Lump zawsze da sobie radę, biednemu za to wiatr w oczy…

Lipiec 2012, KrakówPolskie prawo, dotyczące ochrony obywateli RP a zarazem lokatorów, jest bardzo dziwne. Z jednej strony funkcjonuje przepis, że  nie ma obecnie eksmisji na bruk a każda gmina powinna wygospodarować lokal dla potrzebującego i o niego zadbać. Zasady przyznawania lokalu socjalnego reguluje ustawa o ochronie praw lokatorów z 2001 roku. W świetle punktu 5., artykułu 2. ustawy, lokalem socjalnym jest lokal nadający się do zamieszkania ze względu na wyposażenie i stan techniczny. Samorządy powinny zapewnić osobom biednym, eksmitowanym czy więźniom po długoletnich wyrokach dach nad głową, a w przypadku eksmitowanych mają nawet taki obowiązek. Jeśli tego nie robią, teoretycznie  płacą odszkodowania właścicielom mieszkań, zajmowanych przez osoby eksmitowane. Z drugiej strony rynek rządzi się swoimi prawami. Mafie mieszkaniowe, wyłudzające mieszkania na „żydowskiego spadkobiercę” pobiciami, zastraszaniem czy nawet śmiercią (Jolanta Brzeska z Warszawy), na bruk wyrzucają wszystkich – a szczególnie lokatorów solidnych i płacących acz bezbronnych, bo schorowanych i starych.

Biurokraci zaś, będąc za pan brat z literą prawa, tym praktykom przyklaskują od lat, szczególnie w stolicy. To co naród podniósł z morza ruin, dziś zwracane jest tak, jakby wojennej hekatomby nie było…

100_3213

Gminy w Polsce wykonują bezdusznie to, co im nakazał ustawodawca, wykonują toczka w toczkę. W miejsca, gdzie wiele pokoleń wychowało swoje dzieci, desantują żulię i zwyczajny kryminał i po chwili robi się totalna dewastacja i zniszczenie, które rozplenia się jak dżuma po zadbanych domach i lokalach mieszkalnych. Polska nie dba o swoich mniej zamożnych mieszkańców, będących motorem napędowym gospodarki. Gminy nie budują mieszkań komunalnych i socjalnych na wynajem, które są zawsze inwestycją  w pracujące i  normalnie funkcjonujące rodziny, dziś gnieżdżące się u rodzin na „kupie” czy za horrendalne stawki wynajmujące komercyjnie lokale na wolnym rynku. Obywatele po latach tułaczki i straty finansowej poddają się i muszą emigrować, bo w Polsce nie doczekają się dachu nad głową. Co ciekawe dużo łaskawszym okiem traktuje nasze państwo Ukraińców i emigrantów, którzy ławicą zmierzają w kierunku Europy. Nasz kraj zbudowany jest na fundamencie niechęci do klasy pracującej. Płacący czynsz lokator jest zwyczajnie pogardzany a ten, kto nie płaci i w sposób chamski i roszczeniowy podchodzi do sprawy, jest w stanie wiele wywalczyć.

Sam mieszkałem w zdewastowanej kamienicy, gdzie okna wymienili pijakowi z   wielopokoleniową rodziną, człowiekowi, który nie hańbił się pracą a posiadał gigantyczne zadłużenie –  nie mnie, który regularnie płacił do gminy wszelkie należności. Doszło nawet do tego, że sam pomalowałem klatkę schodową w tej zdewastowanej ruinie. co nie spodobało się w lokalnym ADM-ie i zagrożono mi na piśmie, że mogą zażądać zdrapania farby do stanu  pierwotnego! Absurdy? Tak, ale to jest Polska i w takim bagnie żyje się wygodnie głównie urzędnikowi, bo patrząc na dewastacje podskakuje z radości – przecież niczego nie zrobi, bo nie ma w kasie funduszy! Lumpowie zamiast na czynsz mają na swoje ulubione używki, kąt dostając za darmo. Najgorzej mają ci uczciwi – im wieje w oczy wiatr paragrafów!

Ul. Młoda 4 w Kielcach – blok socjalny, wyremontowany przez gminę, która dziś rozkłada ręce. Przez okna wyrzucane są fotele, telewizory, krzesła, ubrania i wszystko, co akurat w wesołym ferworze walki jest pod ręką. Są takie rodziny, które nie wyniosą śmieci, tylko idą na łatwiznę i wszystko wyrzucają przez okno. W budynku zostało kilka rodzin, mających w bloku lokale komunalne. W sumie jest tu 157 mieszkań, około 20 pustych zasiedlonych na „dziko”. Lokatorów płacących czynsze można policzyć na palcach dwóch rąk. Reszta nie dość, że nie płaci, to demoluje budynek w sposób tak wyrafinowany i ordynarny, iż chyba wszyscy są tym faktem zszokowani. Zrozpaczona garstka pozostałych mieszkańców usiłuje jakoś przetrwać w koszmarze. Tu większość mieszkających ludzi wychodzi z kryminału. W ramach powrotu do społeczeństwa otrzymują dach nad głową (czytaj  melinę) i już  na starcie są ustawieni. Łatwo przyszło, to i nie trzeba szanować. W budynku rozpleniło się robactwo – prusaki i karaluchy – przez co stał się bombą epidemiologiczną. Aż dziw, że takiego zniszczenia dokonała ręka homo sapiens a nie sfora dzikich zwierząt.

Kolejny wieżowiec w Kielcach – przy ulicy Grunwaldzkiej 43a. Ludzie  z  obawy przed ogniem montują podwójne drzwi.  Budynek – choć nie tak  dawno odnowiony – jest dewastowany i notorycznie z nudów podpalany przez  młodzież na dopalaczach. Taki lokalny sport. Na klatkach schodowych trwają niekończące się, całodzienne libacje. Kiedyś w jednym z mieszkań trup leżał przez parę miesięcy, aż zaczął się rozkładać. Innym razem, kiedy jeden z lokatorów wyglądał przez okno, samobójca przeleciał mu nad głową. Mieszkańcy stwarzają zagrożenie nie tylko przez gromadzenie w lokalu śmieci, ale też załatwianie potrzeb fizjologicznych w miejscach do tego  nieprzeznaczonych, trzymanie w mieszkaniu zbyt dużej liczby zwierząt i  brak wyprowadzania ich na zewnątrz. Organa ścigania są głuche. Wolą nękać emerytów, sprzedających wkładki do butów i sznurówki, by dorobić do głodowych emerytur. Miejsca takie, jak w Kielcach, są tylko dla najtwardszych stróżów prawa – a takich w Polsce… nie ma.

DSCF6092

Około 100 potrzebujących osób wprowadziło się w 2011 roku do mieszkań socjalnych w specjalnie wybudowanym osiedlu w Nowej Soli (woj. lubuskie). Nie wszyscy to docenili. Część mieszkań została zdewastowana i zamieniona w chlew lub składowisko odpadów. Czy dalej pomagać tym, którzy darowane od miasta mieszkania zamienili w cuchnącą norę, którą to miasto musi kolejny raz remontować, jeśli taki lokal zaproponuje kolejnym potrzebującym! Gdy następni zechcą mieszkać jak w niedźwiedziej gawrze, robi się istne perpetuum mobile. Tym, którzy wyrwali i sprzedali drzwi, bojlery, kaloryfery, krany i kuchenki – trzeba pomagać czy karać?  Co z nimi począć?

W Białymstoku tylko od początku tego roku stwierdzono już kilkaset przypadków dewastacji mieszkań. Występuje także zjawisko tzw. zbieraczy śmieci. Zbieracze dają w kość także w Łodzi. Od początku roku tylko w terenie zarządzanym przez jedną z administracji – AZK Łódź-Bałuty – z powodu zagrożenia sanitarnego zostało wykonanych 10 wywozów zgromadzonych w lokalach śmieci, dezynfekcji i dezynsekcji. Łączny koszt – ok. 60 tys. zł.

Katowice. Co roku około stu mieszkań komunalnych i socjalnych jest dewastowanych przez mieszkańców. Co gorsze, wielu nierzetelnych lokatorów pozostaje bezkarnych. Nawet jeśli zostaną eksmitowani z mieszkania komunalnego, trafiają często do… lokalu socjalnego. Czyli gmina eksmituje ich sama do siebie. Takie jest w Polsce prawo. Zasada jest bowiem prosta, każde mieszkanie musi być wyremontowane albo chociaż odświeżone, zanim wprowadzi się do niego ludzi. Średni koszt remontu to około 15 tys. zł. Zakres prac jest naprawdę podstawowy. Za te pieniądze naprawiane są tynki lub kładziona jest gładź, na podłogach układany jest gumolit lub panele, czasami wymieniane są też instalacje.

Oczywiście standard lokali komunalnych jest nieco wyższy niż socjalnych. W założeniu – każdy lokator powinien dbać o mieszkanie. Rzeczywistość jest jednak inna. Dewastacja to jedno, zdarzają się również delikwenci, którzy nie płacili przez lata i ich dług urósł do ponad 130 tysięcy złotych. Co najlepsze, takie osoby często pracują, mają stałe dochody, samochód itp.

0000001-231

Na drugim biegunie są zadłużeni, mający wybór: opłacić mieszkanie czy za kilkusetzłotową rentę kupić leki i prowiant na cały miesiąc? Do tych ludzi gminy kierują coraz częściej program odpracowywania długu a stowarzyszenia, jak Komitet Obrony Lokatorów czy Ruch Sprawiedliwości Społecznej oraz anarchiści pomagają w potrzebie przy blokowaniu komorniczych eksmisji lub w walce o lokal socjalny.

Czy mieszkańcy, każdego dnia ciężko pracujący i płacący podatki, powinni w nieskończoność utrzymywać tych, którzy pracą nie chcą się zhańbić, a z korzystania z zasiłków uczynili sobie sposób na życie? I na dodatek uważają się za najbardziej pokrzywdzonych, cynicznie żerując na cudzej hojności. Państwo opiekuńcze wobec braku weryfikacji w rozdawaniu pomocy stworzyło nowy gatunek obywatela – rodziny koczowników. Kolejne pokolenia żyją  na skraju ubóstwa nie dlatego, że zostały wykluczone a dlatego,  że bycie na dnie jest wspaniałym i lekkim sposobem na życie bez zasad. Jedyne co trzeba robić, to udać się do wszystkich miejsc, oferujących pomoc – od kościołów po fundacje i wszelkie instytucje państwowe, by w końcu oddać się błogiemu lenistwu przy zimnym piwie. Nie mieszkanie, nie wikt i opierunek a pomoc w postaci wędki jest uniwersalnym sposobem na próbę charakteru. Lump ma zawsze czas, nic go nie goni, zawsze da sobie radę…

Kurczak

Statystyczny Polak, chcący wobec przeciwności losu zachowywać się godnie, idąc w maratonie codzienności dużo łatwiej może się potknąć, czy stracić zdrowie niż ten, kto wybrał życie bez stresu. Polskie państwo nie powinno odwracać się od inwestowania w obywatela, w podwyższanie standardów jego życia, możliwości konsumpcji na przyzwoitym poziomie jak i ochrony zdrowia. Państwo jest nam to winne – a czy to, co piszę jest jakąś utopią?

Wystarczy zerknąć za naszą zachodnią granicę, by się przekonać, że nie!

 

Roman Boryczko,

sierpień 2016

Foto: Boryczko, Gaszyński, Przychodzki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*