Chiny i Korea Północna – każdy kryzys to potencjalny zysk?! (6)

Oficjalna stopa bezrobocia wyniosła w Chinach w marcu 5,9 proc. wobec 6,2 proc. o miesiąc wcześniej. Według obliczeń CNN Business na podstawie danych rządowych, oznaczałoby to ponad 27 milionów osób bez pracy. Oficjalne chińskie statystyki mówią o bezrobociu 5,9 proc., nie uwzględniają jednak dużych grup społecznych. Rzeczywista liczba bezrobotnych w Chinach może sięgać 80 mln osób. W Chinach statystyki bezrobocia odnoszą się tylko do miast – nie uwzględniają ani społeczności wiejskich, ani dużej liczby 290 milionów pracowników, którzy migrują za (najczęściej nisko płatną) pracą po całym kraju. Kolejne 10 proc. ludzi w Chinach, w statystykach ujmowanych jako zatrudnieni, faktycznie nie ma pracy. Sytuacja pogorszyła się na wiosnę 2020 roku. Około 9 mln ludzi skończyło college i uczelnie i trafiło na coraz trudniejszy rynek pracy, powodując na nim jeszcze większe napięcia.

Chińskie władze zaczynają dostrzegać problem i się go obawiać. Jak podała w kwietniu państwowa agencja Xinhua, Biuro Polityczne partii zapowiedziało urzędnikom, że troska o bezpieczeństwo miejsc pracy i stabilność społeczną jest priorytetem. Chińczycy również emigrują za chlebem. Ponad 45% bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Chinach pochodzi od ponad 30 mln migrantów, przebywających w ok. 120 krajach świata. Przynoszą one transfery w wysokości ponad 22 mld, stają się istotnym elementem gospodarki chińskiej (choć podkreśla się, iż transfery ukierunkowane są głównie na te prowincje Chin, które cechuje duża liczba inwestycji zagranicznych).

Wyróżnia się dwa główne szlaki chińskiej emigracji: „rosyjski” oraz „południowy”. 1. szlak „rosyjski”: a. z północno-wschodnich Chin do krajów WNP przez Kazachstan do zachodniej części Rosji, a następnie do Europy, b. z terenów przygranicznych, północno-wschodnich, głównie z prowincji Liaoning, Jilin oraz Heilongjiang do Obwodu Amurskiego oraz Chabarowskiego i Primorskiego Kraju. Zaczyna się w Pekinie, skąd niewielkie grupki samolotem lub pociągiem przerzucane są do Moskwy. Na tym etapie migranci zazwyczaj posiadają jeszcze ważne dokumenty, upoważniające do krótkoterminowego pobytu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Według służb rosyjskich w roku 2004, od 20 tys. do 25 tys. imigrantów z Chin przebywało w Moskwie, w dużym stopniu korzystając z bardzo aktywnych w procederze handlu ludźmi chińskich siatek przerzutowych, wywodzących się z Pekinu, Harbinu i Fujian. Kolejnym etapem podróży jest Ukraina, następnie Polska bądź Słowacja i Czechy, gdzie następuje podział grup. Imigranci zdążający do Belgii docierają tam przez Niemcy lub Holandię. Belgia (kolejny kraj podziału na mniejsze grupy) jest też krajem tranzytowym dla chińskich migrantów, zamierzających przedostać się do Wielkiej Brytanii i USA.

„Szlak południowy” z północno-wschodnich Chin poprzez prowincje Fujian lub Guangdong i docelowo do Europy Południowej (najczęściej drogą lotniczą). Nie jest to jednak szlak jednolity i często przebiega przez: a. Turcję, następnie drogą lądową najczęściej do Grecji (na tej trasie mają miejsce wymuszenia okupu, a przemytnikami są zazwyczaj Chińczycy lub Turcy), b. Jugosławię i Serbię, zwłaszcza w okresie rządów Milosevica, kiedy to tysiącom Chińczyków przyznawano prawo pobytu w Jugosławii, c. m.in. Włochy, gdzie po przekroczeniu granicy (zazwyczaj na lotnisku, z ważną wizą) migranci przedłużają pobyty na terytorium danego państwa, mimo upływu ważności zezwolenia. Chińczycy szukają alternatywnych metod legalizacji pobytu np. poprzez składanie wniosków o przyznanie azylu. Chińczycy rozpychają się na Syberię. Gdy przyjdzie kolejny wyż demograficzny w Chinach – jeżeli Rosja będzie rozsądna, to odbędzie się pokojowo, jeżeli nie, Chiny zabiorą całą Syberię militarnie. Obecny sojusz rosyjsko-chiński jest tymczasowy, taktyczny – Chiny pragmatycznie wykorzystują Rosję jako darmowego harcownika na światowych podwórkach, a raczej psa łańcuchowego na USA, a jednocześnie bezwzględnie wykorzystują trudną sytuację Rosji, pogrążonej w sankcjach i w blokadzie dostępu do zachodnich rynków finansowych. Owszem, pożyczają Rosji waluty na rolowanie starych długów, ale te kredyty są na lichwiarski procent i tylko zwiększają zadłużenie Rosji. I jednocześnie stopniowo, kroczek po kroczku przejmują złoża (np. Wankor) i udziały strategicznych spółek (np. Rosnieftu).

Gdyby Rosjanie poszli po rozum do głowy, to teraz, póki są jeszcze dość silni i jeszcze mają pole manewru, sprzedaliby większość Syberii Chinom, pieniądze zainwestowali w technologie i rozwój, zrezygnowaliby z Krymu i konfrontacji z Zachodem, stworzyli nowoczesne i bogate państwo, oparte o technologie, edukację, badania podstawowe i Przemysł 4.0.

Komunizm chiński nie ma w swojej strategii zapisanej opcji na jakiekolwiek sojusze! Chiny będą chciały, by Rosja była słaba i zapóźniona technologicznie – Rosją będą rządzić Chińczycy. Rosją, ale i dalej Ukrainą, Białorusią… Jeszcze Tatarstan, Czeczenia, Dagestan, Jakucja, Ewenkowie, Kaukaz i Azja Środkowa… Mongolia w jeden dzień, gdy Rosja zbankrutuje, obróci się i otworzy na Chiny. Polska może mieć nowe granice z zupełnie nowymi sąsiadami! Chiny są jedynym krajem, tak zamkniętym na obcych. Ciekawe, ale to oficjalna doktryna państwa! Miliony ludzi w biednych krajach Afryki i Azji Południowo-Wschodniej z radością by wyemigrowało do chińskich nadmorskich miast, kwitnących w ciągu ostatnich kilku dekad, ale nie są tam mile widziani. Według Instytutu Polityki Migracyjnej, celem rządu chińskiego w zakresie polityki imigracyjnej jest wspieranie rozwoju gospodarczego i bezpieczeństwa narodowego przy zachowaniu „stabilności społecznej”. Doprowadziło to do tego, że stały status przyznaje się jedynie migrantom, mającym chińskie pochodzenie etniczne oraz osobom bez chińskiego pochodzenia etnicznego, jeśli są ważnymi liderami biznesowymi lub naukowymi (albo posiadają „zaległy wkład” w Chinach).

Zgodnie z tymi zasadami tylko około 10 000 obcokrajowców otrzymało chińskie „zielone karty”, które pozwalają na stały pobyt. Chińczycy wpuszczają nielicznych. W roku 2019 według szacunków ONZ, w Chinach kontynentalnych przebywało niemal milion osób, przy czym obywatele urodzeni w Hong Kongu i Makau, którzy obecnie mieszkają w Chinach, są przez ONZ uznani za migrantów. To tylko 0,07 proc. wszystkich ludzi w kraju, co oznacza, że Chiny mają najmniejszy odsetek migrantów na świecie. Dla porównania migranci stanowią 15,6 proc. populacji Stanów Zjednoczonych. Ponad 60 proc. chińskich migrantów pochodzi z czterech miejsc: Hongkongu, Korei Południowej, Brazylii Filipin. Hongkong, Korea Południowa i Filipiny zapewniają tylu imigrantów z powodu geograficznej bliskości i faktu, że każdy kraj ma dużą chińską mniejszość etniczną. Chiński rząd wspiera wykształconych, etnicznych Chińczyków, migrujących „z powrotem” do Chin. Duży odsetek Brazylijczyków wynika z silnych więzi gospodarczych między oboma krajami – Chiny są największym partnerem handlowym Brazylii. Stała diaspora chińska licząca 10 milionów imigrantów , jak i imigranci poprzednich pokoleń, rozwinęli ważne stosunki handlowe z Chinami i wysłali do domu biliony dolarów w postaci przekazów pieniężnych.

Chiny idą w kierunku równie nieprzyjaznego emigrantom rządu Japonii. Japonia ma przemyślaną politykę migracyjną. Z zasady wydaje tylko czasowe pozwolenia pracy (nie pobytu), odnawialne przez pracodawcę. Co istotne, pozwolenia nie są odnawiane lub odbierane w przypadku popełnienia czynu karalnego, co zarazem ogranicza przestępczość jak i społeczny sprzeciw. Wyjątek stanowi japońska emigracja z Ameryki Południowej, która i tak tworzyła tam, jako drugie pokolenie emigrantów, osobne enklawy tzw. kolonie, odrębne miasta i rejony, o romantycznych nazwach jak np. Colonia Okinawa 4. Japonia woli wspierać finansowo japońskie szkoły za granicą i oferuje stypendia dla młodzieży np. z Boliwii, Peru, Brazylii czy Argentyny, w praktyce etnicznie i kulturowo japońskich studentów. Zagranicznych studentów z całego świata nie brakuje na wymianach uniwersyteckich (6 m-cy, 1 rok), ale, aby ukończyć studia, muszą wrócić do siebie. Pełne studia zagraniczne obcokrajowców w Japonii to już mniejszość.

Japońska diaspora z kolei wspiera eksport japońskich firm do swoich państw (oczywiście: samochody i elektronika, ale też mniej znane: przemysł morski czy chemiczny) tak, że nie jest to wyłącznie sentymentalny lub jednostronny układ. Ponadto, Japonia, posiadająca w zaokrągleniu 100 milionów mieszkańców, wydaje pozwolenie pracy dla zaledwie kilkuset tysięcy osób, głównie z południowej Azji (przemysł, pomoc domowa, handel) oraz tzw. Zachodu (nauczyciele angielskiego, biznes międzynarodowy). Oczywiście zdarza się sytuacja miłosna, przeradzająca się w związek zalegalizowany. W przypadku stworzenia rodziny z Japonką/Japończykiem, można ubiegać o pobyt stały (jedyna prosta procedura, prostsza niż rejestracja samochodu w Polsce). Ale nawet wtedy i po długoletnim pobycie, w przeciwieństwie do większości państw na świecie, o japońskim paszporcie praktycznie nie ma mowy. Mieszanym dzieciom przysługuje paszport japoński, o ile rodzice zrzekną się dla swojej pociechy drugiej narodowości. Japonia w obliczu trudnej sytuacji demograficznej, ale świadoma i dumna swojej kultury i odrębności, nadal pragmatycznie dławi imigrację i napływ obcokrajowców. (Cdn.)

Roman Boryczko,

styczeń 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*