskim – twierdzi Aleksander R. Chaos był trybuną, z której mógł się wypowiedzieć każdy: i młody i stary, i utalentowany twórca, i grafoman. W tym była siła Chaosu i jego podstawowa słabość. Z jednej strony przez karty pisma przewinęło się blisko pół setki młodych autorów, pismo miało kilkuset czytelników, z drugiej strony – poziom niektórych opublikowanych utworów – jak twierdzi A. Radczenko – „był fatalny”.

Pierwszy numer Chaosu zawiera siedem stron. Już na jego łamach ukazały się rubryki, które można uznać za stałe, ponieważ spotykamy je później w każdym numerze. Do nich należą na przykład Szalona Kuropatwa (chociaż od trzeciego numeru zmienia swą nazwę na Szalony Balonik, w czwartym na Krejzi Kuropatwa), stała strona poświęcona poezji, rubryka Wdzięczny Czytelniku, która w trakcie wydawania kolejnych numerów zmienia nazwę – Od redakcji. Redaktorzy czasopisma informowali w tej rubryce o swych celach i o programie „bezprogramowości”. A co najbardziej zachęcało do pisania, czytania i do udziału w Chaosie to apel w rubryce Wdzięczny Czytelniku:

 Żywimy nadzieję, że tych kilka kartek nie znudzą ciebie, a po przeczytaniu zostaną tylko przyjemne wrażenia. Jeżeli lubisz literaturę, filozofię, historię, żarty… i stworzyłeś coś, co może wszystkich rozśmieszyć, wkurzyć lub wzruszyć do łez, nie krępuj się, dołącz do nas, i już w kolejnej porcji „Chaosu” przeczytasz swoje płody. Może nie jest nas zbyt dużo, ale udowodnijmy, że młodzież wileńska nie zagubiła się w szarej, nieciekawej codzienności, że są jeszcze tacy, którzy umieją bawić się[1]. 

Język, którym się posługują redaktorzy czasopisma, to liczne wtręty języka potocznego, slang młodzieżowy, jednak nie znaczy to, że nie posługują się też rozpiętą stylizacją wysoką.

Do stałych rubryk możemy też zaliczyć różnego rodzaju żarty i humoreski – jak to od numeru siódmego autorzy nazywają – Myśli drugiego obiegu, które stale towarzyszą i zwracają uwagę w piśmie. Nie mają stałej strony, nie mają autorów, są „porozrzucane”, czyli możemy je spotkać na pierwszej stronie, lub gdzieś w kąciku piątej strony. Przypuszczam, że niektóre z nich były zaczerpnięte ze stron internetowych. Chciałabym zacytować tu niektóre z nich:

Zielono nam w głowie i fiołki w niej kwitną.

 Kto pod kim dołki kopie, ten ma łopatę.

Cały nasz chuligański trud tobie, kochana Ojczyzno.

Im więcej numerów, tym więcej chaosu!

Pan Bóg stworzył Pana Człowieka.

Siała baba mak… I dostała 10 lat.

Z przyczyn technicznych koniec świata chwilowo odwołany.

Kto se piwo z rana machnie, temu z ryja ładnie pachnie.

Wolę brzuch od piwa niż garb od pracy.

Ludzie myślcie, to nie boli!

Jak sobie pościelisz, to mnie zawołaj.

Bije? Znaczy, że lubi… bić.

Jeśli jeszcze nie zwariowałeś, to znaczy, że jesteś niedoinformowany.

Pchła – to owad, który zszedł na psy.

Nie bierz życia na serio – i tak nie wyjdziesz z niego żywy.

Jeśli nie masz po co żyć, to żyj na złość innym.

Szedł Franek po lodzie i się załamał…

Z wódką nie wygrasz, ty ją w mordę a ona cię na ziemię!

Pij mleko – nie wysyłaj krów na bezrobocie!

Życie jest OK, to ludzie są zbyt wymagający.

Autorzy wykorzystują tu przysłowia, własne spostrzeżenia, myśli, ujmują określony temat w jednym zdaniu, bawią się i rozśmieszają, ale również zastanawiają, zmuszają do refleksji nad ludzkim losem i ludzkim życiem. Myśli drugiego obiegu przypominają nam formę gazetowych ogłoszeń, które wyrażają głębsze treści. Autorzy zauważają w naszym pełnym pośpiechu świecie zanik ludzkich uczuć, brak współczucia, obojętność czy nawet sadyzm np.: Bije? Znaczy, że lubi… bić. Jednak połączenie refleksji z dowcipem i ironią sprawia, że Myśli… nie są wylewaniem łez, czy też pesymistycznym myśleniem o świecie i życiu, lecz pogodnym stwierdzeniem faktu.

Autorzy Myśli drugiego obiegu patrzą na świat z lekkim przymrużeniem oka. Wyrażają przekonanie, że nie można życia traktować tak całkiem serio. Nie jesteśmy w stanie nadążać za wciąż upływającym czasem, życie ucieka, nie uda się nam przeżyć go idealnie, nie znamy scenariuszy przyszłych dni – musimy improwizować. A improwizacja – jak to improwizacja – raz bywa lepsza, raz gorsza. Twórcy starają się więc cieszyć życiem, dostrzegać zabawne sytuacje, śmiać się z siebie i nie tragizować. Dowcip, pogoda ducha, lekko ironiczny dystans do świata – oto ich recepta na życie.

 Chaos był przeznaczony dla wszystkich, stając się swoistą kontynuacją tradycji Żagarów, co stwierdzali już w drugim numerze redaktorzy, umieszczając następujące zdanie: To Wam nie „Żagary”. To znaczyło, że kontynuują tylko myśl czasopisma, a nie program. Nasuwa się tu skojarzenie nowych wileńskich „chaosistów” z modernistami przełomu XIX – XX w. Zarówno moderniści przełomu XIX – XX w., jak i „chaosiści” przełomu XX-XXI w. charakteryzują się przeciwstawieniem ideom dotychczas istniejącym. Głoszenie nowych idei, wartości i kardynalnych zmian, są – w jakiejś mierze – symptomatyczne dla każdego schyłku wieku.

Coraz bardziej napięta atmosfera ostatnich dziesięcioleci wieku XX, niosąca zmiany we wszystkich dziedzinach życia, sprawiła, że ludzie poczuli się zagubieni i niepewni swojej przyszłości. Poczucie zagrożenia zaczęło prowokować pełne niepokoju pytania o to, jakie będzie następne stulecie. I właśnie jak niegdyś moderniści, tak teraz „chaosiści”, owładnięci magią końca wieku, zewsząd atakowani coraz odważniejszymi pomysłami na życie i na sztukę, usiłowali określić swoje emocje i miejsce wśród tych zaskakujących nowości. Na przykład pierwsza strona pierwszego numeru Chaosu zawiera następujące słowa:

Zabijmy w sobie estetyzm, który i tak jest zabity! Niech narodzi się nowy! Nastaje nowa era, nie wiemy, jaka, ale na pewno nastaje… i to nas strasz-sz-sz-y (chociaż nie bardzo), bo skoro teraz w literaturze panuje kryzys, to w nowym tysiącleciu będzie panować „CHAOS”!

Toteż Chaos jest jakoby sposobem ucieczki od totalnego pesymizmu i lekarstwa na smutek – wielką „chorobę końca wieku”. (cdn.)

 

Gabriela Wiszniak


[1] „Chaos”,  №1, październik 2000 r.

One thought on “Historia wileńskiego „Chaosu” (3). Szata graficzna i struktura czasopisma

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*