Podobieństwa ideologiczne – nie od tej samej małpy

 

Działalność lewicowa, to działalność głównie w interesie członków społeczności, których kondycja, tak fizyczna jak i intelektualna, jest na tyle słaba, że nie są w stanie – w tej akurat społeczności – samodzielnie funkcjonować.

 

Na wstępie zapowiem: to nie jest typowy news. W tytule zawiera fragment wypowiedzi, postaci anachronicznej, pozostawionej do dalszej eksploatacji w obecnej doczesności, chcącej zaakcentować odmienność rodowodu swojej partii od rodowodu innych środowisk, które w swojej działalności kierują się podobnymi przesłankami.

Działalność lewicowa, taka jak ja ją postrzegam – to działalność, głównie w interesie członków społeczności, których kondycja, tak fizyczna jak i intelektualna, jest na tyle słaba, że nie są w stanie w tej akurat społeczności – samodzielnie funkcjonować. To również działalność w interesie każdego obywatela, niezależnie od jego statusu w społecznym systemie i niezależnie od posiadanych dóbr. Ale też działalność profilaktyczna, zapobiegająca „chorobie Orwellowskiej”, czyli dążeniu konkretnych jednostek ludzkich do wynoszenia się ponad inne jednostki i wymuszania dla siebie przywilejów, uprawniających wykorzystywanie słabszych do zaspokajania swoich potrzeb – nie tylko materialnych. I do tego wszystkiego, musi być wrażliwa na krzywdę ludzką i ciemnotę. Zauważyć tu trzeba, że lewicowość postrzegam nieco inaczej, niż tzw. dziennikarze zawodowi. Ci przecież Ruch Palikota nazywają partią lewicową dlatego, iż ona jako główny cel swego populizmu obrała propagowanie swobód seksualnych,  walkę z Kościołem katolickim, upowszechnienie aborcji i uznanie jej za zwykły zabieg chirurgiczny oraz legalizację handlu i używania miękkich narkotyków.

Lewica z niczym innym nie może się kojarzyć, jak tylko z lewą ręką. Bo to lewa ręka jest słabsza, mniej sprawna. Dlatego też francuscy moderatorzy sceny politycznej, tych – podobnie jak lewa ręka – słabszych, bez przywilejów – posadzili po lewej stronie Sali Zgromadzenia i po lewej ręce króla. Owi siedzący po lewej stronie – proszę zauważyć – nie mieli niczego wspólnego z promowaniem rozwiązłości, sankcjonowaniem patologii moralnych, jak również z odciąganiem ludzi od wiary w Boga i kontestowaniem jego przykazań, głównie tego, które ma szeroki wydźwięk – „Nie zabijaj”. Historycznie lewica nie ma też niczego wspólnego z hedonizmem i ateizmem.

Dlatego stanowczo zaznaczę, iż te przypisywane dzisiaj lewicy cechy to naleciałości, zwykłe błoto, naniesione przez ludzi, którym przed wejściem nawet butów nie chciało się wytrzeć –  nic więcej.

Zamieszczone poniżej fragmenty zaczerpnąłem z programów PiS i SLD. Nie moderuję cytatów.

 

Fragment z programu PiS-u:

 

„Trzeci filar ma realizować zasadę pomocniczości państwa. Zdajemy sobie sprawę, że w Polsce jest wiele osób, które sobie nie radzą. Dlatego chcemy, aby w ramach solidarności społecznej otrzymały pomoc, która pozwoli im stanąć na nogi. Zwiększyliśmy nakłady na świadczenia społeczne.”

 

Fragment z programu SLD:

 

„Ale dziś potrzeba lewicy, która nie mówi już o równych szansach, bo one zostały zagwarantowane w konstytucji, ale będzie dbała o wyrównywanie możliwości i system ochrony zwykłych ludzi.”

Sami widzicie, że treść ich jest niemal identyczna. Nie muszę też nikogo przekonywać do tego, że są to treści,  noszące wyraźne znamiona lewicowości.

Za wskazywanie przeze mnie, w przeszłości, owych zbieżności programowych i nawoływanie obu partii do zawarcia przymierza, zostałem niemal „spoliczkowany”. Wyrzucano mi całkowity brak rozeznania politycznego i nierealność moich sugestii współpracy PiS-u z SLD. Jeden z komentatorów napisał: „PiS nie poniecha i nie zaprze się wartości CHRZEŚCIJAŃSKICH – bo Pan tak chce”. Podejrzewam, że podobne mniemanie cechuje wielu. Dlatego piszę jasno: To nie ja! To nie jest moje chciejstwo. To jest potrzeba chwili. A nawet, nie potrzeba, a konieczność! Konieczność do zjednoczenia sił, zjednoczenia partii, różnych ugrupowań społecznych, zauważających nadmierną ekspansję zła w życiu publicznym. Zauważających krzywdę ludzką, ludzką niemoc, wobec potęgi zła szalejącej – już nie tylko w samej Polsce – ale na całym świecie. Do zwalczenia potęgi zła, dziś nie wystarczą działania polityczne. Tę walkę należy upowszechnić, bo macki zła penetrują wszystkie środowiska. Deprawacja, popularyzowana przez mass-media, wyziera z każdego niemal kąta.

W tę walkę muszą się włączyć, wszyscy ludzie dobrej woli – duchowny katolicki także powinien stanąć pośród ludzi. W obliczu tak olbrzymiego zagrożenia, nie wystarczy głoszenie „Słowa Bożego” w miejscach do tego celu przeznaczonych. Chowanie się za kościelne mury – to odwrót. Aby ci z ulicy dotarli do prawdy, istnieje potrzeba ukazania im tej prawdy i płynącego z niej pożytku. Zbyt wielu bowiem zauważa przede wszystkim pożytek, płynący z posiadania dóbr materialnych. Przy dzisiejszych sposobach przekazu nie trzeba już chodzić po ulicy i głosić kazań. Są inne sposoby, umożliwiające dotarcie do szerokiej rzeszy odbiorców. Jest telewizja, jest radio czy Internet. I nie ma co się zrażać niezbyt przychylnym przyjęciem przez co niektórych bywalców Internetu, czy wręcz wyzywaniem od „klechów” i rzucaniem niewiarygodnymi często oskarżeniami. Wiadomym jest, że wrogowie Kościoła katolickiego są gotowi na wszystko, aby jego działalność zdyskredytować, zdeprecjonować, a często też – ośmieszyć. Dlatego to duchownym, którzy pokażą się w przestrzeni wirtualnej, będzie ona obrzydzana. Będą atakowani, na różne sposoby i na różne sposoby z niej rugowani.

Na poparcie swoich słów znalazłem, skierowane do wszystkich księży słowa, wypowiedziane przez abp Józefa Michalika.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/idziemy201037_michalik.html

„Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody.”

„Z takimi słowami zwrócił się Pan Jezus do swoich uczniów, posyłając ich na pracę misyjną. Pragnieniem Chrystusa było, by Dobra Nowina o zbawieniu dotarła tam, gdzie to tylko możliwe, by Jego nauka przedstawiająca prawdziwy obraz Boga i nowa prawda o odkupionym człowieku była poznana i przyjęta ku radości i zbawieniu wszystkich. Owo misyjne posłanie, mające uniwersalny wymiar dla Chrystusowego Kościoła, znajduje i w naszych czasach aktualne wyzwanie ale także pozytywny odzew i entuzjazm.”

Muszę tu jednak wyrazić zrozumienie dla niechęci księży do działania, poza strefą wpływów kościelnych – bo to tak, jakby wejść między wilki. Takie też traktowanie przewidział, sam Jezus, co zapisał św. Łukasz w swojej Ewangelii –  „A najpierw, przed tym wszystkim, użyją przeciw wam swojej siły i prześladować będą”. Niektórzy ludzie, dla zwiększenia skuteczności walki z Kościołem katolickim, swoją niechęć do niego tłumaczą niegodnymi zachowaniami księży. Chciałbym się w tym miejscu zapytać: Dlaczego swój stosunek do Kościoła tłumaczą oni złym zachowaniem księży, a nie zauważają tych wartości, które ukazuje dekalog, wchodzący do kanonu wiary katolickiej? Rozumny człowiek w ocenie jakiejś idei, czy – w tym przypadku – wiary, powinien się kierować wartościami, jakie ona głosi, a nie postępowaniem jej zwolenników, czy też wyznawców. I jeszcze bym się ich – nie sięgając daleko – zapytał, czy wszystkie nasze polskie afery, korupcje, przekręty, uznawanie seksualnych anomalii, za stan mieszczący się w normach społecznych, to skutek niepoprawności zachowań polskiego duchowieństwa?

Dlaczego to Ci „poprawni” polscy obywatele nie zauważają, że nie gdzie indziej, tylko w pacierzu znalazły się takie przykazania, jak Dwa Przykazania Miłości i Dekalog. Czy drugie przykazanie miłości – „Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” – nie brzmi przypadkiem, jak zachęta do pomocy swemu współobywatelowi? A czy niby w programach, których fragmenty zacytowałem powyżej, nie zauważamy zachęty do wspierania ludzi?  Nic! Tylko katolicyzm trąci lewicowością! Ale – w swych podstawach – lewicowością czystą, nie zafajdaną wszelakim brudem, wszelaką nieczystością, tak moralną, jak i materialną. Jak owe podstawy przełożymy na życie codzienne – nie zależy ani od Słowa, będącego tylko drogowskazem, ani od hierarchów. Zależy od nas.

Myślę, że teraz będziecie w stanie zrozumieć moje intencje i moją zachętę do współpracy w walce przeciwko szerzącemu się, na szeroką skalę złu. Bez Moralności, bez zwyczajnej przyzwoitości – dojdziemy do upadku, nie do wielkości Gatunku Homo Sapiens.

 

Tadeusz Śledziewski

 

Od redakcji: To prawda. Bez względu na to, z jaką religią mamy do czynienia, o jej skuteczności świadczą czyny wyznawców. Gdy praktyka odbiega od założeń, może by zacząć podejrzewać, iż religijność staje się uboga w ducha, powierzchowna.

Ocenie moralnej podlegają wszyscy – szeregowi wierni i hierarchowie. Do zabezpieczenia porządku wśród pielgrzymów, uczestniczących w pogrzebie abp. Życińskiego skierowano np. siły policyjne, mające wystarczyć dla przewidywanych 120 tys. żałobników. Przybyło… 1,5 tys., z czego część to zgonione, jak za dawnych lat, poczty sztandarowe różnych lubelskich instytucji. Lokalna telewizja miała problem: jak pokazać tłum, którego nie ma? Czy ci, którzy przyszli pożegnać hierarchę, mieli serca bardziej czyste od niego? To już wiedzą tylko oni. Dopóki duchowni nie zniosą sztucznych barier, które stworzyli sami, pomiędzy kościołami, jako urzędami a szeregowymi wyznawcami – korzystając, jak zauważa autor, ze współczesnych mediów – „przełożenie” zasad wiary na codzienność będzie malało. I doczekamy społeczności „czystych racjonalistów”. Ratio tymczasem nie odrzuca ducha. Nie stara się odpychać idei, jako niepraktycznych i niedochodowych. Pozwala na różnorodność postaw. A tego w Polsce coraz bardziej brak. Media promują jedynie konsumpcję. Człowieka przez człowieka także. Jak to się ma do wejścia w New Age’owską „erę Wodnika”, skoro dokoła raczej „era Modliszki”? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sam, w ciszy własnego sumienia. O ile nie zdążył zapomnieć, iż je posiada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*