Payne’s pain

Po prawie siedmioletniej nieobecności wraca jeden z najwybitniejszych amerykańskich reżyserów i jest to powrót, którego przegapić nie można. Laureat Oscara za scenariusz do kultowych już Bezdroży po raz kolejny opiera swój film na powieści i po raz kolejny zbiera do niego wyśmienitą obsadę.

Scenariusz do Spadkobierców napisał Payne na podstawie powieści Kaui Hart Hemmings pod tym samym tytułem. Opowiada ona o kilku dniach z życia Matta Kinga, jednego ze spadkobierców monstrualnych obszarów ziemi na jednej z Wysp Hawajskich. Z zawodu King jest prawnikiem, a z wyboru pracoholikiem, który zaniedbuje żonę i dwie córki. Nagły wypadek żony Matta powoduje, że zapada ona w śpiączkę, z której prawdopodobnie nigdy się nie obudzi. Główny bohater podejmuje więc decyzję, iż należy wszystkich o tym fakcie poinformować. Tymczasem na głowie ma zbliżającą się sprzedaż ziemi i dwie sprawiające problemy córki, których prawie nie zna oraz chłopaka jednej z nich. Wraz ze zwiększającym się zainteresowaniem, jakie w końcu musi poświęcić swojej rodzinie, na jaw wychodzą pewne niezbyt przyjemne sekrety.

Spadkobiercy to zdecydowanie obraz najbardziej gorzki z całej filmografii Payne’a. O ile wszystkie poprzednie jego dzieła można było określić mianem tragikomedii – tym razem tragizm zdecydowanie gra tu pierwsze skrzypce. I mimo, że nie pozbawiona charakterystycznego dla reżysera poczucia humoru, historia Kinga jest po prostu dramatem. Do zagrania głównego bohatera Payne wybrał George’a Clooney’a, a ten wywiązał się z zadania stuprocentowo. Cudownie podstarzały, z nie znikającym z twarzy wyrazem zdziwienia, Clooney snuje się po planie, a z każdą minutą coraz bardziej widać, jak powoli przestaje sobie radzić z panowaniem nad emocjami, coraz ciężej mu się oswoić z obecną sytuacją, a życie nie odpuszcza i zrzuca na jego barki coraz to nowe problemy, które jak mu się wydaje – przeznaczone są wyłącznie dla niego. Nie potrafi dostrzec nikogo, kto zabrałby mu trochę przytłaczającego ciężaru, a wszystko to zdaje się doświadczać go tylko po to, by zaczął się rozglądać i dostrzegł, że ogromne oparcie znajdzie w swojej własnej rodzinie, jeżeli tylko… poświęci jej trochę więcej uwagi. Jeżeli chodzi o tegorocznego Oscara za rolę pierwszoplanową, to wydaje mi się, że Clooney chyba w końcu się nagrody doczeka. W córki Kinga wcieliły się: debiutantka Amara Miller oraz Shailene Woodley – i o ile ta pierwsza ma tak naprawdę niewiele do zagrania, to druga w swojej pierwszej ważnej roli spisała się na medal. Zagrała skłóconą z matką nastolatkę, której program wychowawczy polegał na odsyłaniu do szkół z internatem. Gdy dowiaduje się, że matka może się już nie obudzić, nie umie poradzić sobie z ambiwalencją swoich uczuć wobec niej. Rewelacyjna jest jej scena, kiedy w basenie dowiaduje się od ojca o stanie matki.

Fabuła Spadkobierców może wydawać się nieoryginalna, wyświechtana i nieraz już w kinie widziana. Tragedia łącząca rozbite rodziny bywała w kinie wykorzystywana, ale nowy film Payne’a jest taki tylko z pozoru. Oczywiście – żeby wyjść z impasu z podniesioną głową – King będzie musiał pojednać się z córkami, ale tak naprawdę chodzi o coś innego. Matt musi nauczyć się wybaczać, a wie, iż zostało mu już niewiele czasu. Trudno wybaczyć, kiedy osoba, z jaką należy się pojednać, nie może nawet powiedzieć słowa, przeprosić, wytłumaczyć, nie można się na nią zdenerwować i nie można krzyczeć.

Tak jak i wcześniejsze filmy Payne’a – Spadkobierców ogląda się lekko. Odniosłem też wrażenie, że obraz nasycony jest jakimiś specjalnymi kolorami. Może to miejsce akcji (Hawaje), a może specjalny zabieg reżysera. Tej kwestii nie umiem rozstrzygnąć, ale Spadkobiercom zdecydowanie to służy. Na uwagę zasługuje też muzyka do filmu. Są to głównie typowo hawajskie przyśpiewki i dźwięki ukulele, ale idealnie pomagają budować lokalny klimat, a czasem nawet złośliwie wesołe – wplatają się w smutne „dzianie się” filmu.

Spadkobierców gorąco polecam. To chyba najlepszy film Payne’a zaraz po Bezdrożach i choć nieco inny niż jego poprzednie dzieła, to wciąż ten sam stary, dobry Alexander, który nawet śmierć potrafi pokazać w ciepły i zabawny sposób. Mam tylko nadzieję, że na jego następny film nie trzeba będzie czekać kolejnych siedmiu lat.

Ocena: 8+

Spadkobiercy, reżyseria: Alexander Payne, obsada: George Clooney, Amara Miller, Shailene Woodley

 

Mateusz Nieszporek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*