Elbląskie Dziedzictwo Narodowe… Co z nim zrobić?

Minął miesiąc od śmierci Ryszarda Tomczyka – polskiego malarza, rysownika, pisarza i publicysty, teoretyka oraz krytyka sztuki i literatury. Honorowego Obywatela Elbląga. Członka Związku Literatów Polskich.

Jeżeli ktoś z elblążan twierdzi, że dobrze poznał życie i twórczość Ryszarda Tomczyka, to na pewno nie bardzo wie, co mówi. Przekonałem się o tym, ale… dopiero po jego śmierci. W przeddzień uroczystości pogrzebowych Ryszarda, tuż przed kremacją (testamentowe życzenie Ryszarda) spotkałem się z Aliną – żoną Rysia (tak ciepło o nim zawsze mówiła) w sali pożegnań ze zmarłym. To tam poprosiła mnie, abym – po okresie wyciszenia w trudnej dla niej sytuacji – odwiedził ją w ich mieszkaniu. – Potrzebuję wsparcia i porady od tych osób, które Rysia znały i przyjaźniły się z nim. Oczywiste, że nie odmówiłem.

Po kilku dniach – przeplatanych telefonicznymi rozmowami, w których przejawiała się kwestia „zagospodarowania” twórczej działalności Ryszarda – odwiedziłem to ich – wydawało się, że znane mi również –  mieszkanie. Często w nim bywałem, stąd też byłem przekonany, że korelujący z ładnym wystrojem  księgo-zbiorowy ład (zgromadzone i poukładane na przyściennych regałach tomy i woluminy), a także „obstalowane” na ścianach intrygujące obrazy, doskonale charakteryzowało jego twórcę i to swoiste interieur (wnętrze) głównego pokoju mieszkania.
Tym więc bardziej sądziłem, że istniejący stan powinien być zachowany bez potrzeby naruszania go i nie powinien też przejawiać jakiejś specjalnej lub pilnej troski w życiu wdowy. Śmiem twierdzić, iż ten wystrój – można by powiedzieć gabinetowy, nawiązujący do twórczości i duszy Ryszarda, mógłby jeszcze długo trwać… Gdyby nie to, że żona Ryszarda – objęta po jego śmierci rodzinną opieką swoich bliskich z południa kraju –  zamierza w niedługim czasie „wyemigrować” z Elbląga do Rzeszowa. To z tego powodu zrodził się jej ambaras, który uwidoczniła mi niecodzienną „wizją lokalną”.

Alina oprowadziła mnie po całym mieszkaniu. Zaczęliśmy od znanego mi salonu – niejako gabinetu (w nim odbywały się moje spotykania z Ryszardem), następnie przeszliśmy do jego pracowni (swoiste atelier artysty malarza) i innych pomieszczeń socjalnych i użytkowych. Ku mojemu zdumieniu, w niektórych z nich znajdowały się pojemne wnęki i „zakamarki” – np. w pracowni, w łazience i na korytarzu, gdzie zgromadzone zostało mnóstwo dowodów – nie tylko literackiej i malarskiej twórczości Ryszarda Tomczyka.

Zapewne każdy z twórców ma „jakieś tam” swoiste archiwum – taki osobliwy „składzik” z urządzeniami na zbiory, na materiały i narzędzia, niezbędne do bieżącego kreowania swojej działalności. Jednakże to, co uwidoczniła mi Alina, przeszło moje wyobrażenie. Konstatuję za tym, że Ryszard był nie tylko twórcą doskonałym. Był jednocześnie – swego rodzaju… wieloletnią instytucją pedagogiczną, o czym świadczą istniejące do dziś jego teczki programowe, dotyczące zajęć z młodzieżą licealną. A jest ich sporo. Tak chronologicznie posegregowanych dokumentów, o bardzo ciekawej historii i pouczającej lekturze, nie sposób byłoby… wyrzucić na śmietnik. – Co ja mam z tym zrobić? –  zapytała Alina. – Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę – zapewniłem.

Restytuując – ten, niejako muzealny, przegląd różnego rodzaju dowodów twórczego dorobku Ryszarda Tomczyka (pisarza i recenzenta, malarza i krytyka teatralnego, nauczyciela i wychowawcy a także działacza kultury i aktywnego społecznika)  –  to około pięciu tysięcy wolumenów, zgromadzonych w jego mieszkaniu, a wśród nich serie wydanych ostatnio i wcześniej książek pisarza, rękopisy tych książek a także literackie recenzje i publikacje w czasopismach (kwartalniki i roczniki) oraz różne inne pisma i notatki, nie mówiąc już o pełnej, acz… tajemnej zawartości komputera. A wszystko to skrupulatnie posegregowane i oznaczone datami.

Podobnie zgromadzone zostały „dowody” kilkudziesięcioletniego związku Ryszarda z teatrem i sztuką, na które składają się analityczne kartoteki oraz plakaty i programy spektakli, a których wartość historyczna pewnie stanie się bezcenna dla archiwum Teatru im. Stefana Jaracza a nade wszystko dla badaczy teatru i pasjonatów scenicznej maestrii. Równie chronologicznie posortowane i dokładnie ocechowane.

Ryszard Tomczyk większość swoich obrazów przekazał już dużo wcześniej do elbląskiego muzeum, natomiast te ostatnio namalowane ofiarował żonie – Alinie. W jego atelier – w otoczeniu różnego rodzaju pędzli, odczynników i farb, a także wielu szkiców, rysunków, autoportretów –  pozostały i te obrazy malarskie, które malował na twardym papierze (kilkanaście prac złożonych w specjalnych teczkach). Oczywistym uzupełnieniem pracowni są sztalugi, bloki rysunkowe pełne różnych szkiców – nawet tych z okresu jego młodości  a także – co również jest zaskakujące – wiszące na ścianie jego rzeźby w drzewie (np. maski i lewa dłoń).

Już później, we własnym domu, szukałem w myślach odpowiedzi na pytania małżonki Ryszarda i doszedłem do wniosku, iż sami sobie nie poradzimy z „owym fantem”. Ale przecież są w Elblągu instytucje i ludzie, którym powinno zależeć na tym – chociażby z tego powodu, że problem wiąże się z tworzeniem i historią elbląskiej kultury, by dorobek Ryszarda Tomczyka – Honorowego Obywatela Elbląga –  stał się również  ważkim wkładem do Dziedzictwa Narodowego.

Nie wierzę, aby – Departament Promocji, Kultury i Turystyki Urzędu Miasta wraz z miejskimi instytucjami (Muzeum Archeologiczno-Historyczne, Biblioteka Elbląska im. C. Norwida, Centrum Sztuki Galeria El), czy też Teatr im. Stefana Jaracza w Elblągu, a także elbląskie licea ogólnokształcące oraz Liceum Sztuk Plastycznych w Gronowie Górnym, tudzież Elbląskie Towarzystwo Kulturalne –  nie były zainteresowane zbiorem dzieł i materiałów, „wypracowanym” dla potomnych przez Ryszarda Tomczyka –  znanego szerzej, niż w tylko w kraju, elbląskiego literata i artystę.
Być może idealnym rozwiązaniem byłoby utworzenie – zalążkiem była nasza wspólna inicjatywa uruchomienia Elbląskiej WITRYNY Literackiej – niecodziennej Sali – Izby Pamięci im. Ryszarda Tomczyka, np. w Ratuszu Staromiejskim. To w niej można by było zagospodarować nie tylko rekwizyty (istotne eksponaty) z dorobku znakomitego twórcy, ale także służyłaby ona bieżącej działalności kulturalnej i literackiej elblążan.

Podsumowując  – „łapię” się na tym, a i niniejszym tekstem sam potwierdzam, jak niewiele wiemy jeszcze o życiu i twórczości tego niezwykłego elblążanina, o którym tak mówił socjolog mediów, red. Kajetan Wojtysiak – „Gdyby ten gość mieszkał w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu, co tydzień oglądalibyśmy go w telewizji jako fachowca od malarstwa i teatru. Ale mieszka na skraju Żuław – a to daleko od stołecznego pojmowania wysokiej kultury”.

I jeszcze „coś” z krajowej prasy –  Lecha L. Przychodzkiego, pod czym również się podpisuję. „Elbląg niebawem odczuje brak Tomczyka. Na razie jeszcze nie zauważył jego odejścia. Ale tak bywa z wielkimi. Gdy są, niewielu dostrzega ich wystawanie ponad przeciętną. Po Ryszardzie pozostał ogromny dorobek malarski, literacki i krytyczny. Ktoś go pewnie uporządkuje, albo przynajmniej spróbuje to uczynić. Ale to, co powstało, chadza zazwyczaj swoimi drogami. I niespecjalnie poddaje się zaszufladkowaniu. Zwłaszcza, gdy mowa o sztuce. I jej twórcy – jednym z ostatnich w Rzeczypospolitej humanistów dawnego typu, napędzanym nie poprzez granty – a własne pasje. Bo inaczej Ryszarda Tomczyka odbierać trudno.”

 

Edward Pukin

Na zdjęciu: Alina i Ryszard Tomczykowie, rok 2013. Fot.: Lech L. Przychodzki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*