Labirynt układów i administracyjnych bubli a biedny Obywatel po przejściach

 

Każdy z nas – jak mniemam – miał gorsze chwile w życiu; takich i ja doświadczyłem. Jednak po rozmowie z przypadkowo poznanym człowiekiem, który zmuszony był przez los do zwrócenia się o pomoc do MOPS-u – stwierdzam, że Państwo zamiast pomagać, jeszcze bardziej tych już skrzywdzonych obywateli gnoi. Tak, gnoi! Nie boję się tego stwierdzenia, bo jak inaczej można nazwać sposób pomocy (???), jakim raczy naszych już upokorzonych obywateli system pomocnych urzędników.

Tym samym czuję się w obowiązku uderzenia w stół i zwrócenia uwagi na problemy, związane z pomocą społeczną. Wizyty w urzędach nigdy nie są przyjemnością, ale wizyta w MOPS-ie to naprawdę przeżycie trudne. Obywatele, którzy tu trafiają, muszą pokonać własny wstyd i zażenowanie faktem, iż nie dali sobie rady w życiu. A to dopiero początek ich trudnej drogi. Następnie należy wyspowiadać się ze swojego życia, ze swej sytuacji rodzinnej, materialnej, ze swoich dolegliwości i nałogów – jakie to oczyszczające i pomocne, by wyjść z biedy, prawda? Po wzajemnym zapoznaniu się następuje właściwa pomoc tzw. opiekuna. Wysyła on najpierw wezwanie do rodziny, by wykonać wywiad. A nuż nie przysługuje zgłaszającemu się Obywatelowi pomoc..? Może Państwo będzie mogło umyć ręce i przerzucić obowiązek pomocy na kogoś innego?

Jeśli już nie uda się z pomocy wywinąć, to można na takim Obywatelu jeszcze zarobić. Skąd zdziwienie? Tak, zarobić – nie ma niczego za darmo. W tym momencie drogi poprzez pomocową mękę następuje propozycja aktywacji Obywatela! Najlepiej w Klubie Integracji Społecznej, który jest niby innym podmiotem, ale realnie tworem, stworzonym na potrzeby systemu i MOPS-u. W KIS-e ten upokorzony i pokrzywdzony przez los Obywatel będzie nabierał pewności siebie, będzie wychodził do ludzi i będzie się mu organizowało czas. Podpisując kontrakt z KIS-em, podlegający „opiece” otrzymuje możliwość zarobkowej pracy w wys. 2 godzin dziennie. W sumie – 40 godzin miesięcznie za porządne wynagrodzenie w wysokości około 290 zł /mc… Ale aby mógł nasz Obywatel samemu zarobić, musi najpierw dać zarobić szkoleniowcowi. 

Co miesiąc Obywatel musi obowiązkowo odbyć 28 godzin szkoleń. Podczas szkoleń podopieczni KIS-u wychodzą grupami do miasta – oglądają muzea, zabytki – ale tylko z zewnątrz! Za wejście do środka trzeba bowiem zapłacić a nasz biedny Obywatel i tak jest szczęśliwy – oto wie, gdzie mieści się muzeum i będzie mógł się tym pochwalić w CV. Szkolą go też, jak założyć firmę. Tylko – kto Obywatelowi udzieli wsparcia materialnego do założenia własnego biznesu? Gdyby miał taką możliwość, nie byłby „klientem” MOPS-u. Ciekawe, czy któryś z pomocnych urzędników bierze ów fakt pod uwagę?

To nie wszystko! Jak się okazuje, Obywatele są wysyłani do tych prac (owe 2 godz. dziennie) do zaprzyjaźnionych z szefami MOPS-u przedsiębiorców czy stowarzyszeń, prowadzonych przez radnych itp. – instytucji, które otrzymują od Państwa zwyczajną tanią siłę roboczą. Państwo płaci za Obywatela, zaś korzysta na tym procederze całkiem prywatny biznesmen. Wybrany w dodatku uznaniowo przez decydentów danego MOPS-u.

To tylko wierzchołek góry lodowej, dotyczącej bubli administracyjnych i kumoterstwa w urzędach oraz bezsensowności działania rzekomej „pomocy obywatelskiej”.

Urzędniku, pochyl się nad losem przydzielonego ci przez los Obywatela, nie gnój go, nie wykorzystuj, nie wrzucaj w tryby bezsensownej machiny, tylko… udziel pomocy zgodnie z jego potrzebami. Pomóż mu zdobyć prawdziwą pracę – a nie wysyłaj go do kumpla! To twój obowiązek, po to tam jesteś, na wygodnym i niezobowiązującym do niczego stołku. Z moich podatków pobierasz pensje!

I dlatego ja – Obywatel – żądam, byś wywiązywał się rzetelnie ze swej pracy, pomimo fatalnych przepisów i administracyjnej fikcji!

 

Krzysztof Danilewicz

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*