Hipokryzja Obywateli PRL

Wszyscy chyba pamiętamy kultowy już polski film Sami swoi z 1967 roku w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Pamiętamy też babcię Leonię i jej ludową mądrość, którą wykładała Kazimierzowi Pawlakowi, jadącemu do sądu na sprawę o kota z sąsiadem, Władysławem Kargulem. Matka Pawlaka poradziła, by wziął ze sobą granat… Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie…

Media głównego nurtu podały dosyć kontrowersyjny wyrok, jaki zapadł po blokadzie kobiet Obywateli RP przeciw Marszowi Niepodległości 11. listopada. Prokurator Magdalena Kołodziej uznała w uzasadnieniu swojej decyzji, że właściwie nic się nie stało i umorzyła sprawę. W uzasadnieniu decyzji czytamy, że kopnięcia, popychanie i zniewagi oceniane obiektywnie wskazują na to, że nie były one objęte umyślnością. Zamiarem atakujących nie było pobicie pokrzywdzonych lecz okazanie niezadowolenia, że znalazły się one na trasie ich przemarszu, a umiejscowienie obrażeń pokazuje, że przemoc nie była wymierzona w newralgiczne punkty ciała. O pobiciu nie można mówić w kontekście usuwania pokrzywdzonych z trasy przemarszu. Analiza zabezpieczonych nagrań nie wskazuje, by (…) zastosowana była wobec (wynoszonych) przemoc fizyczna”.

Taka wykładnia prokurator Kołodziej otwiera niebezpiecznie furtkę dla zdarzeń wygodnych władzy – i tu trzeba dodać – niezależnie jakiej opcji politycznej ona będzie! Rację będą mieli tylko silni, ci słabi będą rugowani i pomijani w respektowaniu swoich praw. Obywatele RP nie są organizacją radykalną, grupką fanatyków politycznych, gotowych poświecić karierę, zdrowie i życie. Są grupką awanturników, wynajętych do przejęcia obszarów, które do tej pory były zarezerwowane dla ruchów oddolnych, robiących swoją niebezpieczną robotę z dala od mediów, polityków i policji – niestety konsekwencją działań bezpośrednich są też więzienia i grzywny. Obywatele RP nie są radykałami a politycznymi awanturnikami, z resortowymi dziećmi i byłymi pracownikami SB na pokładzie. Przy działaniach bezpośrednich uderzają w skrajne tony a przy rzeczonym Marszu Niepodległości stając naprzeciw marszu brunatnych nacjonalistów i kiboli, napompowanych testosteronem i alkoholem, czyż nie oczekiwali na określoną medialną reakcję?

Kto o zdrowych zmysłach ze środowisk antyfaszystowskich, działających od lat w kontrze do subkultury polskich organizacji skrajnie prawicowych, pójdzie na ich marsz? Samobójca, szaleniec, a może aktor, grający swoją rolę w sprawnie skrojonym scenariuszu, gdzie sceny bójki trzeba zagrać bez udawania?

Cała profesjonalna i kosztowna impreza, jaką jest Marsz Niepodległości, napędzany przez skrajnie kanapowe partie po to, by uwieść tłum, niosący biało-czerwone chorągiewki – w tym momencie prysnęła jak bańka mydlana. Zdmuchnęły ją kobiety z Obywateli RP bite, popychane, przewracane, kopane, opluwane, szarpane, nazywane ubeckimi kurwami, lewackimi ścierwami, a niektórzy wręcz nawoływali, aby je utylizować.

A wystarczała Straż Marszu, która by te kobiety usunęła bez hałasu i w sposób bezpieczny dla wszystkich. Zamiast tego stały się one świeckimi męczennicami ku uciesze Gazety Wyborczej i środowiska liberalnego czy centro-lewicowego. Siniaki na twarzach, rękach, nogach, pośladkach i plecach, skręcenia kończyn, stłuczenia dłoni – doznane w wyniku deptania po nich ciężkimi butami… Jedna z kobiet, uderzona w głowę, straciła przytomność…

Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Tym razem Obywatele RP prowokując własne pobicie, gdzie w sądzie miało okazać się, że Polska to siedlisko nazizmu, ponieśli sromotną porażkę, co w tej akurat sprawie ulicznych konfrontacji ugrupowań skrajnych pogrążyło również sąd. (Cdn.)

Roman Boryczko,

wrzesień 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*