Społeczna gospodarka rynkowa

 

Art. 20 Konstytucji RP stwierdza, że: „Społeczna gospodarka rynkowa, oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej”.

Samo pojęcie powstało w latach 30. XX w., w Niemczech, wśród przedstawicieli szkoły ordoliberalanej. Po raz pierwszy terminu Soziale Marktwirtschaft użył A. Műller-Armack.

Ordoliberalizm znany jest przede wszystkim jako ta doktryna ekonomiczna, dzięki której po II wojnie światowej nastąpił tak znaczny i szybki wzrost gospodarki Niemiec Zachodnich. Starał się on przy zastosowaniu pomysłów liberalnych odchodzić od obecnej w Niemczech od dziesięcioleci zasady interwencjonimu państwowego. Teoretyczne podstawy ordoliberalizmowi dali w 1932 r. trzej profesorowie: ekonomista Walter Eucken oraz prawnicy Franz Böhm i Hans Grossmann-Dörth, tworząc tzw. szkołę fryburską. Duchowymi przywódcami ordoliberalizmu byli Walter Eucken i Wilhelm Röpke.

„Idea „ordo” sięgała do średniowiecznej doskonałej konstrukcji świata, stworzonego przez Boga. (…) idea ta była zastanym porządkiem, w ramach którego jednostka mogła swobodnie działać, natomiast granicę tej swobody wyznaczał porządek prawny. Ordoliberalizm nawiązywał do koncepcji ekonomicznych, socjalnych, prawnych i etycznych liberalizmu angielskiego i francuskiego oraz katolickiej idei „porządku społecznego”.”[1]

Tworząc swój kierunek w l. 30. XX w. ordoliberałowie mieli do czynienia z sytuacją, kiedy to tradycyjny liberalizm załamał się na ich oczach po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Uważali (lub przynajmniej taki pogląd starali się lansować), iż tworzą swoistą „trzecią drogę” ekonomiczną – ani socjalizm, ani liberalizm.

Praktycznie bliższe to było przekształceniu liberalizmu, zgodnemu z oczekiwaniami niemieckiego społeczeństwa. Wychowani w posłuszeństwie dla prawa i tradycji, zgodnie ze wskazaniami wciąż przypominanych autorytetów, Niemcy nie byli przychylni ani demokracji ani liberalizmowi.

Ordoliberałowie postanowili zastąpić dotychczasowe – filozoficzne – podstawy liberalizmu nawiązaniem do religii, z niej wyprowadzając pojęcie wolności. Zwrócili też uwagę na ściślejsze powiązanie ekonomii z moralnością. W. Eucken uważał wręcz, że ekonomia musi przyjąć zasady etyczno-moralne za swą podstawę, inaczej wprowadzi tylko drapieżny kapitalizm.

Opierając swe poglądy na gruncie kulturowym, Eucken i jego koledzy byli zdania, iż każdy z obywateli stanowi nade wszystko część wspólnoty, jaką ukształtowała historia i kultura. W klasycznym liberalizmie – jednostka jest samotna i sama – w oparciu i zdolności i możliwości – realizuje zamierzenia. Ordoliberałowie byli zdania, iż o losie jednostek decydują – ich wspólnota, obyczaje, religia i wszelkiego rodzaju – tradycja.

W okresie nazistowskim fryburczycy wręcz przesunęli akcenty swojej działalności – z ekonomii ku sferze etycznej. To akurat nie spowodowało nagonki władz hitlerowskich., bo ordoliberałowie (w swoich własnych celach) starali się eksponować: rodzinę, tradycję lokalną, przywiązanie Niemców do swoich landów i niemieckości jako takiej.

W dodatku starali się podkreślić znaczenie cnót chrześcijańskich (co wyraźnie różni ich od liberałów klasycznych), a głównym antenatem był im Tomasz z Akwinu.

Adresatem doktryny była głównie klasa średnia. Ordoliberałowie byli zdania, iż swoistemu „uburżuazyjnieniu” winien poddany zostać proletariat. Dotychczas był on pozbawiony własnego majątku. Fryburczycy chcieli, by dotychczasowy proletariat w jak największej mierze zasilił szeregi klasy średniej, stając się posiadaczami niewielkich majątków i tzw. środków trwałych – mieszkań, budynków, ogródków – co da im możliwość nabycia nowych mentalnie nawyków – nade wszystko dbałości o własność.

To z kolei doprowadzi do stanu, gdy nie tylko nie przyłączą się, ale też będą czynnie sprzeciwiać radykalnym ruchom polityczno-społecznym, z obawy o utratę majątku. Nie należy mieć wątpliwości, iż podtekst takiego toku myślenia adresowany był głównie przeciwko nazizmowi i komunizmowi.

Kiedy po II wojnie światowej alianci zastanawiali się, jaką drogę rozwoju obrać dla Niemiec, ordoliberalizm okazał się być najwygodniejszą doktryną. Jego twórcy nie współpracowali z hitlerowcami, był doktryną stricte rodzimą, co przy nieufności Niemców do okupantów stawało się ważkim atutem, nie reprezentował idei USA i Wielkiej Brytanii (tam neoliberalizm), zwracał baczną uwagę na aspekt moralny działalności ekonomicznej – a co ważne – był do przyjęcia przez mocarstwa zachodnie, gdyż nie groził zastosowaniem teorii Keynesa – gdzie rozwój zbrojeń nakręca koniunkturę – czyli nie groził powrotem faszyzmu.

Do najważniejszych, wczesnych założeń ordoliberalizmu, należały: odejście od centralnego planowania jako nieefektywnego, uznanie rynku za najistotniejszy element systemu gospodarczego, walka z monopolami, prawne wyznaczenie zakresu i ingerencji państwa oraz konkurencji, zabezpieczenie prywatnej własności, wolność jednostki oraz etyczny wymiar ekonomii.

Wg ordoliberałów nie stosowanie się do tych zasad prowadzi do możliwości kolektywizmu, opanowania gospodarki przez rodzime czy międzynarodowe monopole oraz powstania społeczeństwa masowego, co poprzez rosnący populizm łatwo może doprowadzić ku komunizmowi.

„Ważną rolę odgrywała konkurencja podporządkowana państwu, istniejąca w warunkach równości wpływów poszczególnych podmiotów na rynek i oparta na jasno określonych zasadach (…). Państwo spełniało funkcję instytucji kontrolującej, zwłaszcza w odniesieniu do monopoli. Ustawodawstwo antykartelowe to specyficzny rys doktryny ordoliberalnej, wynikający z jednej strony z niechęci do monopoli, skompromitowanych współpraca z rządem faszystowskim, z drugiej – z obaw, że ich wzmocnienie spowoduje zanik konkurencji, a wreszcie z dyktatu państw alianckich, nakazujących po wojnie demonopolizację gospodarki”.[2]

Co prawda system ekonomiczny opierał się na wolnym rynku i własności prywatnej, to jednak rynek rozumiany był specyficznie. I Walter Eucken i Wilhelm Röpke byli zdania, iż rynek to bezpośrednio doświadczane przez obywateli wspólne dobro całości społeczeństwa. Implikowało to ochronę rynku w taki sposób, by ani państwo ani żadna grupa interesów, mająca przełożenie na establishment polityczny, nie mogły go zawłaszczyć, „odebrać” obywatelom. Dlatego ordoliberałowie byli przeciwni sterowaniu gospodarką przez instytucje państwowe.

Tym niemniej, zwłaszcza w początkowym okresie dążenia do społecznej gospodarki rynkowej, państwo miało w ich koncepcji do odegrania ogromną rolę – to ona miało znaleźć metody na powstanie poszerzonej znacznie klasy średniej i ono winno pilnować, by proces ten przebiegał bez zakłóceń.

Według Euckena państwo na pierwszym etapie musi umieć zachęcić ludzi do oszczędności (w warunkach powojennych, zniszczonych Niemiec, było to jedyne możliwe posunięcie). Nie da się tego dokonać, bez umiejętnego rozbudzenia w obywatelach dumy z tego, że już coś własnego posiedli lub nabyć zamierzają.

Niezależność majątkowa jest bowiem zdaniem twórców ordoliberalizmu podstawową opoką wolności – buduje konserwatywne nastawienia (a ten, jak pisałam, miał być przeciwwagą dla ewentualnej „zarazy” komunizmu lub nazizmu) i rozbudza postawy pro-obywatelskie.

Sporo w tym racji, widać to choćby na przykładzie losów polskiej inteligencji – póki była finansowo niezależna – stać ją było na własne sądy. Gdy przeszła na pozycje etatystyczne – podporządkowała się linii politycznej kolejnych rządów, od totalitarnej fazy komunizmu w latach powojennych, przez bardziej ludzki socjalizm Gomułki czy Gierka – po plan Balcerowicza.

Postawa Euckena wynikła z obserwacji realnych zachowań rynku. Od końca wieku XIX bowiem dało się zauważyć odejście od lesseferyzmu w jego czystej postaci. Kapitał począł ulegać koncentracji – drobne podmioty gospodarcze, wcześniej stanowiące podstawę wolnego rynku, zaczęły ustępować korporacjom, powstałym na skutek łączenia się firm.

Gospodarka rynkowa przybrała formę oligopolu – czyli takiego systemu gospodarczego, gdzie prawa danej dziedziny gospodarki dyktuje kilka potężnych firm, złączonych zresztą ze sobą nieformalnymi więzami.

Miast dotychczasowych praw popytu i podaży, obywatele stanęli wobec rzeczywistości praktyk monopolistycznych, co spowodowało kryzys światowej gospodarki na przełomie lat 20. i 30. XX w. Większość rządów zareagowała wzmożoną opieką społeczną, wprowadzeniem robót publicznych i dopuszczeniem do inflacji, by zwiększyć wewnętrzny popyt (keynesizm).

Ordoliberałowie byli zdania, iż takie postępowanie, ten typ państwowego interwencjonizmu, niczego w gruncie rzeczy nie zmieniał. Zamiast zniszczyć oligopol – łagodzi tylko skutki jego dominacji. Ich zdaniem interwencja państwa powinna być skierowana przeciw strukturom kartelowym w celu przywrócenie wielopodmiotowegop charakteru gospodarki, co gwarantowałoby powrót idei wolnego rynku.

Jeśli nawet nie wszystkie gałęzie gospodarki da się zdemonopolizować, to i tak państwo musi przejąć kontrolę nad firmami w ten sposób, by nie dopuścić do odnowienia praktyk monopolistycznych.

Dlatego uważali, iż powinien istnieć szczególnej rangi urząd antymonopolowy, mający uprawnienia do ingerencji w gospodarkę. Chcieli też zapobiegać inflacji poprzez powrót do dawnego pieniądza, opartego na złocie.

„Ustawodawstwo antykartelowe to specyficzny rys doktryny ordoliberalnej, wynikający z jednej strony z niechęci do monopoli, skompromitowanych współpraca z rządem faszystowskim, z drugiej – z obaw, że ich wzmocnienie spowoduje zanik konkurencji, a wreszcie z dyktatu państw alianckich, nakazujących po wojnie demonopolizację gospodarki”.[3]

Do zadań państwa należała jedynie realizacja zasad gospodarki rynkowej (czyli stabilizacja pieniądza, zdrowa konkurencja, działalność antykryzysowa) oraz system zabezpieczeń społecznych, których rynek nie mógł zagwarantować.

Od roku 1948 ukazuje się rocznik „ORDO – Jahrbuch für die Ordnung von Wirtschaft Und Gesellschaft“, założony przez Euckena i Böhma.

Ordoliberalizm wprowadzone został w życie za czasów kanclerza K. Adenauera. Ministrem gospodarki był wówczas Ludwig Erhard (później także kanclerz RFN).

Koncepcja społecznej gospodarki rynkowej została wprowadzona w życie przez Ludwiga Erharda, niemieckiego ministra gospodarki w rządzie K. Adenauera.

Droga Niemiec do obecnej pozycji była specyficzna.

Wiele fabryk nie działało (wobec ogromu zniszczeń, braku rąk do pracy etc.), ludzei nie mieli pracy, a pieniądz –  praktycznie żadnej wartości. Wciąż obowiązywał wojenny system kartkowy i reglamentacja towarów. Panowały niedobory, kwitł czarny rynek. Z taką sytuacją musiał zmierzyć się Ludwig Erhard, gdy w 1948 roku został szefem administracji gospodarczej zachodnich stref okupacyjnych Niemiec. Erhard był ekonomistą, związanym z ordoliberalną „szkołą fryburską”, głoszącą program społecznej gospodarki rynkowej. Teraz miał okazję wcielić ten program w życie.

Zaczął od reformy walutowej: stare, bezwartościowe Reichsmarki, wymieniono na nową walutę, Deutsche Mark, po kursie 6,5 nowej marki za 100 starych. Jednocześnie uwolniono ceny i zniesiono system kartkowy – w ten sposób Niemcy porzuciły reglamentację i centralne planowanie wcześniej niż kraje, które wygrały wojnę, takie jak Wielka Brytania, czy Francja. W następnych latach Erhard – już jako minister gospodarki RFN – kontynuował zmiany: zniósł kontrolę płac, zmniejszył drakońskie stawki podatkowe, zwolnił z opodatkowania pracę w godzinach nadliczbowych, doprowadził do wymienialności marki niemieckiej na inne waluty i otworzył gospodarkę niemiecką na świat, prowadząc politykę wolnego handlu. Dzięki tej polityce Niemcy zaczęły się rozwijać. W ciągu kilkunastu lat z kraju zniszczonego wojną – przekształciły się w trzecią potęgę gospodarczą świata. PKB rósł przez te kilkanaście lat w tempie blisko dziesięciu, a czasem nawet ponad dziesięciu procent rocznie i był to prawdziwy, autentyczny rozwój, a nie sztucznie pompowana bańka spekulacyjna. Bezrobocie spadło do poziomu 1% i wkrótce zaczęto ściągać do kraju robotników z innych państw.

Niemcy osiągnęli to wszystko samodzielnie, praktycznie bez żadnej pomocy, nie licząc Planu Marshalla, w ramach którego otrzymali niecałe 2 miliardy dolarów, mniej niż Brytyjczycy, czy Francuzi. Wprawdzie 2 miliardy sprzed 60 lat dziś byłyby warte blisko 20 miliardów, ale to i znacznie mniej niż wydano w czasie ostatniego kryzysu na ratowanie banków i bardzo mało w skali kraju mającego kilkadziesiąt milionów mieszkańców i zniszczoną gospodarkę. Poza tym RFN nie tylko dostawała pieniądze, ale musiała też spłacać odszkodowania wojenne i przyjąć miliony Niemców ze wschodu, uciekinierów z NRD, itd. Potrzeba było zatem czegoś więcej niż kilku miliardów dolarów, by odbudować kraj, nie mówiąc już o doprowadzeniu do „cudu gospodarczego”. Tym czymś była praca i przedsiębiorczość, które zostały uwolnione przez reformy Erharda.

Realia RFN wymuszały od ortoliberalnych polityków odejście od początkowych założeń, choćby pomocy w powszechnym uwłaszczeniu. Wojna i wielkie straty, poniesione przez Niemcy po jej przegraniu, spowodowały falę społecznych roszczeń. I ile teoria ordoliberalna lat 30. dopuszczała ograniczony zakres świadczeń socjalnych z kiesy państwowej (mówiło się o takiej pomocy wyłącznie wobec osób przewlekle chorych lub starych, ewentualnie proponowano ją tylko na czas wyraźnej radykalizacji nastrojów społecznych) – to w praktyce RFN stał się państwem opiekuńczym w sposób trwały.

Wysokie podatki służą głównie pokryciu rozbudowanego systemu świadczeń socjalnych, choć w czasach ostatniego kryzysu świadczenia te są jednak stopniowo ograniczane.

W Polsce jak dotąd, gwarantowana konstytucyjnie społeczna gospodarka rynkowa pozostaje jedynie postulatem, choć może być jedną z dróg wyjścia z kryzysu ekonomicznego.

Po upadku socjalizmu Jan Paweł II napisał: „Nie do przyjęcia jest stwierdzenie, jakoby po klęsce socjalizmu realnego kapitalizm pozostawał jedynym modelem organizacji gospodarczej.”[4]

Wedle  prof. W. Bojarskiego „W kraju nie mamy społecznej gospodarki rynkowej i jej zorganizowanie stanowi ważne i pilne zadanie ustrojowe. Jest dosyć bogata literatura, która omawia warianty społecznej gospodarki rynkowej w różnych krajach; zebrane doświadczenia, trudności i ewolucję rozwiązań. Można tu wymienić przede wszystkim studia T. Kowalika[5], T. Przeciszewskiego[6] i innych.”[7]

W. Bojarski proponuje dla społecznej gospodarki rynkowej rozwiązania, wywodzące się z historii Polski, przywołując postaci J. Zamoyskiego czy E. Kwiatkowskiego.

Cytuje też J. M. Keynesa: „Idee, wiedza, sztuka, gościnność, podróże – to sprawy, które z natury rzeczy powinny być międzynarodowe. Niechże jednak towary pozostaną pochodzenia krajowego wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, a nade wszystko niech finanse pozostaną narodowe.”[8]

„Rozwój gospodarki społecznej powinien być efektem oddolnych działań, zwłaszcza na poziomie lokalnym. Pewną rolę w stymulowaniu tego rozwoju odegrać może rząd lub organizacje międzynarodowe (np. UE, ONZ, lub Bank Światowy). Jednym z celów wspierania rozwoju gospodarki społecznej w UE jest pokonanie problemu bezrobocia (3 sektor obejmuje w UE ok. 8% wszystkich przedsiębiorstw europejskich, wytwarza ok. 10% produktu europejskiego brutto i pracuje w nim ok. 10% ogółu zatrudnionych w gospodarce Unii). W Polsce rozwój 3 sektora jest opóźniony. Pracuje u nas jedynie 0,3% zatrudnionych w gospodarce, podczas gdy np. w Holandii 14%.

Polska ma bogate tradycje w rozwijaniu przedsiębiorstw nazywanych obecnie „społecznymi”. Dziewiętnastowieczne kasy oszczędnościowo-pożyczkowe, spółdzielnie w środowiskach wiejskich, a w okresie międzywojennym spółdzielnie oraz towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych. W chwili obecnej mamy następujące organizacje: spółdzielnie i spółdzielnie pracy, bankowość spółdzielczą, spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe (SKOK), towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, organizacje pozarządowe (zajmują się one m.in. sportem, edukacją, i wychowaniem oraz ochroną zdrowia, rehabilitacją i pomocą niepełnosprawnym).”[9] – twierdzi Maksymilian Podstawski.

Bazę więc, by rzeczywiście zrealizować postulat konstytucyjny – RP posiada.

Podczas tej samej dyskusji, Jerzy Orłowski powiedział: „W moim przekonaniu włączenie państwa, które pełni opiekę nad społeczeństwem, w obieg gospodarki rynkowej, powinno być zapewnione. Musi to jednak być skonkretyzowane, w jakich dziedzinach państwo zobowiązane jest świadczyć usługi na rzecz społeczeństwa. Konieczne są pewne standardy, które władza państwowa gwarantuje społeczeństwu. (…).Są pewne obszary, które musi wypełniać państwo, np. infrastruktura, informatyka, czyli elementy sterujące postępem, a przysłowiowa szczoteczka do zębów będzie na szarym końcu.”[10]

Ale najistotniejszą kwestię poruszył chyba autor opracowania: „Społeczna gospodarka rynkowa zakłada pewnego rodzaju opozycję: społeczeństwo a państwo. Państwo powinno wyznaczać pewną przestrzeń społeczną dla tejże gospodarki. Społeczeństwo powinno przyjmować taką rolę państwa albo ją odrzucać, a jeśli tak, to w jaki sposób i na jakich zasadach?

Mamy przecież przykład, że obecna władza dąży do państwa silnego, które ma wyznaczać odpowiednie role społeczeństwu dla dobra tegoż społeczeństwa. W takim ujęciu państwo ze swoją pazernością na wolności obywatelskie, ale i ekonomiczne stanowi dla społecznej gospodarki rynkowej istotne zagrożenie. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.”[11]

Każde państwo musi rozstrzygnąć tę kwestię na podstawie własnych doświadczeń i w przewidywaniu własnych potrzeb. Musi też liczyć się z możliwościami. [12]

Niemcom po wojnie mieszkańców przybywało (uciekinierzy z okupacyjnej strefy sowieckiej, potem NRD, zwalniani jeńcy etc.). Polsce ich ubywa, przez co tracimy w naturalny sposób wiele sum, jakie zapewnić by mogły podatki od opuszczających RP.

Na niemiecki „cud gospodarczy” Polski nie stać, ale na znalezienie, bez potrzeby oglądania się na innych, kontynuacji wielu pomysłów z pierwszych lat po wyborach z 1989 r. – prawdopodobnie tak. Propozycji padało wówczas wiele i niektóre są do dziś ciekawe i godne uwagi.

„Dzisiejsze Niemcy bardziej przypominają właśnie państwo opiekuńcze, niż państwo, którego chcieli ordoliberałowie. Polska polityka gospodarcza też pewnie nie spodobałaby się Erhardowi. Wciąż możemy jednak powrócić do społecznej gospodarki rynkowej i mam nadzieję, że to zrobimy.”[13]

 

Klara Wolińska


[1] Barbara Danowska-Prokop, Helena Przybyła, Urszula Zagóra-Jonszta, Liberalne kierunki współczesnej myśli politycznej, Wyd. Akademii Ekonomicznej w Katowicach, Katowice 2005, s. 16;

[2] T. G. Pszczółkowski, Ordoliberalizm. Społeczno-polityczna i gospodarcza doktryna liberalizmu w RFN, Warszawa-Kraków 1990, wyd. I, s. 16;

[3] Barbara Danowska-Prokop, Helena Przybyła, Urszula Zagóra-Jonszta, Liberalne kierunki współczesnej myśli politycznej, Wyd. Akademii Ekonomicznej w Katowicach, Katowice 2005, s. 17;

[4] Jan Paweł II, Centesimus annus, p. 35, 1991;

[5] Kowalik T., Systemy gospodarcze. Efekty i defekty reform i zmian ustrojowych, Wyd. Fundacja Innowacja, Warszawa 2005;

[6] Przeciszewski T., Koncepcja społecznej gospodarki rynkowej…, w materiałach konferencji Społeczny wymiar rynku, Lublin 1996;

[7] Włodzimierz Bojarski, Ku społecznej gospodarce rynkowej, (w: ) „Nasz Dziennik”, 21.XII.2006, nr 297 (2707);

[8] Za: Korten D. C., Świat po kapitalizmie, alternatywy dla globalizacji, Wyd. Obywatel, Łódź 2002, s. 126;

[9] Maksymilian Podstawski, (w:) Mieczysław Kozłowski (opr.) http://www.rog.com.pl/gospodarkaspoleczna2.htm;

[10] Jerzy Orłowski, (w:) Mieczysław Kozłowski (opr.) http://www.rog.com.pl/gospodarkaspoleczna2.htm;

[11] Mieczysław Kozłowski, (w:) Mieczysław Kozłowski (opr.) http://www.rog.com.pl/gospodarkaspoleczna2.htm;

[12] Por.: K. Strzyczkowski, Konstytucyjna zasada społecznej gospodarki rynkowej jako podstawa tworzenia i stosowania prawa (w:) C.Kosikowski (red.) Zasady ustroju społecznego i gospodarczego w procesie stosowania konstytucji, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2005, s. 17;

[13] http://www.kontrowersje.net/tresc/spoleczna_gospodarka_rynkowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*