Historia wileńskiego „Chaosu” (2)

 

Jan Tuczkowski stwierdza, że autorzy przychylnych opinii zarówno jak i negatywnych absolutnie nie mają zielonego pojęcia, czym jest ów „Chaos”, nie rozumieją koncepcji pisma[1] i tłumaczy to tym, że jedni zarzucają im „propagowanie narkotyków”, drudzy – „dewiacje seksualne”, jeszcze inni – „brutalizm, wulgaryzm, pesymizm”. Ktoś porównuje publikowane wiersze „do wypchanych tanim językiem i anowatorstwem walizkowych toreb”, ktoś zarzuca „nierewolucyjną aktualię utworów”, ktoś stwierdza, iż pismo oferuje „przyklasycystycznione wypociny przeważnie żeńskiego rodzaju”, ktoś potrzebuje „młotobitnych koncepcji artystycznych, świeżości”, (na co redaktor naczelny w Naszym Czasie odpowiedział – tym radzę kupić jakiś tani dezodorant), a ktoś po prostu mówi: Jesteście odlotowi. Takich jak wy musi być więcej.

W zasadzie redaktorzy pisma starali się nie cenzurować nadsyłanej produkcji literackiej, odrzucając jedynie najbardziej grafomańskie pozycje. Stąd nierówny poziom utworów, zarzuty i krytyka ze strony części starszego pokolenia miejscowych Polaków i na przykład anonimowego artykułu niejakiej Beaty S. w stylu Moda na chamstwo?:

 (…) Trafiło mi do rąk coś w rodzaju gazetki pod tytułem „Chaos”… Czy to nowy polski tytuł prasowy ukazał się na rynku wileńskim? Co to w ogóle jest? Przewertowałam, co prawda, tylko jeden numer (Maj 2001 Nr 3 (6). Próbowałam czytać i z głupią nadzieją, usiłowałam znaleźć tam coś „z życia, myśli czy czynu”… Nadaremnie… Powodzenia więc, panowie–nowatorzy. Szkoda, że nie potraficie mnie jednak dokształcić na swój ład. Obawiam się, że więcej już takiej okazji mieć nie będziecie, bo będę się brzydziła po raz drugi wziąć do rąk to wasze „dzieło”. A tak by się chciało na zakończenie odesłać was razem z waszymi „dobrodziejami” gdzieś jak najdalej, używając kilka „ładnych” słów z waszego słownictwa (…)[2]

Na co J. Tuczkowski odpowiedział: Pole do popisu, piszcie. Skoro chcemy być na szczycie, sami musimy się nań dostać”, a w 10 numerze Chaosu dodał: „Dla wścibskich chciałbym zaznaczyć, że nigdy nie unikaliśmy podatków, ponieważ „Chaos” nigdy na żadnym rynku tak naprawdę nie istniał. Był pismem bezpłatnym, a więc z natury rzeczy skazanym na hojność sponsorów. Często też dokładaliśmy z własnej kieszeni. Jako pismo drugiego, a może trzeciego obiegu „Chaos” zawsze działał poza rynkiem prasowym.

Chaos dał możliwość, poparł tych, co piszą dla siebie. To właśnie Chaos zasygnalizował to, że młodzi chcą coś robić. Redaktorzy przedstawiają pismo jako organ „młodej polskiej inteligencji wileńskiej”, co wzbudziło protest określonych osób, być może starszego pokolenia.

W obronie Chaosu stanęła niejaka Ewa, która w Kurierze Wileńskim pisała:

Niechże więc ta część, która nie odczuwa wspólnoty z „Chaosem”, wyda własną konkurencyjną gazetkę i pokaże, iż stać ją nie tylko na krytykę, to przecież najłatwiej, ale potrafi też działać[3].   

Oczywiście, byli też tacy, których Chaos zafascynował i którzy go bronili:

Czasem zastanawiam się, czy warto być młodym. Chyba nie, skoro zawsze na młodzież się narzeka. Zarzuca się jej nadużywanie alkoholu, sięganie po narkotyki, demoralizację i niechęć do jakiejkolwiek działalności. Kiedy już pojawi się grupka młodych, którzy chcą coś robić, a przy okazji mieć z tego trochę rozrywki i zabawy, zarzuca się im propagowanie miernoty, plagiat, oszustwa podatkowe, głupotę, brak talentu i jeszcze wiele innych grzechów… Gratuluję redaktorom i autorom „Chaosu” pomysłu na prezentowanie siebie bez czekania na zachętę z zewnątrz i życzę, aby mieli dalej chęć, mimo zniechęcających głosów, robić swoje. Oto taki list otrzymała redakcja Kuriera Wileńskiego od doktorantki z Wrocławia – Ewy[4].

Opinie wykroczyły poza gazety wileńskie i ukazały się w Polsce, na przykład w wydaniu Kraju, w rubryce Opinia. Pisze o Chaosie znany wileński dziennikarz – Jan Sienkiewicz:

 Biję się w piersi, że tak późno zająłem się lekturą pisma, obecnego w Wilnie już spory kawał czasu i nie wziąłem udziału w dyskusji, kiedy brało w skórę od domniemanej konkurencji za rzekomy brak gustu, umiejętności dziennikarskich i patriotyzmu. Moja strata. Mam natomiast teraz autentyczną satysfakcję z czytania dziewięciu wydanych dotychczas numerów jednego po drugim i obserwowania stale rosnącego poziomu nadzwyczaj sympatycznego fenomeniku twórczo-edytorskiego… Pismo jest dobre już poprzez to tylko, że jest… Wydawcy, autorzy i czytelnicy „Chaosu” nie zważajcie na nieżyczliwe słowa. Piszcie, róbcie pismo dalej, niech wam nie zabraknie ani chęci, ani rzeczy…[5]

Polemiki odbywały się nie tylko na łamach gazet i miesięczników, ale też na stronach internetowych, przysyłanych pocztą elektroniczną na adres naczelnego redaktora.

Z Polski przyszedł list ks. Jarosława Staszewskiego TChr, dyrektora biblioteki w Poznaniu, z gratulacjami ciekawego pomysłu pisma, gdzie dodaje, że cieszy się, iż obok licznych pozycji „klasycznych” na wileńskim rynku pojawia się coś „alternatywnego”.

W Naszej Gazecie ukazały się też słowa otuchy:

Niespostrzegalnie dla nas rośnie konkurencja. Przed kilkoma dniami ukazał się kolejny, czwarty w tym roku, a siódmy od początku działalności wydawniczej, numer polskiego czasopisma „Chaos” – subiektywnego pisma młodych autorów w Wilnie.

Skład autorów, wydawców oraz sponsorów wskazuje, iż „matecznikiem” pisma jest Katedra Polonistyki na Uniwersytecie Pedagogicznym. Na uczelni na szczęście jest wszystko w porządku…

Życzymy szanownej młodzieży, aby z tych satyryczno–poetyckich prób odrodziły się nam po ponad półtora wieku „Wiadomości brukowe”, które redagował w pozaprzeszłym już XIX wieku historyk, publicysta, działacz oświatowy i członek Towarzystwa Szubrawców, Michał Baliński. Tym bardziej, iż w Wilnie jest straszna nuda i odrobina satyry, humoru, soli czy pieprzu jest jak najbardziej potrzebna.

W maju 2002 roku zapadła decyzja o zawieszeniu wydawania Chaosu – z jednej strony nie było na to środków finansowych. Sponsorzy widząc „niepoprawny politycznie” charakter pisma zawiesili wsparcie finansowe dla nas, a próby wprowadzenia nawet symbolicznych opłat, skutecznie odstraszały czytelników – tłumaczy Aleksander Radczenko. Z drugiej strony do zawieszenia doszło, dlatego, iż nie dało się w Chaosie dalej realizować bardziej radykalnych pomysłów. Każda zmiana formuły pisma była spotykana z dużą niechęcią przez jego odbiorców, a i część redaktorów. Tak więc w maju 2002 roku zostało wydane ostatnie „chaosowskie” wydanie – tomik utworów czterech podstawowych redaktorów i autorów pisma (Antoni Pacuk Radczenko, Zbigniew Zusammen Samko, Aleksander Ville Radczenko, Jan Bamba Jazz Szyderca Etc Tuczkowski – jak się sami podpisali) – pod tytułem X-ty i Ostatni. W tym numerze nie zamieszczono dzieł innych autorów.

Mój sceptycyzm wobec pisma zaczął rodzić się stopniowo w okresie schyłkowym – mówi Aleksander Radczenko. W pewnym momencie redaktorzy zaczęli po prostu powielać te pomysły, które były w poprzednich numerach. Wdali się w niepotrzebne „dyskusje-pyskówki” z niektórymi oficjalnymi pismami. Zaczęło brakować wizji przyszłości pisma. Poziom pisma był nierówny, redaktorom brakowało też w Chaosie społecznego zaangażowania się, bieżących wiadomości, wywiadów i przede wszystkim – krytyki. W pewnym momencie mogli wybrać: zamknąć pismo czy też je kontynuować za pieniądze tych czy innych działaczy organizacji społecznych. Według mnie oznaczało to utratę niezależności – powiada Aleksander Radczenko. Podobnie myślał też redaktor naczelny Jan Tuczkowski i reszta zespołu redakcyjnego, bo podjęli decyzję o zamknięciu pisma.

 Drogi byłych redaktorów Chaosu stopniowo rozeszły się, ktoś działa nadal edytorsko, ktoś na niwie sportowej, jeszcze inni wybrali karierę. „Chaos” przebił dla mnie i jeszcze kilku osób (Pacuk[6], częściowo Johnnie[7]) drogę do polskiego świata trzecioobiegowych pism – twierdzi Aleksander. Redaktorzy pisma nawiązali współpracę z środowiskami twórców niezależnych w Lublinie, Mielcu, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi. Ich utwory, artykuły, eseje ukazały się w wielu pismach w Polsce (Ulica Wszystkich Świętych, Konstelacja Cienia, Inny Świat, Dike, HA!Art itp). W maju 2002 roku Chaos uczestniczył w I Targach Literatury i Wydawnictw Anarchistycznych w Poznaniu. Te wszystkie kontakty procentują do dzisiaj, chociaż w moim przypadku mają coraz to mniej literacki charakter – mówi Aleksander Radczenko. Chaos był swoistym sprzeciwem przeciwko dusznej, kołtuńskiej atmosferze wileńskich elit polskich, przeciwko rodzimemu ciemnogrodowi. Chaos ukazał, że można być niezależnym. I w tym sensie ma znaczenie olbrzymie[8].

20. maja 2002 roku w Domu Kultury Polskiej odbyła się prezentacja dziesiątego i ostatniego numeru subiektywnego pisma młodzieży wileńskiej Chaos. Było to pismo każdego i dla każdego, czyli jeśli ktoś miał chęć i (niekoniecznie) zdolności pisania, mógł umieścić na jego łamach swe utwory. Dlaczego więc odeszli, skoro ostatnio sporo wokół nich się działo (zaczęły nawet przeważać pozytywne opinie, co wcale nie było takie naturalne na początku). Po rozmowie z podstawowymi redaktorami okazało się, że nie mieli monopolu na wydawanie Chaosu i każdy, kto czuje się na siłach, może kontynuować to dzieło. Zostaje tylko mieć nadzieję, że „Chaos” nie będzie samotnym przykładem inicjatywy młodzieży Wileńszczyzny[9].

Być może trzeba postawić decydujące pytanie – jaka była koncepcja pisma? Uważam, że na to pytanie najlepiej może odpowiedzieć naczelny redaktor pisma, J. Tuczkowski, pozwolę sobie więc na cytat:

Ktoś kiedyś spytał mnie: „Dla kogo wydajesz „Chaos”? Po co to? Jaki jest sens, skoro na tym nie zarabiasz?”. Podobne pytania w ciągu ostatnich trzech lat bombardowały mnie kilkadziesiąt razy. Tyleż razy po nieprzychylnej krytyce chciałem wszystko rzucić i zakląć, na czym świat stoi. Po pewnym czasie jednak stwierdziłem: „A cóż w takim razie ma sens?”. Przeżyć te 70 lat codziennie spędzając w pracy, w domu, w polu, z żoną, dziećmi, pijąc, paląc, jak zwykły przeciętny człowiek? I jeśli to, do czego dążysz, nie przynosi żadnych profitów czy naprawdę już nie posiada żadnego sensu? Trudno znaleźć jakieś wartości w tak zmaterializowanym życiu. A jednak istnieją tacy (jednostki), którzy cenią pracę dla idei, wolność myśli, którzy potrafią odkrywać w sobie nowe wartości, możliwości i nie trzęsą się im kolanka, gdy mówią, że „wszystko, co ludzkie – nie jest dla nas za paskudne”. Właśnie taka była koncepcja pisma.

Nie żałuję, że okrzykiwano nas „niedauczkami”. Głupota ludzka jest bezgraniczna. Może rzeczywiście w swoim zaledwie rozpoczynającym się życiu przeczytałem nie te książki, które warto byłoby przeczytać. Przyjaźniłem się z tymi osobami, które zmieniły mój światopogląd, a były przykładem wielu dróg twórczych. Zapewne o wiele łatwiej jest być głupim i nic nie zauważać dookoła siebie, niż rozumieć, że jesteś głupi. Poznałem wielu ciekawych ludzi. Urodziliśmy się w Wilnie w tym samym czasie. Znaczy, tak być musiało. Chcieliśmy, żeby każdy czytelnik i autor „Chaosu” mógł powiedzieć, że jest to „jego pismo”, „pismo o mnie i dla mnie” jak to określił jeden z redaktorów, najbardziej skandaliczny, oczywiście po Antonim – Zusammen [10].

Na końcu tej wypowiedzi Jan Tuczkowski stwierdza, że może właśnie po to ukończył polonistykę na Wileńskim Uniwersytecie Pedagogicznym, żeby ukazał się Chaos z dziesięcioma jego numerami. (cdn.)

 

Gabriela Wiszniak

 


[1] „Nasz Czas”, 25. kwietnia – 1. maja 2002 r.;

[2] Z listu Beaty S. do redakcji miesięcznika „Magazyn Wileński” 7/2001 r.;

[3] Z listu Ewy do redakcji „Kuriera Wileńskiego”, wtorek, 11. września 2001 r.;

[4] Z listu Ewy do redakcji „Kuriera Wileńskiego”, wtorek, 11. września 2001 r.;

[5] „Kraj”, sobota, 18. – poniedziałek, 20. maja 2002 r., artykuł Jana Sienkiewicza pt. Nie ustawajcie w ochocie pisania!;

[6] Antoni Radczenko;

[7] Jan Tuczkowski;

[8] Z wywiadu Gabrieli Wiszniak z Aleksandrem Radczenką;

[9] „Kurier Wileński” №3, środa, 22. maja 2002 r. „Chaos” zawiesza działalność: 10-ty i ostatni;

[10] „Chaos X-ty I OSTATNI”, maj 2002 r.

One thought on “Historia wileńskiego „Chaosu” (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*