POKONAĆ TUNDRĘ – WEDŁUG PIOTRA KULCZYNY

Gość szczególny przy Damrota 5 w Pilchowicach

Polski podróżnik, znany ze swoich  wyjątkowych relacji z wypraw w najodleglejsze zakątki surowego piękna takich krajów jak Kazachstan, Gruzja, Armenia, Kirgizja, jak również tak mało znany w Polsce region jak Syberia, zawitał już po raz kolejny pod dach pięknego obiektu na Damrota 5 W Pilchowicach. Zawitał wraz ze swoimi wrażeniami i opowieściami.

Pan Piotr postacią jest nietuzinkową z wielu powodów. Wspomnienia z jego wypraw, których jest nam dane słuchać, to nie tylko relacje z przeżytych przygód, ale także  obalanie wielu mitów, które w nas bardzo niesłusznie tkwią i przekłamują naszą wiedzę o ludziach, zamieszkujących tereny Syberii, czy mieszkańców innych regionów Rosji. Autor wielokrotnie wspomina o tym problemie w Drodze na wschód, która to książka bez wątpienia stała się perełką wśród publikacji o tematyce podróżniczej.

Kulczyna to żywioł, człowiek o nieprawdopodobnym potencjale, a zarazem  osoba o gołębim sercu. Jest niezwykle otwarty, obdarzony talentem – nie tylko literackim. Dar przekazywania  swojej wiedzy i doświadczeń życiowych sprawia, że uczestnicząc w jego spotkaniach autorskich stajemy się jakby częścią jego wspomnień. Ten nieprzeciętny człowiek  mówi o sobie: Jestem zwykłym leśniczym, kochającym naturę, w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Być leśniczym… – Już samo to, każe nam uważać, że znaczyć to może tylko jedno, iż jest się kimś szczególnym, więc tu Kulczyna nie ma racji! Z całą resztą całkowicie można się zgodzić, bowiem przyroda, z którą obcuje na co dzień, stała się częścią jego życia, a rozmowa z końmi, których to zwierząt język poznał jak mało kto – co podkreśla wielokrotnie – przynosi mu więcej radości aniżeli rozmowa z ludźmi. Dlaczego tak? – pytamy pana Piotra… To proste – odpowiada – konie nie potrafią kłamać. Dowodem na to niech będzie kolejna jego publikacja: Konno przez Polskę, w której  doszukać się można wielu ciepłych słów, odnoszących się do koni, a także gorącego uczucia, którym te zwierzęta darzy.

Pokonać tundrę”

To kolejna niesamowita relacja z przygody, przebytej na wschodnim szlaku. W spotkaniu autorskim, które odbyło się 15. stycznia 2018 roku w Pilchowicach, opowiadał o tej niesamowitej wyprawie, obfitującej w wiele niecodziennych momentów. Poznać surowe piękno wschodniej przyrody, potrafić się nim zachwycić, to ważne i piękne zarazem, ale także bardzo ważne jest, aby obalić mity, co do naszej znajomości tego olbrzymiego kraju.

„Gdybym zawiódł się na Rosji i jej mieszkańcach, z pewnością bym tam nie wracał”

W wyprawie tym razem brało udział 6 osób: Piotr Kulczyna, Wojciech Liez, Janusz Macyszyn, Jan Głowacki, Piotr Gadomski oraz Maciej Jasiński. W składzie grupy znaleźli się ludzie najróżniejszych profesji – od mechanika samochodowego, kierowcy rajdowego, które to umiejętności na tamtym terenie są bezcenne, po lekarza weterynarii. Jednym z pojazdów była legendarna Toyota Land Cruiser Bj45. Czterdziestoletni niezawodny wół roboczy, ogólnie lubiana maszyna, także przez tych od robienia obrazków.

Podróżowanie szlakami rosyjskiej północy, to wielka przygoda ale także próba charakteru, walka ze swoją słabością. Czasami trudy takich wypraw przerastają podróżnika, tak też było niestety i tym razem – informował Kulczyna. Część naszej ekipy zrezygnowała po pewnym czasie i ze smutkiem przyszło nam się pożegnać. Trudno sobie wyobrazić bezkres tamtego terenu, brak czegoś, co można by było nazwać drogą, bo często całkiem spore odległości przychodzi pokonywać korytami rzek, zaś podróżowanie lądem to ciągłe zagrożenie utopienia pojazdu w grząskim terenie. Wiele problemów sprawia wyciąganie pojazdu z bagna, w które można wpaść w każdej chwili, trudno wykorzystać lebiodki (wyciągarki), nie ma bowiem możliwości zaczepienia liny o coś, co mogłoby służyć samowyciąganiu, bowiem drzewa nawet 100-letnie osiągają tam zaledwie 4-5 metrów wysokości, pnie drzew grubości najwyżej uda dorosłego człowieka nie stanowią dobrego oparcia, zaś korzenie drzew w niestabilnym gruncie jakim są występujące na tym terenie podmokłe, bagniste tereny czy torfowiska, nie pozwalają na to, by przy ich pomocy wyciągać auto po osie pogrążone w bagnie. A już za chwilę nasz pojazd pochyla się niebezpiecznie na bok i ukazuje swoje umęczone podwozie, a do najbliższej osady – wspomina Kulczyna – jest kilkadziesiąt kilometrów. Trzeba sporej dawki pomysłowości i siły woli, by pokonać narastający strach i nie popaść w zwątpienie, jakie zgubić może każdego podróżnika. Bywało, iż porwaliśmy wszystkie liny, pozostały już tylko silne ramiona i głowa pełna pomysłów, z których to ten jeden, ku uciesze całej ekipy, w końcu okazał się tym właściwym. (Cdn.)

Foto: Zbiory prywatne P. Kulczyny

Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*