Media – władza za uśmiech (prawdziwej władzy) (3)

V

Maile Dworczyka pokazują, że obecna władza stoi bezczelnym kłamstwem i nachalnym PR. Da się tak rządzić dzięki mediom przejętym i spacyfikowanym albo pozbawionym kręgosłupa i uległym. Funkcjonariusze medialnego bloku współpracy z władzą i tak zwane neutralne media wolą zajmować się opozycją niż władzą. Zajmowanie się PiS wymaga pewnej odwagi. Można stracić reklamy, można zostać zaatakowanym albo stracić gości w programie. W opozycję można walić bezkarnie i jeszcze udawać, że to dowód niezależności i obiektywizmu. Najdurniejsza PiS-owska wrzutka zdaje się dla wielu znaczyć więcej niż największa afera PiS. Może dlatego, że od afery pozwala odwracać uwagę.

Jednych kupuje się milionami, innym daje się pozory akcesu na salony władzy. Są i tacy, których – by służyli gorliwie, nawet jeśli bezmyślnie – wystarczy pogłaskać po główce i dać im pączka. A najlepiej dwa.

Nie byłoby władzy PiS bez zaprzyjaźnionych mediów. Może być dalsza władza PiS dzięki mediom tej władzy zaprzedanym, nawet jeśli nie całkowicie sprzedajnym. Media coraz częściej zajmują się u nas nie informowaniem i komentowaniem, ale swoistym ściemnianiem i nieczystą grą z publiką. O tym nie powiemy, tego nie zauważymy, to zbagatelizujemy, to zagadamy, to przykryjemy zasłoną dymną albo podzielimy włos na czworo tak, by istotę sprawy całkowicie zamazać, zrelatywizować, unieważnić…

 

VI

Nie idzie o to, by medialnie rozszarpywać władzę i robić klakę opozycji. Można nie lubić opozycji, można korzystać z prawa do jej krytykowania. Warto jednak przestać ignorować fakty, sprzedawać półprawdy i ściemniać. Warto przestać traktować odbiorców jak kompletnych idiotów. I tak nikt nie prześcignie w tej konkurencji TVP, bo jak w chwili szczerości przyznał nieoceniony sędzia prokurator Piotrowicz: „Proszę pamiętać, że w telewizji publicznej nie mówimy do osób inteligentnych”.

Na razie system działa. Działa redaktor „Suwart”, który dba o to, by internetowy portal dostał miliony za robienie PR Ziobrze i jego ekipie. Redaktor-konsultant Dworczyka po kilkutygodniowym przewietrzeniu na skoczniach narciarskich jakby nigdy nic powrócił na antenę. Przecież nic się nie stało, prawda? Program partii programem narodu.

Rządowi konsultanci doradzają władzuni, czy usunięcie z radiowej Trójki legendarnego Wojciecha Manna bardziej się władzy opłaci, czy jej zaszkodzi. I mają się świetnie. Przecież to tylko koleżeńskie pogawędki. W normalnym kraju każda taka „pogawędka” byłaby wielkim skandalem. W Polsce jednak media wykonały wielką pracę, by normalnością stała się nienormalność. I mówimy tu o służącej władzy i oszukującej publikę naprawdę sporej grupie ludzi. Nie musimy nawet dotykać skrajnego przypadku braci Kremlowskich, którzy służą władzy za grube miliony. Wielu służy za drobne albo ze zwykłej głupoty w imię czegoś, co nazwano symetryzmem.

Bardzo zazdroszczę kolegom z „Polityki”, którzy wymyślili to słowo, bo zrobiło bezdyskusyjną karierę. Symetryści chyba je nawet lubią. Uznali, że symetryzm to nie synonim oportunizmu i tchórzostwa, ale obiektywizmu i bezstronności. Symetryzm jednak, z całym szacunkiem dla moich kolegów z „Polityki”, to zdecydowanie za ładne słowo na opis postawy, której istotą jest intelektualne szalbierstwo, tchórzostwo, cwaniactwo, cynizm i nihilizm, przebrane za intelektualną niezależność.

 

VII

Oczywiście każdą krytykę można kwitować „obsesją totalnych”, niczym się nieróżniących się od pisowców. To zdecydowanie wygodniejsze niż zmierzenie się na serio z zarzutami i spojrzenie w lustro nie dla nakarmienia samozachwytu. Nie, nie idzie o to, by być jak TVP i „Sieci” à rebours.

Idzie o to, by być BBC i CNN. O wałkach Morawieckiego nie mówimy nic, a o przekroczeniu prędkości przez Tuska od rana do nocy. Mówmy i o tym, i o tym, odróżniając jednak wykroczenie od czegoś, co pachnie przestępstwem.

Na swoich zjazdach polscy sędziowie zajmują się praworządnością i przyjmują uchwały w sprawie wolnych sądów i sędziowskiej niezależności. Na największym dorocznym spędzie medialnym dziennikarze zajmują się tym, co interesuje ich najbardziej – sobą i zaspokajaniem swojej próżności. Jakie znaczenie ma to, że w kwestii wolności mediów kraj stacza się na peryferie cywilizowanego świata, skoro na corocznym medialnym odpuście rozdają figurki, dyplomy i paciorki. Trzeba sobie zrobić selfie.

Za kilka miesięcy, w grudniu, będziemy mieć powtórkę z tego prowincjonalnego festiwalu biedacelebryctwa. Selfie własne, z małżonkiem lub małżonką albo z pieskiem i wpisem, że dziękujemy za nominację, mamy nadzieję na nagrodę i jesteśmy wzruszeni po nominacji albo nagrodzie. Selfie środowiska, które z wolności częściowo zrezygnowało albo selfie mediów, które otwarcie lub półotwarcie poszły na układ z władzą, nie będzie. Nic nie poradzę – w kraju, który co roku zalicza dramatyczny spadek w rankingu wolności mediów, wszystkie dziennikarskie nagrody i wyróżnienia mogą być co najwyżej nagrodami pocieszenia dla częściowych lub całkowitych ślepców.

Od lat niemal codziennie słyszymy w mediach rozważania o słabości opozycji. O słabości lub fatalnej kondycji mediów rozważań właściwie nie słychać. Nie wzywam tu do tego, by występowali wyłącznie przedstawiciele i zwolennicy opozycji i by eliminować z mediów ludzi władzy. Warto jednak zastanowić się, czy zapraszając kogoś do programu, nie powinno się jednak unikać robienia wielkich gwiazd i autorytetów z troglodytów, manipulantów i notorycznych kłamców. Zrównanie kłamcy z prawdomównym i prawdy z kłamstwem jest unicestwieniem prawdy i faktów, a stąd już tylko krok do piekła. Jak powiedział kiedyś amerykański senator Daniel Patrick Moynihan: „Macie prawo do własnych opinii, ale nie do własnych faktów”. Tak, brońmy faktów, bo kłamcy mordują je na naszych oczach, a my im na to pozwalamy i jeszcze to nagłaśniamy.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że to, co tu piszę, bardzo wielu się nie spodoba, nawet bardzo nie spodoba. Trudno – amicus Plato, sed magis amica veritas. Media mają być wolne, a nie powolne władzy. Te ostatnie nie zasługują nawet, by istnieć. Są zaprzeczeniem swej istoty.

Niezmiennie wierzę, że PiS może przegrać wybory i stracić władzę, ale z przykrością stwierdzam, że jeśli tak się stanie, to raczej mimo mediów niż dzięki mediom. Najbliższe wybory da się wygrać, ale na tak zwane wolne media niech demokraci nie liczą. Muszą dać radę sami.”

Tekst T. Lisa przytacza

Edward Pukin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*