Nie jesteśmy „Black Eyed PiS”

Rząd Prawa i Sprawiedliwości nawet w tak neutralnym momencie, jak Sylwester 2022/2023, nie pozwala o sobie zapomnieć – a w szczególności nie pozwala zapomnieć swoim zwolennikom, że są kwestie fundamentalne, ważniejsze od masowych upadków polskich firm, ukatrupionych rękami Morawieckiego  dyletanckim prowadzeniem państwa, nie zważając na społeczne konsekwencje, ważniejsze od korupcji, nepotyzmu i przepalaniu publicznych pieniędzy, ważniejsze również od zagrożenia wojennego, w jakie nas wpuszczają z pełną świadomością towarzysze z PiS.

Tymi kwestiami są tęczowe środowiska LGBTQ, idealnie pasujące do karczemnej awantury. Po odejściu na jeszcze lepszą posadę w MFW, nowym prezesem TVP został Mateusz Matyszkowicz, były redaktor naczelny kwartalnika Fronda Lux, w latach 2016-2017 dyrektor TVP Kultura, później dyrektor TVP 1, od 2019 roku członek zarządu TVP. Z wyglądu – dziwak z brodą, mówi jasno, iż nie lubi disco polo, ceni wysoką kulturę.

Mateusz Matyszkowicz pochodzi z Żywca. Studiował w Krakowie. Skończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na studiach współpracował z podobno zaciekłym wrogiem PiS i katolików, prof. Janem Hartmanem, ówczesnym redaktorem naczelnym filozoficznego czasopisma naukowego Principia. Na promotora swojej pracy magisterskiej wybrał człowieka z zupełnie innych kręgów, znacznie bliższego mu ideologicznie. Został nim prof. Ryszard Legutko, dziś europoseł PiS. Już w Warszawie kumpluje się z Dawidem Wildsteinem, Samuelem Pereirą – w „towarzystwie” mówi się o nich Hipster Prawica. Wkrótce dołącza do „skrzydła ukraińskiego” Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego tygodnika Gazeta Polska i dziennika Gazeta Polska Codziennie.

Matyszkowicz zrobił nieprawdopodobną karierę w Telewizji Polskiej, przyszedł tam jako osoba, która była kojarzona jedynie w środowiskach konserwatywnych i prawicowych. A sześć i pół roku później został prezesem TVP. To taki doktor, co gangrenę, która toczy publiczną telewizję, leczy wodą utlenioną i plasterkiem. W tle widzimy wiadomości kulturalne sugerujące, że mamy do czynienia z ludźmi poważnymi. Niewiele się dzieje na temat Ukrainy, pat, stagnacja, rząd PiS-u zrobił tyle dla Ukraińców, finansując tamtejszy nacjonalizm i banderyzm, że ta „dobroć” do żywego rozwścieczyła tubylców, również zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Oczy się otwierają po wizytach na rynkach w sklepach i dyskontach, po bieżących opłatach, podatkach dokładanych tylko nam Polakom, jak z kapelusza, po cenie benzyny, prądy i gazu…

PiS najbliższe wybory przegra. Najnowszy sondaż, zrobiony jeszcze w starym roku pracowni Estymator dla portalu DoRzeczy.pl. pokazuje, że Zjednoczona Prawica, zdobywając 36,3 proc. głosów, jest w stanie zapewnić sobie 204 mandaty w Sejmie. Na Koalicję Obywatelską zagłosowałoby 28,8 proc. badanych, a na Lewicę – 10,3 proc. KO – dostanie 145 mandatów, Lewica – 39 mandatów, Polska 2050 – 36 mandatów. Zostają PSL z 19 mandatami i Konfederacja – mandatów 16. Wybory nie rysują się kolorowo dla obecnie rządzących. Gdy wszystko spartolili, czas wrócić na stare dobre tory, podżegając do wojny, a w Sylwestra 2022/2023 wojny ideologicznej, inaczej mówiąc – wojny w alkowach. (Cdn.)

Roman Boryczko

1. stycznia 2023

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*