Amerykańscy sojusznicy (4)

System zakładów psychiatrycznych w okresie międzywojennym i tuż po zakończeniu II w. św. w USA był głęboko nieoszacowany i niedoinwestowany. Poprzez publiczne zaniedbanie i legislacyjny brak funduszy, kolejne stany pozwalały swoim instytucjom opieki i leczenia chorych psychicznie przerodzić się w niewiele więcej niż obozy koncentracyjne na wzór Bergen Belsen.

Pacjent, który przyjmowany był na leczenie psychiatryczne, miał tylko egzystować. Nie miał prawa do leczenia, godziwego wiktu ani opierunku, oczywiście nie miał też stosowanej żadnej terapii. Setki ludzi jest zamkniętych w „lożach” – gołych, bez łóżka, pokojach cuchnących brudem i odchodami – w dzień oświetlony tylko przez półcalowe otwory przez stalowe okna, w nocy tylko czarne grobowce, w których nie słychać krzyków szaleńców. Tysiące spędzają dni – często całymi tygodniami – zamknięte w urządzeniach, eufemistycznie nazywanych „pasami”: grubych skórzanych kajdankach, wspaniałych płóciennych koszulkach, „mufkach”, „rękawicach”, mankietach, zamkach i paskach oraz prześcieradłach. Mankiety i paski są w powszechnym użyciu, we wszystkich kombinacjach, częściowe i kompletne; prześcieradła służą do przywiązywania kostek, karków i skrzyń do łóżek, ławek i krzeseł. Ręce i stopy są często obserwowane w stanie opuchniętym z powodu niewystarczającego nadzoru w takich przypadkach.

W bardziej „oświeconych” szpitalach stosuje się środki chemiczne (tj. leki), aby utrzymać pacjentów pod kontrolą, tak aby nie sprawiali im większych kłopotów. Nikt nie kontrolował podawania leków i tego nie nadzorował. „L. był młodym mężczyzną w wieku około 25 lat… tak szybkim i silnym, że mieli wiele problemów z próbą pokonania go. Podawano mu środek uspokajający – fenobarbital sodu – co trzy godziny… Gdy sprzeciwiłem się lekarzowi, sedacja została przerwana i podjął poważną próbę ratowania chłopca. Zrobiłem kopię jego ewidencji sedacji. W ciągu 108 godzin otrzymał co najmniej 90 pastylek fenobarbitalu sodu – nie uwzględniając prawdopodobne przedawkowania i sporą dawkę hioscyny. Ostatnie kilka zastrzyków podano, gdy miał gorączkę. Miał jednak tak wiele środków uspokajających, że było to beznadziejne i zmarł.” „Podczas moich trzech miesięcy pomocy na oddziale widziałem, że lekarz oddziałowy przeprowadzał tylko pobieżne badanie fizykalne. Zwykle zatrzymywał się tylko na chwilę przy łóżku nowych pacjentów. Pielęgniarki nadały mu przydomek Rzeźnik. Rzadko przychodził na oddział, aby zgłosić zgon pacjenta. Kiedy podejrzewano, że pacjent zmarł, dzwoniła do niego pielęgniarka. Zwykle mówił „OK” i na tym się kończyło. Na zewnątrz pacjenci są przygotowywani i umieszczani w kostnicy bez konieczności pojawienia się lekarza na oddziale.” „Pewnego razu przysłano nam młodego pacjenta ze złamanym biodrem (2-West, szpital dla mężczyzn) i wsadziliśmy go na kilka dni na wózek inwalidzki, nie wiedząc, co jest z nim nie tak. Żaden lekarz nie naprawił naszego błędu przez pięć dób.” „Pacjent zachorował, a jego temperatura w odbycie lubiła wynosić 105,4. Lekarz, który został wezwany, odpowiedział: „Od czasu do czasu ma wysoką temperaturę, więc nie martw się o to”. Tysiące pacjentów karmionych jest głodową dietą, często spychaną poniżej niskobudżetowego standardu przez wycofanie najlepszego jedzenia do stołówek pracowniczych.”

W 1940 r. średnia wartość żywności spożywanej przez pacjentów w szpitalach psychiatrycznych w całych Stanach Zjednoczonych wynosiła 23,3 centa dziennie. Niektóre stany próbowały karmić pacjentów za zaledwie 17 centów dziennie, a nawet w tak drogich obszarach, jak Nowy Jork, dzienna konsumpcja żywności wynosiła tylko 26,8 centa. W większości przypadków liczby te obejmują żywność, zebraną w wyniku pracy pacjentów na farmach szpitalnych, czyli ekonomicznie zakłady psychiatryczne starały się być samowystarczalne. Pewnego ranka w sierpniu 1944 r., kiedy menu śniadaniowe pacjentów wymagało Maltexu i jajek na miękko, pacjenci dostawali tylko Maltex. Tego wieczoru zamiast podanej w menu racji „makaron, pomidory i ser” ich kolacja składała się wyłącznie z zupy fasolowej. Kilka dni później śniadanie miało składać się z „połówek pomarańczy, mąki kukurydzianej i jajecznicy”. Pacjenci otrzymywali tylko mączkę kukurydzianą. Na obiad tego dnia mieli zjeść „gulasz wołowy i ryż na parze z rodzynkami”. W rzeczywistości jedli parówki, kabaczki i ziemniaki. Na kolację mieli dostać nagą fasolę i sałatkę coleslaw. Właściwie dostali zupę fasolową i nic więcej. W większości zakładów psychiatrycznych nie stosowano podstawowych środków higieny dla swych pacjentów. „W ambulatorium i oddziale dla starców nie ma prysznica… tylko dwie wanny na około 65 pacjentów… W jednej łazience brudna woda z rur nad głową kapie do naszej wanny i na kąpanego pacjenta, a także na osobę, obsługującą kąpiel”. „Mamy jednego pacjenta, EE, który przez kilka miesięcy leżał w prześcieradłach; często nie jest nawet zaprowadzany do toalety raz w ciągu dnia… Inny pacjent, AH, był w koszulce przez ponad miesiąc, a zdejmuje się go tylko raz w tygodniu do kąpieli”.

Nagle obudzono się. Rejestry sądów i ławy przysięgłych dokumentują liczbę zgonów pacjentów po pobiciu przez opiekunów. W podobny sposób udokumentowano setki przypadków nadużyć, w których niewiele brakowało do nieumyślnego spowodowania śmierci. Zabici nie mają głosu a kadra szpitalna, owiała się korporacyjną zmową milczenia. Na oddziałach panuje terror i przemoc silnych opiekunów nad wynędzniałymi pacjentami. To nie tylko przemoc to systemowe mordowanie. „(…) Zeznania ujawniły, że ci czterej opiekunowie uderzali pacjentów w twarz tak mocno, jak tylko mogli, walili pięściami w żebra, a niektórzy byli powalani na podłogę i kopani. Jeden 230-kilogramowy tyran miał zwyczaj obijania pacjentom tyłu głowy nasadą dłoni – a pewnego razu pacjent położył rękę na krześle, uderzając w palce ciężkim kluczem (…)”. „Siedząc z pielęgniarzem, siedzieliśmy na werandzie, obserwując pacjentów. Ktoś przyszedł zamiatać i pielęgniarka krzyknęła na pacjenta, żeby wstał z ławki, żeby pracownik-pacjent mógł zamiatać. Pacjent się nie poruszył. Założyła szeroki na cal pasek i zaczęła bić pacjenta w twarz i w czubek głowy. Trysnęła krew. Minęło kilka minut – kilka okropnych dla pacjenta – zanim pielęgniarka odkryła, że jest przywiązany do ławki pośrodku i nie może wstać”. Stanowy szpital w Nevadzie w stanie Missouri został zbadany w wyniku śmierci pacjenta, Cordella Humphreya, 6. lipca. Sekcja zwłok przeprowadzona przez dr Van Urka z Carthage w stanie Missouri wykazała, że Humphrey został ciężko pobity w krótkim czasie przed jego śmiercią. „Były ślady na rękach, nogach, klatce piersiowej, brzuchu i głowie oraz urazy mózgu, które mogły spowodować śmierć”. W wyniku tego incydentu asystent Massey Cloninger został skazany na pięć lat więzienia stanowego, a inny asystent oczekuje na proces pod zarzutem pobicia. W 1941 roku pięciu pielęgniarzy w Fairfield State Hospital w Connecticut zostało oskarżonych o współudział w dwóch oddzielnych pobiciach pacjentów, z których jeden zmarł. Dwóch z tych asystentów zostało skazanych za zabójstwo, a jeden za napaść. Na początku 1942 r. aresztowano dwóch sanitariuszy za znęcanie się nad pięcioma pacjentami Szpitala Stanowego w Middletown, a jeden z nich został skazany na więzienie. Ci, którzy są na tyle zdrowi, pracują niewolniczo w wielu instytucjach prywatnych przez 12 godzin dziennie, często bez odpoczynku przez lata. To cena współpracy z korporacjami, które dają datki na „dobroczynność”. Pewien mężczyzna z Cleveland w stanie Ohio – i nie jest odosobnionym wyjątkiem – pracował w ten sposób przez 19 stałych lat na diecie, którą odrzuciłby najbiedniejszy dzierżawca. (Cdn.)

Roman Boryczko,

luty 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*