Stop umowom śmieciowym!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5. lipca odbyła się w Krakowie kolejna już pikieta, mająca na celu nagłośnienie problemu, jakim są „umowy śmieciowe” – nagminnie stosowane przez pracodawców. Przypomnę, że pracując na umowy takie jak: umowa zlecenie, umowa o dzieło, samozatrudnienie – jesteśmy pozbawieni podstawowych praw, takich jak prawo do płatnego urlopu czy zwolnienia chorobowego. Nie pracujesz = nie zarabiasz = nie masz za co żyć!

Już 6 lat temu przewodniczący Sierpnia 80 i Polskiej Partii Pracy, Bogusław Ziętek, przestrzegał przed uelastycznianiem czasu pracy. Niestety jego zdanie było wówczas marginalizowane.

 

Podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej już wszystkie opcje polityczne opowiadały się za likwidacją „umów śmieciowych”. Głośno o tym mówił również premier Donald Tusk. Niestety – wybory wygrane i pamięć rządzących zaczyna szwankować… Nikt już nie pamięta o głośnych obietnicach, składanych elektoratowi.

To główny powód, dla którego członkowie WZZ Sierpień 80 oraz członkowie PPP spotkali się pod biurem poselskim Jarosława Gowina. Część działaczy rozdawała ulotki, skierowane do krakowian, które miały na celu uświadomienie, jak duża jest skala problemu. Inni udali się do biura, gdzie chcieli przekazać ministrowi list protestacyjny przeciwko tolerowaniu przez rząd takich właśnie umów. Jak zauważył Patryk Kosela, rzecznik Sierpnia 80: Przykład idzie z góry; umowy śmieciowe stosują także resort sprawiedliwości i resort pracy.

Niestety, ministra Gowina protestujący nie zastali w biurze, natomiast jego asystent zgodził się, że z patologiami, wynikającymi z nadużywania prawa należy walczyć, ale każdy z takich przypadków trzeba udokumentować i zgłaszać odpowiednim służbom. Zaznaczył także, że kwestią „umów śmieciowych” należy kierować się przede wszystkim do ministra pracy. Tzw. spychotechnikę stosuje się wszędzie, tutaj jej realizacja była bardzo widoczna.

Skoro oferty pracy to w ok. 80% właśnie „umowy śmieciowe” – przy bezrobociu w Polsce, wynoszącym oficjalnie 12% – asystent ministra sprawiedliwości chce, aby pracownicy sami powiadamiali odpowiednie instytucje… Która z osób, pracujących właśnie na podstawie takich właśnie „umów”, pójdzie walczyć? Co setna? Co tysięczna? Biurokraci znają praktykę, ale zawsze na podorędziu mają przepisy. Tak jest bezpieczniej, również dla nich.

 

Iwona Jankowska

 

Fotografie autorki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*