Polskie szambo

“Totalna opozycja” ciągle w formie. Kilka dni temu Robert Biedroń – prezydent Słupska w programie (bardzo niskich lotów) Agnieszki Gozdyry wywołał jedym ze swoich stwierdzeń prawdziwą burzę. Prezydent Słupska oficjalnie stwierdził, że „polityk głaszczący koty” jest gejem. To rozpętuje burzę roku, a w komentarzach już jest piekielnie gorąco. Mniej grzecznie z filmików na kanale YT mówi o tym Zbigniew Stonoga (ale widząc jego poziom intelektualny i psychiczny – może on być sterowaną kukłą), która na krańcu swej misji oszalała. O domniemanym gejostwie Prezesa mówiło się już od dawna (jeszcze za czasów opozycji solidarnościowej MO i SB tworzyła teczki na prowadzących się inaczej – akcja „Hiacynt”). Biedroń jeszcze bardziej zafajdał debatę publiczną, media gównianego ścieku uczepiły się tematu a szambo z powstałego ciśnienia – wybiło.

Były prezydent Bronisław Komorowski raz na jakiś czas odwiedza zaprzyjaźnione stacje, dając upust swoim frustracjom i pożywkę dla swoich fanatyków. W programie „Kropka nad i” Moniki Olejnik „dziennikarka” prowadząca poprowadziła naszego Myśliwego. Zaczęło się od krytykowania szefa MON. Od Antoniego Macierewicza Olejnik z Komorowskim gładko przeszli do krytyki prezydenta Andrzeja Dudy. Nie omieszkali też poruszyć kwestii najważniejszego aptekarczyka w Polsce – Bartłomieja Misiewicza. Kolejnym tematem były ostatnie wybory prezydenckie, które Komorowski przegrał z Andrzejem Dudą. Gawędził m.in., że dostaje listy od wielu osób, w których – tak opowiadał – ludzie piszą mu, iż głosowali na jego kontrkandydata, a teraz się tego wstydzą i za to przepraszają.  I wtedy doszło do intrygującej wymiany zdań między byłym prezydentem a prowadzącą program.

– Gdyby pan dał z siebie więcej, gdyby pan… – zaczęła Olejnik.
– Gdyby pani dała z siebie więcej… – odpowiedział jej Komorowski.
– Ja jestem dziennikarką, więc ja zadaję pytania, a nie popieram poszczególnych prezydentów – odpowiedziała Olejnik roześmianemu od ucha do ucha Komorowskiemu.
– No, ale wszyscy tak myśleli – wypalił były prezydent.

Na swój sposób nasze polityczne brudy ukazują nasi zachodni sąsiedzi, którzy od zawsze ingerują w nasze polskie sprawy. Za poprzednich rządów – to właśnie do Berlina a nie do Warszawy udawał się na najważniejsze konsultacje polski prezes Rady Ministrów – Donald Tusk, za co dostał przecież nagrodę. Niemcy uczuleni na cierpki los naszej demokracji i ładu konstytucyjnego postanowili działać. Ulicami Duesseldorfu w ostatni poniedziałek karnawału przeszedł kolorowy i polityczny pochód. Podobnie jak zeszłego roku Niemcy nie mogą znieść zmiany władzy w naszym kraju, ośmieszając Polskę w sposób niegodny. W zeszłym roku Jarosław Kaczyński porównany był do figury dyktatora w mundurze Führera. Twórca figur, Jacques Tilly, tłumaczył się wtedy, że niemieckie społeczeństwo niepokoi się o los swojego sąsiada. Ten rok nie przyniósł poprawy i Polska znów jest w ogniu krytyki po linii „totalnej opozycji” i Komitetu Obrony Demokracji, tak hojnie wspieranych przez europejskie fundacje i George Sorosa. Nie twierdzę, że PiS-owska „dobra zmiana” to zmiana dla narodu przełomowa – bo tak nie jest, ale widać gołym okiem, iż może to być jakaś trampolina dla kolejnych (oby rozsądnych) rządów, do ustabilizowania sytuacji w naszym kraju. Platforma Obywatelska odchodząc zostawiła Polskę na kolanach. Minister finansów, Jacek Rostowski przebił nawet Edwarda Gierka. W kilka lat zadłużył nas na kwotę cztery razy większą niż niesławnej – dla wielu – pamięci I sekretarz PZPR! Dług publiczny przyrósł od 2007 roku już o 347 mld zł, a za Gierka – o 81 mld zł. Na co to wszystko poszło? Na deficytowe stadiony, najdroższe drogi w Europie i niekończące się remonty kolei. A to, co zbudowano na kredyt za Gierka, często służy do dziś. Pozostaje jeszcze pytanie – co się stało z resztą miliardów, których doliczyć nie może się nikt! Nikt za to nie siedzi w więzieniu a karawana jedzie dalej.

Roman Boryczko,

styczeń 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*